wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 7

*Z perspektywy Isabelle*

Gdy się obudziłam spojrzałam, na komórkę, na której ekranie widniała godzina 12:00, po czym zerwałam się na równe nogi. "To już jutro" - pomyślałam i zeszłam na dół, by zjeść śniadanie. Tak śniadanie o godzinie 12:00. Zjadłam naleśniki z syropem klonowym. Uwielbiałam je. Poszłam do salonu,  w którym była mama rozmawiająca z kimś przez telefon.
Grace: Wpadnij do nas, mam sprawę. - powiedziała mama i zakończyła rozmowę.
Ja: Z kim rozmawiałaś mamo.? - spytałam.
Grace: Ooo...obudziła się śpiąca królewna. - mówiąc to puśicła mi oczko. - Rozmawiałam z Marthą. -powiedziała mama. Martha to była najlepsza przyjaciółka mamy i mama Justyny jednocześnie, ale mniejsza z tym. Poszłam na górę, żeby się spakować. Wyjęłam z szafy największą waliżkę jaką miałam. Na samo dno schowałam mój rysownik, wtedy byłam pewna, że nikt go nie znajdzie. Spakowałam jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy, a na sam wierzch położyłam laptopa. W sumie nad samym pakowaniem zeszły mi dwie godziny. Strasznie się denerwowałam przed jutrzejszym dniem. Na samą myśl ściskało mnie w żołądku. Nie wiedziałam jak się odstresować. Normalna nastolatka spotkałaby się z przyjaciółką, a ja nie miałam przyjaciółki. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, ale wpadłam na pewien pomysł, mianowicie pójdę potańczyć. Drzwi studia zawsze były dla nas otwarte, więc spokojnie spakowałam swoje rzeczy i rowerem ruszyłam do studia. Na mijescu  nie było nikogo, więc spokojnie mogłam się odstresować.


*Z perspektywy Nicole*



Isa pojechała, gdzieś rowerem, a my z mamą zostałyśmy same. Musiałam się jeszcze spakować, więc poszłam na górę by to zrobić. Na samo dno spakowałam swój pamiętnik. Nikt o nim nie wiedział, nawet Justyna. To w nim wyrażałam, to co czuję. Tak naprawdę to on był moim najlepszym przyjacielem. Zawsze mnie wysłuchiwał, nie narzekał i on jedyny mnie rozumiał (oprócz Justyny oczywiście). Szczerze mówiąc, to nie wiedziałam co miałam spakować, nie wiedziałam co będziemy robić, więc postanowiłam spakować same najpotrzebniejsze rzeczy i kilka drobiazgów, czyli płyty 1D i plakaty w razie gdybym ich spotkała, żeby mi podpisali. O 15:00 byłam już spakowana. Zeszłam na dół by pooglądać telewizję. Było mi bardzo ciężko chodzić o kulach, ale cóż sama sobie taki los zgotowałam.  W salonie siedziała mama, a ja zapytałam się jej:
Nicole: I jak mamo, Justa pojedzie z nami.?
Mama zrobiła smutną minę, a ja od razu domyśliłam się, że Justa nie pojedzie z nami.

Grace: Córeczko jutro Justynka nie może z Wami pojechać, ale dojedzie do Was w środę.
Nicole: Dobrze.- powiedziałam i poszłam na górę, bo odechciało mi się oglądać telewizję. Byłam smutna, ponieważ moja przyjaciółka nie mogła z nami pojechać. A z nią byłoby mi raźniej, przecież ja tak praktycznie nie znałam tego wujka, ale na szczęście będzie Isa. Dobrze, że chociaż w środę Justa będzie mogła do nas dojechać, na pewno się ucieszy.
Nie mogłam do niej pójść, więc zadzwoniłam do niej i wykrzyknęłam:
-Justa pakuj się...w środę jedziesz do mnie do Londynu.! - po czym zaczęłam drzeć się jak głupia.
Justyna: Wieem.!
I po chwili obie darłyśmy się jak opętane aż w końcu powiedziałam:
- Spokój. - i obie zaczęłyśmy się śmiać - Dobra Justa ja już kończę. Będę do Cb dzwonić codziennie. Trzymaj się kocie.!
Justyna: Też Cię kocham.!
Zakończyłam połączenie i położyłam  się na łóżku.  Myślałam nad tym co zrobię jak zobaczę One Direction. Zemdleję, czy powiem dwa słowa i potem zemdleję czy zgon od razu. Byłam przeszczęśliwa.  Jest szansa, że wreszcie poznam osoby, które odmieniły moje życie, które są sensem mojego życia. Gdyby nie oni, nie wiem czy byłabym jeszcze tutaj z Wami. Myślałam tak i myślałam, aż w końcu zasnęłam.

*Z perspektywy Isabelle*

Wróciłam ze studia o 20:00 i od razu położyłam się spać, ponieważ jutro o 8:00 miał przyjechać tata.

*Z perspektywy Grace*


Dziewczynki już zasnęły, a ja nie mogłam jeszcze zasnąć. Im bardziej zbliżał się jutrzejszy dzień, tym bardziej byłam przerażona. Przecież on wogóle nie zna ani Isy, ani Nicole. Bałam się niesamowicie. Tak teoretycznie to on był dla nich obcym człowiekiem. Nie było go przez tyle lat, a teraz nagle się pojawia, wielki tatuś się znalazł. Ale w głowie miałam cały czas słowa Isy, dzięki nim szybko zasnęłam.
 

*Z perspektywy Isabelle*


Obudziłam się o 7:10. Stanęłam przed lustrem, westchnęłam i powiedziałam:
-To już dzisiaj. - po czym ubrałam się w  krótkie granatowe spodenki, biały top, na który zarzuciłam czerwoną koszulę w kratę, a na głowę wrzuciłam mój ulubiony zielony fullcap i  wskoczyłam w zielone conversy. W mgnieniu oka, zrobiłam lekki makijaż, czyli przejechałam po rzęsach tuszem i zeszłam na dół. Była już 7:40. Im bliżej było 8:00 tym bardziej ściskało mnie w żołądku.


*Z perspektywy Nicole*


Ja i Isa uszykowane spakowane  czekałyśmy na wujka.  Nie mogłam się doczekać. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek, a ja w duchu się uśmiechnęłam, po czym puściłam Isie oczko. Gdy mama otworzyła drzwi i zobaczyłam kto przekracza próg naszego domu, zatkało mnie. To był Paul, ochroniarz moich idoli. Moim wujkiem był Paul, ochroniarz One Direction. W duchu cieszyłam się jak głupia, ale z zewnątrz zachowywałam spokój. Paul zabrał nasze walizki do samochodu, a my pożegnałyśmy się z mamą. Było mi ciężko wsiąść do samochodu z nogą w gipsie, ale wujek mi pomógł. Na odchodne mama krzyknęła:
- Tylko bądźcie grzeczne.! - i posłała nam szeroki uśmiech, który odwzajemniłyśmy,a wujo odpalił auto i ruszyliśmy w drogę na lotnisko. Na miejscu czekał już na nas samolot, więc szybko zapakowaliśmy bagaże i zajęliśmy swoje miejsca.




Najmocniej przepraszam, że nie dodałam wczoraj siódmego rozdziału, ale nie miałam wieczorem internetu. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, choć przyznam sama że mnie się nie spodobał i uważam, że mi nie wyszedł./ Jaonne


P.S. Liczę na komentarze. : )

2 komentarze:

  1. świetny rozdział!!
    wierna fanka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ambee ... ;* ♥29 marca 2013 18:12

    Fantastyczne ! Ja również jestem twoją wierną fanką ! ;* ♥ <3

    OdpowiedzUsuń