Rozdziały : )

Rozdział 1.

*Z perspektywy Nicole*

Wstałam o 10:00. Zapowiadał się kolejny świetny dzień. Do końca wakacji zostały równo 3 tygodnie.. Zaspana zeszłam na dół. Mamy już nie było, bo jak codzień poszła do prace, której poświęcała bardzo dużo czasu, aż za dużo. Na lodówce była przyczepiona kartka z wiadomością:


                                          "Śniadanie jest w lodówce. Pamiętaj,
                                            że dzisiaj do domu wraca Isa.!"

                                           
                                            P.S. Kocham Cię.!
                                                                                 Mama : )


No tak, zapomniałabym, dzisiaj do domu wraca Isa z obozu tanecznego, ale wróćmy teraz do tego śniadania, które czekało na mnie w lodówce. Było to ser Mozzarella i pomidory. Mmmm.....I like it. Mama wie co lubię.  Poszłam do salonu i włączyłam sobie na DVD Up All Night Tour. Usiadłam wygodnie na kanapie delektując się przepysznym smakiem tego nieziemskiego śniadania, oglądając przy tym moich mężów. Podgłosiłam na maksa i zaczęłam tańczyć dzikie tany przegryzając jeszcze kawałek pomidora, gdy nagle do drzwi zadzwonił dzwonek.  Szybko wyłączyłam telewizor i roztrzepana otworzyłam drzwi, w których ujrzałam moją przyjaciółkę  Justynę.


Justyna: Ty jeszcze nie gotowa.?!- krzyknęła zaskoczona moim wyglądem.

Ja: Ale na co.? - zapytałam zdozerientowana.
Justyna: Zapomniałaś.? Przecież  miałyśmy iść dzisiaj do kina.! Mój brat czeka na nas, żeby nas zawieźć.
Ja: Fuck.! Zupełnie zapomniałam. Czekaj już lecę się ubierać.
Justyna: Okeej...czekamy w aucie. Pospiesz się.!-krzyknęła.

*Z perspektywy Isabelle*Już od dwóch godzin jechaliśmy autokarem. Byłam bardzo śpiąca, ponieważ wczoraj do późnej nocy  mieliśmy pożegnalne ognisko, a dzisiaj trzeba było wcześnie wstać. Włączyłam swojego ipada i piosenki Eda Sheerana, a do uszu włożyłam słuchawki. Słuchałam moich ulubionych piosenek, pogrążając się przy tym w głębokim śnie.


*Z perspektywy Nicole*
Gdy wyszłam spod przysznica, szybk wrzuciłam na siebie krótkie, czarne spodenki, białą bokserkę a na nią zarzuciłam niebieską koszulę w kratę. Błyskawicznie wskoczyłam w miętowe conversy. Zbiegając po schodach, związałam włosy w artystyczny nieład. Wybiegłam z domu, zamknęłam drzwi i pobiegłam do samochodu.

Mateusz: Cześć.! -powiedział  brat Justyny.
Ja: Hej.! -odrzuciłam.
Ja: Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. -dorzuciłam.
Mateusz: Nic się nie stało. - odpowiedział, posyłając mi przy tym swój  uśmiech, który ja delikatnie odwzajemniłam.

Justyna: Jedźmy już.- powiedziała Justa, dorzucając po chwili:

- Za pół godziny zaczyna się seans.


Rozdział 2.

*Z perspektywy Nicole*

 Podczas drogi jak zwykle ja i Justa zaczęłyśmy nawijać o One Direction, dzięki czemu podróż minęła szybko. Gdy dojechaliśmy na miejsce, pożegnałyśmy się z Matim i wybiegłyśmy z auta, jak poparzone. Mateusz mówił coś jeszcze, ale nie miałyśmy czasu by go słuchać, gdyż za 10 minut zaczynał się seans. Wbiegłyśmy do kina, jak jakieś wariatki i podbiegłyśmy do kasy z biletami. Trzymając w rękach bilety, ruszyłyśmy szybkim krokiem w stronę sali, w której miał się zacząć seans, lecz jak to my po drodze zaliczyłyśmy jeszcze stoisko z popcornem. Oglądanie filmu bez popcornu, to nie to samo. W ostatniej chwili wbiegłyśmy na salę i szybko zajęłyśmy swoje miejsca.


*Z perspektywy Isabelle*Gdy już się obudziłam
okazało się, że mamy postój  i idziemy do KFC. W mgnieniu oka założyłam na głowę fullcap, a do tylnej kieszeni spodenek włożyłam portfel  i ipada. Byłam strasznie głodna, więc zamówiłam coś sytego i dużego i słuchając Adele, zajadałam się smakołykami.  Po zjedzeniu wróciliśmy do autokaru, gdzie kontynuowałam  swoje poprzednie zajęcie.



*Z  perspektywy Nicole*Po fantastycznym filmie, ruszyłyśmy z Justą na miasto. Odwiedziłyśmy mnóstwo sklepów, od  samego H&M po Stradivarius. Zmęczone i głodne, wybrałyśmy się do Mc'Donalda.



*Z perspektywy Grace*Zmęczona wróciłam do domu, ale to nie był koniec pracy na dziś, gdyż o 20:00 czekał mnie bankiet z okazji 10-lecia mojej firmy. W domu nie było jeszcze ani Isy, ani Nicole. Wygodnie usiadłam w bujanym fotelu  i włączyłam "Dlaczego ja?". Siedziałam spokojnie, gdy nagle zadzwonił telefon. Wystraszyłam się i lekko przestraszona wzięłam komórkę, na której ekranie widoczniał nieznany numer. Pomyślałam, że  to pomyłka i zignorowałam połączenie, lecz ten ktoś zadzwonił drugi raz, a wtedy byłam już pewna, że to nie pomyłka, więc odebrałam, zastanawiając się kto to może być. Nie musiałam zastanawiać się długo, gdyż głos usłyszany w słuchawce znałam bardzo dobrze i wiedziałam już kto to był.
Paul: Witaj Grace.! To ja Paul.  Wiem, że nie  odzywałem się przez tyle lat, ale miałem kilkuletni kryzys, a właściwie moja firma.  Chciałbym wiedzieć jak Isa i Nicole. Chciałbym je zobaczyć.

*Z perspektywy Isabelle* Obudził mnie głos mojej koleżanki, Oli:
- Isa, obudź się.! Jesteśmy pod Twoim domem.!
Gdy usłyszałam ostatnie słowa, zerwałam się na równe nogi.
Ja: Dzięki za obudzenie.!-  krzyknęłam do Oli, szczerząc się do niej. Szybko złapałam swoje rzeczy, pożegnałam się ze wszystkimi i wybiegłam z autokaru. Gdy weszłam do domu, usłyszałam głos wrzeszczącej mamy:
_ Co Ty sobie myślisz.!? Przez 14 lat nie dawałeś znaku życia, a teraz nagle się odzywasz i chcesz się z nimi zobaczyć.?!
Zdenerwowana zakończyła połączenie i usiadła na fotelu, zupełnie mnie nie zauważając. Łzy same zaczęły napływać jej do oczu, a po chwili szybko spływały po policzkach, jedna po drugiej.
Ja: Kto to był.? -spytałam mimo, iż doskonale wiedziałam z kim rozmawiała.
Grace:  To tylko jeden z moich nowych pracowników -odpowiedziała, dyskretnie przecierając policzki.
Ja: Nie kłam.! Rozmawiałaś z tatą.! -odparłam, gdy do domu weszła nagle zdezorientowana Nicole i spytała, patrząc na nas pytająco:
- Jakim tatą.?!



Rozdział 3.

*Z perspektywy Grace*


Jeszcze tego brakowało.! Co ja mam jej powiedzieć.? Że odkąd się urodziła, okłamywałam ją.?! -myślałam. Miałam mętlik w głowie, nie wiedziałam jak z tego wybrnąć.


*Z perspektywy Isabelle*


Widziałam, że gdy Nicole wparowała do domu, mama znieruchomiała, stała niczym słup soli, a w jej oczach zbierały się łzy. Szybko coś wymyśliłam i stanowczo odpowiedziałam na pytanie Nicole, tak żeby nie domyśliła się, że kłamię:
- Z tatą mojej koleżanki Oli...pytałam się mamy czy rozmawiała  z nim na temat mojego i Olki wyjazdu do Warszawy,
- Aha.! - odpowiedziała Nicole, wzruszając ramionami. Sięgnęła tylko kawałek ciasta z lodówki i ruszyła na górę, do swojego pokoju, a ja i mama kontynuowałyśmy rozmowę, ale tym razem ciszej, tak żeby Nicole nic nie słyszała:
- Mama, proszę Cię powiedz mi prawdę. Czy to był tata.?
Mama wzięła głęboki wdech i odpowiedziała:
- Tak kochanie, to był tata. Powiedział, że nie odzywał się przez tyle lat, ponieważ jego firma miała kryzys i chce wiedzieć jak się czujecie  oraz Was zobaczyć.
W gardle poczułam ścisk, a do moich oczu napływały tysiące łez. Nie mogła wykrztusić z siebie ani jednego słowa.  Mama podeszła do mnie i wytarła delikatnie moje mokre od łez policzki. Wtuliłam się w jej ramiona i zaczęłam płakać jak dziecko, mimo iż byłam już dorosła. Mama głaskała mnie po głowie, prosząc żebym się uspokoiła, ale bezskutecznie. Po dłuższej chwili opanowałam się.
Ja: Ma-a-mo...j--aa....muszę Ci coś powiedzieć - wyjąkałam i mówiłam dalej:
- Pomimo tego co nam zrobił, ja nadal kocham tatę. Nie masz pojęcia jak za nim tęsknię. Tak bardzo chciałabym się z nim spotkać.
Grace: Córeczko...ja też za nim tęsknię. Chciałabym się z nim spotkać, ale co powiedzieć Nicole.? Przecież nie możemy jej powiedzieć, że od samego jej urodzenia ją okłamywałyśmy. Znienawidziła by nas za to.
Mama zerknęła na zegarek i powiedziała:
- Dokończmy tę rozmowę jutro, a teraz muszę iść do fryzjera, gdyż za dwie godziny mam bankiet z okazji 10-lecia firmy. Pomyślę nad tym, czy dopuścić do spotkania z Paulem.
Na co ja odparłam
-Dooobrzee....
I ruszyłam na górę do swojego pokoju.  Rzuciłam się na swoje łóżko, włączyłam laptopa i zaczęlam słuchać Eda. Miałam mętlik w głowie. Z jednej strony bardzo chciałam zobaczyć tatę, spotkać się z nim, przytulić, żeby było tak jak dawniej, a z drugiej po tym co nam zrobił...ile przeszłyśmy przez niego....Ehh to skomplikowane. Szkoda gadać. Byłam zła na mamę, że tak ważną rozmowę przełożyła na jutro....z jakiego powodu.? Oczywiście....z powodu pracy. Jak zwykle. Przyzwyczaiłam się już do tego, ale to strasznie denerwujące jest. Mama zawsze poświęcała strasznie dużo czasu pracy.  Zdjęłam laptopa z kolan i zbiegłam na dół, żeby zrobić sobie gorącą czekoladę do picia oraz truskawki z bitą śmietaną. Razem ze  smakołykami ruszyłam do swojego pokoju, odpaliłam facebooka, twittera i youtube....i zajadając się rarytasami słuchałam Eda.

*Z perspektywy Nicole*


Weszłam do pokoju, wskoczyłam w coś wygodnego i rozłożyłam się na łóżku. Odpaliłam laptopa, weszłam na twittera. Zobaczyłam, że mam 2069 followersów i zaczęłam się śmiać. Weszłam na profil mojego ulubionego chłopaka z One Direction, Louisa i co zobaczyłam.?! Obok jego nazwy było napisane: "OBSERWUJE CIĘ". Zaczęłam się cieszyć jak mała dziewczynka, ciesząca się lalką Barbie. Szybko złapałam fona i napisałam do Justy, żeby przyszła, na co ona odpisała...już jadę. Krzyknęłam do Isy, że przyjdzie Justa, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Po chwili do drzwi zadzwonił dzwonek. Krzyknęłam: "Prooszęę.!" i po chwili w moim pokoju pojawiła się zdyszana Justyna.
Justyna: Mogę prosić o wodę.? - mówiła.
Ja: Jasne, a Ty co taka zdyszana.?
Justyna: Biegłam do Ciebie jak najszybciej mogłam. Co się stało.?
Ja: Nie uwierzysz.
Justyna: No mów.!
Ja: Boo Bear follownął mnie na twitterze.!
Po czym obie zaczęłyśmy drzeć się jak opętane, ale szybko się opanowałyśmy i zachowałyśmy powagę.



Rozdział 4.



* Z perspektywy Isabelle*

Słyszałam krzyki dobiegające z pokoju Nicole, pewnie znowu ona i jej "psiapsióła" Justyna gadają o One Direction czy coś w tym stylu. Gdyby Nicole znała prawdę i wiedziała o tacie. Nie wiedziałam w jaki sposób wyrazić to co czuję. Chciałabym powiedzieć wszystkim jak bardzo jest mi źle, ale nie potrafię. Taniec to tylko odskocznia od wszystkiego. To co czuję zawsze wyrażam podczas rysowania...nikt nie wie o tym, że rysuję i lepiej niech tak zostanie.  Sięgnęłam do szuflady po rysownik, z piórnika wyjęłam ołówek HB i słuchając  Houston oddałam się temu co lubię robić najbardziej.

* Z perspektywy Nicole*

Justyna: Nicole napisz do niego coś albo wyślij do niego prywatną wiadomość - cały czas powtarzała.
Ja: Dobrze napiszę do niego, ale przestań się powtarzać.! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.
 A Justyna nie pytając z czego się śmieję dołączyła się do mnie. Po chwili spojrzałyśmy na siebie pytająco i równocześnie powiedziałyśmy:
- Z czego my się śmiejemy.?
I z powrotem w śmiech. Opanowałyśmy się i zabrałyśmy się napisanie czegoś do Lou. Postawiłyśmy na prostotę, czyli zwykłe: I love u xx <3. Z nadzieją, że nasz Boo Bear nam odpisze zaczęłyśmy czytać nowy numer Bravo. Minęły już dwie godziny a Lou nie  odpisał, a Justa już poszła do domu. Z resztą na co ja liczyłam. On gwiazda, ja zwyczajna dziewczyna. On mnie tylko follownął, to nic nie znaczy. Są takie dni, kiedy myśl, że nigdy nie poznam swoich idoli mnie dołuje i zastanawiam się czy moje bycie Directioner ma sens.  To naprawdę bardzo boli, ale inni nie zrozumieją tego bólu.  Wiem, że to głupie, ale tak już mam. Nie kocham ich za ich twarzee, kocham ich za to jak wiele mnie nauczyli i za muzykę, którą tworzą. Zakochałam się nie w ich wyglądzie, lecz w ich anielskich głosach, ale to nie znaczy, że nie uważam, że są ładni, ponieważ według mnie są piękni, ale pokochałam ich za muzykę  i za to czego mnie nauczyli, ale wróćmy do rzeczywistości. Była już 23:00 a ja byłam głodna. Chciałam zamówić pizzę, ale pizzerie są  już zamknięte, więc zeszłam na dół i wzięłam kawałek sera Mozzarella, a pomidory pokroiłam w plasterki. Gdy już zjadłam poszłam do łazienki, umyłam się i położyłam się spać, słuchając "Little Things".

*Następnego dnia rano. Z perspektywy Isabelle*


Gdy obudziłam się obok mnie leżał mój rysownik, a na podłodze ołówek. Spojrzałam na telefon, żeby  sprawdzić godzinę. Była 9:00. Nicole zapewne jeszcze spała, a mama pewnie jest już w domu, więc postanowiłam zejść na dół, żeby dokończyć z nią wczorajszą rozmowę, ale najpierw odłożyłam rysownik na swoje miejsce. Gdy zeszłam na dół, mama stała w szlafroku, zamyślona, co jakiś czas popijając gorącą kawę.
Ja: Hej mamo.! Jak bankiet.? - przywitałam się  i nawiązałam do wczorajszej  uroczystości.
Grace: Co mówiłaś.? - zapytała zdezorientowana. Wiedziałam, że  myślami jest  gdzie indziej i cały czas myśli o tacie.
Ja: Pytałam jak bankiet.
Miałam wyrzuty sumienia, bo nie wiedziałam jak sprawić, żeby mama się uśmiechnęła.
Grace: Bardzo dobrze udał się. Córeczko, może dokończymy naszą wczorajszą rozmowę póki Nicole śpi.? - odpowiedziała mama i od razu nawiązała do  dręczącego ją tematu. Nie spodziewałam się, że tak będzie. Specjalnie zaczęłam rozmowę od bankietu, żeby wyczuć  w jakim stanie jest mama i stwierdziłam, że mogę jej zadać wprost to pytanie:
Ja: Więc co postanowiłaś.? Ja i Nicole spotkamy się z tatą.?
Grace: Długo nad tym myślałam córeczko i..... - odpowiedziała i nie dokończyła.
Ja: I......? - zapytałam zniecierpliwiona.
Grace: I postanowiłam, że spotkacie się z tatą pod jednym warunkiem, mianowicie Nicole nie może się dowiedzieć, że to wasz tata.  -odpowiedziała stanowczo, a ja odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że mama nie pozwoli nam się z nim spotkać, a ja tak bardzo chciałam z nim porozmawiać. Pomimo tego co nam zrobił nadal bardzo go kochałam, jakby nie było to mój tata, lecz był jeden problem, o który od razy spytałam mamę:
- Mamo, ale co powiemy Nicole, skoro nie może się o tym dowiedzieć.?
- Właśnie nie wiem, trzeba to przemyśleć córeczko.
- A może powiemy jej, że to nasz daleki wujek.?
- Myślę, że to dobry pomysł, ale jak się spyta czemu nie odzywał się  przez tyle lat.?
- Jest tak zajęta tymi swoimi chłoptasiami, że nawet nie przyjdzie jej to do głowy.
- W sumie masz rację, więc najlepiej będzie jak jeszcze dzisiaj zadzwonię do Paula.
- Dobrze.
Spojrzałam na zegarek, by sprawdzić godzinę. Była już 10:00, a ja za pół godziny mam warsztaty taneczne.
Ja: Mamo, ja lecę się szykować na warsztaty.!
Grace: Dobrze córciu.!
Posłałam mamie szeroki uśmiech i pobiegłam na górę.  Byłam już spokojna, bo wiedziałam, że spotkam tatę. Byłam naprawdę niesamowicie szczęśliwa. Wbiegłam do pokoju, wzięłam czarną torbę z pumy i wrzuciłam do niej krótkie siwe spodenki i czarny sportowy stanik oraz białe trampki i wybiegłam  z domu. W ostatniej chwili zdążyłam na autobus. Nie opłacało mi się włączać ipada, ponieważ podroż do studia tanecznego trwała zaledwie 10 min. Gdy dojechaliśmy już na miejsce, wbiegłam do studia i od razu ruszyłam w stronę szatni, gdzie wskoczyłam w strój, po czym pokierowałam się na salę, gdzie odbywały się warsztaty.



Rozdział 5.


*Z perpsektywy Nicole*Gdy wstałam, była godzina 11:00. Zeszłam na dół, gdzie nie było ani mamy ani Isy. Mama zapewne poszła do pracy, a Isa ma zapewne warsztaty taneczne. I znowu sama w domu. Nie miałam żadnych planów na dzisiaj, więc wzięłam długą i gorącą kąpiel. Uwielbiałam to. Podczas takich kąpieli, zawsze dużo rozmyślałam. Podczas tej kąpieli myślałam nad tym, czy moje bycie Directioner ma sens.
"Przecież ja ich nigdy nie poznam, a chciałabym poznać osoby, które odmieniły moje życie. Jestem Directioner od dwóch lat  i dzień, w którym nią zostałam pamiętam jakby miał on miejsce wczoraj. Na początku nie interesowali mnie zbytnio i oglądałam X-factora tylko dlatego, że mamie podobał się głos jednej z uczestniczek, lecz w finale gdy ich usłyszałam i bardziej im się przypatrzyłam, to bardzo mi się spodobali. Od tamtej pory śledziłam każdy ich ruch, oglądałam wszystkie wywiady z nimi itp. Gdy poznałam ich bliżej najbardziej spodobał mi się Lou. Kocham ich wszystkich, ale gdybym miała wybrać jednego z nich byłby to właśnie mój kochany Boo Bear. Każdy z nich mnie czegoś nauczył i dzięki nim cieszę się życiem. Zayn nauczył mnie, że nieważne jest to jaką religię wyznajesz lub jaki  masz kolor skóry, ważne jest to jakim jesteś człowiekiem. Lou pokazał mi, że nieważne jak bardzo jest źle, zawsze trzeba być dobrej myśli i mysleć pozytywnie, natomiast Niallerek nauczył mnie, że życie jest tylko jedno i należy je wykorzystać w 100%  i że życie jest zbyt krótkie, żeby przejmować się opiniami innych, a dzięki Liamowi jestem po prostu sobą i nie udaję nikogo. Hazza pokazał mi, że przyjaciele, którzy odeszli nie byli prawdziwymi przyjaciółmi i nie ma czego żałować. One Direction odmienili moje życie naprawdę. Kiedyś chodziłam ciągle smutna, szybko się dołowałam, a czasem się samookaleczałam, do dzisiaj mam blizny na rękach. Żałuję tego. Ale coż wróćmy, do tego co jest teraz. Teraz jestem szczęśliwą piętnastolatką, która cieszy się życiem". - myślałam.
Po tych rozmyśleniach wyszłam z kąpieli i ubrałam się w białą bokserkę i czarne, krótkie spodenki. Zeszłam na dół do salonu i usiadłam wygodnie na kanapie. Włączyłam telewizję, w której leciała akurat "Ukryta Prawda". Lubiłam to, ale dzień był zbyt piękny, żeby marnować go na leżenie przed telewizorem, więc napisałam do Justy co dzisiaj robimy, na co ona mi odpowiedziała:
                                       "Ja, Ty, rolki w parku za 20 minut."
Na co ja się zgodziłam i pobiegłam na górę po rolki. Po 15 minutach byłam już w drodze do parku. W duchu modliłam się tylko o  to, żeby się nie przewrócić. Na miejscu widziałam już  Justynę odwrócona  tyłem do mnie, więc podjechałam i klepnęłam ją na powitanie, na co ona przestraszona podskoczyła do góry w wyniku czego przwróciła się. Obie zaczęłyśmy się śmiać, ale gdy ja już przestałam chciałam jej pomóc wstać, ale jak to Justa, podłożyła mi rolkę i ja też się przewróciłam. Obie leżałyśmy na ziemi i śmiałyśmy się, a ludzie patrzyli się na nas jak na jakieś wariatki. Po dłuższej chwili opanowałyśmy się i zaczęłyśmy jeździć. Zapowiadała się świetna zabawa.

*Z perspektywy Isabelle*


Warsztaty skończyły się o 13:00. Byłam wykończona i nie miałam siły by czkeać, na autobus, który był dopiero za  45 minut, więc zamówiłam taksówkę. Po pół godzinie byłam już w domu,  w którym nie było ani Nicole, która zapewne poleciała gdzieś ze swoją psiapsiółą, ani mamy, która zapewne teraz pracuje. Taki piękny dzień, a ja nie miałam co robić.  Nie mam zbyt wielu znajomych, nie miałam z kim się umówić, żeby gdzieś wyskoczyć, a w sumie to i tak wolałam siedzieć sama w pokoju. Taka już jestem. Pamiętam jak kiedyś jeszcze w drugiej gimnazjum  byłam popularna i miałam dużo przyjaciół, ale wszyscy byli fałszywi i udawali tylko moich znajomych, a za plecami mi dupę obrabiali. Miałam jedną "niby przyjaciółkę". Miała na imię Klaudia, znałam ją od czwartej klasy, przyjaźniłyśmy się cztery lata. Mówiłam jej wszystko, dosłownie, ufałam jejbezgranicznie, ale w drugiej gimnazjum doszła do naszej klasy jedna nowa dziewczyna, Martyna, z którą Klaudia szybko się zaprzyjaźniła, a nasz kontakt był coraz rzadszy. Po miesiącu ich znajomości ja i Klaudia nie rozmawiałyśmy już wogóle, a ona rozgadała prawie całej szkole wszystkie moje sekrety i to co jej mówiłam, dosłownie wszystko, nawet te najbardziej osobiste rzeczy. Znienawidziłam ją. Byłam wtedy taka załamana,że nawet przez tydzień do szkoły nie chodziłam. Po tym wydarzeniu nie ufam ludziom i wolę towarzystwo swojego ipada i rysownika od towarzystwa znajomych, ale wróćmy do teraźniejszości. Nie miałam co robić, więc poszłam do swojego pokoju i położyłam się spać.


*Z perspektywy Grace*

Dzisiaj wyszłam z pracy wyjątkowo dość wcześnie, gdyż nie byłam umówiona na żadne spotkania. Postanowiłam, że jak pójdę do domu, to zadzwonię do Paula, żeby go umówić na spotkanie z dziewczynkami. W domu byłam o 15:30, gdzie zastałam tylko Isę, więc spokojnie, mogłam dzwonić do Paula. Nim wybrałam numer, wahałam się jeszcze chwilę, ale w duchu pomyślałam: "Grace musisz to zrobić, jakby nie było to ojciec Twoich córek".
Zadzwoniłam.
Paul: Słucham.?
Ja: Cześć.! To ja Grace. - oznajmiłam drżącym głosem.
Paul: Wiem, że to Ty.
Ja: Słuchaj długo myślałam nad tym, że chciałbyś zobaczyć dziewczynki i postanowiłam się zgodzić, ale pod jednym warunkiem. - powiedziałam stanowczo.
Paul: Jakim.?
Ja: Nicole będzie wiedziała, że jesteś ich wujkiem. Od 15 lat Nicole żyje w przekonaniu, że nieżyjesz.
Paul: Kiedy zamierzasz jej powiedzieć prawdę.?
Ja: Nie wiem...nie wiem czy wogóle powiem jej prawdę.
Paul:...cóż zrobię wszystko, żeby móc się z nimi spotkać. Więc umówmy się może tak, że pojutrze przyjadę po nie i zabiorę do siebie do Londynu na dwa tygodnie do Londynu, co Ty na to.?
Ja:Hmm....dobrze niech będzie.
Paul: Więc do zobaczenia pojutrze.!
Ja:  Do zobaczenia - odpowiedziałam i zakończyłam połączenie. Byłam trochę na siebie zła, ale to ich tata i ma pełne prawo do tego, żeby się z nimi zobaczyć.



Rozdział 6.

*Z perspektywy Isabelle*

Gdy się obudziłam była 17:00. "Uuu....troszkę mi się przysnęło." - pomyślałam. Usiadłam na łóżku i myślałam, co tu dalej robić, ale mój brzuch dał mi odpowiedź, gdyż dochodziło z niego głośne burczenie. Byłam niesamowicie głodna niczym wilk, więc zeszłam na dół by coś przekąsić. W salonie siedziała mama, oglądając telewizję, a ja zrobiłam sobie zupkę chińską. Uwielbiałam je. Usiadłam w jadalni przy stole i w mgnienu oka, można powiedzieć, iż odkurzyłam zawartość miski i poszłam do mamy do salonu:
Ja: Hej, mamo.! Jak Ci minął dzień.? - zaczęłam od tego, żeby nie nawiązywać do tego, czy zadzwoniła do taty, gdyż najpierw chciałam wyczuć jaki mam humor.
Grace: Wyjątkowo dobrze, gdyż nie miałam dzisiaj żadnych służbowych spotkań, a tak wogóle to dzwoniłam dzisiaj do taty. - odpowiedziała mama.
Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Ja: I co powiedział.? - zapytałam podekscytowana i uradowana.
Grace: Przyjedzie po Was pojutrze i zabierze Was na dwa tygodnie do Londynu. - odpowiedziała mama, a do oczu zaczęły napływać jej tysiące łez. Podeszłam do niej, przytuliłam ją i powiedziałam:
Ja: Mamo, nie płacz. To nasz tata i nic się nam nie stanie. Na pewno się nami zaopiekuje, a po drugie przecież się nie wyprowadzamy na koniec świata. Jedziemy tylko na dwa tygodnie do Londynu.
Grace: Będzie się Wami opiekował tak samo jak przez te piętnaście lat.?
Ja: Mamo na pewno zrozumiał swój błąd i teraz chce się zrehabilitować. Będzie dobrze, obiecuję Ci.
Mamie tak mówiłam, by ją pocieszyć, ale w duchu sama się bałam. Przecież on nas praktycznie nie znał.
Grace: Obyś miała rację córciu. - odpowiedziała mama i zakończyłyśmy temat. Usiadłyśmy przed telewizorem, oglądając pierwszą część sagi Zmierzch. Obie z mamą to uwielbiałyśmy. Dzięki tej rozmowie uświadomiłam sobie, jak bardzo kocham mamę i tak naprawdę to ona jest moją jedyną przyjaciółką.



*Z perspektywy Nicole*


Jeździłyśmy z Justą po całym parku. Świetnie się bawiłyśmy, ale było zbyt pięknie, gdyż kiedy miałyśmy już wracać do domów, skręcając w jedną z uliczek, ja przewróciłam się  i niesamowicie bolała mnie kostka i kolano. Bolała mnie tak bardzo, że aż się popłakałam jak małe dziecko, a Justa zadzwoniła w tym czasie po mamę, która natychmiast przyjechała i razem pjechałyśmy do szpitala, gdzie okazało się, że złamałam nogę.  Miałam nogę w gipsie od samych czubków palcy aż do połowy łydki i w dodatku musiałam chodzić o kulach. Mama nie była na mnie zła, zrozumiała, że to był wypadek.  W drodze do domu mama powiedziała:
Grace: Córciu pojutrze przyjedzie po Ciebie i Isę Wasz wujek Paul i zabierze Was do Londynu.
Ja: Do Londynu.?! -wykrzyknęłam zaskoczona i zaczęłam krzyczeć jak opętana.
Grace: Uspokój się.!
Ja: Ale mamo.! Tam mieszkają moi mężowie, może wreszcie ich poznam, a na ile jedziemy.?
Grace: Na dwa tygodnie.
Ja: A mogłabym zabrać     Justynę.?
Grace: Porozmawiam o tym  z wujkiem i mamą Justynki.
Dojechałyśmy na miejsce.
Grace: Dasz radę wysiąść.?
Ja: Jakoś sobie poradzę. - odpwiedziałam, po czym ledwo wywlokłam się z samochodu i pokierowałam się w stronę drzwi domu, gdzie poszłam na górę do swojego pokoju i napisałam do Justy, że pojutrze jadę do Londynu, na co ona mi napisała krótkie:
                                                              "Wtf.?! xd "
Na co ja się uśmiechnęłam i wyjaśniłam jej całą sytuację, ale już w rozmowie na skype, bo trudno to wytłumaczyć w smsie. Nie docierało do mnie to, że pojutrze będę w mijescu, w którym mieszkają moi idole. To było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Zawsze o tym marzyłam, ale nie wiedziałam, że moje marzenia się spełnią, ale w duchu zawsze miałam nadzieję i wierzyłam, że kiedyś się spełnią. Justyna bardzo mi zazdrościła, ale widziałam, że była zdołowana, że ona nie ma takiej możliwości, mam nadzieję, że wujek i jej mama się zgodzą, żeby pojechała ze nami, byłaby wtedy taka szczęśliwa.  Gdy spojrzałam na zegarek była już 21:00, a ja byłam zmęczona dzisiejszym dniem, więc położyłam się spać.


*Z perspektywy Isabelle*


Razem z mama obejrzałyśmy wszystkie części sagi, które były już dostępne i zeszło nam to oglądanie do samej północy. Głodne zrobiłyśmy sobie pizzę i w błyskawicznie zjadłyśmy zawartości talerzy, po czym poszłyśmy do swoich łazienek by się wykąpać, a potem pokierowałyśmy się w strony swoich łóżek i ja (nie wiem jak mama) pogrążyłam się  głębokim śnie.


*Z perspektywy Grace*



Isa już dawno zasnęła, a ja jeszcze myślałam nad tym jak to będzie, kiedy Paul zabierze je do Londynu i to aż na dwa tygodnie, lecz po tych rozmyślaniach przypomniały mi się słowa Isy:
"Mamo, nie płacz. To nasz tata i nic się nam nie stanie. Na pewno się nami zaopiekuje, a po drugie przecież się nie wyprowadzamy na koniec świata. Jedziemy tylko na dwa tygodnie do Londynu."
Ona miała rację, przecież nie wyprowadzają się na zawsze, tylko jadą spędzić miło czas ze swoim tatą i tej myśli się trzymałam, po czym spokojnie zasnęłam.

Rozdział 7.

*Z perspektywy Isabelle*

Gdy się obudziłam spojrzałam, na komórkę, na której ekranie widniała godzina 12:00, po czym zerwałam się na równe nogi. "To już jutro" - pomyślałam i zeszłam na dół, by zjeść śniadanie. Tak śniadanie o godzinie 12:00. Zjadłam naleśniki z syropem klonowym. Uwielbiałam je. Poszłam do salonu,  w którym była mama rozmawiająca z kimś przez telefon.
Grace: Wpadnij do nas, mam sprawę. - powiedziała mama i zakończyła rozmowę.
Ja: Z kim rozmawiałaś mamo.? - spytałam.
Grace: Ooo...obudziła się śpiąca królewna. - mówiąc to puśicła mi oczko. - Rozmawiałam z Marthą. -powiedziała mama. Martha to była najlepsza przyjaciółka mamy i mama Justyny jednocześnie, ale mniejsza z tym. Poszłam na górę, żeby się spakować. Wyjęłam z szafy największą waliżkę jaką miałam. Na samo dno schowałam mój rysownik, wtedy byłam pewna, że nikt go nie znajdzie. Spakowałam jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy, a na sam wierzch położyłam laptopa. W sumie nad samym pakowaniem zeszły mi dwie godziny. Strasznie się denerwowałam przed jutrzejszym dniem. Na samą myśl ściskało mnie w żołądku. Nie wiedziałam jak się odstresować. Normalna nastolatka spotkałaby się z przyjaciółką, a ja nie miałam przyjaciółki. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, ale wpadłam na pewien pomysł, mianowicie pójdę potańczyć. Drzwi studia zawsze były dla nas otwarte, więc spokojnie spakowałam swoje rzeczy i rowerem ruszyłam do studia. Na mijescu  nie było nikogo, więc spokojnie mogłam się odstresować.


*Z perspektywy Nicole*



Isa pojechała, gdzieś rowerem, a my z mamą zostałyśmy same. Musiałam się jeszcze spakować, więc poszłam na górę by to zrobić. Na samo dno spakowałam swój pamiętnik. Nikt o nim nie wiedział, nawet Justyna. To w nim wyrażałam, to co czuję. Tak naprawdę to on był moim najlepszym przyjacielem. Zawsze mnie wysłuchiwał, nie narzekał i on jedyny mnie rozumiał (oprócz Justyny oczywiście). Szczerze mówiąc, to nie wiedziałam co miałam spakować, nie wiedziałam co będziemy robić, więc postanowiłam spakować same najpotrzebniejsze rzeczy i kilka drobiazgów, czyli płyty 1D i plakaty w razie gdybym ich spotkała, żeby mi podpisali. O 15:00 byłam już spakowana. Zeszłam na dół by pooglądać telewizję. Było mi bardzo ciężko chodzić o kulach, ale cóż sama sobie taki los zgotowałam.  W salonie siedziała mama, a ja zapytałam się jej:
Nicole: I jak mamo, Justa pojedzie z nami.?
Mama zrobiła smutną minę, a ja od razu domyśliłam się, że Justa nie pojedzie z nami.

Grace: Córeczko jutro Justynka nie może z Wami pojechać, ale dojedzie do Was w środę.
Nicole: Dobrze.- powiedziałam i poszłam na górę, bo odechciało mi się oglądać telewizję. Byłam smutna, ponieważ moja przyjaciółka nie mogła z nami pojechać. A z nią byłoby mi raźniej, przecież ja tak praktycznie nie znałam tego wujka, ale na szczęście będzie Isa. Dobrze, że chociaż w środę Justa będzie mogła do nas dojechać, na pewno się ucieszy.
Nie mogłam do niej pójść, więc zadzwoniłam do niej i wykrzyknęłam:
-Justa pakuj się...w środę jedziesz do mnie do Londynu.! - po czym zaczęłam drzeć się jak głupia.
Justyna: Wieem.!
I po chwili obie darłyśmy się jak opętane aż w końcu powiedziałam:
- Spokój. - i obie zaczęłyśmy się śmiać - Dobra Justa ja już kończę. Będę do Cb dzwonić codziennie. Trzymaj się kocie.!
Justyna: Też Cię kocham.!
Zakończyłam połączenie i położyłam  się na łóżku.  Myślałam nad tym co zrobię jak zobaczę One Direction. Zemdleję, czy powiem dwa słowa i potem zemdleję czy zgon od razu. Byłam przeszczęśliwa.  Jest szansa, że wreszcie poznam osoby, które odmieniły moje życie, które są sensem mojego życia. Gdyby nie oni, nie wiem czy byłabym jeszcze tutaj z Wami. Myślałam tak i myślałam, aż w końcu zasnęłam.

*Z perspektywy Isabelle*

Wróciłam ze studia o 20:00 i od razu położyłam się spać, ponieważ jutro o 8:00 miał przyjechać tata.

*Z perspektywy Grace*


Dziewczynki już zasnęły, a ja nie mogłam jeszcze zasnąć. Im bardziej zbliżał się jutrzejszy dzień, tym bardziej byłam przerażona. Przecież on wogóle nie zna ani Isy, ani Nicole. Bałam się niesamowicie. Tak teoretycznie to on był dla nich obcym człowiekiem. Nie było go przez tyle lat, a teraz nagle się pojawia, wielki tatuś się znalazł. Ale w głowie miałam cały czas słowa Isy, dzięki nim szybko zasnęłam.
 

*Z perspektywy Isabelle*


Obudziłam się o 7:10. Stanęłam przed lustrem, westchnęłam i powiedziałam:
-To już dzisiaj. - po czym ubrałam się w  krótkie granatowe spodenki, biały top, na który zarzuciłam czerwoną koszulę w kratę, a na głowę wrzuciłam mój ulubiony zielony fullcap i  wskoczyłam w zielone conversy. W mgnieniu oka, zrobiłam lekki makijaż, czyli przejechałam po rzęsach tuszem i zeszłam na dół. Była już 7:40. Im bliżej było 8:00 tym bardziej ściskało mnie w żołądku.


*Z perspektywy Nicole*


Ja i Isa uszykowane spakowane  czekałyśmy na wujka.  Nie mogłam się doczekać. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek, a ja w duchu się uśmiechnęłam, po czym puściłam Isie oczko. Gdy mama otworzyła drzwi i zobaczyłam kto przekracza próg naszego domu, zatkało mnie. To był Paul, ochroniarz moich idoli. Moim wujkiem był Paul, ochroniarz One Direction. W duchu cieszyłam się jak głupia, ale z zewnątrz zachowywałam spokój. Paul zabrał nasze walizki do samochodu, a my pożegnałyśmy się z mamą. Było mi ciężko wsiąść do samochodu z nogą w gipsie, ale wujek mi pomógł. Na odchodne mama krzyknęła:
- Tylko bądźcie grzeczne.! - i posłała nam szeroki uśmiech, który odwzajemniłyśmy,a wujo odpalił auto i ruszyliśmy w drogę na lotnisko. Na miejscu czekał już na nas samolot, więc szybko zapakowaliśmy bagaże i zajęliśmy swoje miejsca.


Rozdział 8.

*Z perspektywy Nicole*


Isa od razu zasnęła. Widziałam, że była chłodno nastawiona do wujka, nie wiem czemu. Przecież wydawał się być w porządku, ale cóż to Isabelle, jej nigdy nie zrozumiesz. Byłam taka podekscytowana, tym że mój wujek jest ochroniarzem moich idoli,  że nie byłam w stanie  wydusić z siebie słowa, ale Paul zapytał:
- Lubisz One Direction.?
Nicole: Lubię.?!- wykrzyknęłam, tak że ludzie zaczęli się na mnie patrzeć, a ja dodałam, ale już ciszej:
- Wujku ja ich kocham i nie wiedziałam, że mój wujek jest ochroniarzem moich mężów. - powiedziałam posyłając mu szeroki uśmiech i  puszczając oczko, na co odparł:
- Czyli już wiesz, a chciałem Ci niespodziankę zrobić. Wiesz tak się składa,że będziemy z nimi mieszkać.

Gdy usłyszałam ostatnie słowa, o mało co nie zemdlałam z wrażenia, a w duchu darłam się jak jakaś opętana, ale na zewnątrz zachowywałam spokój i odparłam:
- Gdybym miesiąc temu ktoś mi powiedział, że mój wujek jest ochroniarzem moich idoli, wyśmiałabym ich.
Na co Paul odparł:
- A widzisz, marzenia się spełniają. - przy czym posłał mi szeroki uśmiech i kontynuował:
- Tylko mam prośbę, traktuj ich jak zwyczajnych chłopaków. Nie lubią bardzo, kiedy dziewczyny wrzeszczą n ich widok i tak dalej. Możesz się czuć przy nich swobodnie. Na co ja odparłam:
- Masz jak w banku wujku. - a on odwrócił się i zasnął, a ja wzięłam z niego przykład i również pogrążyłam się w głębokim śnie, tylko  że ja słuchałam przy tym One Direction.


*Z perspektywy Paula*


Nicole była fantastyczną dziewczyną, tak bardzo chciałem powiedzieć do niej "Córciu.", ale nie mogłem, Grace wściekłaby się. Nie za wiele mogłem powiedzieć o Isabelle. Już przy pierwszym spotkaniu widać, że jest zamknięta w sobie. Taka piękna dziewczyna, a taka smutna. Byłaby jeszcze piękniejsza gdyby się tylko uśmiechała. Chyba miała do mnie żal za to, że piętnaście lat temu zostawiłem je,  a teraz się zjawiam i udaję "kochanego tatusia". Ja naprawdę je kocham, ale...ale sprawy służbowe zmusiły mnie do odejścia. Mi też nie było łatwo, gdyż musiałem wybrać miedzy rodziną a pracą.  Strasznie żałuję tego w jaki sposób postąpiłem, ale teraz się zmieniłem i chcę się zrehabilitować, mam nadzieję, że Isabelle i Grace to docenią.Myślałem nad tym długo, aż w końcu zasnąłem.


*Z perspektywy Isabelle*

Gdy się obudziłam tata i Nicole spali. Tak bardzo chciałam powiedzieć tacie, że go kocham, ale nie potrafiłam, bo tak bardzo zranił mnie. Zdaję sobie sprawę, że jemu też nie było łatwo tak po prostu odejść, ale to mnie przerasta. Muszę to przemyśleć. Zupełnie nie potrafię się odnaleźć w tej sytuacji. To dla mnie nowa sytuacja. Te rozmyślenia przerwał mi komunikat, który obudził Paula i Nicole:
- Za chwilę będziemy lądować. Proszę zapiąć pasy.
Posłusznie zapięłam pasy, z resztą tak jak wszyscy pasażerowie.
Po dziesięciu minutach staliśmy już na lotnisku,a tata pakował nasze bagaże do samochodu. Po około dwudziestu minutach byliśmy już na miejscu. Na sam widok domu zabrakło mi tchu w piersiach, to był przepiękny dom, a tak właściwie to willa, a nie dom. Wewnątrz było przepięknie i pusto. Dom był dwupiętrowy. Wewnątrz było przepięknie i pusto. Cały dom był urządzony  bardzo nowocześnie. Na dole była kuchnia, jadalnia i ogromny salon, a na górze natomiast siedem pokoi i oddzielna łazienka do każdego. Na co komu siedem pokoi.?!- pomyślałam.
Tata od razu pokazał mi mój pokój. Był cudowny, niebieskie meble. Uwielbiałam ten kolor....niebieskie łóżko. Czułam się tu jak u siebie. Wzięłam się za rozpakowywania swoich rzeczy.

*Z perspektywy Nicole*

Dom i jego wnętrze zrobiły na mnie ogromne wrażenie, ale nie było to dla mnie zaskoczeniem, gdyż to dom One Direction. Cały czas nie mogłam uwierzyć w to jakie szczęście mnie spotkało. Chciałam od razu powiedzieć Juście, ale chciałam, żeby to była dla niej niespodzianka. Wujek od razu zaprowadził mnie do mojego pokoju, który był przecudny, gdyż przeważał w nim mój ulubiony kolor, czerwony. Czułam się w tym pokoju jak u siebie. Od razu go polubiłam. Wzięłam się za rozpakowywanie rzeczy,a trochę sporo tego było.


*Z perspektywy Paula*

Pierwsze lody przełamane- pomyślałem.
Mam nadzieję, że pokoje im się spodobają i że będą się czuły jak u siebie, ale jak na razie ciekawiła mnie jedna rzecz, mianowicie gdzie się podziali chłopcy.? Żaden z nich nie odbierał telefonu.



Rozdział 9.


*Z perspektywy Paula*

Nawet Daddy nie odbierał telefonu. Nie wiedziałem co miałem robić, byłem na nich wściekły, ale teraz miałem inne zmartwienia na głowie. Oni są dorośli, a Leeyum na pewno dopilnuje i nie pozwoli na to, żeby zrobili coś złego, gdyż  w końcu był najbardziej odpowiedzialny z całego zepsołu. Teraz musiałem porozmawiać z córkami i powiedzieć im,  a właściwie Isabelle o One Direction, więc zawowałem je. Gdy zeszły na dół i usiadły na krzesłach, ja zacząłem:
- Dziewczynki, a właściwie Ty Isabelle, gdyż Nicole dowiedziała się już w samolocie, musisz wiedzieć, że jestem ochroniarzem One Directon -na te słowe Isa, podniosła wzrok z podłogi i przeniosł go na mnie- ...i oni z nami mieszkają, tylko teraz ich nie ma, nawet pojęcia nie mam gdzie się podziali.

*Z perspektywy Isabelle*

Gdy tata powiedział mi kim jest pomyślałam:
"Jeszcze tego brakowało. Niedosyć, że ojciec, który się mną nie interesował przez jakieś 15 lat to tera to" - po czym odparłam na słowa taty:
- Faajniee...jej...nie masz pojęcia jak się cieszę. - po czym wstałam i rzuciłam się na niego.  Przez piętnaście lat chciałam go przytulić i poczuć...i poczuć, że mam prawdziwego tatę. Tak długo na to czekałam. Nie chciałam pokazywać niezadowolenia z tego, że będziemy mieszkać z One Direction, gdyż nie chciałam żeby tata poczuł, że robi coś źle. Chciałam, żeby czuł się szczęśliwy, że my jesteśmy szczęśliwe z nim.  W sumie to nie przeszkadzali mi Ci chłopcy, przecież wszyscy byli bardzo przystojni. Najbardziej podobał mi się ten mulat o nieziemskim spojrzeniu i zniewalającym uśmiechu, ale ukrywałam to przed wszystkimi. Po długim misiaczku z tatą, ja i Nicole poszłyśmy do salonu pooglądać telewizję, a  "wujek" poszedł gdzieś na górę. Siedziałyśmy tak spokojnie, oglądając jakiś brytyjski program oraz wcinając popcorn. Świetnei się razem bawiłyśmy. Nie sądziłam, że Nicole może jest taka fajna. Wiem to głupio brzmi, ale nie byłyśmy zbytnio związane ze sobą. Ja miałam swoje życie, a ona swoje. Naszą zabawę przerwali nam....One Direction. Gdy wparowali do domu, stanęli jak wryci  i gapili się na nas jak na jakieś laski, które nieproszone wparowały do ich domu, a wzrok mulata od razu przeniósł się na mnie.

*Z perspektywy Nicole*


Gdy chłopcy wparowali do domu, serducho zaczęło mi bić jak oszalałe, a mój wzrok przeniósł się od razu na Louisa. Najlepsze było to, że on też patrzył na mnie. Trwaliśmy tak  w tej cudownej chwili, patrząc sobie prosto w oczy, którą przerwał nam Daddy:
- Kim jesteście.? - posyłając nam spojrzenie z serii: "co tu się do cholery dzieje.?", a ja odparłam:
- My....to skomplikowane. Więc powiem prościej, Paul jest naszym wujkiem i będziemy z Wami mieszkać przez dwa tygodnie. - na co Lou i Zayn uśmiechnęli się znacząco, a raczej złowieszczo. Wolałam, wtedy nie myśleć jakie myśli krążyły im po głowach. Po chwili Isa dodała:
- Tak w ogóle to jestem Isabelle, ale przyjaciele mówią mi Isa,  a to jest moja siostra Nicole. -mówiąc to wskazała na mnie, a ja się tylko uśmiechnęłam i powiedziałam:
- Hej.!
Na co oni uśmiechnęli się szeroko i wskoczyli, dosłownie wskoczyli na kanapę, na której siedziałyśmy, przy czym Harry spytał:
- No to co robimy piękne.? -po czym Lou spojrzał na mnie i puścił mi oczko, a ja odwzajemniłam to uśmiechem, natomiast Daddy dodał:
- Hazza, przestań, bo nam przestraszysz koleżanki. - przy czym uśmiechnął się szeroko, tak jak to on potrafił i dodał:
- A teraz tak na poważnie. Co robimy.? -na co wszyscy odpowiedzieliśmy śmiejąc się, wszyscy oprócz Isy, która powiedziała:
- Ja to chyba pójdę do swojego pokoju. - i ruszyła w stronę schodów, na co Zayn odparł teatralnym głosem:
- Opuścisz nas.? - przy czym zrobił smutną minkę, a Isabelle odparła:
- Przepraszam, ale... - i tutaj głos zaczął się jej łamać- ale..... -  nie dokańaczając zdania pobiegła na górę. Widziałam, że Zayn posmutniał, a ja żeby załagodzić sytuację powiedziałam:
- Hmm....co powiecie na Toy Story.? - na co Liam wrzasnął:
- Jestem zaa.! Jak najbardziej za. - na co wszyscy zaczęliśmy się śmiać,  a Zayn pdniósł się i pobiegł na górę. Żadne z nas go nie zatrzymywało, tylko wszyscy oddaliśmy się oglądaniu Toy Story. Nieważne było to, że wszyscy oglądaliśmy z kilkanaście razy.


*Z perspektywy Zayna*


Odkąd tylko zobaczyłem Isabelle, czyli od jakiś 15 minut, nie mogłem przestać o niej myśleć. Była taka piękna, ale byłaby jeszcze pięniejsza, gdyby się uśmiechała. Widać było, że coś ją gryzie, że nie jest szczęśliwa. Czułem, że chciałaby powiedzieć całemu światu jak jest jej źle, ale nie potrafiła. Jej niebieskie oczy, patrzące na mnie przyprawiały mnie o dreszcze. Miałem nadzieję, że spędzi z nami czas, ale ona pobiegła na górę, a w jej głosie było słychać płacz. Pierwsze co mi przyszło do głowy, to to, żeby za nią pobiec i tak też postąpiłem, ale w połowie drogi zorientowałem się, że nawet nie wiem, gdzie jest jej pokój, więc zacząłem zaglądać do wszystkich pokoi po kolei, aż w końcu trafiłem na ten właściwy, gdzie ujrzałem zapłakaną Isabelle. Błyskawicznie do niej podbiegłem i spytałem:
- Ej piękna, co jest.? - na co ona odparła:
- Przepraszam, ale nie powinnam Ci mówić, gdyż Nicole nie może się o tym dowiedzieć.
- Słuchaj, nie będę potrafił Ci pomóc, jeśli mi nie powiesz, co się stało. -powiedziałem ocierając jej policzki mokre i zimne od łez, a ona wzięła głęboki wdech i wydech i zaczęła:
- Więc to skomplikowane. Najlepiej będzie jak zacznę od początku. Paul nie jest naszym wujkiem tylko ojcem. Piętnaście lat temu zostawił naszą rodzinę,a  teraz po tylu latach zadzwonił do mamy i powiedział, że chce się z nami spotkać, na co ona się zgodziła. Nicole myśli, ze tata nie żyje, gdyż gdy Paul nas zostawił miała zaledwie parę miesięcy i dlatego powiedziałyśmy jej, że to nasz wujek. A teraz płaczę, dlatego, że wcale nie jest mi tak łatwo. To dla mnie nowa sytuacja, w której nie potrafię się odnaleźć.
Gdy skończyła, przytuliłem ją najmocniej jak tylko potrafiłem i szepnąłem do ucha:
- Wszystko się ułoży. Musisz mieć tylko nadzieję i wierzyć w to, że wszystko będzie dobrze. - po tych słowach oboje patrzyliśmy sobie prosto w oczy, a ja wpiłem się w usta Isabelle, na co ona odskoczyła ode mnie jak poparzona, a ja zakłopotany powiedziałem:
-Przepraszam, nie powinienem. - po czym ruszyłem w stronę swojego pokoju.

Rozdział 10.


* Z perspektywy Zayna*

Gdy dotarłem do pokoju, położyłem się na łóżku i myślałem o niej. Przed oczami miałem jej błękitne tęczówki wlepiające swój wzrok prosto w moje czekoladowe oczy.  Nie mogłem przestać myśleć o niej oraz o tym pocałunku. Tak właściwie to ja ją pocałowałem, ale to było coś niesamowitego, ale z drugiej strony było mi głupio i jak na dżentelmana przystało przeprosiłem ją. Mam tylko nadzieję, że nie będzie się gniewać. Gdy skończyłem swe refleksje o Isabelle, włączyłem laptopa, po czym do głowy przyszedł mi genialny pomysł, mianowicie brzmiał on dokładnie tak:

             "Wiem, przecież Isa na pewno ma twittera.! Odnajdę ją i przeproszę jeszcze raz.!"

Lecz potem uświadomiłem sobie, że nie znam jej nazwiska i poszukiwania będą pracochłonne i żmudne, ale cóż dla niej jestem w stanie zrobić wszystko, po czym zabrałem się za poszukiwania Isabelle, śpiewając przy tym Little Things i wyobrażając sobie, iż śpiewam ją dla niej.

*Z perspektywy Isabelle*


To co zrobił Zayn było...było cudowne, ale w głowie miałam mętlik.  Z jednej strony byłam na niego wściekła i myślałam: " Jak on mógł to zrobić.? Myśli, że będą jakąś kolejną laską, która poleci na jego sławę i kasę.? Jeśli tak to się myli i to grubo.!" , a w głębi serca, tam bardzo głęboko na dnie, czułam, że tak naprawę chciałam tego. W mojej głowie panował kompletny bałagan. Zmęczona rozmyślaniami zasnęłam, a było już grubo po 22.

*Z perspektywy Nicole*

Siedzieliśmy spokojnie, oglądając trzecią część Toy Story, gdy nagle podniósł się Niall i idąc w stronę lodówki, przewrócił się potykając o moje kule. Wszyscy zareagowaliśmy na to śmiechem, wszyscy oprócz Liama, który natychmiastowo się zerwał  i krzyknął:

- Ej Nialler, nic Ci nie jest.?! - po czym wyciągnął do niego rękę by go podnieść, a Horan jak to Horan ściągnął go szybkim ruchem na podłogę i po chwili oboje leżeli na podłodze, tarzając się ze śmiechu. My też tarzaliśmy się ze śmiechu, ale na kanapie, a właściwie to chłopcy się tarzali, bo ja nie mogłam z powodu nogi.  Po chwili wszyscy próbowali chodzić na moich kulach, co im nie wychodziło, ale widok był przezabawny. Po chwili Harry wziął te kule w ręce  i powiedział:

- A tak w ogóle to czyje to.?

Na co reszta odparła chórem:

- No właśnie.

A ja zaczęłam się śmiać w niebo głosy, na co oni spojrzeli na mnie pytająco, a ja w ramach odpowiedzi podniosłam złamaną nogę do góry, a Lou widząc to, błyskawicznie zjawił się obok mnie, niemalże z szybkością Edwarda Cullena i spytał:

- Co Ci się stało.?
Na co ja odparłam:
- Cóż to głupia historia.
A Louis z uporem maniaka powiedział:
- Dawaj mała, mamy czas.
Po czym wszyscy usiedli koło mnie jak 3-letnie dzieci w przedszkolu słuchające jak ich pani czyta im bajkę, na co ja uśmiechnęłam się słodko i zaczęłam:
- Więc.... - po czym zrobiłam dłuższą pauzę, a oni  powiedzieli chórem:
- Więęęęęęęęc.?
Na co ja odparłam śmiechem i kontynuowałam:
- Więc - po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać, ale po dłuższej chwili opanowaliśmy się i panowała cisza i powaga, a ja mówiłam dalej:
- Wraz z moją przyjaciółką Justyną - po tych słowach Hazza mi przerwał mówiąc:
- A ta Justyna to ładna.? - na co wszyscy odparli śmiechem, a ja udałam, że tego nie słyszałam i ciągnęłam dalej:
-...wybrałyśmy się na rolki i wracając do domu przewróciłam się, po czym wylądowałam w szpitalu ze złamaną nogą i stąd ten gips.- wypowiadając ostatnie słowa podniosłam jeszcze raz złamaną nogę, a Niall skomentował to co powiedziałam:
- A ja to bym coś zjadł. - na co Lou go walnął w głowę poduszką i odparł teatralnym głosem:
- Niall, głuptasie, to poważna sprawa, a Ty tu z jedzeniem wyskakujesz.- po czym Niall odwrócił się tyłem do Tomlinsona i zrobił naburmuszoną minę, a Boo Bear w ramach przeprosin przytulił go, co od razu zadowoliło Irish Boya. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać oprócz Hazzy, który powiedział z powagą:
- Ja to się pytam jeszcze raz, a ta Justyna to ładna.?
Na co Lou odparł:
- Harry.! Nie przeciągaj struny, bo będę zazdrosny. - na co wszyscy odpowiedzieliśmy śmiechem, a ja powiedziałam poważnym głosem, lecz jednocześnie powstrzymując się od śmiechu:
- Słuchaj Styles.! - i tu nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać,a po chwili dołączył się do mnie Louis, a cała reszta patrzyła się na nas z minami typu: "Wtf.?". Wzięłam poduszkę i uderzając nią w głowę Louisa chciałam go przywołać do porządku, lecz to tylko pogorszyło sprawę, gdyż on wydał siebie jedno głośne:
- Aaaaaaaaaaaauuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuaaaaaaaaaa.! - i wstał udając płacz 3-letniego dziecka, a ja powiedziałam:
- Louuuu...nie gniewaj się, chciałam Cię tylko przywrócić do porządku, żebym mogła odpowiedzieć na pytanie Hazzy.
Na co spojrzał się na mnie, otarł "nibyłzy" i posłał nam uśmiech, który mówił iż Boo Bear coś knuje, ale nikt nie wiedział co. Lou nie trzymał długo tego w tajemnicy, gdyż po chwili powiedział:
- A będzie całus.? - przy czym zaczął zabawnie poruszać brwiami, a ja odparłam:
- A gdzie.?
- W policzek.
- No nie wiem, nie wiem...przykro mi, ale....
- Ale.....? - ciągnął dalej.
- Ale nie mam jak wstać, żeby Ci dać całusa w polik.
Lecz to wytłumaczenie nic nie dało, gdyż Lou w podskokach przybiegł do mnie i nadstawił polik, który ja pocałowałam, a chłopcy chórem powiedzieli:
. Uuuu......Louis.!
Po czym Hazza wstał, tupnął nogą i powiedział:
- Louisie Williamie Tomlinson urodzony 24 grudnia 1991 roku oświadczam, iż z nami koniec.!
- To był jakiś początek.?
Na co wszyscy odpowiedzieliśmy śmiechem, a Harry zrobił minę smutnego szczeniaczka i odrzekł:
- Ranisz... - a Lou podbiegł do niego i powiedział:
- Oj przestań, głuptasie, żartowałem. Chciałem sprawdzić Twoją reakcję.
Po czym oboje się przytulili, a ja powiedziałam:
- Haaarrrrrrrryyy...nadal chcesz wiedzieć czy Justyna jest ładna.? - poruszając przy tym zabawnie jedną brwią, a Harry wyrwał się z objęć Louisa i kiwał twierdząco głową jak dziecko:
- Jasne, że jest ładna, to mało powiedziane jest piękna.
- A przyjedzie do nas.?
- Tak, przyjedzie do nas pojutrze. -  po czym Hazza zaczął biegać po całym salonie i krzyczeć, a po chwili podbiegł do nas, chrząknął i usiadł jakby nic się nie stało, po czym kontynuowaliśmy oglądanie. Siedziałam między Liamem i Louisem koło, którego siedział Styles, a koło Liasia usiadł Nialler. Zmęczona dzisiejszym dniem, nawet nie wiem kiedy zasnęłam wtulona w Louisa.


*Z perspektywy Louisa*




Nicole zasnęła wtulona we mnie. W sumie odpowiadało mi to, bo gd ją tylko zobaczyłem, to od razu mi się spodobała. Chciałem ją zanieść do jej łóżka, ale ani ja ani chłopcy nie wiedzieliśmy, gdzie jest jej pokój, a Isabelle już spała, a ona na pewno, który to pokój Nicole, lecz my nie chcieliśmy jej budzić, więc powiedziałem do chłopaków:
- Cóż zaniosę naszą śpiącą królewnę do siebie, a przyjdę najwyżej na dół i położę się w salonie.
Na co Harry odparł:
- Możesz przyjść do mnie - poruszał przy tym zabawnie brwiami i odwracając się tyłem do mnie szepnął do chłopaków:
- Wtedy będę pewien, że nie śpi z Nicole
A ja niosąc ją na górę krzyknąłem do Harrego:
- Słyyszaaałem.!
- Ale co.? - odpowiedział udając, że nie wie o co chodz, a w tle było słychać chichoty Daddego i Niallera. Nie przejmując się tym, położyłem Nicole na swoim łóżku i stałem przez chwilę przyglądając się jej słodkiej buźce, gdy nagle usłyszałem znjomy głos zza pleców:
- Na kogo tak patrzysz.?
To był Harry, a ja zawstydzony i lekko zarumieniony odparłem:
- Na nikogo.
Harry spojrzał na mnie pytająco i powiedział:
- Czy aby na pewno.? - podniósł przy tym jedną brew - Przyznaj się, że Nicole Ci się spodobała, widzę jak na nią patrzysz. - a ja słysząc to puknąłem się palcem wskazującym w czoło i odpowiedziałem:
- Tu się puknij.!
- Nie to nie...prędzej czy później sam mi to powiesz.
Po czym oboje ruszyliśmy w stronę pokoju Stylesa, gdzie położyliśmy się na łóżku i pogrążyliśmy się w głębokim śnie.

Rozdział 11.

*Z perspektywy Nicole*

Obudziłam się samo w południe, nie dosyć, że tak późno to nie w swoim pokoju. Zastanawiałam się czyj to pokój, ale po bałaganie jaki w nim panował, zorientowałam się, iż był to pokój Louisa, ale nurtowało mnie jedno pytanie, a mianowicie: "Gdzie jest Louis.?". Nie zastanawiając się nad tym dłużej, wróciłam do swojego pokoju i ubrałam się w http://allani.pl/zestaw/488768 , po czym włączyłam laptopa i weszłam na twittera, gdzie w moich interakcjach aż wrzało od tweetów od Directionerek, a liczba followersów wzrosła trzykrotnie. Bardzo się zdziwiłam i nie wiedziałam o co chodzi, lecz gdy weszłam na profil Louisa wszystko było jasne. Nie dosyć, że mnie follownął, to do mnie napisał:
                                "Następnym razem nie będę Cię zanosić.! xx ; ) "
Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale nie przejęłam się tym zbytnio, gdyż miałam teraz inne zmartwienie, mianowicie był to mój głodny brzuszek. Wzięłam kule i ledwo co zeszłam na dół by coś zjeść, gdzie panował kompletny bałagan. Louis i Harry urządzili sobie małą bitwę na poduszki, a Nialler jadł tosty, z których spływał mu ketchup prosto na talerz. Zaśmiałam się w duchu, a Hazza i Boo Bear na mój widok usiedli grzecznie w fotelu, udając iż to nie oni zrobili ten bałagan, a ja zajęłam miejsce w fotelu. Tommo usiadł koło mnie i chrząknął znacząco, lecz nie wiedziałam o co mu chodzi i spojrzałam na niego pytająco, na co powiedział:
- Zdejm to.! - wskazując przy tym na moją bluzkę w paski - Tylko Louis William Tomlinson może nosić paski.
Na co ja odparłam śmiechem, a Lou zaczął poruszać zabawnie brwiami, mówiąc:
- Z czego się śmiejesz.?
Po czym ja od razu zaczęłam udawać poważną i odpowiedziałam:
- Ależ z niczego drogi Williamie.
Na co wszyscy odpowiedzieli śmiechem, który przerwało głośne burczenie dochodzące z mojego brzuszka. Niall słysząc to powiedział:
- Ktoś tu chyba jest głodny - posyłając przy tym jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów - Więc naleśniki z syropem klonowym razy dwa.?
- Poproszę - odpowiedziałam i ruszyłam o kulach w stronę swojego pokoju by przebrać tę bluzkę na tę -------->  http://allani.pl/zestaw/491261  po czym zeszłam na dół, gdzie czekały na mnie naleśniki z syropem klonowym przyrządzone przez naszego Irish Boya. Podczas jedzenia przypomniałam sobie o jednej nurtującej mnie rzeczy, mianowicie to co z Isabelle i Zaynem,gdyż  ani jej, ani jego nie było na dole, no ale cóż oboje są dorośli i mogą robić to co im się podoba. Gdy zjadłam, chciałam wstać, żeby pozmywać  po sobie, lecz Liam wyrwał mi, dosłownie wyrwał talerz z rąk i powiedział:
- Nie będziesz zmywała talerzy ze złamaną nogą. - puszczając mi przy tym oczko, a ja zakłopotana powiedziałam:
- Alee...
- Żadnego alee...
- No dobrze - powiedziałam - Dziękuję. - na co Liam odpowiedział:
- Nie dziękuj.
Po czym ruszyłam w stronę salonu, gdzie usiadłam obok Lou, oglądającego telewizję. Nie chciałam mu przerywać, lecz męczyła mnie jedna rzecz, mianowicie to w jaki sposób znalazłam się w jego pokoju, więc nie wiele myśląc, powiedziałam prosto z mostu:
- Mógłbyś mi powiedzieć w jaki sposób znalazłam się twoim pokoju, gdyż pamiętam tylko to, że zasnęłam tutaj na kanapie.
- Cóż...- zaczął podnosząc przy tym lewą brew do góry - oglądając Toy Story zasnęłaś wtulona we mnie, więc nie wiele myśląc postanowiłem Cię zanieść do mojego pokoju, gdyż Isabelle już spała, a nikt z nas nie wiedział, który z pokoi jest Twój... - po czym na moich policzkach pojawiły się rumieńce, a ja odparłam:
- Ohh...strasznie mi głupio przepraszam...aaa - i wtedy Louis nie pozwolił mi dokończyć, gdyż powiedział:
- Nie przepraszaj, bo nie masz za co...a jeśli chodzi o mnie, to spałem z Hazzą.
Na co ja wybuchłam śmiechem, a Louis powiedział:
- Nieee....niee w tym sensie, spałem w pokoju Hazzy, a nie z nim. - a jego policzki lekko zarumieniły się, a my oboje zaczęliśmy się śmiać, co przerwali nam Hazza, Daddy i Nialler, który wykrzyknął:
- No to jak co dzisiaj ciekawego porobimy.? - przy czym zaczął poruszać brwiam, raz lewą, raz prawą, a Styles odparł:
- Hmmm...może - lecz dzwonek dzwoniący do drzwi nie pozwolił mu skończyć. To była Martine. Dziewczyna Liama. Uwielbiam ją. Widać było,  że ona i Liaś są ze sobą szczęśliwi i za to ją kocham, za to że uszczęśliwia mojego idola. Dziewczyna przywitała się ze swoim chłopakiem, a potem z resztą. Gdy już miała przywitać się ze mną, zatrzymała się i spojrzała pytająco, po czym Lou powiedział:
- Zapomniałem Ci przedstawić mooo....naszą - poprawił się błyskawicznie Tommo - przyjaciółkę Nicole. To siostrzenica Paula, naszego ochroniarza. - a ja uśmiechnęłam się uroczo, mówiąc:
- Hej.! - przy czym wyciągnęłam do niej rękę, a ona nie wiele myśląc przytuliła mnie i cmoknęła w policzek na powitanie, a następnie powiedziała:
- Przyjaciele moich przyjaciół są moimi przyjaciółmi - odparła uśmiechając się przy tym- Jestem Martine, miło mi.
- Mnie również - powiedziałam, a dziewczyna usiadła na kolanach swego chłopaka, a Harry kontynuował:
- Emmm....ughh...więc na czym to ja skończyłem.?
- Z tego co pamiętam skończyłeś na "może" - powiedział Nialler, zajadając się przy tym kanapką, a Styles mówił dalej:
- Ehhmmm...więc pójdźmy do kina.
Na co wszyscy odpowiedzieliśmy chórem:
- Yaaaayyy.!
Po czym wsiedliśmy do samochodu, udało nam się zmieścić w jednego busa i ruszyliśmy. Na miejscu wybraliśmy jakiś horror i poszliśmy w stronę sali, gdzie Lou usiadł koło mnie.



*Z perspektywy Zayna*


Obudziłem się w ubraniu i z laptopem na kolanach. Nie wiedziałem nawet, kiedy zasnąłem i czy moje poszukiwania przyniosły oczekiwany przeze mnie efekt, więc szybko włączyłem komputer i zalogowałam się na twittera, gdzie okazało się, że moja praca poszła na marne, gdyż nie udało mi się odnaleźć jej konta. Zrezygnowany zszedłem na dół by coś zjeść. Na dole nie było nikogo. Przez chwilę zastanawiałem się, gdzie się wszyscy podziali, ale pomyślałem, iż nie to jest teraz najważniejsze. Zrobiłem sobie tosty i zjadłem je, po czym usiadłem na kanapie i zwyczajnie oddałem się mojemu ulubionemu zajęcie, czyli rysowaniu, słuchając przy tym muzyki.



*Z perspektywy Isabelle*



Gdy się obudziłam, było parę minut po 13. Nie przejęłam się tym zbytnio, tylko ruszyłam do łazienki, gdzie ogarnęłam się i ubrałam w -------> http://allani.pl/zestaw/492333 . Miałam zamiar zostać w swoim pokoju i oddać się rysowaniu, lecz mój głodny brzuch nie pozwolił mi na to. Schodząc po schodach, wyczułam, iż w domu nikogo nie ma oprócz mnie, przynajmniej tak mi się wydawało i nie obchodziło mnie to, gdzie znajduje się teraz reszta, miałam ważniejsze sprawy na głowie. Na miejscu zrobiłam sobie jajecznicę z bekonem, po czym najedzona ruszyłam w stronę salonu, gdzie ujrzałam rysującego Zayna. Nie wiedziałam jak mam się zachować, więc postanowiłam, iż nie będę z nim rozmawiała i ignorując go zajęłam miejsce w fotelu, włączając przy tym telewizor. Wszystko było w porządku dopóki nie poczułam na sobie wzroku Zayna. Dziwnie się, wtedy czułam, ale udało mi się to przetrwać, lecz zaczął patrzeć na mnie coraz częściej, aż w końcu ja odwzajemniłam ten wzrok i gdy ujrzałam jego przepiękne czekoladowe oczy i ten nieskazitelny uśmiech od razu wstałam i usiadłam koło niego, pytając:
- Co tam rysujesz.? - a on posłał mi delikatny uśmieszek  i odparł:
- Ciebie - pokazując mi przy tym rysownik - Lecz ten rysunek nie oddaje twej urody taką, jaką jest naprawdę.  W rzeczywistości jesteś piękniejsza - na co ja się zarumieniłam i zaprzeczyłam, a on powiedział:
- Chciałbym Cię jeszcze raz najmocniej przeprosić za to, co się wczoraj wydarzyło. Dasz się w ramach przeprosin zaprosić na krótki spacer.?
Po czym nasze usta zbliżyły się momentalnie do siebie, a ja zatkałam mu je palcami  i powiedziałam:
- Zayn jeśli myślisz, że będę kolejną pustą lalunią, która poleci na twoją kasę i sławę, to się grubo mylisz.!
Następnie pobiegłam na górę, a on nie zatrzymując mnie wybiegł z domu.



Rozdział 12.

*Z perspektywy Zayn'a*



Wybiegłem z domu, trzaskając drzwiami, jak najmocniej tylko potrafiłem, po czym udałem się w miejsce, o którym nikt nie wiedział, przynajmniej tak mi się wydawało. Po drodze zdążyłem zobaczyć Niallera, idącego w stronę drzwi domu. Miałem nadzieję, że mnie nie zauważył, ale to była złudna nadzieja, gdyż krzyknął:
-Zayn.! Poczekaj.! - na co ja tylko rzuciłem mu szybkie spojrzenie, które wyrażało wszystkie uczucia, jakie we mnie tkwiły, po czym pobiegłem w stronę mojej "świątyni dumania". Tak nazywałem to miejsce, ponieważ zawsze przychodziłem tam, gdy było mi źle. To zawsze mi pomagało.Na miejscu usiadłem pod liśćmi kasztanowca i patrzyłem w moje odbicie w rzece. W głowie miałem mętlik. Tysiące myśli krążyło mi po głowie niczym jeden wielki huragan, chaos.


*Z perspektywy Isabelle*


Na górze pokierowałam się w stronę pokoju, gdzie od razu dorwałam się do walizki, po to aby wyjąć z niej papierosy. Tak papierosy...tak palę. Robię to tylko wtedy gdy jest mi źle. Gdy już znalazłam paczkę Mallborro, ruszyłam na balkon, na którym stanęłam tyłem do barierki, opierając się o nią. Zapaliłam papierosa, a łzy zaczęły mi momentalnie spływać po policzkach. W sercu czułam...czułam, że darzę Zayna uczuciem, ale mój umysł nie dopuszczał tej myśli do głowy. Czułam się okropnie...
                              "Jak ja mogłam go tak potraktować.? " - myślałam, a  w mojej głowie panował kompletny chaos. Czułam się okropnie z tym jak potraktowałam Malika, ale to był impuls. Mam nadzieję, że mi wybaczy. To nie było moja wina, gdyby...gdyby on nie próbował mnie pocałować, nie wybuchłabym tak na niego. Nie mogłam przestać opanować łez. Nie wiem jak długo stałam na balkonie, ale chyba dość długo, gdyż  zdążyłam wypalić pięć papierosów,a wcześniej nigdy mi się to nie zdarzało.


*Z perspektywy Niall'a*


Gdy szedłem w stronę domu słyszałem krzyki Isabelle,a potem ujrzałem wybiegającego z domu Zayn'a. Nie wiedziałem o co chodzi, a gdy zawołałem Malik'a on rzucił mi tylko spojrzenie pełne łez. Przyspieszyłem, więc tempa i wbiegłem do domu, po czym sięgnąłem po coś do zjedzenia, gdyż byłem bardzo głodny. Na dole nie było Isabelle, więc pewnie była w swoim pokoju. Ruszyłem więc na górę i zaglądałem do wszystkich pokoi po kolei, bo nie wiedziałem który pokój należy do Isy. W końcu trafiłem na ten właściwy, w którym ujrzałem ją. Stała na balkonie, w ustach trzymała papierosa, a jej przepiękne błękitne oczy wpatrzone były w niebo. Po jej czarnych od tuszu policzkach spływały tysiące łez...jedna po drugiej. Ruszyłem więc do niej i spytałem od razu:
- Isabelle co się stało.?
A ona nie mówiąc nic, wyjęła fajkę z ust, wyrzuciła za balkon i wtuliła się we mnie całą swoją siłą. Ja nie protestowałem, tylko głaskałem ją delikatnie po głowie, szepcąc jej do ucha:
- Wszystko będzie dobrze...wszystko się ułoży.
A ona oderwała się ode mnie, spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała:
- Dziękuję. - posyłając mi przy tym jeden z jej najpiękniejszych uśmiechów, który ja odwzajemniłem i otarłem czarne od tuszu łzy, po czym odparłem:
- Co powiesz na mały spacer.?
Isabelle uśmiechnęła się szeroko i powiedziała:
- Hmm...zależy gdzie.
- Zobaczysz. - odpowiedziałem jej, puszczając przy tym oczko, po czym ruszyłem w stronę wyjścia, a na odchodne krzyknąłem:
- Bądź gotowa za 10 minut.! Czekam na dole.!


*Z perspektywy Isabelle*



Podobał mi się pomysł Niallera, więc szybko ubrałam się w -------> http://allani.pl/zestaw/505403 , po czym zrobiłam delikatny makijaż. Wyrobiłam się szybciej niż myślałam, ale jak chcę to potrafię, a po drugie na dole czekał na mnie przystojniak z One Direction, a w dodatku czekał tylko na mnie. Nie każdemu się to zdarza.



*Z perspektywy Niall'a*




Nie czekałem długo na Isabelle, gdyż już po 5 minutach zeszła na dół. Wyglądała pięknie, z resztą tak jak zawsze.Objąłem ją ramieniem i ruszyliśmy w miejsce, o którym nikt nie wiedział przynajmniej tak mi się wydawało.


*Z perspektywy Isabelle*



Gdy szliśmy tak objęci, nie czułam się zbyt komfortowo, ale odpowiadało mi to. Czułam się przy nim bezpieczna i czułam, że mam przyjaciela. Ten blondasek sprawiał, że jestem szczęśliwa. Na miejscu,a było to wyjątkowe miejsce nad rzeką, był rozłożony koc i jedzenie, a obok stały teleskopy. Nie wiedziałam po co to wszystko, ale byłam zachwycona. Z tego zachwytu wyrwał mnie Nialler, mówiący:
- No co tak stoisz.!? Chodź siadaj. - przy czym posłał mi nieziemski uśmiech, a ja odparłam:
- Ale...ale...- i nie zdążyłam dokończyć, bo Horan zatkał mi usta palcami, mówiąc, a raczej szepcąc:
- Ciiiii....słyszysz ten szum drzew, ćwierk ptaków.?
- Taak...tu jest cudownie. - odszepnęłam.
-  A wiesz co jest najlepsze w tym miejscu.? - przy czym poruszał zabawnie brwiami...raz jedną...raz drugą - To, że jest tylko moje, bo nikt o nim nie wie.
- Niall...ale..ale...teraz ja o tym wiem.
- Eeejjj - oburzył się Nialler -  Moje życie właśnie legło w gruzach. - powiedział teatralnym głosem, po czym zaczął udawać, że płacze, a ja niewiele myśląc cmoknęłam go w policzek i dopiero po chwili zorientowałam się, co zrobiłam. Zarumieniłam się, a Niall uśmiechnął się szeroko i odparł:
- Emm...to na czym ja skończyłem.?
Oboje wybuchliśmy śmiechem, a następnie zaczęliśmy wcinać przekąski przygotowane przez Irish Boya.


*Z perspektywy Zayn'a*



Siedziałem pod kasztanowcem dość długo. Wnioskowałem tak, gdyż zdążyłem wypalić blisko około 10 papierosów. Było mi już lepiej. Było- dobrze powiedziane. Wszystko było w porządku, dopóki na drugim brzegu rzeki pojawili się Isabelle i Niall. Widocznie myliłem się co do tego, że nikt nie wie o tym miejscu. Nie mogłem dłużej patrzeć na to jak świetnie się bawią. Łzy zaczęły mi momentalnie spływać po policzkach, pomimo tego, iż próbowałem się powstrzymać od płaczu, ale to mnie przerosło. Chciałem stamtąd iść, ale postanowiłem, że będę ich obserwował. Nie interesowało mnie to, która jest godzina.



*Z perspektywy Niall'a*



Świetnie się razem bawiliśmy. Czułem się w jej towarzystwie szczęśliwy, a ona chyba to odwzajemniała. Wszystko było w porządku, ale Isabelle spojrzała nagle pytająco na mnie, przynajmniej tak mi się wydawało. Nie wiedziałem, o co jej chodzi, więc spytałem:
- Na co się tak patrzysz.?
- No bo tak się zastanawiam po co nam teleskopy.
- Raany zapomniałem...która jest godzina.?! - krzyknąłem. Miałem dla niej niespodziankę.
- Jedenasta w nocy. - odpowiedziała zwyczajnie.
- A więc mamy jeszcze dwie minuty. Chodzi o to, że co 69 lat nad Ziemią przelatuje kometa i właśnie dzisiaj jest ta noc. Chodź za mną.! - powiedziałem, a ona uśmiechnęła się szeroko, po czym ruszyła za mną. Podeszliśmy bliżej rzeki, gdzie ustawiłem dwa teleskopy, spoglądają przez jeden z nich.
- Już jest.- szepnąłem - Spójrz.
Na co ona podeszła do drugiego teleskopu i westchnęła.
- I jak.? - spytałem.
- Woow jest cudownie. Nigdy nie widziałam, czegoś piękniejszego. Dziękuję. - odpowiedziała uśmiechając się przy tym. A ja poczułem ciepło na sercu i nie wiele myśląc, zbliżyłem swoje usta do jej ust, by ją pocałować...


Rozdział 13.




*Z perspektywy Zayn'a*

Nie mogłem dłużej patrzeć na to jak mój najlepszy przyjaciel i dziewczyna, która mi się podoba świetnie się bawią, a w dodatku zaraz mieli się pocałować, więc ruszyłem na miasto. W głowie miałem tysiące myśli, nie wiedziałem co miałem zrobić, jedyne co teraz mi przychodziło do głowy to to żeby iść na miasto zapalić papierosa i się wyluzować.                                  


*Z perspektywy Niall'a*


Nachylałem się nad Isabelle coraz niżej i niżej, aż w końcu wydało mi się to podejrzane, więc otworzyłem oczy i...co zobaczyłem.? Isabelle patrzącą przez teleskop, po czym niezdarnie wylądowałem na ziemi, na co ona odskoczyła jak poparzona od urządzenia i od razu spytała się czy nic mi nie jest, wyciągając przy tym do mnie rękę, a ja nie wiele myśląc chwyciłem ją za dłoń i ściągnąłem   na ziemię... po chwili oboje leżeliśmy na ziemi patrząc się w gwiaździste niebo. Nie wiem jak długo trwaliśmy w tej cudownej chwili, ale Isabelle wstała w pewnym momencie i powiedziała:
- Niall jest już późno, więc może pójdziemy do domu.?
Na co ja zrobiłem minę smutnego szczeniaczka i odparłem:
- No nie wiem...musimy.?
- Wypadałoby. Paul pewnie odchodzi od zmysłów.
- Co go to interesuje.?! Przecież nie mam 3 lat, a po drugie potrzebuję trochę prywatności. - powiedziałem oburzony, a Isa odwróciła się do mnie tyłem. Podszedłem do niej i przytuliłem, mówiąc:
- Przepraszam, nie powinienem. Przecież to Twój wujek. Ale po prostu czasem mam już dosyć tego, że nie mamy nawet trochę prywatności, której tak bardzo potrzebujemy, akurat teraz, gdy mamy wolne i chcielibyśmy odpocząć i się wyluzować.


*Z perspektywy Isabelle*



Do oczu momentalnie zaczęły mi napływać tysiące łez, nie potrafiłam tego ukryć przed Horanem ani powstrzymać.
                "Gdyby on wiedział, że Paul jest moim tatą." - myślałam. Po czym przerwałam swoje myśli, opanowałam się, gdyż nie mogłam mu zdradzić naszej tajemnicy, po czym stanęłam do niego przodem i odparłam:
- Nic się nie stało.

*Z perspektywy Niall'a*


Czułem ten niepokój, który tkwił w Isabelle. Widziałem, że coś ją dręczy...że robi dobrą minę do złej gry, lecz stwierdziłem, że jak będzie chciała to sama mi o tym powie. Zaczęliśmy pakować koce do koszyczków, gdy Isabelle zaczęła się trząść z zimna, więc zdjąłem swoją bluzę i podchodząc do niej, zarzuciłem jej na ramiona, na co ona się uśmiechnęła i odparła:
- Dziękuję, ale co z Tobą.?
- O mnie się nie martw.  - odpowiedziałem i puściłem jej oczko, po czym oboje ruszyliśmy objęci w stronę domu.


*Z perspektywy Louis'a*



Do domu wróciliśmy około 11 w nocy. Na dole ani na górze nie było nikogo ani Zayna, ani Nialla, ani Isabelle. Nie przejmując się tym zaczęliśmy grać w butelkę. Na początku było dość nudno, więc żeby to rozkręcić, ustaliliśmy, że gramy na wszystko., a w tle puściliśmy "Up All Night". W między czasie zamówiliśmy pizzę, którą następnie zjedliśmy. Nie obyło się bez ubrudzenia siebie nawzajem sosem pomidorowym czy czosnkowym. Nagle drzwi domu otworzyły się, a do środka weszli rozbawieni i objęci Niall i Isabelle. Wszyscy popatrzyliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy znacząco, po czym krzyknęliśmy chórem:
- No proszę proszę.
Na co oni zmieszani i zakłopotani odskoczyli od siebie, a Harry wstał udając oburzonego i powiedział teatralnym głosem:
- Niallerze Jamsie Horanie jak śmiałeś okłamać nas mówiąc, iż idziesz do domu, gdyż zgłodniałeś, a tymczasem zabawiasz się z panną Isabelle.
Wszyscy zareagowaliśmy głośnym śmiechem, a Styles robiąc naburmuszoną minę odwrócił się tyłem do Niallera i krzyknął:
- To nie jest śmieszne.
W pokoju zapanowała cisza i spokój, lecz nie na długo, gdyż przerwała to Isabelle mówiąc:
- To..ten..no ten...tego - i razem z Horanem zaczęli się śmiać, a my dołączyliśmy się do nich - Jak było w.....a gdzie to wy byliście.? - ciągnęła.
- Mniejsza z tym, ja to bym coś zjadł. - powiedział Niall i w podskokach ruszył w stronę lodówki, z której wygrzebał coś do zjedzenia, a ja powiedziałem:
- Gramy w butelkę, dołączycie się do nas.?
- Jasne.! - oparli chórem Isa i Horan, po czym usiedli koło siebie i spojrzeli na siebie znacząco, uśmiechając się przy tym. Butelką zakręcił Harry. W duchu modliłem się, żeby nie wypadło na mnie lecz na próżno...graliśmy na wyzwania, więc Hazza powiedział:
- Hmm...ten...no..ugh...wiem.! - krzyknął - Musisz...pocałować Nicole. - ciągnął uśmiechając się niecnie przy tym. Gdy dziewczyna, to usłyszała zarumieniła się, a ja niewiele myśląc wstałem i pocałowałem ją. To nie był zwyczajny całus, to było...było...nie potrafię tego opisać. Już miałem zakręcić butelką, gdy do domu wparował lekko wstawiony Zayn.


*Z perspektywy Isabelle*


Gdy zobaczyłam Zayna...nie wytrzymałam, coś we mnie pękło, a łzy momentalnie zaczęły napływać mi do oczu. Wstałam i pobiegłam na górę do swojego pokoju, gdzie wybiegłam na balkon. Na parapecie miałam jeszcze jedną fajkę, więc nie wiele myśląc  wyjęłam z kieszeni zapalniczkę i zapaliłam papierosa.


*Z perspektywy Liam'a*


Gdy wszyscy zobaczyliśmy Zayna w takim stanie  spojrzeliśmy na siebie pytająco...wszyscy oprócz Isy, która od razu pobiegła na górę. Miałem iść za nią, lecz Martine złapała mnie za rękę i szepnęła, iż za nią pójdzie.  Wszyscy zaczęliśmy zasypywać Malika  pytaniami typu: Zayn co jest.? A on nie odpowiedział nic tylko spojrzał na nas...nie było to zwyczajne spojrzenie...był to wzrok w stylu: "chciałbym Wam powiedzieć jak bardzo jest mi źle, ale nie potrafię, więc dajcie mi święty spokój." Malik miał iść na górę, lecz do salonu wparował zdenerwowany Paul i zaczął krzyczeć:
- Zayn, chłopie.! Co Ty najlepszego wyprawiasz.! Dzisiaj rano macie wywiad w Late Show, a Ty się upijasz.? Tak się zachowuje prawdziwy facet.?
A Zayn nic nie odpowiedział tylko spuścił wzrok na podłogę, a ja podszedłem do niego, przytuliłem jak najlepszego przyjaciela i szepnąłem:
- Stary, będzie dobrze.!
Wtedy Paul powiedział, żebyśy usiedli i że ma nam coś do powiedzenia, a konkretnie Zaynowi. Zrobiliśmy tak jak chciał, a on zaczął:
- Więc  dobrze wiecie, że teraz promujemy Waszą nową płytę  i zależy nam na tym, żeby było  o Was głośne, więc Zayn słuchaj teraz mnie uważnie. Postanowiliśy, iż będziesz teraz udawał, że jesteś z........
I tu Zayn  nie pozwolił mu dokończyć, gdyż wykrzyknął:
- Czy Wy nie potraficie zrozumieć, że to jest moje życie.?! Moje...moje i tylko moje.! Nie Wasze.!
Malik miał już wstać, ale ja złapałem go za ramię i pociągnąłem na dół tak aby usiadł, a Paul kontynuował:
- Słuchaj...jesteś gwiazdą.! Chcesz odnieść sukces.? To musisz się poświęcić. Pamiętaj, że jeśli jesteś gwiazd musisz poświęci się i zapomnieć o prywatności.
Zaynowi zaczęły do oczu napływać tysiące łez, ale Paul tego nie zauważył i ciągnął dalej:
- Więc na czym to ja skończyłem.? A...już wiem...więc będziesz udawał, że jesteś z Perrie Edwards z zespołu Little Mix i jutro w Late Show oświadczysz to oficjalnie. Koniec kropka, bez dyskusji.




Rozdział 14.


*Z perspektywy Isabelle*


Zapłakana usiadłam w rogu balkonu, a w popielniczce wypalała się kolejna fajka, gdy usłyszałam trzask drzwi dobiegający z pokoju obok. "Uhuhuhu...ktoś się chyba ostro wku...wkurzył." - pomyślałam i nie przejmując się tym wypaliłam kolejnego papierosa. Wyjęłam z kieszeni ipada, do uszu włożyłam słuchawki, z których dobiegały dźwięki "Little Things", a z pod łóżka wyjęłam mój rysownik. Podczas  rysowania mogłam wyrazić to co czuję, więc całkowicie oddałam się rysowani, można powiedzieć, iż odcięłam się od świata. W sumie, to nie rysowałam nic konkretnego...nie zastanawiałam się nad tym, a ręka sama mi chodziła. Nagle w uszach usłyszałam zwrotkę Niallera, a po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Czułam się...czułam się jakby Horan śpiewał to dla mnie,a przynajmniej chciałam, żeby tak było. Poczułam czyiś wzrok na sobie i zapach damskich perfum, wtedy momentalnie otarłam mokre i zimne od łez policzki, a rysownik rzuciłam pod łóżko. To była Martine...dziewczyna Liama. Tak naprawdę nie znałam jej w ogóle, jedynie co z opowiadań z Nicole. Dziewczyna spojrzała na mnie, a z jej spojrzenia płynęło współczucie i zrozumienie...wte...wtedy nie wytrzymałam, a łzy same spływały mi po policzkach. Poczułam, że mogę jej zaufać, a ona niewiele myśląc otarła moje czarne od rozmazanego tuszu poliki i przytuliło czuło, dzięki czemu poczułam się przy niej bezpieczna. Wreszcie czułam, że ktoś mnie rozumie. Martine nie puszczając mnie powiedziała:
- Nie wiem, czemu płaczesz i jeśli nie chcesz to nie mów, ale chcę, żebyś...żebyś wiedziała, że nie jesteś sama, że możesz na mnie liczyć i jestem z Tobą. Pamiętaj.
Na sercu poczułam ciepło, a w moim oku zakręciła się łza szczęścia.
- Eeej...uśmiechnij się. Śmiech to zdrowie. - powiedziała, posyłając mi przy tym szeroki uśmiech, a ja odparłam:
- Dziękuję, że jesteś.!
- A teraz chodźmy na dół.! - odpowiedziała Martine, wstając przy tym i wyciągając do mnie prawą rękę, a ja niewiele myśląc chwyciłam jej ciepłą dłoń i razem w podskokach i uśmiechnięte zeszłyśmy po schodach. Śmiejąc się, wparowałyśmy do pokoju, w którym panowała ponura atmosfera. Byli tam wszyscy oprócz Zayna. Niewiele myśląc odparłam:
- A tu co taka stypa.! - patrząc i uśmiechając się przy tym do Martine, a wszyscy chórem odparli:
- Stypa.?!  - kierując przy tym pytające spojrzenie - Przecież wszyscy jesteśmy weseli. - dokończyli, uśmiechając się sztucznie.
- Nie umiecie kłamać. -powiedziałam przewracając oczami i kręcąc przecząco głową, po czym usiadłam na kanapie, a Lou zmienił od razu temat mówiąc:
- No to co, jutro wielki dzień.!
- Wielki dzień.? - spytałam.
- Jutro jedziemy do studia Late Show, gdzie udzielimy wywiadu, a Ty, Nicole, Martine, Amy i Perrie będziecie siedziały na widowni. - odparł Boo Bear, puszczając mi oczko przy tym.
- A Perrie to po co tam.?
I nagle wszyscy spojrzeli na siebie z niepokojem, tylko ja i Martine nie wiedziałyśmy o chodzi, a oni odparli:
- To....to-jąkali się - to przyjaciółka Malika.
- Aaa...w porządku. To o której jutro jedziemy.?
- Rano, obudzimy Cię. - odparł Liaś, a ja pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam do pokoju, a po drodze natknęłam się na Zayna. Poczułam, wtedy dreszcz, ale nie zatrzymując się szłam dalej, a on złapał mnie za nadgarstek, a po moim ciele przeszła kolejna fali dreszczy. Nie patrząc nawet na niego wyrwałam nadgarstek z jego dłoni i poszłam do siebie, gdzie położyłam się spać.


*Z perspektywy Louis'a*


Zachowanie Paula, wstrząsnęło mną. Nigdy taki nie był, ale cóż, co poradzić.  Poszedłem na górę, do swojego pokoju, gdzie wziąłem prysznic.


*Z perspektywy Nicole*



Nie miałam słów na zachowanie wujka. Jak on tak mógł. Wyobrażałam sb jak on mógł się teraz czuć, więc poszłam na górę, aby porozmawiać z nim. Nie wiedziałam, który to był jego pokoju, więc złapałam za klamkę pierwszego lepszego pokoju i co ujrzałam.?...a raczej kogo.?...to był Lou. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że...że Tomlinson był nagi. Przestraszyłam się i upadłam na ziemię, a wtedy on wskoczył do łazienki, obwinął się ręcznikiem i wyskoczył z powrotem, aby pomóc mi wstać,a ja powiedziałam:
- Prze....przepraszam, powinnam zapukać. - na co Tommo zrobił poważną minę i odparł:
- No nie wiem nie wiem panno Nicole, coś czuję, że będzie to kosztowało panią dwa całusy.
- Ahhh....Lou...Tyyy....Tyyyyy. - ciągnęłam, lecz Boo Bear zamknął mi usta pocałunkiem. Kiedy oderwałam się od niego, on powiedział:
- Przepraszam - mówił lekko zarumieniony - nie powinienem.
- Oj kawalerze Tomlinson, myślę, że będzie to pana kosztowało trzy godziny śpiewania dziennie, to bardzo poważne wykroczenie. - odparłam poważnym głosem, gdy coś się we mnie obudziło, tzw. impuls i niewiele myśląc pocałowałam Tomlinsona, gdy do pokoju wparował Nialler i Hazza. Trwaliśmy w tej chwili objęci, zupełnie ich nie zauważając, gdy Styles chrząknął znacząco, a my oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na nich lekko zarumienieni, a Niall spojrzał na nasze splecione dłonie, a wtedy ja wyrwałam swoją rękę z jego i odparłam lekko zakłopotana:
- To ja lepiej pójdę do siebie.
I tak jak powiedziałam tak uczyniłam, po czym pogrążyłam się w głębokim śnie.



Rozdział 15.


*Z perspektywy Isabelle*

"Na szczęście to tylko sen, a raczej koszmar" - pomyślałam, gdy z głębokiego snu wyrwał mnie koszmar. Spojrzałam na telefon, na którego ekranie widniała godzina pierwsza po północy, po czym zrezygnowana opadłam na łóżko i zasnęłam...

*Następnego dnia rano*

Wstałam wstrząsając się na myśl o tym co mi się śniło. Ale przecież Perrie to tylko przyjaciółka Zayn'a no nie? Nie są razem, więc czym się przejmować? Wogóle to dlaczego tak o tym myślę?! Szybko odgoniłam te myśli z mojej głowy i poszłam się ubrać. Zdecydowałam że założę to ---> http://allani.pl/zestaw/514347 . Mimo tego, iż mój sen poszedł w niepamięć czułam...czułam, że będzie coś nie tak. Zaniepokojona zeszłam na dół gdzie zastałam Nialler'a z... no właśnie.. z kim.? Zachowywali się jakby...jakby byli par...nie nie mogłam,mój umysł nie dopuszczał tej myśli do głowy...tylko dlaczego.? Nie to niemożliwe...nie...z tych przemyśleń wyrwał mnie głos blondyna:
- Hej Isa.! - uśmiechnął się przy tym szeroko i posłał nieziemskie spojrzenie. Zobaczyłam w nim, wtedy kogoś więcej niż przyjaciela.
-Hej Niall.! - odparłam niedbale.
-Poznaj Amy, moją przyjaciółkę . - przedstawił mi dziewczynę która siedziała obok niego. wyciągnęłam do niej rękę i powiedziałam:
-Jestem Isabelle, możesz mówić mi Isa.
-Miło mi, Amy.- hmm... czy aby na pewno jej miło? Spojrzała na mnie zimnym wzrokiem i nie podała mi ręki,  więc nie byłabym pewna...a z resztą co się nią będę przejmować. Może ma zły dzień.?  Poszłam do kuchni gdzie zjadłam kanapkę z nutellą, bo na nic innego nie miałam ochoty i popiłam szklanką zimnego mleka. Wróciłam do salonu gdzie siedział już nie tylko Niall z Amy ale też Nicole i Louis, dziwnie blisko siebie. Usiadłam koło Horana, przy czym poczułam zimny i złowrogi wzrok kogo.? Oczywiście Amy. Ta panna chyba mnie nie polubiła...z resztą tak jak większość. Co ze mną nie tak.? Przecież jestem sobą, nie udaję nikogo innego...jestem po prostu sobą, a jeśli ktoś nie potrafi mnie zaakceptować takiej jaką jestem, to trudno...nie będę się tym przejmować. Z przemyśleń wyrwał mnie Niall. Naprawdę lubiłam tego blondaska. Zaczęliśmy gadać jak najęci...mieliśmy tyle wspólnego. Rozumiał mnie jak nikt. Co jakiś czas Amy patrzyła na nas zimnym wzrokiem...nie widziałam tego, ale czułam. W pewnym momencie dziewczyna podniosła się i wyszła, trzaskając drzwiami. Wszyscy spojrzeliśmy na siebie pytająco, ale nikt z nas się nie odezwał, tylko Niall wstał pobiegł na górę, chyba do swojego pokoju. Daddy chciał za nim pójść, ale jak kiwnęłam przecząco głową i szepnęłam:
- Spokojnie...ja za nim pójdę.!
I pokierowałam się na górę, a tam prosto do pokoju Niallerka, lecz on odprawił mnie z powrotem na dół. Chyba nie chciał z nikim rozmawiać, a ja to uszanowałam, a na dole ujrzałam znów siedzących koło sb Louisa i Nicole, jeszcze bliżej niż poprzednio. "Chyba coś się kroi." - pomyślałam po czym, usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać  z resztą horror, z którego i tak nic  nie rozumiałam, gdyż myślami byłam z Niallem.

*Z perspektywy Nicole*

Miło było tak siedzieć sobie koło Lou i rozmawiać... Po chwili przyszła Isa i usiadłą koło mnie, aby obejrzeć z nami film. Wyglądała na zmartwioną i zamyśloną jednocześnie, ale byłam tak podekscytowana, że nie mogłam się doczekać  aż podzielę się z kimś moim szczęściem...nie mówię teraz o Lou, więc szybko nachyliłam się nad jej uchem i szepnęłam, ale z mojego podekscytowania nie udało mi się mówić ciszej, a tak aby nie przeszkodzić innym w oglądaniu filmu:
-Isa! zgadnij kto jutro przyjeżdża! - wykrzyknęłam, aż chyba obudziłam pozostałych śpiochów,a właściwie śpiocha, gdyż miałam na myśli Zayna.
-Hmm... nie mam pojęcia.- odpowiedziała przewracając oczami.
-Jak to nie wiesz? Justyna! a dzisiaj idziemy z chłopakami do Late Show ! - powiedziałam uradowana. Ale ona chyba nie podzielała mojego entuzjazmu,a reszta chyba to usłyszała, gdyż wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie, a Harry wstał i krzyknął podzielając mój entuzjazm:
- Justyyyynnnnaaaaa przyjeżdża.!
I zaczął biegać po domu jak jakiś nienormalny,a  Isa odparła szeptem:
-Świetnie...
Była spięta i zaniepokojona. Było to po niej widać...nie umiała ukrywać uczuć...nigdy, ale nie przejmując się tym wróciłam do oglądania filmu.

*Z perspektywy Zayn'a *

Wstałem rano... no, prawie rano, bo prawie wpół do 11, ale co z tego. Postanowiłem posiedzieć jeszcze trochę w pokoju, bo nie miałem zamiaru widzieć Niall'a i Isy. Przerosło mnie to wszystko. Byłem cholernie zazdrosny, a i jeszcze mam udawać związek z Perrie? To jakieś kpiny.Dlaczego ona myślała, że jestem taki jak inni.? Pokażę jej, że się myli. Wstałem zrezygnowany i poszedłem wziąć prysznic. Założyłem co mi wpadło w ręce i postanowiłem zejść na dół, gdzie wpadł na mnie biegający Hazza i krzyczący jak jakiś nienormalny...z resztą przecież on nie jest normalny.
-Siema.! - rzuciłem niedbale i poszedłem do kuchni. Z szafki wyciągnąłem jakiś karton z płatkami, zalałem je mlekiem i w ogóle się nie spiesząc zjadłem je. Poszedłem do salonu gdzie wszyscy oglądali jakiś film. Chyba horror. Kto normalny ogląda horrory w południe?! A no tak, oni nie są normalni. Usiadłem na fotelu po drodze zabierając  miskę z popcornem, gdy ktoś nagle wyrwał mi ją z ręki. Kto to był.? Oczywiście nasz kochany Irish Boy. Zdążyłem wziąć tylko garść popcornu, a Horan zadowolony pobiegł do salonu, po czym usiadł koło Isabelle, klepiąc ją przy tym w udo. Gdy to zobaczyłem, coś we mnie pękło, ale postanowiłem, że zachowam zimną krew i usiadłem koło niego, gdy Harry krzyknął:
-O kurde! Musimy zacząć się szykować, za półtorej godziny Late Show, ale za godzinę musimy być na miejscu. Liam, o której ma podjechać limuzyna? - zapytał podczas gdy wszyscy zaczęli się szybko rozchodzić do pokojów.
-Wychodzi na to, że za... 45 minut. - powiedział i poszedł na górę, a ja niewiele myśląc postąpiłem tak jak wszyscy i udałem się do pokoju, gdzie wrzuciłem na siebie to co uszykowała nam Lou.



*Z perspektywy Isabelle*

Weszłam do pokoju i zaczęłam się zastanawiać co założyć, dopóki sobie nie przypomniałam, że już poprzedniego dnia naszykowałam sobie ciuchy. Walnęłam się w czoło i wzięłam z szafy potrzebne rzeczy. Założyłam to ---> http://allani.pl/zestaw/514363 bo mimo, że będę tylko na widowni, to jednak chciałam się jakoś prezentować. Zrobiłam delikatny makijaż i spięłam włosy.Wyszłam na korytarz po którym co chwila ktoś przechodził robiąc zamieszanie. Zeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Bo chwili bez żadnego pukania ani zupełnie nic, do domu weszła napuszona jak paw Amy. Ona to jednak dziwna jest. Od razu ruszyła na górę rzucając na mnie jedno krótkie spojrzenia, za pewne szła do pokoju Niall'a. Ale po co, skoro i tak zaraz zejdzie? Upss, o wilku mowa, zbiegł jak szalony, zapewne po Nutellę i nie zauważył Amy. Po chwili oboje siedzieli na podłodze, Niall śmiejąc się jak dziecko oglądające teletubisie, a Amy niekoniecznie. Blondyn wstał podniósł Amy i przeprosił ją. No, nareszcie koniec tej szopki, idzie reszta. Moja siostra ma takie wyczucie stylu? Zeszła ubrana w to ---> http://allani.pl/zestaw/514415 a za nią szedł Lou. Na kilometr da się wyczuć że coś między nimi iskrzy, nie da się zaprzeczyć. Po chwili na dole była już reszta chłopaków, i Perrie i Martine które przyjechały w między czasie. Przyszedł też tata, który wcześnie wychodził z domu i późno wracał z pracy, więc prawie wcale go nie widywałam. Nic nowego. Wyszliśmy wszyscy przed dom, gdzie na długim podjeździe czekała już limuzyna i wsiedliśmy do niej. Jechaliśmy 15 minut bez przerwy się śmiejąc i wygłupiając. Kierowca wysadził mnie i resztę dziewczyn przed głównym wejściem, a chłopaków zawiózł do tylnego. Taka strategia w razie tłumu fanek. Weszłyśmy do budynku i po zapytaniu kogoś z obsługi studia poszłyśmy w kierunku sali w której ma być nagrywany program.
*Z perspektywy Justyny*

Strasznie byłam podekscytowana tym wyjazdem do Londynu. To już dzisiaj! Ciekawe jak tam jest... Może uda mi się spotkać 1D? Nicole mówiła że ma dla mnie niespodziankę... Ciekawe co to... Zastanawiając się wrzucałam kolejne ciuchy do walizki. Zamknęłam ją i zaniosłam na korytarz.
-Będę tęsknić córciu! - usłyszałam za plecami głos mojej mamy.
-Mamoo, to tylko półtora tygodnia, po za tym będę dzwonić. - powiedziałam lekko poirytowana. Co jak co, ale moja mama była przesadnie opiekuńcza.
-No wiem przecież... Tylko uważaj na siebie w tym Londynie. - powiedziała wkładając walizkę do bagażnika.
-Dobrze mamo. - powiedziałam, bo byłam zbyt podekscytowana, żeby powiedzieć cokolwiek innego. Po około 20 minutach byłyśmy już na lotnisku.
-Zadzwoń jak dolecisz. - powiedziała mama i mocno mnie przytuliła.
-Oczywiście że zadzwonię, jak tylko wysiądę z samolotu. - powiedziałam, dałam mamie buziaka w policzek i ruszyłam w kierunku pierwszej bramki. Po zakończonej odprawie weszłam po stromych metalowych schodkach na pokład samolotu zajęłam wolne miejsce przy oknie, zapięłam pas i włożyłam do uszy słuchawki. Za oknem coraz szybciej przesuwał się widok na lotnisko aż w końcu samolot wniósł się w górę. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się muzyką w słuchawkach.

*Z perspektywy Amy*



Szczerze nie miałam nic do Isa...Isabelle...tak chyba, tak miała na imię. Widać było, że Niall ją lubi, a ja...ja go kocham. Na samą myśl o tym czułam ścisk w gardle. Z tych myśli wyrwał mnie prowadzący Late Show, który zapowiedział chłopaków. Oni jak zwykle zwariowani w podskokach zbiegli ze schodów, machając przy tym fanom i klapnęli na kanapie, ledwo się mieszcząc. Prowadzący zadawał im jakieś pytania...nie wiedziałam nawet jakie, gdyż myślami była gdzie indziej...mianowicie z moim marzeniami o mojej przyszłości z....z Horanem, gdy nagle jedne słowa prowadzącego przewróciły cały mój świat do góry nogami:
- Kim jest ta dziewczyna.? - wskazywał przy tym na zdjęcie Nialla i...i oczywiście drogiej Isabelle. Dobrze znałam odpowiedzieć na to pytanie. Do oczu napłynęły mi tysiące łez...w gardle ścisk...nogi jak z waty....nie wiedziałam co robić. Cztery słowa....i mój świat legnął w gruzach...moje marzenia szlak trafił. Niewiele myśląc wstałam, a wszystkie oczy...wszystkie oczy oprócz oczu Nialla i chłopaków zwróciły się ku mnie. Nie wytrzymałam i wybiegłam ze studia, zupełnie nic nie widząc przez  załzawione oczy.


*Z perspektywy Isabelle*



O co znowu chodziło tej pannie.? Wybiegła jak jakaś opętana, robiąc z siebie wielką gwiazdę. Wogóle nie mogę jej zrozumieć...ani rozgryźć. I w dodatku ta sytuacja ze zdjęciem moim i blondaska podczas naszego nocnego pikniku...byłam ciekawa odpowiedzi Niallerka...z jednej strony chciałam, żeby powiedział, że jesteśmy razem, natomiast z drugiej miałam zupełnie inne zdanie. Krótko mówiąc jeden wielki chaos i bałagan. Niall zakłopotany i zarumieniony podrapał się po głowie i odparł:
- To...o-o....ugh....ummm...eee -jąkał się- eemm....moja przyjaciółka.
Ale ta odpowiedź nie wystarczyła prowadzącemu , gdyż ten ciągle ciągnął ten sam temat, a Horan zdenerwowany powiedział, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Mój rozum się cieszył, natomiast serce niee. Gdy prowadzący zapytał Malika czy ten spotyka się z kimś...na scenę weszła osoba, której kompletnie się nie spodziewałam...to była Perrie. Jak zawsze kilo tapety na twarzy...obcisłe bluzeczki, sukieneczki...obcasiki. Rzuciła się w ramiona Zaynowi, a ja wiedziałam już...wiedziałam, że to ona jest jego dziewczyną, ale mimo wszystko chciałam usłyszeć to od niego....chciałam być pewna, że on chciał się mną tylko zabawić. Długo nie musiałam czekać:
- Tak spotykam się z...- a ona pocałowała go, na co wszyscy zaczęli się uśmiechać, wszyscy oprócz mnie- Perrie Edwards....
To mi wystarczyło nie chciałam słuchać tego dalej. Coś się we mnie załamało....w sercu ból...na polikach łzy, a w oczach kolejne fale łez....w gardle ścisk. Niewiele myśląc wybiegłam ze studia nie zwracając na siebie niczyjej uwagi...


Rozdział 16.


*Z perspektywy Isabelle*

Nie wiedziałam, gdzie biegnę...biegłam po prostu przed siebie, zupełnie odcięta od świata i nie widząc zupełnie nic przez załzawione oczy, tylko mgłę. Wtedy pragnęłam tylko jednego...przytulić Zayna, poczuć zapach jego perfum, spojrzeć w jego czekoladowe oczy....czy to naprawdę tak wiele.? Dopiero, wtedy uświadomiłam sb, że ja go ko..o...ko...kocham.

Biegłam przed siebie...co chwila wpadając na ludzi i potykając się o przeszkody...gdy nagle stanęłam jak wryta widząc...kogo.? Oczywiście Amy, ale tym razem nie żywiłam do niej nienawiści...tylko współczucie i zrozumienie. Dziewczyna siedziała cała we łzach na zielonej ławce nad brzegiem rzeki...zupełnie mnie nie zauważając, przynajmniej tak mi się wydawało...chciałam iść dalej, gdy poczułam, że ktoś chwyta mnie za nadgarstek...próbowałam się wyrwać, ale ona szepnęła łamiącym się głosem:

- Nie odchodź...zostań ze mną.!

Odwróciłam się...to była Amy...cała zapłakana. Usiadłam koło niej i nic nie mówiąc przytuliłam ją. Tak po prostu od serca. Nie wiedziałam, czemu płacze...i fakt nasze relacje nie były najlepsze, ale ona też jest człowiekiem, a każdy zasługuje na chociaż odrobinę współczucia i zrozumienia.

- Nie płacz.! - szepnęłam, ale sama nie byłam lepsza, gdyż do oczu momentalnie napłynęły mi tysiące łeez...nie byłam w stanie ich powstrzymać. Amy wyrwała się z moich objęć, spojrzała mi w oczy, a ja otarłam jej zimne poliki od łez, a ona złapała mą dłoń i poważnym głosem powiedziała:

- Czy Ty i Niall jesteście parą.?

Poczułam jakby mi ktoś wbił nóż  w plecy. Co miałam jej powiedzieć.? Że go kocham.? Nie mogłam...więc...skłamałam...tak skłamałam, mówiąc:

- Nie skąd Ci to przyszło do głowy.? - wycierając przy tym łzy, rękawem bluzki, gdyż nie miałam przy sobie chusteczki.

- Ale te zdjęcia mówiły co innego.!! - wykrzyknęła oburzona, wstając przy tym, a ja patrząc na nią odparłam:

- Wieem...ale - i tu Amy nie pozwoliła mi dokończyć, wtrącając mi się w zdanie:

- Więc nie kłam i powiedz prawdę.!

- Nie kłamię. My jesteśmy tylko dobrymi przyjaciółmi. Między nami nic nie ma. - wykrzyknęłam i odeszłam w stronę Nando's.

*Z perspektywy Nicole*

Nie wiedziałam czemu Amy i Isabelle wybiegły ze studia  i szczerze, to nie interesowało mnie to. Skupiłam się teraz tylko na wywiadzie, a na dokładniej na Louisie, chciałam usłyszeć jego reakcje na pytanie prowadzącego:

- A Ty Lou, spotykasz się z kimś.? Uchyl nam rąbek tajemnicy. - poruszał przy tym zabawnie brwiami.

A Boo Bear zakłopotany i zarumieniony jednocześnie odparł jąkając się:

- Emm.....ugh.....eem....ummm....Spotykam się tak. Znaczy się tak spotykam się z kimś i chcę powiedzieć, że ona jest niesamowita absolutnie, znaczy się absolutnie niesamowita.

W duchu krzyczałam z radości, ale potem pomyślałam, że to wcale nie musi chodzić o mnie, ale pocieszałam się myślą, która upewniała mnie o tym, iż chodziło o mnie  i z tą myślą oddałam się  oglądaniu dalszej części show.

*Z perspektywy Isabelle*

Gdy dotarłam już do Nandos wszyscy ludzie rzucali mi złowrogie spojrzenie. Nie wiedziałam...dlaczego.
Usiadłam przy stoliku i wybrałam coś z MENU, gdy nagle na przeciwko mnie, przy tym samym stoliku usiadła jakaś tleniona blondyneczka. Nie lubiłam takich dziewczyn....rzucała mi zimne spojrzenia. Nie wiedziałam o co jej chodzi, a gdy otworzyłam usta by coś powiedzieć ona podniosła się, nachyliła się nad moją twarzą i patrząc mi prosto w oczy powiedziała bardzo poważnym tonem:
- Ty suko.! Dobrze Ci radzę odwal się od Nialla, bo jak nie to.... - nie pozwoliłam jej dokończyć, gdyż wstałam i odwracając się wpadłam na Nialla. Nie wytrzymałam...nie zwracając uwagi  na tę blondi  wtuliłam się w Horana jak najmocniej potrafiłam i szepnęłam na ucho:
- Proszę Cię chodźmy stąd.!
A łzy mające źródło w mych oczach, spływały na jego prawe ramię...jedna po drugiej. Irish Boy nie pytając mnie co się stało objął mnie ramieniem, rzucając przy tym tamtej dziewczynie chłodne spojrzenie. Na zewnątrz czekało na nas mnóstwo fotoreporterów, a my żeby się przed nimi ukryć niewiele myśląc wbiegliśmy do budki telefonicznej.
- Chyba nas nie zauważyli.! - powiedział uradowany Horan, a ja popatrzyłam  na niego przez załzawione oczy, na co on rzucił mi spojrzenie, z którego płynęło współczucie i zrozumienie. Z kieszeni wyjął chusteczkę, którą delikatnie wycierał moje zimne i mokre od łez poliki, mówiąc przy tym spokojnym głosem:
- Isabelle powiedz co się wydarzyło w restauracji.?
I tu do oczu napłynęła mi kolejna fala łez...w gardle ścisk...oparłam się o szybę budki i łamiącym się głosem ledwo wydusiłam  z siebie:
- Więc....ta tleniona blondyneczka wykrzyczała mi w twarz, że jestem suką i  żebym się od Ciebie odwaliła - łzy spływały mi po kolei - To przez to zdjęcie w Late Show....Niall nigdy nie usłyszałam gorszej rzeczy, a usłyszałam wiele przykrych rzeczy na swój temat.
Horanowi zaczęły spływać po policzkach łzy...raz z jednego oka, a potem z drugiego i tak na zmianę. Przytulił mnie mocno i szepnął do prawego ucha:
- Przepraszam Isabelle.! To przeze mnie.! Nie powinnyśmy się przyjaźnić. - wypuścił mnie ze swych ramion i odwrócił się, aby wyjść z budki, ale ja mu na to nie pozwoliłam łapiąc za nadgarstek, na co on odwrócił się błyskawicznie z prędkością światła, a ja powiedziałam:
- Niall.! Nie odchodź.! Chcę się z Tobą przyjaźnić. Dla takiego przyjaciela jak Ty warto znieść wszystkie hejty i wyzwiska i ja podołam tym przeszkodom i nic nie jest w stanie zmienić mojego zdania.!
A on nic nie mówiąc, objął mnie w tali, przyciągnął do siebie i wpił się w me usta, na co ja odpowiedziałam mu tym samym. To była cudowna chwila, na sercu po a czułam ciepło. Nigdy się tak nie czułam, a Horan gdy oderwał się ode mnie powiedział lekko zarumieniony:
- Przepraszam, nie powinienem.
Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam:
- Nie przepraszaj. Chciałam tego. - po czym cmoknęłam go delikatnie i subtelnie w lewy polik, a  w lewy dlatego, że Nialler był leworęczny. W jego niebiesko-błękitnych oczach  było widać radość. Nagle blondasek pociągnął mnie za dłoń i razem wybiegliśmy z budki przepychając się przez tłumy reporterów. Aby było szybciej wskoczyłam Niallerowi na barana, po czym powiedziałam:
- Silny jesteś.
A on tylko zaśmiał się tym swoim przezabawnym śmiechem, gdy wpadliśmy na pewno dziewczynę...oczywiście kto to był.? Moja ukochana Amy. -.-'  Dziewczyna rzuciła nam złowrogie spojrzenie i nic nie mówiąc pobiegła dalej, a Irish Boy spojrzał na mnie pytająco, na co ja zeskoczyłam z jego pleców i powiedziałam:
- Niall bo-o-o ja...umm...muszę Ci coś powiedzieć...ugh....mianowicie Amy jest chyba o mnie zazdrosna i sama powiedziała mi dziś, że myśli iż Ty i ja jesteśmy parą.
Chłopak słysząc to od razu posmutniał i zaczął mówić:
- Wiesz ona zawsze była zazdrosna o mnie, kiedy spotykałem się z innymi dziewczynami. Ja i Amy byliśmy kiedyś parą, ale nam nie wyszło i od tamtej pory jesteśmy przyjaciółmi, a ona jest o mnie chorobliwie zazdrosna. To bardzo męczące.
- Niall uśmiechnij się.! Nie przejmuj się tym...zobaczysz wszystko się ułoży. Musisz tylko myśleć pozytywnie, mieć nadzieję i wiarę w to, że będzie dobrze, a to połowa sukcesu. Pamiętaj jestem z Tobą. - powiedziałam i złapałam za dłoń ciągnąc w stronę brzegu rzeki, na którym ostatniej nocy oglądaliśmy kometę. Położyliśmy się na trawie i trzymając się za ręce patrzyliśmy w granatowe i zarazem gwiaździste niebo.

Rozdział 17.




*Z perspektywy Liam'a*

- Liam.! Dokąd jedziemy.?! - krzyczała wciąż Nicole, gdy wracaliśmy od lekarza, który zdjął jej gips. Jechaliśmy w stronę London Eye...ona o tym nie wiedziała, bo nie znała Londynu, więc plan mój i Martine mógł się udać. Nicole przez cały czas krzyczała, a ja nie mogąc już tego znieść, wziąłem HAMBURGERA  i włożyłem jej go do buzi, na co ona od razu go złapała i powiedziała:

- Mm...dobre.!

A ja zaśmiałem się. Przynajmniej teraz słyszałem własne myśli. Nagle zjechałem z drogi...bardzo ostrożnie, a ona spojrzała na mnie pytająco, na co  ja nic nie odpowiedziałem tylko ze schowka sięgnąłem czarną przepaskę, którą potem zasłoniłem Nicole oczy, by nie widziała gdzie jedziemy, gdyż to miała być niespodzianka. Nie zdążyłem usiąść, gdy Nicole zaczęła wrzeszczeć jak opętana i naskoczyła na mnie z pretensjami,  a ja niewiele myśląc zapchałem jej usta kolejnym HAMBURGEREM. Bałem się, że jak tak dalej pójdzie to mi HAMBURGERÓW zabraknie. Nacisnąłem pedał gazu i ruszyliśmy dalej po gorącym od Słońca asfalcie.

*Z perspektywy Martine*

Razem z Lou siedzieliśmy w domu, czekając na resztę, ale po nich ani śladu....Tommo leżał do góry brzuchem przed telewizorem objadając się kolejną paczką chipsów....nie mogłam patrzeć na to jak Boo Bear marnuje swoje zdrowie, więc niewiele myśląc ściągnęłam go z łóżka trzymając jego nogi...na co on od razu zerwał się z podłogi oburzony i robiąc minę naburmuszonego pawia, tupnął nogą, a ja przewróciłam tylko oczami i pociągnęłam za dłoń do garażu, gdzie wsiedliśmy na rowery. Pomińmy fakt, że oba były różowe, ale Tomlinsonowi, to nie przeszkadzało...ani trochę. Przez całą drogę on zamęczał mnie pytaniami typu:

- Długo jeszcze.? Dokąd jedziemy.?! Bolą mnie nogi...jedźmy coś wrzucić  na ruszt.

Byłam zdziwiona, że Tommo to taki leniuszek, w końcu był umięśniony najbardziej ze wszystkich wariatów...zaraz po moim kochanym Daddym. W duchu uśmiechałam się do siebie, snując przy tym sentencje na temat tego, iż Lou i Nicole doskonale do siebie pasują i dobrze, że ja i Liaś wzięliśmy sprawy w swoje ręce, teraz tylko pozostaje nam czekać na ich reakcję.

*Z perspektywy Louis'a*

Ciałem i duszą byłem tu z Martine na rowerach i tak naprawdę nie bolały mnie nogi, ale lubiłem się z nią droczyć...moje myśli opanowała teraz Nicole. Wciąż żyłem tamtym pocałunkiem...i zastanawiałem się, czy...czy ona domyśliła się, że to o niej mówiłem w Late Show...miałem nadzieję, że tak. Myślałem jak zrobić krok dalej....bałem się...bałem się odrzucenia, ale wtedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł, mianowicie chciałem poprosić Liama o pomoc....wahałem się, lecz postanowiłem, iż po powrocie do domu poproszę go o to, gdy nagle Martine zatrzymała się gwałtownie...i powiedziała swym anielskim głosem:

- To tutaj.!

Spojrzałem w górę, gdzie ujrzałem London Eye...pokiwałem głową przecząco i powiedziałem lekko przerażonym głosem:

- Nawet o tym nie myśl.!

Na co ona zaśmiała się głośno, po czym wzięła moją prawą dłoń i pociągnęła mocna. Miała więcej siły niż przypuszczałem.  Biegłem za nią cały czas, gdy przed sobą ujrzałem kopułę. Martine niewiele myśląc wepchnęła mnie do niej, kopiąc przy tym w moje seksi poślady. W tle słyszałem piski dziewczyny...znajomej dziewczyny, jednak nie mogłem sobie przypomnieć kim ona jest. Stałem na środku kopuły zupełnie sam, gdy przede mną stanęła tyłem odwrócona do mnie dziewczyna o długich, kruczoczarnych włosach...tak właściwie nie przyszła tu dobrowolnie, gdyż przyniósł ją Liam. Drzwi kopuły zamknęły się, a właściwie zamknęli je Martine i Daddy. Wiedziałem wtedy kim była dziewczyna...to była Nicole. Poznałem ją po zapachu perfum. Niewiele myśląc podszedłem do niej...objąłem w talii i odwróciłem ku sobie. Jej czekoladowe oczy patrzyły na mnie...płynęło z nich uczucie pożądania. Wpiłem się w jej usta, a ona odpowiedziała mi tym samym. Gdy oderwaliśmy się od siebie, ona wciąż patrzyła na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczyma...a na jej polikach pojawiały się rumieńce.Spojrzałem na nią...uśmiechnąłem się i powiedziałem:

- Nicole, czy chciałabyś zostać moją dziewczyną.?

A ona przewróciła oczami i odparła:

- No nie wiem...no bo wiesz ja mogę mieć każdego, przecież jestem taka sławna.

Po czym zaśmiała się i powiedziała:

- Oczywiście, że ...tak głuptasie.! Kocham Cię.!

Uśmiechnąłem się, a w oku zakręciła mi się łza szczęścia...byłem szczęśliwy, że Bóg zesłał mi taką dziewczynę jak Nicole. Mijały minuty...godziny a my trwaliśmy tak w objęciach, patrząc sobie prosto w oczy i czując jak kopuła unosi się coraz wyżej i wyżej. Uśmiechnąłem się promiennie do mojej dziewczyny... "do mojej dziewczyny" jak to cudownie brzmi, cmoknąłem w czoło i powiedziałem:

- Czy Ty też zauważyłaś, że nie znaleźliśmy się przypadkiem.?

- Taak...przywiózł mnie tutaj Daddy...

- A mnie Martine...myślisz o tym samym co ja.?

- Czyli oni...trzeba im dać nauczkę, że nie należy się wtrącać w nieswoje sprawy.

- Już nawet wiem jaką - mówiłem poruszając przy tym zabawnie brwiami i co chwila zerkając i topiąc się w nieziemskim spojrzeniu Nicole - Więc...gdy wrócimy do domu będziemy udawać, że się pokłóciliśmy i to spotkanie tutaj tylko pogorszyło sprawę. - po czym uśmiechnąłem się niecnie, a ona odparła:

- Mój Ty geniuszu.! - wpijając się przy tym w moje usta. I znów nic nie mówiąc, patrzyliśmy sobie prosto w oczy...wymieniając się co chwila pocałunkami....i rozmawiając o wszystkim i o niczym....mijały sekundy minuty, a my czuliśmy jak kopuła wolnymi kroczkami...jeden po drugim schodzi na dół. Gdy wreszcie zeszliśmy na sam dół, najpierw wyszedłem ja by sprawdzić czy nie ma tam Liama ani Martine, ale na szczęście ich nie było i na mój znak Nicole wybiegła z kopuły wskakując mi prosto na plecy. W podskokach i z Nicole na ramionach pobiegłem do Starbucks, gdzie razem spędziliśmy po południe, popijając kawę i czekoladę oraz zajadając się różnego rodzaju ciastami.

*Z perspektywy Justyny*

Kolejny ten sam sen...to już trzecia noc pod rząd, kiedy śni mi się moja koleżanka...koleżanka z lat dziecinnych. Wiąże się z nią tragiczna historia, mianowicie...kilkanaście lat temu, kiedy razem byłyśmy na basenie, grałyśmy w piłkę w wodzie i gdy ja odbiłam ją ona wyleciała na płytki, a Patrycja, bo tak miała na imię, wybiegła po nią nie zakładając przy tym klapek,  a gdy wracała już z piłką poślizgnęła się i.....wiadomo co się stało. Po każdym śnie o niej płakałam...płakałam jak 2-letnie dziecko, teraz również się rozpłakałam. Czułam się winna, bo...bo gdybym wtedy nie odbiła tej piłki, Pati byłaby teraz tu ze mną. Nikt o tym nie wiedział...nawet Nicole. Z moich rozmyśleń i płaczu wyrwał mnie delikatny głos niebieskookiej blondynki, to była stewardessa, informująca nas o tym, iż za chwilę lądujemy. Myślami byłam czas z Pati, wtedy kilkanaście lat temu...ręce mi drżały...w gardle ścisk, a w głowie kompletny chaos i nieład...nie byłam nawet w stanie zadzwonić do Nicole, aby jej się pochwalić, iż przyjeżdżam do niej wcześniej, ale potem zorientowałam się, że to może być niezła niespodzianka. Wysiadłam z samolotu całkiem zaspana...rozejrzałam się w prawo...w lewo...w górę, gdy podszedł do mnie pewien mężczyzna i przedstawił się jako wujek Nicole i Isabelle...wsiedliśmy do samochodu, na moje szczęście, gdyż ledwo trzymałam się na nogach ze zmęczenia, a oczy same mi się zamykały i ledwo widziałam cokolwiek.  Na miejscu Paul, bo tak miał na imię odprowadził mnie do środka, po czym wyszedł i pojechał gdzieś...nie wiedziałam nawet gdzie i  szczerze nie interesowało mnie to. Dom był ogromny i pusty, a Nicole nie odbierała telefonu. Walizki postawiłam przy drzwiach, westchnęłam głęboko i walnęłam się na łóżko, dosłownie walnęłam. Spojrzałam w górę...i momentalnie zasnęłam.

*Z perspektywy Harry'ego*

Wszyscy gdzieś poszli, a ja.? Ja siedziałem w pustym domu...sam jak palec. Trochę spałem....trochę tweetowałem do fanek....trochę leżałem po czym zgłodniałem i zszedłem na dół, aby coś  przekąsić. W lodówce nie było nic...kompletne pustki. Dzwoniłem do każdego z chłopaków aby zrobili zakupy, ale żaden z nich nie odbierał, a ja nie zamierzałem iść na zakupy....zapewne napadłyby mnie tłumy fanek, a ja miałem tego dosyć, więc postanowiłem położyć się na kanapie w salonie i pooglądać telewizję. Biegłem i nagle stanąłem jak wryty...na łóżku leżała zupełnie nieznajoma mi dziewczyna, a przy drzwiach stały walizki...zapewne należały do niej. Podszedłem bliżej, a ona otworzyła oczy i zerwała się z łóżka jak poparzona. Otworzyła oczy szeroko, na co ja się zaśmiałem. Wtedy ona od razu spoważniała i powiedziała:

- Z czego się śmiejesz.?

Gdy usłyszałem jej głos...poczułem ciepło na sercu, jakiego nie czułem nigdy...jej głos...brzmiała jak anioł. Lekko zakłopotany tym, iż nie wiedziałem co powiedzieć wyciągnąłem do niej dłoń i odparłem:

- Jestem Harry...Harry Styles. - uśmiechając się przy tym promiennie, a ona odwzajemniła to jeszcze piękniejszym uśmiechem i odpowiedziała anielskim głosem:

- Wiem kim jesteś...ja jestem Justyna przyjaciółka Nicole.

- Aaa Justyna....Nicole wspominała o Tobie, ale nie mówiła, że jesteś taka piękna.

Dziewczyna zarumieniła się i klapnęła na kanapę, a ja niewiele myśląc dosiadłem się do niej i spojrzałem jej prosto w oczy, które były jeszcze piękniejsze niż jej głos...uśmiech. Tęczówki brązowe jak NUTELLA przyprawiały mnie o dreszcze, a głos...nie miałem słów. W dodatku na pierwszy rzut oka widać było, że nie interesowałem jej zbytnio...spodobało mi się to z jednej strony, ale chciałem to zmienić. Ona wyglądała na inną niż dziewczyny, które znałem. "Hazza obudź się.! Zaproponuj jej coś do picia.!" - powiedziałem sam do siebie w myślach i tak jak pomyślałem, tak uczyniłem, a ona odparła:
- Chętnie. Wystarczy zwykła woda.
- Już się robi piękna.!
Justyna znów się zarumieniła, a ja w podskokach pobiegłem po wodę i tym samym krokiem wróciłem, lecz na moje nieszczęście poślizgnąłem się i wypuściłem szklankę z dłoni, po czym upadłem na ziemię, a woda oblała Justynę, która zamiast mi pomóc zaczęła się zwijać ze śmiechu. Zdenerwowany i skrempowany całą sytuacją powiedziałem:
- Może pomogłabyś mi wstać.?
- Taak...ale jak przestanę się śmiać.
Ja nie postanowiłem czekać, aż ona łaskawie przestanie się śmiać tylko zerwałem się i zacząłem ją łaskotać, wszędzie gdzie się dało, a ona śmiała się jak oszalała. Nagle do głowy wpadł mi do głowy pewien pomysł, który od razu wprowadziłem w życie, mianowicie wziąłem Justynę na ręce, po czym poszedłem w stronę basenu. Mimo, że nie wiedziała co ją czeka krzyczała jak opętana i wierzgała nogami do tego stopnia, iż mało mnie nie pobiła, a ja żeby ją bardziej wkurzyć powiedziałem:
- Co jak co, ale ciężka to Ty jesteś.!
Lecz żałowałem tego co powiedziałem, gdyż oberwałem za to z liścia, a wcale tak nie uważałem. Zrobiłem to po to by ją zdenerwować. Gdy znaleźliśmy się nad basenem ona rzuciła mi spojrzenie, z którego płynęło przerażenie, a ja uśmiechnąłem się tylko najsłodziej jak potrafiłem i wrzuciłem ją do basenu po brzegi wypełnionego wodą, a ona zaczęła krzyczeć jak opętana, aż w końcu wykrzyczała:
- Haaaaaaaarrrrrrrrry.! Jaaaa niieee potraaaaaafięęęę pływać.!
Gdy to usłyszałem przerażony z szybkością Edwarda Cullena wskoczyłem do wody, a ona złapała mnie za ramiona  i wtedy odetchnąłem z ulgą, lecz nie na długo, gdyż Justyna niewiele myśląc wepchnęła mnie wręcz pod wodę, a ja nie próżnowałem i złapałem ją za nogę. Po tych zabawach wodnych cali mokrzy i uradowani udaliśmmy się na leżaki...przynajmniej ja, bo Justyna poszła się przebrać, a ja zrzuciłem z sb wszystko i wskoczyłem w strój kąpielowy. Niecierpliwiłem się, gdyż Justyna długo nie przychodziła, ale w końcu się doczekałem....w końcu przyszła już sucha  i usiadła na leżaku, który stał tuż  obok mojego leżaka. Zerknąłem na nią...i powiedziałem uśmiechając się przy tym co chwila.?
- Myślisz o tym samym co ja.?
- Zależy o czym myślisz. - odparła poruszając przy tym zabawnie brwiami...raz jedną, raz drugą.
- Więc...nie wiem jak Ty, ale ja trochę zgłodniałem po tej całej akcji, a w lodówce pustki, więc może wsykoczymy do TESCO.?
- W sumie to  ja też zgłodniałam, ale nie łatwiej byłoby coś zamówić.? - odpowiedziała puszczając mi przy tym oczko.
- Co racja to racja. Może być pizza.?
- I film Love Actually.?
- Oczywiście.
Udaliśmy się do salonu, gdzie dostawca pizzy przyniósł nam pizzę. Justyna wtuliła się we mnie, a ja to odwzajemniłem i razem oddaliśmy się oglądaniu filmu.


*Z perspektywy Niall'a*


Trwaliśmy w tej cudownej chwili....mijały setne sekund...sekundy...minuty, a nawet godziny. Leżeliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym, gdy usłyszeliśmy znajome głosy. Isabelle odgarnęła z ramienia swe przepiękne blond włosy i oparła się na łokciach patrząc na drugi brzeg rzegi, aby zobaczyć do kogo należały te głosy, a ja wziąłem z niej przykład. To byli Zayn i Perrie. Bawili się świetnie, a gdy Isa to zobaczyła do jej oczu napłynęły tysiące łez...widziałem to i czułem. Nie wiedziałem czemu i gdy chciałem się jej zapytać czy wszystko w porządku, lecz ona nie pozwoliła mi na to zamykając mi usta pocałunkiem...




Rozdział 18.

*Z perspektywy Isabelle*


Gdy oderwałam się od Nialla uświadomiłam sobie, że nie zrobiłam tego po to aby Zayn był zazdrosny, tylko dlatego, że...że kocham tego blondaska. "Ale przecież kocham też Zayna" - pomyślałam, po czym do oczu zaczęły napływać tysiące łez, które z czasem zaczęły spływać po mych policzkach niczym wodospad Niagara. To nie były łzy ani smutku, ani radości...to były łzy bezradności. Nie wiedziałam co miałam robić...kocham Zayna...kocham  Nialla, ale przecież, przecież nie mogę być z nimi obydwoma. Bezradna spojrzałam na niego przez załzawione oczy...i uśmiechnęłam się, bo czułam się przy nim bezpieczna, potrzebna...czułam, że znaczę coś dla kogoś. Patrzyłam przez te załzawione oczy na Nialla, uśmiechając się przy tym, a on patrzył w granatowe i gwiaździste niebo. Gdy pociągnęłam nosem...Horan momentalnie, można powiedzieć, iż automatycznie przeniósł swój wzrok na mnie. Jego niebieskie jak woda w Oceanie Atlantyckim oczy patrzyły prosto w moje czekoladowe niczym NUTELLA teraz załzawione. Za każdym razem, gdy patrzyłam w jego oczy topiłam się w nich jak  topielec w jeziorze i tak było tym razem.  Przed utopieniem wzroku w jego błękitnych oczach uratował mnie anielski głos blondaska:
- Ej mała czemu płaczesz.?
- Bo ja...ja muszę Ci coś - i tu mój głos zaczął się łamać, ręce trząść, w głowie chaos, w gardle ścisk - powiedzieć. - westchnęłam głęboko i przełknęłam ślinę, po czym mówiłam dalej - Więc... - i tu Nialler nie dał mi dokończyć, gdyż położył na mych ustach palec wskazując i powiedział:
- Ciiii...zanim cokolwiek powiesz chcę abyś pamiętał, że zawsze będę z Tobą.!
Po czym cmoknął delikatnie a zarazem subtelnie mój polik. Spojrzałam na niego już mniej załzawione oczy i zaczęłam:
- Więc....umm......eem - jąkałam się przez cały czas, drapiąc się po głowie zakłopotana - ughh.....ja...k...kkk....o-o.....kocham Ciebie i Zayna. - powiedziałam szybko, prawie niezrozumiale, po czym pozostawiłam na jego ustach pocałunek...podniosłam się i chciałam pobiec jak najdalej, lecz Irlandczyk nie pozwolił mi na to łapiąc mnie za nadgarstek. Jednym ruchem odwrócił mnie ku sobie i przyciągnął do siebie. Nasze usta znalazły się w niebezpiecznej odległości, a ja cofnęłam się o jeden krok do tyłu...a Niall za mną...potem o jeszcze jeden, a on znów za mną. Wreszcie załamanym głosem całkiem zrezygnowana powiedziałam:
- Niall przepraszam się, ale chy...chyba nie możemy się dłużej przyjaźnić.
Wtedy z moich oczu spływały kolejno łzy...jedna po drugiej, a Niall spojrzał głęboko w moje oczy swymi załzawionymi błękitnymi oczętami....z czasem łzy spływały po jego policzkach, nie mogłam...nie mogłam pozwolić na to, aby mój przyjaciel płakał przeze mnie.....więc wyjęłam chusteczkę z kieszeni i delikatnie przetarłam jego mokre od łez poliki, a wtedy on złapał mą dłoń i powiedział poważnym tonem:
- Masz rację nie powinnyśmy się przyjaźnić...chcę być dla Ciebie kimś więcej, nie tylko przyjacielem.
Spojrzałam na niego przez załzawione oczy i delikatnie cmoknęłam jego czoło, po czym pobiegłam prosto do domu. Niall  krzyczał jeszcze za mną...prosił, abym się zatrzymała, ale ja...ja nie mogłam. Czułam się taka bezradna. Biegłam przed siebie co chwila potykając się o korzenie. Byłam rozdarta. Cała we łzach wbiegłam do domu zupełnie nie zwracając uwagi na śpiącego Hazze i wtuloną w niego dziewczynę, po czym od razu wbiegłam do swojego pokoju, gdzie dosłownie walnęłam się na łóżko. Momentalnie zasnęłam...


*Z perspektywy Niall'a*

Ta dziewczyna kompletnie zawróciła mi w głowie. Bez przerwy o niej myślałem. Czułem, że ona jest tą jedyną...tą właściwą...wiedziałem to. Gdyby wiedziała jak ogromnym uczuciem ją darzę na pewno by się zgodziła zostać moją dziewczyną. Z jednej strony byłem w niebo wzięty, gdyż  powiedziała, że mnie kocha, ale była jedna przeszkoda, mianowicie Zayn, którego również kochała. Chciałem pójść z Amy do pubu, porozmawiać...poprosić, ale gdy do niej dzwoniłem włączała się poczta głosowa, więc sam poszedłem do mojego ulubionego pubu...


*Z perspektywy Amy*


"Jak oni mogli mnie tak oszukiwać.!?" - myślałam patrząc na zdjęcie Isabelle i Horana...zdjęcia jak zdjęcia, ale to nie były zwyczajne zdjęcia, gdyż oni całowali się. Łzy spływały mi po policzkach niczym strumienie. Wpadłam na pewien pomysł.! Mianowicie, aby zapomnieć o nim....z resztą co ja się oszukuję, o nim nie da się zapomnieć, ale przynajmniej spróbuję, pojadę do rodziców do Mullingar. Tak jak pomyślałam tak też postąpiłam. Spakowałam się, pojechałam na lotnisko...złapałam pierwszy lepszy samolot do Dublina i wsiadłam do samolotu, który leciał do Dublina, skąd odbiorą mnie rodzice. Tam zamierzałam spędzić najbliższy czas.


*Z perspektywy Harry'ego*


Delikatnie zdjąłem rękę Justyny z mojego torsu...tak by jej nie obudzić, po czym wstałem by przygotować kolację dla mnie i Justyny.


*Z perspektywy Justyny*


Obudził mnie zapach, a właściwie smród, za przeproszeniem czegoś...czegoś spalonego. Wstałam i w podskokach ruszyłam do kuchni, gdzie urzędował Harreh. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się przygryzając wargę. Przyznam chłopak zawrócił mi w głowie. Podeszłam bliżej i powiedziałam:
- Daj, ja to zrobię.! - puściłam mu przy tym oczko, a on zaborczym tonem odparł:
- Nie.! Poradzę sobie.!- przewrócił naleśnika na drugą stronę.
- Mówiłam. - posłałam mu przy tym uśmiech tryumfu, a on zaśmiał się i zakłopotanym tonem odpowiedział:
- No dobra tylkoo....trzeba zrobić nowe ciasto.
Natychmiastowo wyciągnęłam z szafek najpotrzebniejsze rzeczy...a ciasto przygotowałam  z prędkością światła i powiedziałam przewracając już naleśnika na drugą stronę:
- Patrz i ucz się od mistrzyni.!
Po chwili żałowałam tego co powiedziałam, gdyż Hazza sypnął we mnie mąką, ale ja nie byłam mu dłużna. Wzięłam całą garść mąki i sypnęłam w Stylesa mówiąc:
- Chyba się ubrudziłeś.! - zachichotałam przy tym i wróciłam do smażenia naleśników. Po chwili poczułam na głowie spływające białko, które z czasem zaczęło spływać po moim czole wprost na bluzkę.
W tle było słychać chichoczący głos Hazzy, a ja niewiele myśląc wzięłam butelkę mleka i wylałam na loczka. On tylko się zaśmiał i idąc w moim kierunku mówił:
- No chodź na misiaczka.! - uśmiechając się przy tym i wyciągając do mnie ręce. Zaczęłam biec w stronę przed pokoju, gdy nagle poczułam, że ktoś mnie niesie. Oczywiście był to Harreh. Oboje cali w mleku, jajkach i mące. Styles biegł ze mną na rękach, gdy nagle poślizgnął się na płytkach. Leżeliśmy oboje na zimnych płytkach, trzymając się za ręce i śmiejąc, gdy nagle drzwi się otworzyły, a na podłodze wylądował Lou i leżąca na nim...Nicole.



Rozdział 19.

*Z perspektywy Justyny*

Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi, gdy z góry usłyszeliśmy męski głos:

- Co się tam dzieje.? - to był Paul, a Harreh chichocząc pod nosem odpowiedział:

- Nic, nic...zupełnie nic. - wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Spojrzałam na Nicole, a ona na mnie...niewiele myśląc pobiegłyśmy do siebie z wyciągniętymi ramionami, ale nie skończyło się to dobrze...obie poślizgnęłyśmy się na płytkach mokrych od wylanego mleka. Śmiejąc się leżałyśmy na podłodze, gdy przerażony Harry podszedł do mnie i wyciągnął prawą dłoń, a ja chwyciłam ją, ściągając go przy tym jednym ruchem na podłogę. Lou zaczął się śmiać, a my dołączyłyśmy się do niego, na co Hazza odpowiedział wzorkiem, który gdby wzrok zabijał, zabiłby nas. Wstałam i wyciągnęłam rękę do Nicole, która chwyciła ją, po czym ruszyłyśmy na górę do jej pokoju, gdzie urządziłyśmy sb tzw. 'babski wieczór'.

*Z perspektywy Zayn'a*

Duszą i ciałem byłem z Perrie, ale myślami byłem z Isabelle. Nie wiedziałem co miałem robić. Jak jej powiedzieć, że mój związek z Perrie, to tylko...tylko ustawka.Czułem się winny, ale ja...ja nie miałem wpływu na to. To managament decydował o naszym życiu...to nie było już tylko moje życie. Byłem bezradny...załamany, a najbardziej dobijała mnie myśl, że Isa...całowała się z jednym z moich najlepszych przyjaciół. Czułem jakby mi ktoś wbił nóż w plecy...to mnie rozwalało od środka. Do oczu napłynęła mi fala łez...przez którą patrzyłem na Perrie...nie była już taka wyraźna.Ja patrzyłem prosto w jej oczy, a ona w moje...mimo, że była zupełnie inna niż Isabelle, ja widziałem  w niej właśnie ją, to to sprawiało, że nasz związek wyglądał tak realnie. W głowie chaos...całkowity nieład...w oczach fala łez...a przed oczami tylko ona...Isabelle.

- Isabelle - wymsknęło się z mych ust...a na poliku poczułem jak Pezz daje mi z liścia, co mnie wybudziło z 'hipnozy'. Spojrzałem na nią oszołomiony, a ona zaczęła:

- Jaka Isabelle.!?  Cały czas myślisz o tej tlenionej blondyneczce.?

- Ona nie jest tlenioną blondyneczką i przynajmniej ma trochę oleju w głowie w przeciwieństwie do Ciebie. - odparłem spokojnym tonem niczym porucznik Horatio Caine. Nie wytrzymałem....z oczu spływały mi łzy z prędkością światła, a ja wyjąłem papierosa z kieszeni, którego przypaliłem zapalniczką i pobiegłem przed siebie...przed siebie czyli do domu. Wbiegłem i nie zwracając najmniejszej uwagi na Hazze i Lou pobiegłem do swojego pokoju...nie zaglądając nawet do pokoju Isabelle. Cały we łzach rzuciłem się na łóżko i zasnąłem...

*Z perspektywy Harry'ego*

Cały w mleku....mące siedziałem na kanapie razem z Lou, gdy nagle oboje poczuliśmy jakiś smród dochodzący z kuchni. To był palący się naleśnik, a tak właściwie popiół z naleśnika.! Nie wiedziałem co robić....tak samo jak w programie NICKELODEON kiedy ta dziennikarka niby rodziła...ale na szczęście był ze mną Lou, który natychmiastowo ugasił pożar, a my wróciliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Zupełnie nie przeszkadzało mi to, że byłem brudny...chciałem porozmawiać z Tomlinsonem i tak też postąpiłem. Spojrzałem w jego szaroniebieskie oczy i zacząłem:
- Lou.! Obiecaj mi, że bez względu na wszystko zawsze będziemy przyjaciółmi i nigdy o mnie nie zapomnisz.
- Obiecuję...na paluszka - uśmiechnął się szeroko wyciągając do mnie paluszka, co ja odwzajemniłem, po czym oboje oddaliśmy się grze w najnowszą fifę. Byłem zadowolony, że porozmawiałem o tym z Louisem. Brakowało mi czasu spędzonego z nim, choćby np. wspólne wychodzenie na lody truskawkowe. Tak naprawdę brakowało mi dawnego Larrego, czyli wspaniałej przyjaźni dwóch nastolatków, którzy spełnili swoje marzenia. Prawda jest taka, że to fani stworzyli Larrego i to fani...fani go zniszczyli. To przez shipperki Larrego nic nie jest tak jak było wcześniej...ale ja na to nie pozwolę...nie pozwolę odebrać sobie najlepszego przyjaciela jakim jest dla mnie Lou, będę walczył o naszą przyjaźń.  Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się w duchu mówiąc:
- Gotowy na przegraną.?! - śmiejąc się przy tym złowieszczo, a on odparł na to:
- Zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni.
Na co oboje odpowiedzieliśmy śmiechem i kontynuowaliśmy grę...

*Z perspektywy Liam'a*


Razem z Martine wybraliśmy się do pobliskiego pubu, aby spędzić razem miło czas. Gdy weszliśmy, to co zobaczyłem...nie wierzyłem własnym oczom. Niall siedział przy barze, a przy nim jakaś tleniona blondyneczka. Było widać, że Horan był po co najmniej czterech piwach, więc czym prędzej zabraliśmy go i odwieźliśmy do domu, gdzie razem z Martine spędziliśmy resztę wieczoru...


*Z perspektywy Isabelle*



Obudziłam się ze snu, który uświadomił mi dwie ważne rzeczy. Więc zacznę od tego, iż we śnie szłam drogą...długą, pustynną, prostą ścieżką...a na końcu było skrzyżowanie. Po lewej stronie stał Zayn...mówiący:
- Witaj kochanie.! -  a po prawej Niall mówiący:
- Cześć siostro.! - i wtedy się obudziłam. Uświadomiłam sobie, że Niall jest dla mnie jak brat...a Zayn jest tym jedynym, właściwym. Tym razem w mojej głowie panował ład i porządek...a z oczu nie spływały mi łzy. Jednak to było zbyt piękne, aby było prawdziwe...gdy odwiedziłam swojego twittera...moje interakcje opanowały tysiące zazdrosnych Directionerek, które wyzywały mnie od najgorszych...nie wytrzymałam...z oczu spływały mi łzy niczym Niagara. Cała zapłakana wybiegłam na balkon, gdzie przysiadłam w kącie. Do uszu włożyłam słuchawki, z których dobiegały dźwięki Little Things, a sama wyciągnęłam z kieszeni papierosa, którego zapaliłam, Z oczu spływały mi tysiące łez...a ja nie wytrzymałam coś we mnie pękło. Wyjęłam spod klapki telefonu żyletkę, którą natychmiast zaczęłam wbijać w me delikatne ciało. Widok krwi...ból...zwrotka Horana, a ja wbijałam ją głębiej...z każdym słowem coraz mocniej. Popiół spadał mi na rany, co sprawiało mi jeszcze większy ból, ale to lepiej, bo wtedy czułam ukojenie...słone łzy spływały mi na rany...i topiły się w mej krwi, która spływała na moje ubrania, płytki...była wszędzie...momentalnie zasnęłam...


*Następnego dnia rano*


- Isabelle.! Co Ty zrobiłaś.? - obudziły mnie głośne krzyki Zayna. Gdy chciałam podnieść ręce aby przetrzeć oczy...nie mogłam i nie zdziwiło mnie to, gdyż na każdej z rąk  było około 25 ran...głębokich. Wszędzie zaschnięta krew. Malik podbiegł do mnie i przycupnął razem ze mną na balkonie. Znów patrzył na mnie tymi swoimi oczami...znów to robił...uwodził mnie wzrokiem. Patrzyliśmy sobie w oczy...mijały sekundy...mijały minuty...mijały może nawet godziny, a my nadal patrzyliśmy sobie w oczy...ja topiłam się w jego oczach a on w moich, gdy nagle ujął w swe dłonie moje okaleczone ręce...pocałował je i powiedział:
- Dlaczego.?
Znów to robił...patrzył na mnie...odwróciłam wzrok gdzie indziej i powiedziałam:
- Zimny coś ten ranek...kocham Cię...ale zapowiada się ładny dzień, nieprawdaż.?
- Co.?! - wykrzyknął oszołomiony.
- No przecież mówię, że zapowiada się ła...- i tu zamknął mi usta delikatnym i subtelnym całusem, gdy do pokoju weszła dobrze nam znana osoba,  która chrząknęła znacząco, a my z  Zaynem natychmiastowo oderwaliśmy się od siebie. To był Niall. Patrzyła na nas tymi swoimi niebieściutkimi oczyma, do których napłynęła fala łez...z jego oczu spływały łzy niczym krew z mych ran poprzedniego wieczoru. Popatrzyła na me ręce...na mnie...na Zayna i załamanym głosem powiedział:
- Dlaczego.?
Po czym wybiegł z pokoju, a ja chciałam ruszyć za nim, lecz Zayn złapał mnie za rękę, mówiąc przy tym:
- Dajmy mu czas.
Wtuliłam się w niego jak najmocniej tylko potrafiłam. Z oczu spływały mi łzy, prosto na jego koszulę. Czułam się winna...było mi tak źle.  Bałam się o tego blondaska...kochałam go, ale...ale jak brata. Po mojej głowie krążyły tysiące myśli niczym huragan...całkowity nieład. W oczach fala łez...w gardle ścisk...na rękach krew, a w głowie tylko ten blondasek...
- Zayn, mógłbyś mnie zostawić samą.?
-...ale obiecaj, że nie zrobisz tego.
Po czym złożył na mych bladoróżanych ustach delikatnego całusa, a ja następnie oddałam się długiej i relaksującej kąpieli...


 *Z perspektywy Zayn'a*


Nie mogłem wysiedzieć w swoim pokoju....martwiłem się o Nialla. Był jednym z moich najlepszych przyjaciół, a ja...a ja mu wywinąłem taki numer. To było oczywiste, że on jest zakochany w Isabelle...wiedziałem jak się czuł...czuł się tak jak ja podczas gdy on...on całował się z Isabelle.  W pewnej chwili przyszło mi coś do głowy...i wiedziałem już wtedy gdzie będzie Horan, więc czym prędzej pobiegłem w to miejsce. Biegłem przed siebie...odpowiednią drogą, gdy nagle ujrzałem siedzącego pod jemiołą nad rzeczką Nialla. Delikatnie i po cichu podszedłem od tyłu i przysiadełem się delikatnie do niego...przeniosłem wzrok na niego, ale on mnie nie zauważał. Co chwila pociągał nosem i wycierał dłonią łzy, gdy nagle powiedział:
- Idź...idź do Isabelle...zostaw mnie samego. - cały czas szlochał.
- Nie Niall. Nie zostawię Cię. Wiem jak się czujesz...przyda Ci się teraz rozmowa z kimś bliskim...z przyjacielem.
Po tych słowach przeniósł wzrok na mnie i ostrym tonem a zarazem lekko łamiącym się głosem powiedział:
- Ty   śmiesz się nazywać przyjacielem.? Czy prawdziwy przyjaciel zrobiłby takie coś jednemu ze swoich najlepszych przyjaciół.?
Spuściłem głowę w dół...wiedziałem, że ma rację i nie potrafiłem mu spojrzeć prosto w oczy, więc czym prędzej odszedłem  paląc przy tym kolejnego papierosa. Nie wiedziałem gdzie idę...szedłem przed siebie. W pewnym momencie przysiadłem na najbliższej ławeczce...ale nie na długo, gdyż po dłuższej chwili wstałem i ruszyłem do domu, gdzie zamknąłem się w swoim pokoju...w mojrj głowie panował kompletny chaos. Nie wiedziałem co zrobić...musiałem wybrać albo przyjaźń albo miłość...to było zbyt trudne...powiadają, że z problemami najlepiej się przespać i tak też postąpiłem...momentalnie zasnąłem...

Rozdział 20.

*Z perspektywy Nicole*


Gdy poczułam na swych polikach dotyk ciepłej dłoni, momentalnie się obudziłam. Spojrzałam w górę, gdzie ujrzałam szaroniebieskie oczy. To był Louis. Uśmiechnęłam się szeroko nadal patrząc w jego oczy,a on nie był lepszy. Znów to robił...wpatrywał się swoimi szaroniebieskimi oczyma w moje...brązowe niczym NUTELLA. Uśmiechał się nadal gładząc mój polik swą dłonią i wpatrując się we mnie. Otworzyłam swe bladoróżane usta by coś powiedzieć, ale on mi na to nie pozwolił...zamykając mi usta pocałunkiem. Oderwaliśmy się od siebie, on wciąż patrzył na mnie i szepnął swym anielskim głosem:
- Kocham Cię.!
A ja w ramach odpowiedzi cmoknęłam go delikatnie w polik i odparłam:
- Aaa....um...gdzie jest Justyna.? Przecieee...ż ona zasnęła tu wczoraj i......no właśnie gdzie ona jest.?
Lou zachichotał i odpowiedział:
- Harry ją zaniósł do jej pokoju.
- Harry powiadasz - mówiłam poruszając przy tym zabawnie brwiami i uśmiechając się znacząco, gdy Tommo wziął mnie na ręce i w podskokach ruszył w stronę  schodów. Przestraszona i jednocześnie szczęśliwa machałam nogami i wrzeszczałam nie zważając na to, że co niektórzy śpią, a Boo Bear zamknął mi usta pocałunkiem bym przestała krzyczeć i szepnął:
- Ciiiiii...- przy czym puścił mi oczko. Na dole zaniósł mnie do kuchni niczym Shrek Fionę. Na stole czekały płatki z mlekiem,  a między miseczkami rozsypane były płatki bladoróżanych  róż, takich jak lubię oraz  dwie świeczki na środku. Banalne, ale urocze. Spojrzałam na niego  uśmiechając się promiennie  i powiedziałam:
- Dziękuję.! Nie masz pojęcia jak się cieszę, że Bóg zesłał mi takiego anioła jakim Ty jesteś. - zarówno w moim jak i jego  zakręciła się łza...łza szczęścia, że mamy siebie. Złożył na mych ustach delikatny pocałunek, po czym postawił mnie na podłogę i jak na dżentelmena przystało odsunął krzesło bym mogła usiąść. Oboje zabraliśmy się za zjedzenie śniadania przygotowanego przez Lou...

*Z  perspektywy Isabelle*



Przyznam, że kąpiel była długa i relaksująca jak nigdy. Zaraz po kąpieli ubrana i całkiem odświeżona wyszłam z pokoju i zaglądając do wszystkich pokoi po kolei wreszcie trafiłam na pokój Zayna. Weszłam po cichu do środka, gdyż Malik spał. Przysiadłam koło niego delikatnie i wpatrywałam się w jego zamknięte oczy, gdy on w jednej sekundzie otworzył je.  Spojrzał na mnie i ochrypniętym głosem odparł:
- Któ...która jest godzina.?
- Grubo po 11 - odparłam, a mulat zerwał się od razu na nogi, a ja wstałam i stanęłam przed nim. Spojrzałam mu w oczy, a on nie był lepszy...znów to robił...wpatrywał się swoimi brązowymi oczyma w moje niebieskie niczym Ocean Spokojny...spokojny tak samo jak jego wzrok. Wziął moje dłonie, odwrócił środkiem na zewnątrz i patrzył...patrzył na moje rany, gdy z jego oczu spływały łzy...jedna po drugiej prosto na moje rany, topiąc się, a raczej wsiąkając w zaschniętą krew.  Wyjęłam jedną z rąk z jego dłoni  i przetarłam jego morke a zarazem zimne od łez poliki, po czym delikatnie szepnęłam:
- Co teraz z nami będzie.?
Nie wiedziałam czemu szeptałam, może dlatego, że nie chciałam psuć nastroju, a Zayn zakłopotany patrzył na mnie, gdy powiedział:
- Isabelle ja...ja - mówił łamiącym się głosem, a z oczu znów spływały mu łzy - nie wiem. Uwierz mnie też jest ciężko...ta ustawka z Perrie i teraz jeszcze my.
Spojrzałam na niego przez szeroko otwarte oczy i całkowicie zdziwiona wykrzyknęłam:
- Jak to.?! Jaka ustawka.?
- Ups...ehm nie powinienem Ci mówić o tym, ale ja i Perrie to jedna wielka ustawka, po to aby wypromować naszą nową płytę.
Z oczu spływały mi tysiące łez...niczym strumień. Pomimo tylu ran na rękach biłam go pięściami po klatce piersiowej i krzyczałam cała we łzach:
- Dlaczego.?! Dlaczego.?!
Malik objął mnie, przyciągając ku sobie, co sprawiło, że przestałam go bić, ale nie przestałam płakać. Cała zalana łzami wtuliłam się w niego jak najmocniej...czułam się przy nim bezpieczna tak samo jak przy Niallu. Mulat zaczął:
- Isabelle myślę, że musimy dać sobie czas...- po czym złożył na mych ustach delikatnego całusa, a ja oderwałam się od niego i nadal płacząc powiedziałam:
- Zayn, to wszystko mnie przerasta. Wybacz muszę sobie to przemyśleć.
Wybiegłam z jego pokoju  prosto do swojego, z któeego zabrałam ipada oraz portfel i udałam się do Starbucks na małą czarną...


*Z perspektywy Zayn'a*

Klapnąłem na łóżko, gdy zadzwonił telefonu.  Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Perrie. Nie chciałem odbierać, ale musiałem, bo taka była umowa i postąpiłem według niej.
- Cześć misiaczku pysiaczku.! - powiedziała swym anielskim głosem...co jak co, ale głos to ona miała.
- Heejka.! - odparłem.
- Mam propozycję nie do odrzucenia, mianowicie zapomnijmy o tym co wydarzyło się wczorajszego wieczoru i spotkajmy się. Za pół godziny przyjadę po Ciebie. Papatki misiaczki.!
Nawet nie dała mi dojść do słowa. Miałem już dosyć tego wszystkiego. Nie chodzi tylko o tę ustawkę, ale też o inne rzeczy. Odkąd jesteśmy w zespole o wszystkim decyduje managament. Nie mamy już swojego prywatnego życia, ale jednego nie mogą nam odebrać, a mianowicie tego jakimi ludźmi jesteśmy. Nigdy nas nie zmienią...rozmyślałem tak gdy do pokoju wparowała Perrie.
- No cześć.! Przyjechałam wcześniej, bo pomyślałam, że chciałbyś więcej czasu spędzić ze mną.
- Alee-e-ee...- i tu nie dała mi nic powiedzieć zamykając me usta pocałunkiem, a gdy wyrwałem się z jej objęć ona wzięła mnie za rękę i odparła:
- No chodźmy już misiaczku. Limuzyna czeka.
Westchnąłem głęboko i tak jak ona kazała tak też zrobiłem...


*Z  perspektywy Nicole*


Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, gdy Lou nachylił się nad stołem...blisko mej głowy. Nasze usta dzieliły milimetry, a nawet nanometry, gdy do kuchni dosłownie wbiegł zdyszany Liam  i zakłopotany a zarazem zadyszany powiedział:
- Ups...to może ja lepiej się cofnę - na co ja i Lou westchnęliśmy tylko głęboko, a on robiąc oczka kota w butach z Shreka, bo tak potrafił, patrzył na nas błagalnym spojrzeniem.
- Mów - powiedział Lou, a ja zachichotałam lekko.
- Pomóc musicie sprawa bo jest taka - mówił szybko i całkiem niezrozumiale. Zaśmialiśmy się z Louisem,  a  ja wstałam do Liama i klepiąc go po ramieniu mówiłam:
- Ej...Daddy spokojnie...wdech i wydech. Zachowaj spokój, wszystko pod krontolą. - poruszałam przy tym zabawnie brwiami i dyskretnie puściłam oczko do Lou, na co on zaśmiał się, a Liam zaczął:
- Więc...ehm...dziś jest ważny dzień...to znaczyy...
- Znaczyyy....-ciągneliśmy z Lou.
- Dziś mija dokładnie rok odkąd ja i Martine jesteśmy razem.
- Ooooo jak słodko. - powiedziałam a Lou uśmiechając się niecnie powiedział:
- I co w związku z tym.?
- Chciałbym coś przygotować z tej okazji, coś wyjątkowego. - odparł Liam, a ja całkiem podekscytowana tym mówiłam:
- Hmm...nie martw się Daddy, pomogę Ci - a on uradowany tą nowiną wziął mnie na ręce i zakręcił, na co Boo Bear zmierzył go wzrokiem i chrząknął znacząco, a Liaś widząc to od razu postawił mnie na podłogę, a ja podeszłam do Lou i  subtelnie musnęłam jego  polik.
- Czekaj na mnie, tu nie ruszaj się stąd, a ja pójdę się ubrać.
- Przecież jesteś ubrana - odparł Liaś śmiejąc się, a ja przewróciłam tylko oczami i od razu pobiegłam na górę, a po dłuższej chwili zbiegłam na dół i razem z Liamem ruszyliśmy na miasto by przygotować niespodziankę dla Martine. W głowie miałam już cały plan, trzeba go było tylko wcielić w życie...



*Z perspektywy Justyny*



Spałam jak zabita, gdy znajomy głos zaczął śpiewać:
- It's time to get up in the mornig... - poznałam tę chrypkę -  in the morning...in the mooorniiiiing - wyciągnąl wysoko,  a ja niewiele myśląc rzuciłam w niego poduszką i przetarłam zaspane oczy.
- Pff...no wiesz...poduszką.? - powiedział Harry udając obrażonego i podniósł się by wyjść, ale nie zdążył, gdyż ja zupełnie nie przemyślając tego wskoczyłam na jego plecy, po czym, oboje wylądowaliśmy na podłodze...w dziwnej pozycji, ale na szczęście nikt wtedy nie wszedł do pokoju. Śmialiśmy się oboje...gdy Harreh zerwał się na równe nogi, a ja nadal leżałam z zamkniętymi oczami śmiejąc się jak najgłośniej tylko potrafiłam, kiedy poczułam, że latam, jednak gdy otworzyłam oczy okazało się, że Hazza podniósł mnie,  a ja rozczarowanym głosem powiedziałam:
- No wiesz...a ja myślałam, że latam i mój świat legł teraz w gruzach.
Nie wytrzymałam i znów zaczęłam się śmiać, a po chwili dołączył do mnie Harry.  Gdy już się opanowałam powiedziałam poważnym tonem:
- Poproszę na dół do kuchni w celu zjedzenia śniadania, a raczej drugiego śniadania.
- Jak możesz zjeść drugie śniadanie skoro nie zjadłaś pierwszego.? - mówił poruszając zabawnie poruszając brwiami.
- Proszę Cię. W końcu jestem Justyna ze mną wszystko jest możliwie.
Zaśmialiśmy się oboje, po czym Styles z szybkością Edwarda Cullena zniósł mnie do kuchni, gdzie natychmiastowo postawił mnie na podłodze i nadal obejnując w talii przyciągnął ku sobie. Patrzył na mnie swymi zielonymi oczyma niczym liście drzew wiosną...znów to robił, uwodził mnie wzrokiem. Przybliżył swą głowę do mojej, tak że nasze nosy stykały się czubkami, a usta dzieliły tylko milimetry. Wiedziałam co chciał zrobić, ale by uratować sytuację, sprytnie odwróciłam głowę i cmoknęłam go w polik, na co on uśmiechnął się, ale w jego oczach widać było rozczarowanie, gdy nagle usłyszeliśmy:
- Ooooo... - a ja odparłam:
- Tak Harry to uroczy chłopak. - na co Styles uśmiechnął się i objął mnie w talii próbując przyciągnąć mnie ku sobie, ale ja się nie dałam.
- Co racja to racja, wiadomo, że Hazza jest uroczy, ale nie o to mi chodziło. Oglądam sobie migdałki. Ooo... - powiedział Lou,  a gdy odwróciliśmy się...ujrzeliśmy Louisa siedzącego przy stole i trzymającego jednocześnie malutkie lustereczko, otwierającego przy tym szeroko buzie i powtarzającego przez cały czas 'Oooo'. Zaśmialiśmy się razem z Harrym, a ja rozglądałąm się za czymś do zjedzenia, gdy moją uwagę przykuło pudełko płatków i mleko w butelce. Sypnęłam trochę do płatków do buzi i popiłam mlekiem, po czym klepiąc się po brzuchu odparłam:
- No to śniadanie mam z głowy. - na co Harry odpowiedział śmiechem, a Lou odłożył lusterko i popatrzył na nas pytającym wzrokiem.
- Czy Wy no teen...jesteście razem.?
- Nieee.! - zaprzeczyłam, a Styles przyznał mi rację.
- Skoro nie to czemu Harry obejmuje Cię w talii.? - mówił poruszając zabawnie brwiami, a my zakłopotani spojrzeliśmy na siebie i jednym ruchem Harry zdjął swą dłoń z mej talii, a ja by zmienić temat zaczęłam:
- Dobra dobra Lou...lepiej mi powiedz co jest między Tobą a Nicole.?
- No bo wiesz ja...i Nicole jesteśmy parą od niedawna.
- Wiedziałam. Przecież to można na kilometr, że między Wami coś jest.
- Co powiecie na jakiś film.? - wykrzyknąl Harry.
- A będzie o marchewkach.? - odparł Boo Bear.
- Skoro nalegasz. - powiedział Styles, po czym całą trójką udaliśmy się do salonu, gdzie oddaliśmy się szukaniu czegoś godnego naszej uwagi...


*Z perspektywy Isabelle*


Siedziałam przy stoliku zamyślona, słuchając muzyki i popijając co chwila kawę, gdy podeszła do mnie kelnerka by dolać mi kawy. Patrzyła na mnie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem z resztą tak jak wszyscy. Popatrzyła na me ręce, na co przewróciła oczami i dolała mi kawy, a ja podziękowałam uśmiechając się przyjaźnie. Nie wiedziałam o co chodzi im wszystkim. Każdy mierzył mnie wzrokiem...a ja nie zwracałam na nich najmniejszej uwagi, gdyż domyśliłam się, że zapewne chodzi o tę sytuację z Niallem. Patrzyłam w szybę, gdy podeszła do mnie tleniona blondyneczka i przysiadła się nie pytając o zgodę. Poznałam ją to była ta sama blondi, która kazała mi się odczepić od Horana.
- Proszę proszę...kogo ja tu widzę - zaczęła swym piskliwym głosikiem - O ile dobrze pamiętam miałaś się tutaj więcej nie pokazywać, ale mniejsza z tym. Słyszałam, że teraz wzięłaś się za naszego Malika. Szybka jesteś, ale ostrzegam Cię suko... - i nie pozwoliłam jej dokończyć, gdyż wstałam i wybiegłam przed kawiarnię. W oczach miałam tysiące łez, ale nie chciałam się rozkleić przy niej, nie chciałam jej pokazać, że jestem słaba. Cała we łzach biegłam przed siebie...mijały sekundy...mijały minuty, a ja nadal biegłam aż w końcu znalazłam się tam gdzie znaleźć się chciałam, czyli nad rzeczką, z którą wiązało się tyle wspomnień, ważnych chwil. Przysiadłam nad nią...z oczu nadal spływały mi łzy, gdy nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie. Nie miałam siły odwrócić głowy i wcale nie musiałam, on zrobił to za mnie, po czym otarł me mokre i zimne od łez poliki, ale one nadal spływały z mych oczu niczym wodospad. To był Niall. Spojrzałam na niego i wtuliłam się w niego. Potrzebowałam go...potrzebowałam przyjaciela.
- Niall jak dobrze, że jesteś. Potrzebuję właśnie takiego kogoś jak Ty...przyjaciela jakim jesteś. - szepnęłam mu na ucho, po czym wyrwaliśmy się ze swych objęć.
- Przyjaciela... - powiedział rozczarowanym głosem.
- Niall chcę Cię przeprosić za dzisiejszy ranek, to nie jest tak jak myślisz. Ja Cię kocham, ale...ale jak brata.
- Rozumiem...można się przyzwyczaić do tego, że żadna dziewczyna mnie nie chce.
- Ale to nie tak.! - zaprotestowałam - Ja Cię chcę...chcę mieć takiego przyjaciela jak Ty. Tylko Ty mnie rozumiesz i każdego dnia dziękuję Bogu za to, że zesłał mi takiego anioła jakim jesteś właśnie Ty. - mówiłam, a z oczu spływały mi łzy...z lewego oka łzy żalu i wyrzutów sumienia, a z prawego łzy szczęścia, że w moim życiu pojawił się taki ktoś jak Niall.
- Isabelle wybacz, ale lepiej będzie jak ja pójdę do domu, wolałbym być teraz sam.
- Rozumiem, ale pamiętaj jestem z Tobą. - i po tych słowach Horan podniósł się i swój plan wcielił w życie, a ja nadal siedziałam nad rzeczką wpatrując się w me odbicie, które rozmywały pływające ryby...



*Z perspektywy Martine*

Odkąd tylko wstałam wkradłam się na konto Liama i zrobiłam followspree, gdy nagle zaczęła mnie zastanawiać jedna rzecz, a mianowicie to gdzie on jest. Nie zostawił żadnej kartki, kompletnie nic, a to nie w jego stylu. Pomyślałam, że może będzie na dole, więc zbiegłam na dół, ale tam też go nie było. Zawiedziona i zmartwiona jednocześnie dołączyłam do całej trójki siedzącej w salonie i oglądającej telewizję. Razem oddaliśmy się oglądaniu filmu o hodowli marchewek, który wybrał Lou. Acchh...cały Boo Bear...


*Z perspekyty Niall'a*


Siedziałem w swoim pokoju sam jak palec, ale to mi odpowiadało. Odkąd pamiętam zawsze gdy miałem zły dzień zamykałem się w pokoju zupełnie sam. Nagle ktoś jednym kopnięciem otworzył drzwi mojego pokoju...to była Isabelle trzymająca kubki z czymś do picia i jedzeniem.
- Podobno zamawiał pan gorącą czekoladę i obiad z Nando's, więc przybyłam. - mówiła uśmiechając się od ucha do ucha, a ja zaśmiałem się tylko, po czym wstałem i pomogłem jej z tym wszystkim.
- Pomyślałam, że zarówno mi jak i Tobie przyda się coś do zjedzenia, przyjaciel i dobry film.
- Dziękuję, że jesteś. - powiedziałem i przytuliłem ją jak tylko najmocniej potrafiłem.
- Nie dziekuj mi tylko moim rodzicom. - oboje zaśmialiśmy się, a następnie usiedliśmy wygodnie na kanapie jedząc obiad i oglądając jakiś horror, który przyniosła Isabelle...


*Z perspektywy Martine*

Mijały minuty...mijały godziny, a Liaś jeszcze nie przyszedł. Martwiłam się. Był już późny wieczór, gdy do domu wbiegła zdyszana Nicole.
- Martine i Lou...chodźcie ze mną. - powiedziała, biorąc co chwila głęboki wdech i wydech.
- Aleee...po co.? - spytałam zdziwiona.
- Żadnego ale. - odparli równocześnie Louis i Nicole. Tak jak powiedzieli, tak też postąpiłam i udałam się do razem z nimi do samochodu, gdzie Nicole zasłoniła mi oczy czarną przepaską. Nie pytałam już o nic...wszystko było mi obojętne. Louis odpalił samochód i pojechaliśmy. Po jakimś czasie auto zatrzymało się i poczułam jak Lou bierze mnie na ręce. Po dłuższej chwili postawił mnie i odszedł. Nie widziałam nic kompletnie,  gdy nagle usłyszałam dobrze znany mi głos:
- You'll never love yourself like I love you...oooh - zaśpiewał. Objął mnie w talii od tyłu i cmoknął delikatnie w szyję, po czym  na mym prawym poliku złożył delikatnego całusa. To był Liam...poznałam ten głos, zapach perfum, ciepło, które biło z jego dłoni. Odwiązał przepaskę, jednocześnie uwalniając moje oczy. To co ujrzałam, nie miałam słów. Setki zapalonych świeczek ułożonych w kształcie serca, a w środku dwa krzesła, stolik, na którym stały dwie świeczki  i kolacja. Wszędzie rozsypane były płatki  róż...białych i czerwonych niczym krew. Podniosłam głowę wyżej i ujrzałam panoramę Londynu wieczorem. Na sam widok zabrakło mi  tchu w piersiach.
- Skarbie ja...ja  nie...mam słów. To wszystko jest takie piękne i tak dopracowane. - mówiłam, gdy odwróciłam się ku Liamowi, a on przyciągnął mnie ku sobie, przybliżył swą głowę do mojej tak, że czubki naszych nosów się stykały, a usta dzieliły milimetry. Wreszcie wbił się w me usta, a ja odpowiedziałam mu tym samym, po czym oderwaliśmy się od siebie, a Payne odwrócił mnie przodem do świeczek, stolika, panoramy i zaczął:
- Każda z tych świeczek symbolizuje każdy dzień naszego życia, spędzony razem. W sumie jest ich 365. Tak dokładnie rok temu w tym samym miejscu poprosiłem Cię o to byś została mą dziewczyną...
- ...a ja się zgodziłam. - dokończyłam, a w mym oku zakręciła się łza, która z czasem spłynęła po mym poliku, a Liam starł ją swą ciepłą dłonią. Mijały setne sekund...mijały sekundy...mijały minuty, a my trwaliśmy w swych objęciach wpatrując się w swe oczy, gdy wreszcie usiedliśmy przy stoliku. Liam otworzył szampana, ale ani ja, ani on nie chcielismy go pić, więc napiliśmy się zwyczajnego soku, po czym zabraliśmy się za kolację, gdyż oboje byliśmy głodni. W tle leciała moja ulubiona piosenka, czyli Moments...świeczki paliły się i nawet nie wahały się by zgasnąć, panorama Londynu wieczorem...było cudownie, ale to nie koniec niespodzianek. Payne wstał i stanął za mną, gdy na mej szyi zawiesił złoty łańcuszek ze złotym serduszkiem, na którego tyle wygraberowany był napis: Lartine. Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam:
- Będę go nosić zawsze i wszędzie. Jestem  najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, dzięki Tobie. Dziękuję. - po czym złożyłam na jego wargach subtelnego całusa, a on nie puszczając mej dłoni usiadł na przeciwko mnie i po chwili oboje oddaliśmy się  rozmowie o wszystkim i o niczym...



Rozdział 21.


*Z perspektywy Justyny*


Gdy Lou wyszedł razem z Nicole i Martine od razu chwyciłam za pilota, aby przełączyć na coś co jest godne naszej uwagi w przeciwieństwie do tego programu o hodowli  marchewek, lecz Harry nie pozwolił mi na to. Położył na mym udzie swą ciepłą i delikatną dłoń. Przyznam rozpraszało mnie to, ale udawałam, że mnie to nie rusza, gdyż nie chciałam być kolejną, która poszła na jego romantyczne gierki...chciałam by się postarał...by pokazał, że mu zależy. Styles nie poddawał się. Chwycił mą głowę w swe dłonie w taki sposób, że nasze usta dzieliły milimetry a czubki nosów stykały się. Znów wpatrywał się we mnie swymi zielonymi niczym liście wiosennych drzew oczyma. Odwróciłam głowę, a on zrezygnowany poddał się.Westchnął tylko głęboko i oparł się o oparcie kanapy, a ja nadal przełączałam z kanału na kanał.Czas mijał, a ja nadal nie mogłam znaleźć niczego godnego mojej uwagi. Również zrezygnowana oparłam się o oparcie kanapy. Westchnęłam głęboko, gdy Harry spojrzał na mnie i uśmiechając się złowieszczo zaczął:
- Więęcc...umm.
- ęcęcęcęcęęęccc - ciągnęłam.
- Jesteśmy sami...zupełnie. - mówił poruszając przy tym zabawnie brwiami...raz jedną, raz drugą.
- I co w związku z tym.? - odparłam zupełnie obojętnie, a on nic nie powiedział tylko nadal uśmiechając się chwycił mą dłoń i pociągnął. Nie wiedziałam gdzie biegnę. Wiedziałam tylko, że biegnę za Harrym i to mi wystarczało. Ufałam mu. Nagle zatrzymaliśmy się, a Styles rozejrzał się tylko, to w prawo, to w lewo i znów mnie pociągnął...znów biegliśmy.
 Mijały sekundy...mijały minuty, a my nadal biegliśmy gdy w końcu Harry zatrzymał się a ja razem z nim na małym, drewnianym pomoście nad rzeczką. Wyjęłam swą dłoń z dłoni Hazzy i podeszłam do barierki. Zamknęłam me brązowe niczym  NUTELLA oczy, wyciągnęłam ręce i poczułam się wolna, niezależna. Delikatny wietrzyk subtelnie rozwiewał me włosy to w prawo...to w lewo, gdy poczułam ciepły dotyk na mej tali. Dobrze wiedziałam do kogo należały dłonie obejmujące mnie. Tylko on był tu ze mną, a po drugie ten zapach perfum i ciepło bijące z jego dłoni...wiedziałam, że to on, czyli Styles. W tym momencie nie przeszkadzało mi to, a nawet chciałam tego. Wciąż miałam zamknięte oczy, a Harreh nadal mnie obejmował. Mijały setne sekund...mijały sekundy...mijały minuty, a my nadal trwaliśmy w tej cudownej chwili niczym Rose i Jack podczas rejsu do Ameryki. Nagle obrócił mnie ku sobie, a ja nadal miałam zamknięte oczęta. W pewnym momencie poczułam na swych ustach dotyk...dotyk  ciepłych i delikatnych ust. To oczywiste, że usta te należały do Hazzy.  Otworzyłam me brązowiutkie oczka, a przede mną co.? Kompletna pustka. Ten pocałunek...ach, wciąż wspominając tę chwilę ruszyłam w stronę domu, trzymając rękę w kieszeni sweterka, w której znalazłam karteczkę, na której widniał napis:
                                                         " Ty + ja + salon= romantic date xo 8 p.m."


Uśmiechnęłam się szeroko zarówno na zewnątrz jak i w duchu i z podniesioną głową szłam dalej. Wiedziałam, że ten wieczór odmieni moje życie. W podskokach udałam się na górę by się przyszykować...

*Z perspektywy Nicole*

Poczułam mocne uderzenie w tył głowy...upadłam, ciemność. Gdy odzyskałam przytomność, zobaczyłam swe odbicie w lustrze. Twarz cała we krwi, buzia zaklejona taśmą, ręce przywiązane do krzesła tak samo jak  nogi. Nie wiedziałam gdzie jestem. Rozglądałam się przerażona na wszystkie strony to w prawo to w lewo...gdy do pokoju weszła tleniona blondyneczka w czerwonych szpilach na 10 centymetrowym obcasie. Obsmarowywała mnie pogardliwym wzrokiem, gdy zza swych pleców wyjęła nóż. Srebrny, błyszczący nóż...można było się w nim przejrzeć.  Przeglądała się w nim, wykrzywiając głowę we wszystkie strony. Spojrzała na mnie  i uśmiechnęła się litościwie, a jednak złowieszczo wciąż obsmarowywując mnie pogardliwym wzrokiem.  Do oczu napłynęły mi tysiące łez, które z czasem zaczęły spływać po mych polikach.  Pewnym siebie krokiem podeszła do mnie i stanęła za mną. Nachyliła się nad moim uchem, a ja zaczęłam piszczeć z przerażenia, mimo iż miałam zaklejona usta.
- Suka...dziwka... - szeptała mocnym tonem do mego ucha - Odpieprz się od Louis'a nie zasługujesz na niego - mówiła coraz głośniej, aż w końcu zaczęła wrzeszczeć. Wzięła głęboki wdech i wydech, gdy znów to zrobiła...wyjęła nóż...błyszczący nóż...który przyłożyła do mej szyi. Zaczęłam piszczeć jak najgłośniej potrafiłam z nadzieją, że ktoś mnie usłyszy, ale ona nie zważając na to wbijała mi nóż coraz mocniej...od czubka do początku rękojeści...nagle obudziłam się. Przetarłam oczy i co ujrzałam.? Puste siedzenie w samochodzie...odetchnęłam z ulgą, iż był to tylko zły sen...a właściwie koszmar. Chciałam przejrzeć się w lusterku, lecz nie mogłam, gdyż przyklejono na nim kartkę:



Uśmiechnęłam się szeroko i przygryzając wargę wyszłam z samochodu, po czym w podskokach udałam się do sklepu, gdzie Tommo stał przy kasie z patelnią. Tak z patelnią...podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję, gdy on złożył na mych bladoróżanych wargach delikatnego i zarazem namiętnego całusa. Kasjerka chrząknęła znacząco, a my ledwo oderwaliśmy się od siebie chichocząc delikatnie pod nosem. Gdy odeszliśmy podeszła do nas fanka...tleniona blondyneczka....zupełnie jak ta ze snu. Otrząsnęłam się i objęłam Lou, a ona powiedziała:
- Mogę sobie zrobić z Tobą zdjęcie.? -  na co Lou odparł:
- Jasne. - uśmiechnął się przy tym, a ja odsunęłam się, na co ona spojrzała na mnie rozczarowana mówiąc:
- Ale chcę zdjęcie z miłością życia mojego idola.
Na co ja uśmiechnęłam się szeroko...jak najszarzej potrafiłam i ustawiłam się do zdjęcia. Uszczypnęłam Lou w jego seksowne poślady by zdjęcie wyszło bardziej naturalne, a on nie pozostał mi dłużny. Po zrobieniu zdjęcia Tomlinson poszedł do samochodu by spakować zakupy, a ja pozostałam razem z blondi. Gdy on odszedł ta od razu zmierzyła mnie pogardliwym wzrokiem, a uśmiech z jej twarzy zniknął.
- Suka...dziwka - jej zachowanie wobec mnie zmieniło się diametralnie - Odpieprz się od Louis'a, nie zasługujesz na niego...- miałam małe deja vu. Do oczu napłynęły mi tysiące łez, lecz powstrzymałam je...ledwo. Nie potrafiłam jej dłużej słuchać...nie mogłam, więc pobiegłam do samochodu, gdzie czekał Lou. Ukryłam łzy...nie chciałam by wybierał między mną a fanami. Tommo odpalił auto, a ja wciąż nie mogłam się otrząsnąć...dopóki mam Tomlinsona jestem i będę silna. Przed domem Lou niczym księżniczkę wniósł mnie na górę do pokoju...nie mojego lecz jego. W głowie wciąż miałam słowa tej blondi. Była taka miła...dopóki Tommo nie odszedł. Z tych rozmyślań wyrwał mnie Lou w pidżamie coca-coli trzymający w ręku dla mnie taką samą.


Rzucił nią we mnie, a ja przyjęłam po czym udałam się do łazienki by przyodziać pidżamę. W mgnieniu oka, to zrobiłam, a gdy wyszłam Lou leżał na łóżku czekając na mnie. Położyłam się obok niego i razem wsuwając popcorn zaczęliśmy oglądać film wybrany przez Lou...


*Z perspektywy Martine*




Rozmawialiśmy wciąż, gdy nagle Liam podniósł się i patrząc na mnie tym swoim wzrokiem, uśmiechnął się, po czym delikatnie się ukłonił wyciągając prawą dłoń. Nie musiał nic mówić...wiedziałam o co mu chodzi.  Rozumieliśmy się bez słów. Chwyciłam jego ciepłą dłoń, a drugą położyłam na jego ramieniu. On jedną ręką objął mnie w talii, a drugą trzymał moją...gorącą z wrażenia. Nasze brzuchy się stykały, a swój wzrok topiłam w jego brązowych tęczówkach, Liam nie był mi dłużny. Oboje uśmiechaliśmy się znacząco, gdy ja zrobiłam  pierwszy krok, potem Payne przejął pałeczkę i prowadził w tańcu. Przez cały czas patrzyliśmy sobie prosto w oczy, a światło Księżyca świeciło prosto na nas w taki sposób, że na dachu wieżowca tańczyły również nasze cienie...




Po długim i męczącym, ale jednocześnie przyjemnym tańcu podziękowałam mu, a on wpił się me usta, na co ja odpowiedziałam mu tym samym. Gdy wreszcie oderwaliśmy się od siebie Liam pociągnął mnie za dłoń. Nie miałam wyjścia....musiałam pobiec za nim. Zatrzymaliśmy się przed barierką, gdy Payne wyjął z kieszeni marynarki...kłódkę...złotą kłódkę z wygraberowanym napisem: "Lartine". Przypiął ją do barierki i zamknął na klucz, który następnie dał mi, a ja wyrzuciłam go za barierkę.  Uśmiechnęliśmy się do siebie jak najszerzej tylko  potrafiliśmy i trzymając się za ręce, ruszyliśmy do domu...mojego domu, gdzie spędziliśmy wspólnie noc oglądając nasze ulubione filmy, a raczej bajki...bajki Disneya...


*Z perspektywy Zayn'a*

Jak zwykle Pezz zaplanowała już resztę wieczoru...mieliśmy spędzić koniec dnia na oglądaniu jakiś romansideł w domu Edwards...oczywiście tak jak kazała królowa Perrie tak musiałem postąpić, bo managament...

*Z perspektywy Justyny*


Po odświeżeniu się i zrobieniu delikatnego makijażu, siedziałam przez cały w szafie...niedosłownie oczywiście. Przeglądałam wszystkie ubrania, jakie tylko miałam...bluzka po bluzce....sukienka po sukience....spodnie po spodniach...po czym wszystko lądowało na mojej kanapie. Zrezygnowana usiadłam w środku bałaganu panującego obecnie w mym pokoju. Rozglądałam się to w prawo...to w lewo w poszukiwaniu czegoś godnego założenia, gdy nagle coś mnie oświeciło. Ujrzałam turkusową sukienkę z cieniutkim, czarnym paseczkiem. Momentalnie znalazłam do tego inne dodatki i gotowa (  http://allani.pl/zestaw/593875 ) wyszłam z pokoju. Doszłam do schodów, z których już miałam zejść, jednak zapomniałam o jednej rzeczy...o fryzurze.! Przecież nie mogłam w takiej fryzurze wybrać się na randkę z Harrym, z Harrym Stylesem. Mimo, że w szpilkach, pobiegłam jak najszybciej mogłam do swojego pokoju, gdzie delikatnie przeczesałam swe długie włosy....teraz lekko falowane, pozostawiając je zupełnie wolne. Wtedy byłam już gotowa...powolnymi krokami schodziłam po schodach, u których końca czekał na mnie Hazza. Uśmiechnęłam się w duchu i na zewnątrz również, gdy ujrzałam loczka. On również uśmiechnął się. Był to raczej uśmiech zachwytu...

http://24.media.tumblr.com/39b1545747188f5d7d3b9460348ea038/tumblr_mi8nmdKpHv1rhxgcuo1_500.png

Zarumieniłam się, a on chwycił mą dłoń, a drugą objął w talii. Przybliżył swą głowę do mojej...w taki sposób, że nasze usta dzieliły milimetry. Już Hazza ułożył je w dzióbek, jednak ja odwróciłam głowę, przytulając go jak przyjaciela. On wciąż obejmował mnie w talii. Gdy wyjęłam głowę z jego ramion, on znów to zrobił...znów przybliżył swoją głowę do mojej. Wtedy nie wytrzymałam, poddałam się i sama cmoknęłam jego usta delikatnie. Oderwałam się od niego i wzrok przeniosłam od razu na jego zielone oczy...on nie był mi dłużny, znów to robił, znów uwodził mnie wzrokiem. Czułam jak na mych polikach zawitały gorące rumieńce, na co Hazza uśmiechnął się tylko i jednym delikatnym ruchem odgarnął włosy z mego prawego polika. Po moim ciele przeszedł delikatny i gorący dreszcz, a na mych polikach znów zawitały rumieńce. Hazza wciąż obejmując mnie w talii pociągnął mnie za sobą.  Zatrzymał się przed wyjściem na taras i zasłonił me oczęta.
- Idź. Poprowadzę Cię. - powiedział, a właściwie szepnął swym ochrypłym głosem. Szłam za nim, ufałam mu. Nagle zatrzymał się i uwolnił me oczy. Jedyne co wtedy ujrzałam to trawa, rzeka i drzewa. Zdezorientowana powiedziałam:
- Eeeem....ładne miejsce... - na co Styles zaśmiał się tylko i jednym ruchem obrócił mnie ku sobie. Nasze brzuchy i nosy stykały się, a prosto na nas padały promienie zapalonych świeczek rozstawionych dookoła tarasu. Zdjęłam jego dłonie z mojej talii, ale nie puściłam ich. Wciąż je trzymając, przekręciłam głowę delikatnie w prawo, gdzie ujrzałam stolik, zwyczajny stolik, a na nim krwisto-czerwono obrus, dwie zapalone już świeczki, talerze i sztućce specyficznie ułożone, a między nimi płatki białych róż.



W mym oku zakręciła się łza...łza szczęścia, która z czasem spłynęła po mym poliku, a potem kolejna i kolejna. Uśmiechnęłam się i spojrzała w jego oczy przez moje całe we łzach. Nie wytrzymałam, nie byłam w stanie wydusić  z siebie nic, więc wpiłam się w jego ustach. Gdy oderwałam się od niego, on tylko uśmiechnął się znacząco i swą ciepłą dłonią starł łzy z mego polika, po czym odsunął krzesło bym mogła usiąść.
- Dżentelman - powiedziałam uśmiechając się, wciąż cała we łzach. W tle przygrywało nam cicho i delikatnie Little Things. Harry usiadł na przeciwko mnie i patrzył, po prostu patrzył, a raczej topił się w mych tęczówkach. Z hipnozy, jeśli tak mogę to nazwać wyrwałam go pytaniem:
- Zamierzasz dalej się tak gapić czy coś zjesz.? -  na co on potrząsnął lokami i zarumieniony i zakłopotany jednocześnie wziął przykład ze mnie i zabrał się za jedzenie...


*Z perspektywy Isabelle*

 Ciemność to jedyne co miałam, wtedy przed oczami.  Nagle poczułam jak spadam...spadam w dół, jak w przepaść bez dna. Natychmiastowo otworzyłam oczy i co ujrzałam.? Sufit...biały sufit, a z boku dobiegało głośne chrapanie...chrapanie Nialla oczywiście. Spojrzałam na niego, na jego blond włosy, oczy zamknięte wówczas i uśmiechnęłam się, po czym poszłam do swojego pokoju, w którym od razu pokierowałam się do łazienki. Myślami byłam wciąż Zaynem, a  w głowie nadal miałam słowa tych wszystkich Directionerek. Stanęłam nad zlewam i spuściłam głowę  w dół. Z oczu spływały mi łzy prosto do zlewu...jedna po drugiej. Suka....dźiwka....suka...dźiwka...suka...dźiwka....suka....takie słowa chodziło po mojej głowie. Nie wytrzymałam, coś we mnie pękła. Płakałam jak noworodek. W pewnym momencie przyszła mi do głowy pewna myśl, więc podniosłam głowę i spojrzałam w lustro.  Na polikach miałam czarne łzy...czarne od tuszu.
- Suka - powiedziałam sama do siebie, wciąż patrząc w swoje odbicie - Dźiwka - powiedziałam głośniej - Suukaaa -  wykrzyczałam sobie prosto w twarz. Nie wytrzymałam, uderzyłam z całej siły   w lustro. Z przerażeniem patrzyłam jak odłamki łazienkowego lustra ranią moje palce. Przyznam, wykonanie tej czynności przyniosło mi przyjemność. Krew z moich palców spływała prosto do zlewu tak samo jak moje łzy. Nie wiedziałam co we mnie wstąpiło, po prostu nie mogłam dłużej patrzeć, na swoje odbicie w lustrze, więc uderzyłam w nie najmocniej jak potrafiłam...mocniej niż kiedykolwiek i w cokolwiek. Nagle poczułam wibrację w mojej prawej kieszeni...tak to mój telefon. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam, co chwila pociągając nosem. Poznałam ten głos, to był Zayn.
- Płaczesz.? - powiedział swym anielskim głosem.

-




Nie wytrzymałam...jego głos i wszystko wróciło, wszystkie wspomnienia, mimo iż było  ich tak mało. Rzuciłam telefon gdziekolwiek, a mówiąc gdziekolwiek mam na myśli zlew. Tak wrzuciłam telefon do zlewu i wybiegłam na dwór. Biegłam przed siebie, cała we łzach ledwo widząc cokolwiek...krew wciąż spływała  z mej dłoni. Wbiegłam do pierwszej lepszej budki telefonicznej, gdzie oparłam się o tylną ścianę i zamknęłam oczy, gdy nagle poczułam, iż ktoś na mych bladoróżanych ustach złożył delikatnego całusa....


Rozdział 22.


*Z perspektywy Isabelle*


Wyrwałam się z jego objęć...czułam jego wzrok na sobie. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam przed sobą niebieskie niczym wody Morza Śródziemnego tęczówki. Wpatrywałam się ze zdziwieniem w uroczego blondaska...zapominając zupełnie o mojej zakrwiawionej ręce. Wtedy on podniósł moją dłoń i przejechał delikatnie lewym kciukiem po ranach. Podniósł ją wyżej i subtelnymi całusami znaczył ściężkę na mojej okaleczonej ręce. Wziął drugą i popatrzył na mnie wzrokiem, kóry błagał bym więcej tego nie robiła.
- Dlaczego.? - szepnął - Dlaczego.? - powiedział głośniej.
Spuściłam głowę  w dół...i patrząc w ziemię oparłam się o ścianę budki. On nie próbując już ze mnie wyciągnąć jakiejkolwiek informacji...objął mnie ramieniem i wyprowadził na zewnątrz, gdzie złapał pierwszą lepszą taksówkę. Po kilkunastu minutach byliśmy już w salonie, gdzie świeciło pustkami. Od razu pokierowałam się na górę, nie czekając na Nialla.  Zdążyłam wejść do mojego pokoju, gdy poczułam jego ciepłą dłoń na mojej talii. Zwinnym ruchem obrócił mnie ku sobie w taki sposób, że nasze nosy stykały się czubkami.
- Powiesz mi w końcu dlaczego.? - zapytał, wpatrując się w moje oczy.
Zdjęłam subtelnym ruchem jego dłonie z mej talii i cofnęłam się dwa kroki w tył.
- Isabelle... -powiedział głośniej, na co ja wzdrygnęłam lekko.  Przysiadłam na kanapie wciąż patrząc w podłogę. Wtedy uroczy Irlandczyk uklęknął przede mną i delikatnie przemywał  moją zakrwawioną dłoń. Następnie zabandażował ją i wciąż klękając...popatrzył na mnie i powiedział stanowczym tonem:
- Powiedz mi czemu zrobiłaś coś tak okropnego...czemu niszczysz samą siebie.?
Czułam jego wzrok na sobie, ale mimo tego nie spuszczałam wzroku z podłogi, kiedy  delikatnie chwycił moją brodę i podniósł nieco wyżej mą głowę. Odwróciłam wzrok na szybę i zaczęłam:
- Ja...ja kocham Zayna... - Horan momentalnie się podniósł, nie pozwalając mi dokończyć.
- To przez niego.?! - wykrzyknął - Jeśli chcesz mogę z nim porozmawiać - powiedział już nieco spokojniejszym  głosem,ale wciąż stanowczo - jak przyjaciel z przyjacielem. - mrugnął do mnie.
- Nie to nie jego wina...to moja wina...tego, że jestem zbyt słaba i poddaję się kiedy jest źle. Wiedziałeś, że Zerrie to ustawka.? - powiedziałam nieco łamiącym się głosem. Niall nie wyglądał wcale na zaskoczonego. Rzuciłam mu pełne żalu spojrzenie i powiedziałam:
- Czyli Ty też.? Ty też mnie oszukiwałeś.?
Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi.
- Cholera...czyli o tym wiedzieli wszyscy oprócz mnie.?! - wykrzyknęłam - Z reszą czego ja oczekiwałam..jestem tylko zwyczajną nastolatką...nie to co Wy. - dodałam.
- Nie to nie tak Isabelle. - odpowiedział niezbyt przekonująco, a ja wstałam i patrzyłam  mu w oczy, gdy zapytałam:
- A jak.?
Następnie pokierowałam się do wyjścia, gdy  poczułam jak Niall obejmuje swą dłonią mój prawy  nadgarstek, na co ja szarpnęłam lekko i wyrwałam się z jego objęcia, jednak Irlandczyk nie dał za wygraną. Zwinnym ruchem obrócił mnie ku sobie, obejmując w talii. Spojrzałam w ziemię, a on zaczął:
- To nie tak...zrozum, że nie mamy wpływu na wszystko. Teraz liczy się tylko kariera i sama rozumiesz.
- Ja już nie daję rady...wybacz, to dla mnie za dużo.
Znów pokierowałam się do wyjścia, ale Niall nie pozwolił mi na to, przyciągając do siebie jednym ruchem i wpijając się moje usta jednocześnie. Oderwałam się od niego, a on spojrzał w ziemię i powiedział:
- Przepraszam...nie powinienem.
- Nie powinieneś.
- Lepiej będzie jak pójdę do siebie.
- Tak będzie lepiej. - przyznałam mu rację, a on na te słowa puścił moją dłoń i rzucił mi pełne żalu  spojrzenie. Westchnęłam głęboko i opadłam na łóżko z wyciągniętymi do tyłu rękami. Poczułam, że coś szeleszczącego uwiera mnie w plecy. Wyjęłam tajemniczą rzecz spod pleców i uśmiechnęłam się sama do siebie. "No tak...mogłam się domyśleć. Niall zostawił tu swoje żelki." - pomyślałam wciąż się uśmiechając.  Wyszłam z mojego pokoju i zapukałam do drzwi pokoju blondaska, zostawiając jednocześnie pod nimi paczkę HARIBO. Następnie wróciłam do mojego królestwa, gdzie odprawiłam wieczorną toaletę.Po tym udałam się do łóżka i mając dosyć dzisiejszego dnia zasnęłam...

*Z perspektywy Harry'ego*


Patrzyłem na nią, podczas gdy ona zajadała się deserem. Była taka piękna. Jej długie brązowe  włosy delikatnie opadały na ramiona, łaskocząc subtelnie jej zgrabne  kości policzkowe. Co chwila trzepotała rzęsami jak ptaki skrzydłami podczas lotu. Spojrzała na mnie, lecz od razu odwróciła wzrok na pusty talerz, a na jej poliki wkradły się rumieńce. Wyglądała uroczo. Uśmiechnąłem się szeroko, a on odwzajemniła uśmiech. Wykorzystałem chwile nieuwagi Justyny i jednym zwinnym ruchem zostawiłam na jej nosie białą kropkę bitej śmietany.
- Chyba się ubrudziłaś. - powiedziałem, śmiejąc się pod nosem. Na co ona zrobiła naburmuszoną minę i dwróciła się trzymając złożone ręce na krzyż pod biustem. Przysiadłem delikatnie koło niej i zwinnie zdjąłem z jej nosa bitą śmietaną, po czym oblizałem palec.
-Mmm...całkiem niezła. - mówiłem, poruszając przy tym zabawnie brwiami. Justyna wybuchnęła śmiechem, a ja popatrzyłem na nią zdezorientowany.
- No bo ten tego...
- Ten tego.?! - przerwałem jej wykrzukując. Po chwili oboje już zrywaliśmy boki ze śmiechu.
- Oj Harry...Harry. Ty tylko o jednym.
- Ale o czym.? - zapytałem udając, iż nie wiem o co chodzi, ale jednocześnie śmiejąc się pod nosem.
- Nieważne...tak na marginesie stanął Ci...
Popatrzyłem na nią szeroko otwartymi oczami, a ona dokończyła:
- Zegarek.
Zaśmiałem się jak najgłośniej tylko potrafiłem, a ona pokręciła znacząco głową, uśmiechając się nieśmiało. Spojrzałem na mój czarny zegarek i powiedziałem uśmiechając się:
-Faktycznie...miałaś rację.
Widziałem jak na jej poliki wkradają się powoli rumieńce. Wciąż wpatrywałem się w nią, a ona bawiła się włosami, gdy nagle oboje usłyszeliśmy znajomy nam głos:
- Supermaaaaaaaan.!
- Tommo.? - powiedziałem pytająco.
- Oh nie...to mój telefon. -odpowiedziało lewdo słyszalnym głosem, sięgając po komórkę. -Przepraszam, ale muszę odebrać tego smsa.
- W porządku. - odpowiedziałem wzruszając ramionami. Gdy spojrzała na ekran wyświetlacza jej mina diametralnie się zmieniła.
- Wszystko w porządku.? - zapytałem.
- Tak jak najbardziej. - odpowiedziała niezbyt przekonująco. - Lepiej będzie jeśli pójdę do siebie. - mówiła - Dziękuję za mile spędzony wieczór. Widzimy się jutro. - dokończyła i ruszyła w stronę wyjścia. "Nie stary, nie możesz jej pozwolić tak po prostu wyjść.!" - krzyczałem do siebie w myślach. Natychmiastowo wstałem i złapałem ją za nadgarstek, a ona wzdrygnęła.
- Nie chciałem Cię przestraszyć.
- Nie przestraszyłeś. - sprostowała uśmiechając się subtelnie.
Zwinnym ruchem przyciągnąłem ją do siebie. Nasze ciała dzieliły już tylko  centymetry.
- Nie kłam...widzę, że coś się stało. - szepnąłem  - Mnie możesz powiedzieć. - powiedziałem  do ucha Justyny, ściskając jednocześnie  jej dłoń. Wtuliłem się w nią jak tylko najmocniej potrafiłem, a ona wciąż stała nieruchomo. Poczułem jak moje ramię staje się delikatnie mokre. Domyśliłem się, że to jej łzy. Wziąłem jej głowę w moje duże dłonie. Popatrzyłem jej w oczy i powiedziałem:
- Nie płacz. Pozwolę Ci płakać tylko wtedy, gdy będą to łzy szczęścia. - na te słowa wtuliła się w mój tors w taki sposób, że prawie mnie udusiła, ale nie dałem jej tego po sobie poznać.
- To kochane...dziękuję.
- Co się dzieje.? - zapytałem głaszcząc ją po głowie.
- Bo dziś - mówiła ledwo słyszalnym głosem, pociągając co chwila nosem - jest rocznica.
- Czego.?
- Śmierci mojej koleżanki.
Na te słowa mój wyraz twarzy zamienił się w jeszcze bardzie ponury, a do oczu napłynęły łzy.
- Oh...tak mi przykro kochanie. - przytuliłem ją jeszcze mocniej.
- To nie wszystko Harry. - wyrwała się z moich objęć i popatrzyała mi prosto w oczy. - Ja ją zabiłam Harry. - powiedziała łamiącym się głosem, a łzy spływały  z jej oczy niczym woda z  wodospadu Niagara...










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz