czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 17

*Z perspektywy Liam'a*

- Liam.! Dokąd jedziemy.?! - krzyczała wciąż Nicole, gdy wracaliśmy od lekarza, który zdjął jej gips. Jechaliśmy w stronę London Eye...ona o tym nie wiedziała, bo nie znała Londynu, więc plan mój i Martine mógł się udać. Nicole przez cały czas krzyczała, a ja nie mogąc już tego znieść, wziąłem HAMBURGERA  i włożyłem jej go do buzi, na co ona od razu go złapała i powiedziała:

- Mm...dobre.!

A ja zaśmiałem się. Przynajmniej teraz słyszałem własne myśli. Nagle zjechałem z drogi...bardzo ostrożnie, a ona spojrzała na mnie pytająco, na co  ja nic nie odpowiedziałem tylko ze schowka sięgnąłem czarną przepaskę, którą potem zasłoniłem Nicole oczy, by nie widziała gdzie jedziemy, gdyż to miała być niespodzianka. Nie zdążyłem usiąść, gdy Nicole zaczęła wrzeszczeć jak opętana i naskoczyła na mnie z pretensjami,  a ja niewiele myśląc zapchałem jej usta kolejnym HAMBURGEREM. Bałem się, że jak tak dalej pójdzie to mi HAMBURGERÓW zabraknie. Nacisnąłem pedał gazu i ruszyliśmy dalej po gorącym od Słońca asfalcie.

*Z perspektywy Martine*

Razem z Lou siedzieliśmy w domu, czekając na resztę, ale po nich ani śladu....Tommo leżał do góry brzuchem przed telewizorem objadając się kolejną paczką chipsów....nie mogłam patrzeć na to jak Boo Bear marnuje swoje zdrowie, więc niewiele myśląc ściągnęłam go z łóżka trzymając jego nogi...na co on od razu zerwał się z podłogi oburzony i robiąc minę naburmuszonego pawia, tupnął nogą, a ja przewróciłam tylko oczami i pociągnęłam za dłoń do garażu, gdzie wsiedliśmy na rowery. Pomińmy fakt, że oba były różowe, ale Tomlinsonowi, to nie przeszkadzało...ani trochę. Przez całą drogę on zamęczał mnie pytaniami typu:

- Długo jeszcze.? Dokąd jedziemy.?! Bolą mnie nogi...jedźmy coś wrzucić  na ruszt.

Byłam zdziwiona, że Tommo to taki leniuszek, w końcu był umięśniony najbardziej ze wszystkich wariatów...zaraz po moim kochanym Daddym. W duchu uśmiechałam się do siebie, snując przy tym sentencje na temat tego, iż Lou i Nicole doskonale do siebie pasują i dobrze, że ja i Liaś wzięliśmy sprawy w swoje ręce, teraz tylko pozostaje nam czekać na ich reakcję.

*Z perspektywy Louis'a*

Ciałem i duszą byłem tu z Martine na rowerach i tak naprawdę nie bolały mnie nogi, ale lubiłem się z nią droczyć...moje myśli opanowała teraz Nicole. Wciąż żyłem tamtym pocałunkiem...i zastanawiałem się, czy...czy ona domyśliła się, że to o niej mówiłem w Late Show...miałem nadzieję, że tak. Myślałem jak zrobić krok dalej....bałem się...bałem się odrzucenia, ale wtedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł, mianowicie chciałem poprosić Liama o pomoc....wahałem się, lecz postanowiłem, iż po powrocie do domu poproszę go o to, gdy nagle Martine zatrzymała się gwałtownie...i powiedziała swym anielskim głosem:

- To tutaj.!

Spojrzałem w górę, gdzie ujrzałem London Eye...pokiwałem głową przecząco i powiedziałem lekko przerażonym głosem:

- Nawet o tym nie myśl.!

Na co ona zaśmiała się głośno, po czym wzięła moją prawą dłoń i pociągnęła mocna. Miała więcej siły niż przypuszczałem.  Biegłem za nią cały czas, gdy przed sobą ujrzałem kopułę. Martine niewiele myśląc wepchnęła mnie do niej, kopiąc przy tym w moje seksi poślady. W tle słyszałem piski dziewczyny...znajomej dziewczyny, jednak nie mogłem sobie przypomnieć kim ona jest. Stałem na środku kopuły zupełnie sam, gdy przede mną stanęła tyłem odwrócona do mnie dziewczyna o długich, kruczoczarnych włosach...tak właściwie nie przyszła tu dobrowolnie, gdyż przyniósł ją Liam. Drzwi kopuły zamknęły się, a właściwie zamknęli je Martine i Daddy. Wiedziałem wtedy kim była dziewczyna...to była Nicole. Poznałem ją po zapachu perfum. Niewiele myśląc podszedłem do niej...objąłem w talii i odwróciłem ku sobie. Jej czekoladowe oczy patrzyły na mnie...płynęło z nich uczucie pożądania. Wpiłem się w jej usta, a ona odpowiedziała mi tym samym. Gdy oderwaliśmy się od siebie, ona wciąż patrzyła na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczyma...a na jej polikach pojawiały się rumieńce.Spojrzałem na nią...uśmiechnąłem się i powiedziałem:

- Nicole, czy chciałabyś zostać moją dziewczyną.?

A ona przewróciła oczami i odparła:

- No nie wiem...no bo wiesz ja mogę mieć każdego, przecież jestem taka sławna.

Po czym zaśmiała się i powiedziała:

- Oczywiście, że ...tak głuptasie.! Kocham Cię.!

Uśmiechnąłem się, a w oku zakręciła mi się łza szczęścia...byłem szczęśliwy, że Bóg zesłał mi taką dziewczynę jak Nicole. Mijały minuty...godziny a my trwaliśmy tak w objęciach, patrząc sobie prosto w oczy i czując jak kopuła unosi się coraz wyżej i wyżej. Uśmiechnąłem się promiennie do mojej dziewczyny... "do mojej dziewczyny" jak to cudownie brzmi, cmoknąłem w czoło i powiedziałem:

- Czy Ty też zauważyłaś, że nie znaleźliśmy się przypadkiem.?

- Taak...przywiózł mnie tutaj Daddy...

- A mnie Martine...myślisz o tym samym co ja.?

- Czyli oni...trzeba im dać nauczkę, że nie należy się wtrącać w nieswoje sprawy.

- Już nawet wiem jaką - mówiłem poruszając przy tym zabawnie brwiami i co chwila zerkając i topiąc się w nieziemskim spojrzeniu Nicole - Więc...gdy wrócimy do domu będziemy udawać, że się pokłóciliśmy i to spotkanie tutaj tylko pogorszyło sprawę. - po czym uśmiechnąłem się niecnie, a ona odparła:

- Mój Ty geniuszu.! - wpijając się przy tym w moje usta. I znów nic nie mówiąc, patrzyliśmy sobie prosto w oczy...wymieniając się co chwila pocałunkami....i rozmawiając o wszystkim i o niczym....mijały sekundy minuty, a my czuliśmy jak kopuła wolnymi kroczkami...jeden po drugim schodzi na dół. Gdy wreszcie zeszliśmy na sam dół, najpierw wyszedłem ja by sprawdzić czy nie ma tam Liama ani Martine, ale na szczęście ich nie było i na mój znak Nicole wybiegła z kopuły wskakując mi prosto na plecy. W podskokach i z Nicole na ramionach pobiegłem do Starbucks, gdzie razem spędziliśmy po południe, popijając kawę i czekoladę oraz zajadając się różnego rodzaju ciastami.

*Z perspektywy Justyny*

Kolejny ten sam sen...to już trzecia noc pod rząd, kiedy śni mi się moja koleżanka...koleżanka z lat dziecinnych. Wiąże się z nią tragiczna historia, mianowicie...kilkanaście lat temu, kiedy razem byłyśmy na basenie, grałyśmy w piłkę w wodzie i gdy ja odbiłam ją ona wyleciała na płytki, a Patrycja, bo tak miała na imię, wybiegła po nią nie zakładając przy tym klapek,  a gdy wracała już z piłką poślizgnęła się i.....wiadomo co się stało. Po każdym śnie o niej płakałam...płakałam jak 2-letnie dziecko, teraz również się rozpłakałam. Czułam się winna, bo...bo gdybym wtedy nie odbiła tej piłki, Pati byłaby teraz tu ze mną. Nikt o tym nie wiedział...nawet Nicole. Z moich rozmyśleń i płaczu wyrwał mnie delikatny głos niebieskookiej blondynki, to była stewardessa, informująca nas o tym, iż za chwilę lądujemy. Myślami byłam czas z Pati, wtedy kilkanaście lat temu...ręce mi drżały...w gardle ścisk, a w głowie kompletny chaos i nieład...nie byłam nawet w stanie zadzwonić do Nicole, aby jej się pochwalić, iż przyjeżdżam do niej wcześniej, ale potem zorientowałam się, że to może być niezła niespodzianka. Wysiadłam z samolotu całkiem zaspana...rozejrzałam się w prawo...w lewo...w górę, gdy podszedł do mnie pewien mężczyzna i przedstawił się jako wujek Nicole i Isabelle...wsiedliśmy do samochodu, na moje szczęście, gdyż ledwo trzymałam się na nogach ze zmęczenia, a oczy same mi się zamykały i ledwo widziałam cokolwiek.  Na miejscu Paul, bo tak miał na imię odprowadził mnie do środka, po czym wyszedł i pojechał gdzieś...nie wiedziałam nawet gdzie i  szczerze nie interesowało mnie to. Dom był ogromny i pusty, a Nicole nie odbierała telefonu. Walizki postawiłam przy drzwiach, westchnęłam głęboko i walnęłam się na łóżko, dosłownie walnęłam. Spojrzałam w górę...i momentalnie zasnęłam.

*Z perspektywy Harry'ego*

Wszyscy gdzieś poszli, a ja.? Ja siedziałem w pustym domu...sam jak palec. Trochę spałem....trochę tweetowałem do fanek....trochę leżałem po czym zgłodniałem i zszedłem na dół, aby coś  przekąsić. W lodówce nie było nic...kompletne pustki. Dzwoniłem do każdego z chłopaków aby zrobili zakupy, ale żaden z nich nie odbierał, a ja nie zamierzałem iść na zakupy....zapewne napadłyby mnie tłumy fanek, a ja miałem tego dosyć, więc postanowiłem położyć się na kanapie w salonie i pooglądać telewizję. Biegłem i nagle stanąłem jak wryty...na łóżku leżała zupełnie nieznajoma mi dziewczyna, a przy drzwiach stały walizki...zapewne należały do niej. Podszedłem bliżej, a ona otworzyła oczy i zerwała się z łóżka jak poparzona. Otworzyła oczy szeroko, na co ja się zaśmiałem. Wtedy ona od razu spoważniała i powiedziała:

- Z czego się śmiejesz.?

Gdy usłyszałem jej głos...poczułem ciepło na sercu, jakiego nie czułem nigdy...jej głos...brzmiała jak anioł. Lekko zakłopotany tym, iż nie wiedziałem co powiedzieć wyciągnąłem do niej dłoń i odparłem:

- Jestem Harry...Harry Styles. - uśmiechając się przy tym promiennie, a ona odwzajemniła to jeszcze piękniejszym uśmiechem i odpowiedziała anielskim głosem:

- Wiem kim jesteś...ja jestem Justyna przyjaciółka Nicole.

- Aaa Justyna....Nicole wspominała o Tobie, ale nie mówiła, że jesteś taka piękna.

Dziewczyna zarumieniła się i klapnęła na kanapę, a ja niewiele myśląc dosiadłem się do niej i spojrzałem jej prosto w oczy, które były jeszcze piękniejsze niż jej głos...uśmiech. Tęczówki brązowe jak NUTELLA przyprawiały mnie o dreszcze, a głos...nie miałem słów. W dodatku na pierwszy rzut oka widać było, że nie interesowałem jej zbytnio...spodobało mi się to z jednej strony, ale chciałem to zmienić. Ona wyglądała na inną niż dziewczyny, które znałem. "Hazza obudź się.! Zaproponuj jej coś do picia.!" - powiedziałem sam do siebie w myślach i tak jak pomyślałem, tak uczyniłem, a ona odparła:
- Chętnie. Wystarczy zwykła woda.
- Już się robi piękna.!
Justyna znów się zarumieniła, a ja w podskokach pobiegłem po wodę i tym samym krokiem wróciłem, lecz na moje nieszczęście poślizgnąłem się i wypuściłem szklankę z dłoni, po czym upadłem na ziemię, a woda oblała Justynę, która zamiast mi pomóc zaczęła się zwijać ze śmiechu. Zdenerwowany i skrempowany całą sytuacją powiedziałem:
- Może pomogłabyś mi wstać.?
- Taak...ale jak przestanę się śmiać.
Ja nie postanowiłem czekać, aż ona łaskawie przestanie się śmiać tylko zerwałem się i zacząłem ją łaskotać, wszędzie gdzie się dało, a ona śmiała się jak oszalała. Nagle do głowy wpadł mi do głowy pewien pomysł, który od razu wprowadziłem w życie, mianowicie wziąłem Justynę na ręce, po czym poszedłem w stronę basenu. Mimo, że nie wiedziała co ją czeka krzyczała jak opętana i wierzgała nogami do tego stopnia, iż mało mnie nie pobiła, a ja żeby ją bardziej wkurzyć powiedziałem:
- Co jak co, ale ciężka to Ty jesteś.!
Lecz żałowałem tego co powiedziałem, gdyż oberwałem za to z liścia, a wcale tak nie uważałem. Zrobiłem to po to by ją zdenerwować. Gdy znaleźliśmy się nad basenem ona rzuciła mi spojrzenie, z którego płynęło przerażenie, a ja uśmiechnąłem się tylko najsłodziej jak potrafiłem i wrzuciłem ją do basenu po brzegi wypełnionego wodą, a ona zaczęła krzyczeć jak opętana, aż w końcu wykrzyczała:
- Haaaaaaaarrrrrrrrry.! Jaaaa niieee potraaaaaafięęęę pływać.!
Gdy to usłyszałem przerażony z szybkością Edwarda Cullena wskoczyłem do wody, a ona złapała mnie za ramiona  i wtedy odetchnąłem z ulgą, lecz nie na długo, gdyż Justyna niewiele myśląc wepchnęła mnie wręcz pod wodę, a ja nie próżnowałem i złapałem ją za nogę. Po tych zabawach wodnych cali mokrzy i uradowani udaliśmmy się na leżaki...przynajmniej ja, bo Justyna poszła się przebrać, a ja zrzuciłem z sb wszystko i wskoczyłem w strój kąpielowy. Niecierpliwiłem się, gdyż Justyna długo nie przychodziła, ale w końcu się doczekałem....w końcu przyszła już sucha  i usiadła na leżaku, który stał tuż  obok mojego leżaka. Zerknąłem na nią...i powiedziałem uśmiechając się przy tym co chwila.?
- Myślisz o tym samym co ja.?
- Zależy o czym myślisz. - odparła poruszając przy tym zabawnie brwiami...raz jedną, raz drugą.
- Więc...nie wiem jak Ty, ale ja trochę zgłodniałem po tej całej akcji, a w lodówce pustki, więc może wsykoczymy do TESCO.?
- W sumie to  ja też zgłodniałam, ale nie łatwiej byłoby coś zamówić.? - odpowiedziała puszczając mi przy tym oczko.
- Co racja to racja. Może być pizza.?
- I film Love Actually.?
- Oczywiście.
Udaliśmy się do salonu, gdzie dostawca pizzy przyniósł nam pizzę. Justyna wtuliła się we mnie, a ja to odwzajemniłem i razem oddaliśmy się oglądaniu filmu.


*Z perspektywy Niall'a*


Trwaliśmy w tej cudownej chwili....mijały setne sekund...sekundy...minuty, a nawet godziny. Leżeliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym, gdy usłyszeliśmy znajome głosy. Isabelle odgarnęła z ramienia swe przepiękne blond włosy i oparła się na łokciach patrząc na drugi brzeg rzegi, aby zobaczyć do kogo należały te głosy, a ja wziąłem z niej przykład. To byli Zayn i Perrie. Bawili się świetnie, a gdy Isa to zobaczyła do jej oczu napłynęły tysiące łez...widziałem to i czułem. Nie wiedziałem czemu i gdy chciałem się jej zapytać czy wszystko w porządku, lecz ona nie pozwoliła mi na to zamykając mi usta pocałunkiem...




-------------------------------------------------------------------------------------------


Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i liczę na komentarze. JEŚLI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O KOLEJNYCH ROZDZIAŁACH W KOMENTARZACH PODAJCIE TWITTERA LUB ADRES E-MAIL. PRZYPOMINAM RÓWNIEŻ O KONKURSIE I ZACHĘCAM DO WZIĘCIA UDZIAŁU W NIM. Im więcej komentarzy będzie tym szybciej pojawi się kolejny rozdział.








P.S. Takich tam pięciu naszych kochanych wariatów. xx



5 komentarzy:

  1. świetny !!! i wreszcie Martine!!!
    zapraszam do komentowania mojego nowego rozdziału http://emmmm9835.blogspot.com/2012/12/5dramat.html

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajny!Będę wpadała częściej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. wow ! super strasznie mi się spodobał ! wkręciłam się troche i czekam na nastepne rozdziały :*** | Misia18188

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo , po prostu CUDO ♥

    OdpowiedzUsuń