sobota, 25 maja 2013
UWAGA!
Chcę Was najmocniej przeprosić za to, że od dwóch tygodni nie pojawił się rozdział, ani one shot, ani nic. Mam po prostu teraz nawał prac klasowych, kartkówek, sprawdzianów, zawody, konkursy itd. Mam też pewne problemy osobiste i brak weny. Mam już trochę zaczęty kolejny rozdział, ale muszę go bardziej dopracować. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Za dokładnie 4 dni będę miała 4 dni wolnego, wtedy na pewno pojawią się kolejne rozdziały i jakiś one shot lub imagin. Najmocniej Was przepraszam. Tak jak wspominałam za 4 dni pojawią się kolejne rozdziały. A i mam jeszcze małą prośbę...JEŚLI CZYTACIE TO KOMENTUJCIE. WASZE OPINIE NAPRAWDĘ WIELE DLA MNIE ZNACZĄ. I MIŁO JEST WIEDZIEĆ, ŻE MAM DLA KOGO PISAĆ. Kocham Was! /Wasza Jo : ) x
niedziela, 19 maja 2013
Zaproszenie : )
Razem z Lucy chcemy Was zaprosić na pierwsze tłumaczenie fanfiction Mystery Boy o naszym kochanym Irlandczyku : ) -------> http://mysteryboy-fanfiction.blogspot.com/
Tłumaczymy je wraz z naszą przyjaciółką @lidiaesox
Jeśli przeczytacie to komentujcie, abyśmy wiedziały, że mamy dla kogo tłumaczyć : )
A co do rozdziału bądźcie cierpliwi...jeszcze trochę. Chcę dopracować każdy szczegół w rozdziale, bo będzie on jednym z tych ważniejszych...zdradzę Wam, iż pojawi się jeden z przełomowych momentów. x /Joanne
Tłumaczymy je wraz z naszą przyjaciółką @lidiaesox
Jeśli przeczytacie to komentujcie, abyśmy wiedziały, że mamy dla kogo tłumaczyć : )
A co do rozdziału bądźcie cierpliwi...jeszcze trochę. Chcę dopracować każdy szczegół w rozdziale, bo będzie on jednym z tych ważniejszych...zdradzę Wam, iż pojawi się jeden z przełomowych momentów. x /Joanne
piątek, 10 maja 2013
Rozdział 23.
*Z perspektywy Harry'ego*
Justyna wciąż wtulała się z całych sił w mój tors, co chwila pociągając nosem, a moje loki łaskotały jej poliki. Głaskałem jej głowę mówiąc:
- Już dobrze...ciii. Jestem przy Tobie skarbie. - na te słowa, ona zwiększyła moc swojego uścisku, a ja wciąż ją obejmowałem patrząc z góry na nią.
- Harry ja ją zabiłam.! - wykrzyknęła łamiącym się tonem przez łzy. - Kilka lat temu - mówiła, zanosząc się płaczem - byłyśmy razem na basenie i...i grałyśmy w piłkę w wodzie...no...no i ja odbiłam ją tak, że wypadła na płytki, a Patrycja...tak Patrycja właśnie tak miała na imię, wybiegła po nią...na boso i ja nie wiem nawet kiedy - łzy spływały z jej oczu z prędkością światła, jedna po drugiej - ona poślizgnęła się na tych płytkach, a reszty chyba możesz się domyśleć. - wyrwała się z mych objęć i patrzyła mi w oczy mówiąc dalej - gdyby...gdyby... -wciąż pociągała nosem - gdyby nie ja...ona wciąż by tu była i cieszyłaby się życiem.
Do moich oczu napłynęły łzy, które z czasem przeniosły się na moje zimne poliki.Wciąż patrzyłem w jej brązowe niczym NUTELLA tęczówki. Podniosłem moją dłoń i subtelnymi ruchami przecierałem jej mokre od łez poliki, a drugą ręką trzymałem jej dłoń, ściskając ją co jakiś czas mocniej.
- Wiesz nie na wszystko mamy wpływ. Skarbie nie możesz się tak zadręczać, bo zwariujesz. - powiedziałem, próbując ją pocieszyć, lecz na próżno. Łzy wciąż spływały z jej oczu i nic nie było w stanie ich powstrzymać. Delikatnie objąłem ją w talii i zwinnym ruchem przyciągnąłem do siebie tak bym mógł ją objąć. Jej słone łzy wciąż moczyły moje ramię, a moja dłoń wciąż błądziła po jej brązowych włosach. Przycisnąłem ją mocniej do siebie, obejmując ją jak najmocniej tylko potrafiłem. Jej ciche łkanie w mych ramionach ucichło. Teraz tylko słyszałem nasze ciężkie oddechy i bicie jej serca. Czułem jak przez jej ciało przemawia spokój. Moje dłonie przeniosły się na talię Justyny, a nasze ciała wciąż się stykały. Dziewczyna wyrwała się z moich objęć, lecz moje dłonie wciąż spoczywały na jej wcięciu. Patrzyła w moje oczy, gdy delikatnie musnąłem czubek jej nosa. Na jej twarzy zawitał delikatny i nieśmiały jednocześnie uśmiech, na którym skupiłem moją uwagę podczas gdy ona zwinnym ruchem zdjęła moje dłonie z jej talii, lecz nie puszczała ich.
- Hazz, ja pójdę już do siebie. - powiedziała ledwie słyszalnym głosem. Mój wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Patrzyłem na nią smutnym wzrokiem, lecz ona tylko mrugnęła do mnie subtelnie i musnęła swymi bladoróżowymi wargami mój polik. Następnie ruszyła prosto do swojego pokoju. Patrzyłem już tylko jak jej sukienka delikatnie powiewa na skutek wiatru wywoływanego podczas jej delikatnych i lekkich ruchów. Przysiadłem na hamaku wciąż nie zmieniając mojego wyrazu twarzy. Serce mówiło mi, abym za nią poszedł, jednak rozum nie szedł w parze z nim. Zastanawiałem się dłuższą chwilę, gdy coś we mnie drgnęło sprawiając, iż od razu ruszyłem jej śladami. Stanąłem przed drzwiami jej pokoju, bawiąc się nerwowo palcami, gdy w końcu zapukałem cicho i delikatnie otworzyłem drzwi jej pokoju.
- Mogę.? - szepnąłem uśmiechając się - Wiesz zgubiłem mojego pluszowego misia i chciałem się zapytać, czy mogę dziś spać z Tobą. - wciąż uśmiechałem się zawadiacko, a na jej twarz wkradł się nieśmiały uśmiech. Jej lekkie skinięcie odebrałem jako zgodę i w trybie natychmiastowym zrzuciłem z moich stóp buty i wkradłem się na puste miejsce zaraz obok Justyny. Teraz już oboje leżeliśmy w jednym łóżku obok siebie. Jej brązowe tęczówki błądziły wzrokiem prawie wszędzie tylko nie po moich zielonych. Chwyciłem ją za brodę, na co on wzdrygnęła lekko.
- Popatrz na mnie - szepnąłem wciąż wpatrując się w nią - Chcę topić mój wzrok w Twoich tęczówkach. - mówiłem błądząc palcami po jej gorącej szyi. Jej brązowe tęczówki zatrzymały się na moich, a me palce biegały po burzy jej brązowych włosów. Nachyliłem się nad nią by subtelnie musnąć jej czułe miejsce tuż pod uchem, na co on zachichotała. Jej chichot był dla mnie jak powietrze, więc powtórzyłem mój ruch., lecz nie uzyskałem tego czego tak bardzo pragnąłem. Popatrzyłem na nią zdezorientowany, na co ona uśmiechnęła się subtelnie, wykorzystując chwilę mojej nie uwagi by popchnąć mnie z powrotem na moje miejsce. Westchnąłem głęboko, gdy ona wtuliła się w mój tors. Błądziłem dłonią po jej długich włosach, gdy jej powieki starały się coraz cięższe i cięższe...aż w końcu nie wytrzymała...powieki opadły, a wraz z nimi zniknęły piękne brązowe tęczówki.
*Następnego dnia rano*
*Z perspektywy Isabelle*
Momentalnie wzdrygnęłam, gdy usłyszałam głośny huk zamykanych drzwi dobiegający z dołu. Przetarłam moje zaspane oczy i ospale, a zarazem leniwie podniosłam, a raczej zwlekłam się z łóżka, bez zastanowienia kierując się do drzwi. Przechodząc obok pokoju Irlandczyka potknęłam się o coś szeleszczącego. Tak to były jego HARIBO. Coś było nie tak...byłam tego pewna. Niall w życiu nie zostawiłby choć na chwilę pełnej paczki jego ulubionych żelek. Zwinnym kopnięciem otworzyłam drzwi jego pokoju, gdzie zastałam kompletną pustkę. Brak burzy jego blond włosów, brak bladoróżanych warg oraz brak pary jego błękitnych tęczówek. Wyszłam z jego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Od razu pokierowałam się w stronę na schodów by zejść na dół, gdzie byli już praktycznie wszyscy, jednak nie do końca. Od lewej: Hazz i Justyna, Martine, Nicole i Tommo, Pezz i Zayn...na ich widok westchnęłam głęboko. Zaraz....a gdzie Niall i Liam.?
- A gdzie jest Nial.? - zapytałam ledwo słyszalnym głosem.
- No bo ten...- zaczął Tommo, gdy domu wparowała nasza zguba wraz z Daddym. Popatrzyłam na niego zdezorientowana, gdy ten wykrzyknął niezrozumiale:
- Isble.!
- Niall jesteś pijany. - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Ja pijany.? Skąd ten pomysł. - mówił chwiejąc się.
- Ty już się lepiej nie pogrążaj. - powiedział Liam stanowczym głosem, ciągnąc przyjaciela prosto do jego pokoju. Zwinnie przetarłam łzy tak by nikt ich nie zauważył i udałam się na górę.
- Isabelle.! - usłyszałam głos dobiegający z pokoju Nialla. Rozpoznałam ten akcent. Szybciej niż w minutę siedziałam już obok Irlandczyka, gdy ten objął mnie jak najmocniej tylko potrafił.
-Niall - jęknęłam - Nie należysz do najlżejszych. Połóż się lepiej spać, dobrze Ci to zrobi. - mówiłam odpychając chłopaka ode mnie.
- Ale nie odchodź. - powiedział błagalnym tonem, trzymając moją dłoń. - Połóż się koło mnie. Chcę poczuć Cię tuż obok mnie.
Westchnęłam głęboko i wkradłam się na miejsce tuż obok chłopaka...
----------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. : ) Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale szkoła. Pamiętajcie, że im więcej komentarzy będzie tym szybciej będą się pojawiały kolejne rozdziały. Powiedzcie mi skarby komu kibicujecie...Zayn i Isabelle, czy Nialler i Isabelle.? Czekam na opinię.! : ) /Joanne
Justyna wciąż wtulała się z całych sił w mój tors, co chwila pociągając nosem, a moje loki łaskotały jej poliki. Głaskałem jej głowę mówiąc:
- Już dobrze...ciii. Jestem przy Tobie skarbie. - na te słowa, ona zwiększyła moc swojego uścisku, a ja wciąż ją obejmowałem patrząc z góry na nią.
- Harry ja ją zabiłam.! - wykrzyknęła łamiącym się tonem przez łzy. - Kilka lat temu - mówiła, zanosząc się płaczem - byłyśmy razem na basenie i...i grałyśmy w piłkę w wodzie...no...no i ja odbiłam ją tak, że wypadła na płytki, a Patrycja...tak Patrycja właśnie tak miała na imię, wybiegła po nią...na boso i ja nie wiem nawet kiedy - łzy spływały z jej oczu z prędkością światła, jedna po drugiej - ona poślizgnęła się na tych płytkach, a reszty chyba możesz się domyśleć. - wyrwała się z mych objęć i patrzyła mi w oczy mówiąc dalej - gdyby...gdyby... -wciąż pociągała nosem - gdyby nie ja...ona wciąż by tu była i cieszyłaby się życiem.
Do moich oczu napłynęły łzy, które z czasem przeniosły się na moje zimne poliki.Wciąż patrzyłem w jej brązowe niczym NUTELLA tęczówki. Podniosłem moją dłoń i subtelnymi ruchami przecierałem jej mokre od łez poliki, a drugą ręką trzymałem jej dłoń, ściskając ją co jakiś czas mocniej.
- Wiesz nie na wszystko mamy wpływ. Skarbie nie możesz się tak zadręczać, bo zwariujesz. - powiedziałem, próbując ją pocieszyć, lecz na próżno. Łzy wciąż spływały z jej oczu i nic nie było w stanie ich powstrzymać. Delikatnie objąłem ją w talii i zwinnym ruchem przyciągnąłem do siebie tak bym mógł ją objąć. Jej słone łzy wciąż moczyły moje ramię, a moja dłoń wciąż błądziła po jej brązowych włosach. Przycisnąłem ją mocniej do siebie, obejmując ją jak najmocniej tylko potrafiłem. Jej ciche łkanie w mych ramionach ucichło. Teraz tylko słyszałem nasze ciężkie oddechy i bicie jej serca. Czułem jak przez jej ciało przemawia spokój. Moje dłonie przeniosły się na talię Justyny, a nasze ciała wciąż się stykały. Dziewczyna wyrwała się z moich objęć, lecz moje dłonie wciąż spoczywały na jej wcięciu. Patrzyła w moje oczy, gdy delikatnie musnąłem czubek jej nosa. Na jej twarzy zawitał delikatny i nieśmiały jednocześnie uśmiech, na którym skupiłem moją uwagę podczas gdy ona zwinnym ruchem zdjęła moje dłonie z jej talii, lecz nie puszczała ich.
- Hazz, ja pójdę już do siebie. - powiedziała ledwie słyszalnym głosem. Mój wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Patrzyłem na nią smutnym wzrokiem, lecz ona tylko mrugnęła do mnie subtelnie i musnęła swymi bladoróżowymi wargami mój polik. Następnie ruszyła prosto do swojego pokoju. Patrzyłem już tylko jak jej sukienka delikatnie powiewa na skutek wiatru wywoływanego podczas jej delikatnych i lekkich ruchów. Przysiadłem na hamaku wciąż nie zmieniając mojego wyrazu twarzy. Serce mówiło mi, abym za nią poszedł, jednak rozum nie szedł w parze z nim. Zastanawiałem się dłuższą chwilę, gdy coś we mnie drgnęło sprawiając, iż od razu ruszyłem jej śladami. Stanąłem przed drzwiami jej pokoju, bawiąc się nerwowo palcami, gdy w końcu zapukałem cicho i delikatnie otworzyłem drzwi jej pokoju.
- Mogę.? - szepnąłem uśmiechając się - Wiesz zgubiłem mojego pluszowego misia i chciałem się zapytać, czy mogę dziś spać z Tobą. - wciąż uśmiechałem się zawadiacko, a na jej twarz wkradł się nieśmiały uśmiech. Jej lekkie skinięcie odebrałem jako zgodę i w trybie natychmiastowym zrzuciłem z moich stóp buty i wkradłem się na puste miejsce zaraz obok Justyny. Teraz już oboje leżeliśmy w jednym łóżku obok siebie. Jej brązowe tęczówki błądziły wzrokiem prawie wszędzie tylko nie po moich zielonych. Chwyciłem ją za brodę, na co on wzdrygnęła lekko.
- Popatrz na mnie - szepnąłem wciąż wpatrując się w nią - Chcę topić mój wzrok w Twoich tęczówkach. - mówiłem błądząc palcami po jej gorącej szyi. Jej brązowe tęczówki zatrzymały się na moich, a me palce biegały po burzy jej brązowych włosów. Nachyliłem się nad nią by subtelnie musnąć jej czułe miejsce tuż pod uchem, na co on zachichotała. Jej chichot był dla mnie jak powietrze, więc powtórzyłem mój ruch., lecz nie uzyskałem tego czego tak bardzo pragnąłem. Popatrzyłem na nią zdezorientowany, na co ona uśmiechnęła się subtelnie, wykorzystując chwilę mojej nie uwagi by popchnąć mnie z powrotem na moje miejsce. Westchnąłem głęboko, gdy ona wtuliła się w mój tors. Błądziłem dłonią po jej długich włosach, gdy jej powieki starały się coraz cięższe i cięższe...aż w końcu nie wytrzymała...powieki opadły, a wraz z nimi zniknęły piękne brązowe tęczówki.
*Następnego dnia rano*
*Z perspektywy Isabelle*
Momentalnie wzdrygnęłam, gdy usłyszałam głośny huk zamykanych drzwi dobiegający z dołu. Przetarłam moje zaspane oczy i ospale, a zarazem leniwie podniosłam, a raczej zwlekłam się z łóżka, bez zastanowienia kierując się do drzwi. Przechodząc obok pokoju Irlandczyka potknęłam się o coś szeleszczącego. Tak to były jego HARIBO. Coś było nie tak...byłam tego pewna. Niall w życiu nie zostawiłby choć na chwilę pełnej paczki jego ulubionych żelek. Zwinnym kopnięciem otworzyłam drzwi jego pokoju, gdzie zastałam kompletną pustkę. Brak burzy jego blond włosów, brak bladoróżanych warg oraz brak pary jego błękitnych tęczówek. Wyszłam z jego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Od razu pokierowałam się w stronę na schodów by zejść na dół, gdzie byli już praktycznie wszyscy, jednak nie do końca. Od lewej: Hazz i Justyna, Martine, Nicole i Tommo, Pezz i Zayn...na ich widok westchnęłam głęboko. Zaraz....a gdzie Niall i Liam.?
- A gdzie jest Nial.? - zapytałam ledwo słyszalnym głosem.
- No bo ten...- zaczął Tommo, gdy domu wparowała nasza zguba wraz z Daddym. Popatrzyłam na niego zdezorientowana, gdy ten wykrzyknął niezrozumiale:
- Isble.!
- Niall jesteś pijany. - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Ja pijany.? Skąd ten pomysł. - mówił chwiejąc się.
- Ty już się lepiej nie pogrążaj. - powiedział Liam stanowczym głosem, ciągnąc przyjaciela prosto do jego pokoju. Zwinnie przetarłam łzy tak by nikt ich nie zauważył i udałam się na górę.
- Isabelle.! - usłyszałam głos dobiegający z pokoju Nialla. Rozpoznałam ten akcent. Szybciej niż w minutę siedziałam już obok Irlandczyka, gdy ten objął mnie jak najmocniej tylko potrafił.
-Niall - jęknęłam - Nie należysz do najlżejszych. Połóż się lepiej spać, dobrze Ci to zrobi. - mówiłam odpychając chłopaka ode mnie.
- Ale nie odchodź. - powiedział błagalnym tonem, trzymając moją dłoń. - Połóż się koło mnie. Chcę poczuć Cię tuż obok mnie.
Westchnęłam głęboko i wkradłam się na miejsce tuż obok chłopaka...
----------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. : ) Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale szkoła. Pamiętajcie, że im więcej komentarzy będzie tym szybciej będą się pojawiały kolejne rozdziały. Powiedzcie mi skarby komu kibicujecie...Zayn i Isabelle, czy Nialler i Isabelle.? Czekam na opinię.! : ) /Joanne
niedziela, 5 maja 2013
Serdeczne podziękowania : )
piątek, 3 maja 2013
Rozdział 22 : )
*Z perspektywy Isabelle*
Wyrwałam się z jego objęć...czułam jego wzrok na sobie. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam przed sobą niebieskie niczym wody Morza Śródziemnego tęczówki. Wpatrywałam się ze zdziwieniem w uroczego blondaska...zapominając zupełnie o mojej zakrwiawionej ręce. Wtedy on podniósł moją dłoń i przejechał delikatnie lewym kciukiem po ranach. Podniósł ją wyżej i subtelnymi całusami znaczył ściężkę na mojej okaleczonej ręce. Wziął drugą i popatrzył na mnie wzrokiem, kóry błagał bym więcej tego nie robiła.
- Dlaczego.? - szepnął - Dlaczego.? - powiedział głośniej.
Spuściłam głowę w dół...i patrząc w ziemię oparłam się o ścianę budki. On nie próbując już ze mnie wyciągnąć jakiejkolwiek informacji...objął mnie ramieniem i wyprowadził na zewnątrz, gdzie złapał pierwszą lepszą taksówkę. Po kilkunastu minutach byliśmy już w salonie, gdzie świeciło pustkami. Od razu pokierowałam się na górę, nie czekając na Nialla. Zdążyłam wejść do mojego pokoju, gdy poczułam jego ciepłą dłoń na mojej talii. Zwinnym ruchem obrócił mnie ku sobie w taki sposób, że nasze nosy stykały się czubkami.
- Powiesz mi w końcu dlaczego.? - zapytał, wpatrując się w moje oczy.
Zdjęłam subtelnym ruchem jego dłonie z mej talii i cofnęłam się dwa kroki w tył.
- Isabelle... -powiedział głośniej, na co ja wzdrygnęłam lekko. Przysiadłam na kanapie wciąż patrząc w podłogę. Wtedy uroczy Irlandczyk uklęknął przede mną i delikatnie przemywał moją zakrwawioną dłoń. Następnie zabandażował ją i wciąż klękając...popatrzył na mnie i powiedział stanowczym tonem:
- Powiedz mi czemu zrobiłaś coś tak okropnego...czemu niszczysz samą siebie.?
Czułam jego wzrok na sobie, ale mimo tego nie spuszczałam wzroku z podłogi, kiedy delikatnie chwycił moją brodę i podniósł nieco wyżej mą głowę. Odwróciłam wzrok na szybę i zaczęłam:
- Ja...ja kocham Zayna... - Horan momentalnie się podniósł, nie pozwalając mi dokończyć.
- To przez niego.?! - wykrzyknął - Jeśli chcesz mogę z nim porozmawiać - powiedział już nieco spokojniejszym głosem,ale wciąż stanowczo - jak przyjaciel z przyjacielem. - mrugnął do mnie.
- Nie to nie jego wina...to moja wina...tego, że jestem zbyt słaba i poddaję się kiedy jest źle. Wiedziałeś, że Zerrie to ustawka.? - powiedziałam nieco łamiącym się głosem. Niall nie wyglądał wcale na zaskoczonego. Rzuciłam mu pełne żalu spojrzenie i powiedziałam:
- Czyli Ty też.? Ty też mnie oszukiwałeś.?
Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi.
- Cholera...czyli o tym wiedzieli wszyscy oprócz mnie.?! - wykrzyknęłam - Z reszą czego ja oczekiwałam..jestem tylko zwyczajną nastolatką...nie to co Wy. - dodałam.
- Nie to nie tak Isabelle. - odpowiedział niezbyt przekonująco, a ja wstałam i patrzyłam mu w oczy, gdy zapytałam:
- A jak.?
Następnie pokierowałam się do wyjścia, gdy poczułam jak Niall obejmuje swą dłonią mój prawy nadgarstek, na co ja szarpnęłam lekko i wyrwałam się z jego objęcia, jednak Irlandczyk nie dał za wygraną. Zwinnym ruchem obrócił mnie ku sobie, obejmując w talii. Spojrzałam w ziemię, a on zaczął:
- To nie tak...zrozum, że nie mamy wpływu na wszystko. Teraz liczy się tylko kariera i sama rozumiesz.
- Ja już nie daję rady...wybacz, to dla mnie za dużo.
Znów pokierowałam się do wyjścia, ale Niall nie pozwolił mi na to, przyciągając do siebie jednym ruchem i wpijając się moje usta jednocześnie. Oderwałam się od niego, a on spojrzał w ziemię i powiedział:
- Przepraszam...nie powinienem.
- Nie powinieneś.
- Lepiej będzie jak pójdę do siebie.
- Tak będzie lepiej. - przyznałam mu rację, a on na te słowa puścił moją dłoń i rzucił mi pełne żalu spojrzenie. Westchnęłam głęboko i opadłam na łóżko z wyciągniętymi do tyłu rękami. Poczułam, że coś szeleszczącego uwiera mnie w plecy. Wyjęłam tajemniczą rzecz spod pleców i uśmiechnęłam się sama do siebie. "No tak...mogłam się domyśleć. Niall zostawił tu swoje żelki." - pomyślałam wciąż się uśmiechając. Wyszłam z mojego pokoju i zapukałam do drzwi pokoju blondaska, zostawiając jednocześnie pod nimi paczkę HARIBO. Następnie wróciłam do mojego królestwa, gdzie odprawiłam wieczorną toaletę.Po tym udałam się do łóżka i mając dosyć dzisiejszego dnia zasnęłam...
*Z perspektywy Harry'ego*
Patrzyłem na nią, podczas gdy ona zajadała się deserem. Była taka piękna. Jej długie brązowe włosy delikatnie opadały na ramiona, łaskocząc subtelnie jej zgrabne kości policzkowe. Co chwila trzepotała rzęsami jak ptaki skrzydłami podczas lotu. Spojrzała na mnie, lecz od razu odwróciła wzrok na pusty talerz, a na jej poliki wkradły się rumieńce. Wyglądała uroczo. Uśmiechnąłem się szeroko, a on odwzajemniła uśmiech. Wykorzystałem chwile nieuwagi Justyny i jednym zwinnym ruchem zostawiłam na jej nosie białą kropkę bitej śmietany.
- Chyba się ubrudziłaś. - powiedziałem, śmiejąc się pod nosem. Na co ona zrobiła naburmuszoną minę i dwróciła się trzymając złożone ręce na krzyż pod biustem. Przysiadłem delikatnie koło niej i zwinnie zdjąłem z jej nosa bitą śmietaną, po czym oblizałem palec.
-Mmm...całkiem niezła. - mówiłem, poruszając przy tym zabawnie brwiami. Justyna wybuchnęła śmiechem, a ja popatrzyłem na nią zdezorientowany.
- No bo ten tego...
- Ten tego.?! - przerwałem jej wykrzukując. Po chwili oboje już zrywaliśmy boki ze śmiechu.
- Oj Harry...Harry. Ty tylko o jednym.
- Ale o czym.? - zapytałem udając, iż nie wiem o co chodzi, ale jednocześnie śmiejąc się pod nosem.
- Nieważne...tak na marginesie stanął Ci...
Popatrzyłem na nią szeroko otwartymi oczami, a ona dokończyła:
- Zegarek.
Zaśmiałem się jak najgłośniej tylko potrafiłem, a ona pokręciła znacząco głową, uśmiechając się nieśmiało. Spojrzałem na mój czarny zegarek i powiedziałem uśmiechając się:
-Faktycznie...miałaś rację.
Widziałem jak na jej poliki wkradają się powoli rumieńce. Wciąż wpatrywałem się w nią, a ona bawiła się włosami, gdy nagle oboje usłyszeliśmy znajomy nam głos:
- Supermaaaaaaaan.!
- Tommo.? - powiedziałem pytająco.
- Oh nie...to mój telefon. -odpowiedziało lewdo słyszalnym głosem, sięgając po komórkę. -Przepraszam, ale muszę odebrać tego smsa.
- W porządku. - odpowiedziałem wzruszając ramionami. Gdy spojrzała na ekran wyświetlacza jej mina diametralnie się zmieniła.
- Wszystko w porządku.? - zapytałem.
- Tak jak najbardziej. - odpowiedziała niezbyt przekonująco. - Lepiej będzie jeśli pójdę do siebie. - mówiła - Dziękuję za mile spędzony wieczór. Widzimy się jutro. - dokończyła i ruszyła w stronę wyjścia. "Nie stary, nie możesz jej pozwolić tak po prostu wyjść.!" - krzyczałem do siebie w myślach. Natychmiastowo wstałem i złapałem ją za nadgarstek, a ona wzdrygnęła.
- Nie chciałem Cię przestraszyć.
- Nie przestraszyłeś. - sprostowała uśmiechając się subtelnie.
Zwinnym ruchem przyciągnąłem ją do siebie. Nasze ciała dzieliły już tylko centymetry.
- Nie kłam...widzę, że coś się stało. - szepnąłem - Mnie możesz powiedzieć. - powiedziałem do ucha Justyny, ściskając jednocześnie jej dłoń. Wtuliłem się w nią jak tylko najmocniej potrafiłem, a ona wciąż stała nieruchomo. Poczułem jak moje ramię staje się delikatnie mokre. Domyśliłem się, że to jej łzy. Wziąłem jej głowę w moje duże dłonie. Popatrzyłem jej w oczy i powiedziałem:
- Nie płacz. Pozwolę Ci płakać tylko wtedy, gdy będą to łzy szczęścia. - na te słowa wtuliła się w mój tors w taki sposób, że prawie mnie udusiła, ale nie dałem jej tego po sobie poznać.
- To kochane...dziękuję.
- Co się dzieje.? - zapytałem głaszcząc ją po głowie.
- Bo dziś - mówiła ledwo słyszalnym głosem, pociągając co chwila nosem - jest rocznica.
- Czego.?
- Śmierci mojej koleżanki.
Na te słowa mój wyraz twarzy zamienił się w jeszcze bardzie ponury, a do oczu napłynęły łzy.
- Oh...tak mi przykro kochanie. - przytuliłem ją jeszcze mocniej.
- To nie wszystko Harry. - wyrwała się z moich objęć i popatrzyała mi prosto w oczy. - Ja ją zabiłam Harry. - powiedziała łamiącym się głosem, a łzy spływały z jej oczy niczym woda z wodospadu Niagara...
------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy rozdział 22. : ) Przepraszam, że jest taki krótki, ale nie chcę wykorzystać wszystkich pomysłów w jednym rozdziale. Dodałabym go już wczoraj, ale nie mam internetu, a obecnie jestem w MCdonaldzie. : D Rozdział 23 już się pisze. ; ) Lubię gdy akcja rozwija się powoli.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba i liczę na komentarze. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo ważne są dla mnie komentarze. One dają takiego jakby 'kopa' do pisania dalszych rozdziałów. : ) Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, napiszcie w komentarzu swojego twittera lub cokolwiek.
Macie pytania.? Piszcie do mnie na twitterze @Ola_Narozniak ; ) /Joanne
P.S. Jeśli czytasz proszę pozostaw po sobie ślad.
Wyrwałam się z jego objęć...czułam jego wzrok na sobie. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam przed sobą niebieskie niczym wody Morza Śródziemnego tęczówki. Wpatrywałam się ze zdziwieniem w uroczego blondaska...zapominając zupełnie o mojej zakrwiawionej ręce. Wtedy on podniósł moją dłoń i przejechał delikatnie lewym kciukiem po ranach. Podniósł ją wyżej i subtelnymi całusami znaczył ściężkę na mojej okaleczonej ręce. Wziął drugą i popatrzył na mnie wzrokiem, kóry błagał bym więcej tego nie robiła.
- Dlaczego.? - szepnął - Dlaczego.? - powiedział głośniej.
Spuściłam głowę w dół...i patrząc w ziemię oparłam się o ścianę budki. On nie próbując już ze mnie wyciągnąć jakiejkolwiek informacji...objął mnie ramieniem i wyprowadził na zewnątrz, gdzie złapał pierwszą lepszą taksówkę. Po kilkunastu minutach byliśmy już w salonie, gdzie świeciło pustkami. Od razu pokierowałam się na górę, nie czekając na Nialla. Zdążyłam wejść do mojego pokoju, gdy poczułam jego ciepłą dłoń na mojej talii. Zwinnym ruchem obrócił mnie ku sobie w taki sposób, że nasze nosy stykały się czubkami.
- Powiesz mi w końcu dlaczego.? - zapytał, wpatrując się w moje oczy.
Zdjęłam subtelnym ruchem jego dłonie z mej talii i cofnęłam się dwa kroki w tył.
- Isabelle... -powiedział głośniej, na co ja wzdrygnęłam lekko. Przysiadłam na kanapie wciąż patrząc w podłogę. Wtedy uroczy Irlandczyk uklęknął przede mną i delikatnie przemywał moją zakrwawioną dłoń. Następnie zabandażował ją i wciąż klękając...popatrzył na mnie i powiedział stanowczym tonem:
- Powiedz mi czemu zrobiłaś coś tak okropnego...czemu niszczysz samą siebie.?
Czułam jego wzrok na sobie, ale mimo tego nie spuszczałam wzroku z podłogi, kiedy delikatnie chwycił moją brodę i podniósł nieco wyżej mą głowę. Odwróciłam wzrok na szybę i zaczęłam:
- Ja...ja kocham Zayna... - Horan momentalnie się podniósł, nie pozwalając mi dokończyć.
- To przez niego.?! - wykrzyknął - Jeśli chcesz mogę z nim porozmawiać - powiedział już nieco spokojniejszym głosem,ale wciąż stanowczo - jak przyjaciel z przyjacielem. - mrugnął do mnie.
- Nie to nie jego wina...to moja wina...tego, że jestem zbyt słaba i poddaję się kiedy jest źle. Wiedziałeś, że Zerrie to ustawka.? - powiedziałam nieco łamiącym się głosem. Niall nie wyglądał wcale na zaskoczonego. Rzuciłam mu pełne żalu spojrzenie i powiedziałam:
- Czyli Ty też.? Ty też mnie oszukiwałeś.?
Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi.
- Cholera...czyli o tym wiedzieli wszyscy oprócz mnie.?! - wykrzyknęłam - Z reszą czego ja oczekiwałam..jestem tylko zwyczajną nastolatką...nie to co Wy. - dodałam.
- Nie to nie tak Isabelle. - odpowiedział niezbyt przekonująco, a ja wstałam i patrzyłam mu w oczy, gdy zapytałam:
- A jak.?
Następnie pokierowałam się do wyjścia, gdy poczułam jak Niall obejmuje swą dłonią mój prawy nadgarstek, na co ja szarpnęłam lekko i wyrwałam się z jego objęcia, jednak Irlandczyk nie dał za wygraną. Zwinnym ruchem obrócił mnie ku sobie, obejmując w talii. Spojrzałam w ziemię, a on zaczął:
- To nie tak...zrozum, że nie mamy wpływu na wszystko. Teraz liczy się tylko kariera i sama rozumiesz.
- Ja już nie daję rady...wybacz, to dla mnie za dużo.
Znów pokierowałam się do wyjścia, ale Niall nie pozwolił mi na to, przyciągając do siebie jednym ruchem i wpijając się moje usta jednocześnie. Oderwałam się od niego, a on spojrzał w ziemię i powiedział:
- Przepraszam...nie powinienem.
- Nie powinieneś.
- Lepiej będzie jak pójdę do siebie.
- Tak będzie lepiej. - przyznałam mu rację, a on na te słowa puścił moją dłoń i rzucił mi pełne żalu spojrzenie. Westchnęłam głęboko i opadłam na łóżko z wyciągniętymi do tyłu rękami. Poczułam, że coś szeleszczącego uwiera mnie w plecy. Wyjęłam tajemniczą rzecz spod pleców i uśmiechnęłam się sama do siebie. "No tak...mogłam się domyśleć. Niall zostawił tu swoje żelki." - pomyślałam wciąż się uśmiechając. Wyszłam z mojego pokoju i zapukałam do drzwi pokoju blondaska, zostawiając jednocześnie pod nimi paczkę HARIBO. Następnie wróciłam do mojego królestwa, gdzie odprawiłam wieczorną toaletę.Po tym udałam się do łóżka i mając dosyć dzisiejszego dnia zasnęłam...
*Z perspektywy Harry'ego*
Patrzyłem na nią, podczas gdy ona zajadała się deserem. Była taka piękna. Jej długie brązowe włosy delikatnie opadały na ramiona, łaskocząc subtelnie jej zgrabne kości policzkowe. Co chwila trzepotała rzęsami jak ptaki skrzydłami podczas lotu. Spojrzała na mnie, lecz od razu odwróciła wzrok na pusty talerz, a na jej poliki wkradły się rumieńce. Wyglądała uroczo. Uśmiechnąłem się szeroko, a on odwzajemniła uśmiech. Wykorzystałem chwile nieuwagi Justyny i jednym zwinnym ruchem zostawiłam na jej nosie białą kropkę bitej śmietany.
- Chyba się ubrudziłaś. - powiedziałem, śmiejąc się pod nosem. Na co ona zrobiła naburmuszoną minę i dwróciła się trzymając złożone ręce na krzyż pod biustem. Przysiadłem delikatnie koło niej i zwinnie zdjąłem z jej nosa bitą śmietaną, po czym oblizałem palec.
-Mmm...całkiem niezła. - mówiłem, poruszając przy tym zabawnie brwiami. Justyna wybuchnęła śmiechem, a ja popatrzyłem na nią zdezorientowany.
- No bo ten tego...
- Ten tego.?! - przerwałem jej wykrzukując. Po chwili oboje już zrywaliśmy boki ze śmiechu.
- Oj Harry...Harry. Ty tylko o jednym.
- Ale o czym.? - zapytałem udając, iż nie wiem o co chodzi, ale jednocześnie śmiejąc się pod nosem.
- Nieważne...tak na marginesie stanął Ci...
Popatrzyłem na nią szeroko otwartymi oczami, a ona dokończyła:
- Zegarek.
Zaśmiałem się jak najgłośniej tylko potrafiłem, a ona pokręciła znacząco głową, uśmiechając się nieśmiało. Spojrzałem na mój czarny zegarek i powiedziałem uśmiechając się:
-Faktycznie...miałaś rację.
Widziałem jak na jej poliki wkradają się powoli rumieńce. Wciąż wpatrywałem się w nią, a ona bawiła się włosami, gdy nagle oboje usłyszeliśmy znajomy nam głos:
- Supermaaaaaaaan.!
- Tommo.? - powiedziałem pytająco.
- Oh nie...to mój telefon. -odpowiedziało lewdo słyszalnym głosem, sięgając po komórkę. -Przepraszam, ale muszę odebrać tego smsa.
- W porządku. - odpowiedziałem wzruszając ramionami. Gdy spojrzała na ekran wyświetlacza jej mina diametralnie się zmieniła.
- Wszystko w porządku.? - zapytałem.
- Tak jak najbardziej. - odpowiedziała niezbyt przekonująco. - Lepiej będzie jeśli pójdę do siebie. - mówiła - Dziękuję za mile spędzony wieczór. Widzimy się jutro. - dokończyła i ruszyła w stronę wyjścia. "Nie stary, nie możesz jej pozwolić tak po prostu wyjść.!" - krzyczałem do siebie w myślach. Natychmiastowo wstałem i złapałem ją za nadgarstek, a ona wzdrygnęła.
- Nie chciałem Cię przestraszyć.
- Nie przestraszyłeś. - sprostowała uśmiechając się subtelnie.
Zwinnym ruchem przyciągnąłem ją do siebie. Nasze ciała dzieliły już tylko centymetry.
- Nie kłam...widzę, że coś się stało. - szepnąłem - Mnie możesz powiedzieć. - powiedziałem do ucha Justyny, ściskając jednocześnie jej dłoń. Wtuliłem się w nią jak tylko najmocniej potrafiłem, a ona wciąż stała nieruchomo. Poczułem jak moje ramię staje się delikatnie mokre. Domyśliłem się, że to jej łzy. Wziąłem jej głowę w moje duże dłonie. Popatrzyłem jej w oczy i powiedziałem:
- Nie płacz. Pozwolę Ci płakać tylko wtedy, gdy będą to łzy szczęścia. - na te słowa wtuliła się w mój tors w taki sposób, że prawie mnie udusiła, ale nie dałem jej tego po sobie poznać.
- To kochane...dziękuję.
- Co się dzieje.? - zapytałem głaszcząc ją po głowie.
- Bo dziś - mówiła ledwo słyszalnym głosem, pociągając co chwila nosem - jest rocznica.
- Czego.?
- Śmierci mojej koleżanki.
Na te słowa mój wyraz twarzy zamienił się w jeszcze bardzie ponury, a do oczu napłynęły łzy.
- Oh...tak mi przykro kochanie. - przytuliłem ją jeszcze mocniej.
- To nie wszystko Harry. - wyrwała się z moich objęć i popatrzyała mi prosto w oczy. - Ja ją zabiłam Harry. - powiedziała łamiącym się głosem, a łzy spływały z jej oczy niczym woda z wodospadu Niagara...
------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy rozdział 22. : ) Przepraszam, że jest taki krótki, ale nie chcę wykorzystać wszystkich pomysłów w jednym rozdziale. Dodałabym go już wczoraj, ale nie mam internetu, a obecnie jestem w MCdonaldzie. : D Rozdział 23 już się pisze. ; ) Lubię gdy akcja rozwija się powoli.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba i liczę na komentarze. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo ważne są dla mnie komentarze. One dają takiego jakby 'kopa' do pisania dalszych rozdziałów. : ) Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, napiszcie w komentarzu swojego twittera lub cokolwiek.
Macie pytania.? Piszcie do mnie na twitterze @Ola_Narozniak ; ) /Joanne
P.S. Jeśli czytasz proszę pozostaw po sobie ślad.
wtorek, 30 kwietnia 2013
ODWIESZENIE BLOGA.!
Jak już widać po tytule, odwieszamy bloga. Mam nadzieję, że się cieszycie. Stęskniłyśmy się za Wami...za pisaniem...za blogiem...za tym wszystkim. Lecz to nie wszystkie niespodzianki na dziś...na pewno chcielibyście wiedzieć kim są Wasze bloggerki i razem z Lucy postanowiłyśmy, że podamy Wam swoje prawdziwe nazwy twitterów. : )
Twitter Lucy - @Tysia_333_ https://twitter.com/Tysia_333_
Mój twiiter (Jo) - @Ola_Narozniak https://twitter.com/Ola_Narozniak
Jeśli macie jakiekolwiek pytania piszcie na nasze twittery...zawsze odpowiemy. : ) x
Co do spraw technicznych,a dokładniej wyglądu chcę Wam powiedzieć, iż będzie nowy szablon oraz nagłówek...wszystko jest przygotowywane przez dwie dziewczyny z twittera. : ) /Joanne
Na powrót zdjęcie naszych pięciu wariatów
Twitter Lucy - @Tysia_333_ https://twitter.com/Tysia_333_
Mój twiiter (Jo) - @Ola_Narozniak https://twitter.com/Ola_Narozniak
Jeśli macie jakiekolwiek pytania piszcie na nasze twittery...zawsze odpowiemy. : ) x
Co do spraw technicznych,a dokładniej wyglądu chcę Wam powiedzieć, iż będzie nowy szablon oraz nagłówek...wszystko jest przygotowywane przez dwie dziewczyny z twittera. : ) /Joanne
Na powrót zdjęcie naszych pięciu wariatów
wtorek, 5 marca 2013
ZAWIESZENIE BLOGA.!
Więc chcę abyście wiedziały, bądź też wiedzieli, że pisząc tę wypowiedź płaczę...tak płaczę. Może dla Was to błahostka, ale ja naprawdę przywiązałam się do tego bloga, jednakże szkoła zmusiła mnie do zawieszenia go na czas nieokreślony. Naprawdę pokochałam Was, bohaterów i pisanie opowiadań i imaginów dla Was oraz dla siebie przede wszystkim. To stało się moim hobby, jednakże tak jak wspominałam szkoła zabiera mi czas na to. Po drugie widzę, iż przy każdym rozdziale, imaginie itp. jest coraz mniej komentarzy, więc nie wiem czy publikowanie moich wypocin ma sens. /Jo
Oczywiście nie przestaniemy pisać, ale nie będziemy tego publikować przynajmniej na razie. Kiedy będziemy miały już więcej czasu zapewne wznowimy działalność na blogu. Mam nadzieję, że zrozumiecie i kiedy już wznowimy działalność to zajrzycie do nas. Decyzję podjęłam razem z Lucy. xx Wiedzcie, że na zawsze pozostaniecie w naszych sercach. xx /Lucy & Joanne
Oczywiście nie przestaniemy pisać, ale nie będziemy tego publikować przynajmniej na razie. Kiedy będziemy miały już więcej czasu zapewne wznowimy działalność na blogu. Mam nadzieję, że zrozumiecie i kiedy już wznowimy działalność to zajrzycie do nas. Decyzję podjęłam razem z Lucy. xx Wiedzcie, że na zawsze pozostaniecie w naszych sercach. xx /Lucy & Joanne
niedziela, 17 lutego 2013
Rozdział 21 : )
*Z perspektywy Justyny*
Gdy Lou wyszedł razem z Nicole i Martine od razu chwyciłam za pilota, aby przełączyć na coś co jest godne naszej uwagi w przeciwieństwie do tego programu o hodowli marchewek, lecz Harry nie pozwolił mi na to. Położył na mym udzie swą ciepłą i delikatną dłoń. Przyznam rozpraszało mnie to, ale udawałam, że mnie to nie rusza, gdyż nie chciałam być kolejną, która poszła na jego romantyczne gierki...chciałam by się postarał...by pokazał, że mu zależy. Styles nie poddawał się. Chwycił mą głowę w swe dłonie w taki sposób, że nasze usta dzieliły milimetry a czubki nosów stykały się. Znów wpatrywał się we mnie swymi zielonymi niczym liście wiosennych drzew oczyma. Odwróciłam głowę, a on zrezygnowany poddał się.Westchnął tylko głęboko i oparł się o oparcie kanapy, a ja nadal przełączałam z kanału na kanał.Czas mijał, a ja nadal nie mogłam znaleźć niczego godnego mojej uwagi. Również zrezygnowana oparłam się o oparcie kanapy. Westchnęłam głęboko, gdy Harry spojrzał na mnie i uśmiechając się złowieszczo zaczął:
- Więęcc...umm.
- ęcęcęcęcęęęccc - ciągnęłam.
- Jesteśmy sami...zupełnie. - mówił poruszając przy tym zabawnie brwiami...raz jedną, raz drugą.
- I co w związku z tym.? - odparłam zupełnie obojętnie, a on nic nie powiedział tylko nadal uśmiechając się chwycił mą dłoń i pociągnął. Nie wiedziałam gdzie biegnę. Wiedziałam tylko, że biegnę za Harrym i to mi wystarczało. Ufałam mu. Nagle zatrzymaliśmy się, a Styles rozejrzał się tylko, to w prawo, to w lewo i znów mnie pociągnął...znów biegliśmy.
Mijały sekundy...mijały minuty, a my nadal biegliśmy gdy w końcu Harry zatrzymał się a ja razem z nim na małym, drewnianym pomoście nad rzeczką. Wyjęłam swą dłoń z dłoni Hazzy i podeszłam do barierki. Zamknęłam me brązowe niczym NUTELLA oczy, wyciągnęłam ręce i poczułam się wolna, niezależna. Delikatny wietrzyk subtelnie rozwiewał me włosy to w prawo...to w lewo, gdy poczułam ciepły dotyk na mej tali. Dobrze wiedziałam do kogo należały dłonie obejmujące mnie. Tylko on był tu ze mną, a po drugie ten zapach perfum i ciepło bijące z jego dłoni...wiedziałam, że to on, czyli Styles. W tym momencie nie przeszkadzało mi to, a nawet chciałam tego. Wciąż miałam zamknięte oczy, a Harreh nadal mnie obejmował. Mijały setne sekund...mijały sekundy...mijały minuty, a my nadal trwaliśmy w tej cudownej chwili niczym Rose i Jack podczas rejsu do Ameryki. Nagle obrócił mnie ku sobie, a ja nadal miałam zamknięte oczęta. W pewnym momencie poczułam na swych ustach dotyk...dotyk ciepłych i delikatnych ust. To oczywiste, że usta te należały do Hazzy. Otworzyłam me brązowiutkie oczka, a przede mną co.? Kompletna pustka. Ten pocałunek...ach, wciąż wspominając tę chwilę ruszyłam w stronę domu, trzymając rękę w kieszeni sweterka, w której znalazłam karteczkę, na której widniał napis:
" Ty + ja + salon= romantic date xo 8 p.m."
Uśmiechnęłam się szeroko zarówno na zewnątrz jak i w duchu i z podniesioną głową szłam dalej. Wiedziałam, że ten wieczór odmieni moje życie. W podskokach udałam się na górę by się przyszykować...
*Z perspektywy Nicole*
Poczułam mocne uderzenie w tył głowy...upadłam, ciemność. Gdy odzyskałam przytomność, zobaczyłam swe odbicie w lustrze. Twarz cała we krwi, buzia zaklejona taśmą, ręce przywiązane do krzesła tak samo jak nogi. Nie wiedziałam gdzie jestem. Rozglądałam się przerażona na wszystkie strony to w prawo to w lewo...gdy do pokoju weszła tleniona blondyneczka w czerwonych szpilach na 10 centymetrowym obcasie. Obsmarowywała mnie pogardliwym wzrokiem, gdy zza swych pleców wyjęła nóż. Srebrny, błyszczący nóż...można było się w nim przejrzeć. Przeglądała się w nim, wykrzywiając głowę we wszystkie strony. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się litościwie, a jednak złowieszczo wciąż obsmarowywując mnie pogardliwym wzrokiem. Do oczu napłynęły mi tysiące łez, które z czasem zaczęły spływać po mych polikach. Pewnym siebie krokiem podeszła do mnie i stanęła za mną. Nachyliła się nad moim uchem, a ja zaczęłam piszczeć z przerażenia, mimo iż miałam zaklejona usta.
- Suka...dziwka... - szeptała mocnym tonem do mego ucha - Odpieprz się od Louis'a nie zasługujesz na niego - mówiła coraz głośniej, aż w końcu zaczęła wrzeszczeć. Wzięła głęboki wdech i wydech, gdy znów to zrobiła...wyjęła nóż...błyszczący nóż...który przyłożyła do mej szyi. Zaczęłam piszczeć jak najgłośniej potrafiłam z nadzieją, że ktoś mnie usłyszy, ale ona nie zważając na to wbijała mi nóż coraz mocniej...od czubka do początku rękojeści...nagle obudziłam się. Przetarłam oczy i co ujrzałam.? Puste siedzenie w samochodzie...odetchnęłam z ulgą, iż był to tylko zły sen...a właściwie koszmar. Chciałam przejrzeć się w lusterku, lecz nie mogłam, gdyż przyklejono na nim kartkę:
Uśmiechnęłam się szeroko i przygryzając wargę wyszłam z samochodu, po czym w podskokach udałam się do sklepu, gdzie Tommo stał przy kasie z patelnią. Tak z patelnią...podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję, gdy on złożył na mych bladoróżanych wargach delikatnego i zarazem namiętnego całusa. Kasjerka chrząknęła znacząco, a my ledwo oderwaliśmy się od siebie chichocząc delikatnie pod nosem. Gdy odeszliśmy podeszła do nas fanka...tleniona blondyneczka....zupełnie jak ta ze snu. Otrząsnęłam się i objęłam Lou, a ona powiedziała:
- Mogę sobie zrobić z Tobą zdjęcie.? - na co Lou odparł:
- Jasne. - uśmiechnął się przy tym, a ja odsunęłam się, na co ona spojrzała na mnie rozczarowana mówiąc:
- Ale chcę zdjęcie z miłością życia mojego idola.
Na co ja uśmiechnęłam się szeroko...jak najszarzej potrafiłam i ustawiłam się do zdjęcia. Uszczypnęłam Lou w jego seksowne poślady by zdjęcie wyszło bardziej naturalne, a on nie pozostał mi dłużny. Po zrobieniu zdjęcia Tomlinson poszedł do samochodu by spakować zakupy, a ja pozostałam razem z blondi. Gdy on odszedł ta od razu zmierzyła mnie pogardliwym wzrokiem, a uśmiech z jej twarzy zniknął.
- Suka...dziwka - jej zachowanie wobec mnie zmieniło się diametralnie - Odpieprz się od Louis'a, nie zasługujesz na niego...- miałam małe deja vu. Do oczu napłynęły mi tysiące łez, lecz powstrzymałam je...ledwo. Nie potrafiłam jej dłużej słuchać...nie mogłam, więc pobiegłam do samochodu, gdzie czekał Lou. Ukryłam łzy...nie chciałam by wybierał między mną a fanami. Tommo odpalił auto, a ja wciąż nie mogłam się otrząsnąć...dopóki mam Tomlinsona jestem i będę silna. Przed domem Lou niczym księżniczkę wniósł mnie na górę do pokoju...nie mojego lecz jego. W głowie wciąż miałam słowa tej blondi. Była taka miła...dopóki Tommo nie odszedł. Z tych rozmyślań wyrwał mnie Lou w pidżamie coca-coli trzymający w ręku dla mnie taką samą.
Rzucił nią we mnie, a ja przyjęłam po czym udałam się do łazienki by przyodziać pidżamę. W mgnieniu oka, to zrobiłam, a gdy wyszłam Lou leżał na łóżku czekając na mnie. Położyłam się obok niego i razem wsuwając popcorn zaczęliśmy oglądać film wybrany przez Lou...
*Z perspektywy Martine*
Rozmawialiśmy wciąż, gdy nagle Liam podniósł się i patrząc na mnie tym swoim wzrokiem, uśmiechnął się, po czym delikatnie się ukłonił wyciągając prawą dłoń. Nie musiał nic mówić...wiedziałam o co mu chodzi. Rozumieliśmy się bez słów. Chwyciłam jego ciepłą dłoń, a drugą położyłam na jego ramieniu. On jedną ręką objął mnie w talii, a drugą trzymał moją...gorącą z wrażenia. Nasze brzuchy się stykały, a swój wzrok topiłam w jego brązowych tęczówkach, Liam nie był mi dłużny. Oboje uśmiechaliśmy się znacząco, gdy ja zrobiłam pierwszy krok, potem Payne przejął pałeczkę i prowadził w tańcu. Przez cały czas patrzyliśmy sobie prosto w oczy, a światło Księżyca świeciło prosto na nas w taki sposób, że na dachu wieżowca tańczyły również nasze cienie...
Po długim i męczącym, ale jednocześnie przyjemnym tańcu podziękowałam mu, a on wpił się me usta, na co ja odpowiedziałam mu tym samym. Gdy wreszcie oderwaliśmy się od siebie Liam pociągnął mnie za dłoń. Nie miałam wyjścia....musiałam pobiec za nim. Zatrzymaliśmy się przed barierką, gdy Payne wyjął z kieszeni marynarki...kłódkę...złotą kłódkę z wygraberowanym napisem: "Lartine". Przypiął ją do barierki i zamknął na klucz, który następnie dał mi, a ja wyrzuciłam go za barierkę. Uśmiechnęliśmy się do siebie jak najszerzej tylko potrafiliśmy i trzymając się za ręce, ruszyliśmy do domu...mojego domu, gdzie spędziliśmy wspólnie noc oglądając nasze ulubione filmy, a raczej bajki...bajki Disneya...
*Z perspektywy Zayn'a*
Jak zwykle Pezz zaplanowała już resztę wieczoru...mieliśmy spędzić koniec dnia na oglądaniu jakiś romansideł w domu Edwards...oczywiście tak jak kazała królowa Perrie tak musiałem postąpić, bo managament...
*Z perspektywy Justyny*
Po odświeżeniu się i zrobieniu delikatnego makijażu, siedziałam przez cały w szafie...niedosłownie oczywiście. Przeglądałam wszystkie ubrania, jakie tylko miałam...bluzka po bluzce....sukienka po sukience....spodnie po spodniach...po czym wszystko lądowało na mojej kanapie. Zrezygnowana usiadłam w środku bałaganu panującego obecnie w mym pokoju. Rozglądałam się to w prawo...to w lewo w poszukiwaniu czegoś godnego założenia, gdy nagle coś mnie oświeciło. Ujrzałam turkusową sukienkę z cieniutkim, czarnym paseczkiem. Momentalnie znalazłam do tego inne dodatki i gotowa ( http://allani.pl/zestaw/593875 ) wyszłam z pokoju. Doszłam do schodów, z których już miałam zejść, jednak zapomniałam o jednej rzeczy...o fryzurze.! Przecież nie mogłam w takiej fryzurze wybrać się na randkę z Harrym, z Harrym Stylesem. Mimo, że w szpilkach, pobiegłam jak najszybciej mogłam do swojego pokoju, gdzie delikatnie przeczesałam swe długie włosy....teraz lekko falowane, pozostawiając je zupełnie wolne. Wtedy byłam już gotowa...powolnymi krokami schodziłam po schodach, u których końca czekał na mnie Hazza. Uśmiechnęłam się w duchu i na zewnątrz również, gdy ujrzałam loczka. On również uśmiechnął się. Był to raczej uśmiech zachwytu...
Zarumieniłam się, a on chwycił mą dłoń, a drugą objął w talii. Przybliżył swą głowę do mojej...w taki sposób, że nasze usta dzieliły milimetry. Już Hazza ułożył je w dzióbek, jednak ja odwróciłam głowę, przytulając go jak przyjaciela. On wciąż obejmował mnie w talii. Gdy wyjęłam głowę z jego ramion, on znów to zrobił...znów przybliżył swoją głowę do mojej. Wtedy nie wytrzymałam, poddałam się i sama cmoknęłam jego usta delikatnie. Oderwałam się od niego i wzrok przeniosłam od razu na jego zielone oczy...on nie był mi dłużny, znów to robił, znów uwodził mnie wzrokiem. Czułam jak na mych polikach zawitały gorące rumieńce, na co Hazza uśmiechnął się tylko i jednym delikatnym ruchem odgarnął włosy z mego prawego polika. Po moim ciele przeszedł delikatny i gorący dreszcz, a na mych polikach znów zawitały rumieńce. Hazza wciąż obejmując mnie w talii pociągnął mnie za sobą. Zatrzymał się przed wyjściem na taras i zasłonił me oczęta.
- Idź. Poprowadzę Cię. - powiedział, a właściwie szepnął swym ochrypłym głosem. Szłam za nim, ufałam mu. Nagle zatrzymał się i uwolnił me oczy. Jedyne co wtedy ujrzałam to trawa, rzeka i drzewa. Zdezorientowana powiedziałam:
- Eeeem....ładne miejsce... - na co Styles zaśmiał się tylko i jednym ruchem obrócił mnie ku sobie. Nasze brzuchy i nosy stykały się, a prosto na nas padały promienie zapalonych świeczek rozstawionych dookoła tarasu. Zdjęłam jego dłonie z mojej talii, ale nie puściłam ich. Wciąż je trzymając, przekręciłam głowę delikatnie w prawo, gdzie ujrzałam stolik, zwyczajny stolik, a na nim krwisto-czerwono obrus, dwie zapalone już świeczki, talerze i sztućce specyficznie ułożone, a między nimi płatki białych róż.
W mym oku zakręciła się łza...łza szczęścia, która z czasem spłynęła po mym poliku, a potem kolejna i kolejna. Uśmiechnęłam się i spojrzała w jego oczy przez moje całe we łzach. Nie wytrzymałam, nie byłam w stanie wydusić z siebie nic, więc wpiłam się w jego ustach. Gdy oderwałam się od niego, on tylko uśmiechnął się znacząco i swą ciepłą dłonią starł łzy z mego polika, po czym odsunął krzesło bym mogła usiąść.
- Dżentelman - powiedziałam uśmiechając się, wciąż cała we łzach. W tle przygrywało nam cicho i delikatnie Little Things. Harry usiadł na przeciwko mnie i patrzył, po prostu patrzył, a raczej topił się w mych tęczówkach. Z hipnozy, jeśli tak mogę to nazwać wyrwałam go pytaniem:
- Zamierzasz dalej się tak gapić czy coś zjesz.? - na co on potrząsnął lokami i zarumieniony i zakłopotany jednocześnie wziął przykład ze mnie i zabrał się za jedzenie...
*Z perspektywy Isabelle*
Ciemność to jedyne co miałam, wtedy przed oczami. Nagle poczułam jak spadam...spadam w dół, jak w przepaść bez dna. Natychmiastowo otworzyłam oczy i co ujrzałam.? Sufit...biały sufit, a z boku dobiegało głośne chrapanie...chrapanie Nialla oczywiście. Spojrzałam na niego, na jego blond włosy, oczy zamknięte wówczas i uśmiechnęłam się, po czym poszłam do swojego pokoju, w którym od razu pokierowałam się do łazienki. Myślami byłam wciąż Zaynem, a w głowie nadal miałam słowa tych wszystkich Directionerek. Stanęłam nad zlewam i spuściłam głowę w dół. Z oczu spływały mi łzy prosto do zlewu...jedna po drugiej. Suka....dźiwka....suka...dźiwka...suka...dźiwka....suka....takie słowa chodziło po mojej głowie. Nie wytrzymałam, coś we mnie pękła. Płakałam jak noworodek. W pewnym momencie przyszła mi do głowy pewna myśl, więc podniosłam głowę i spojrzałam w lustro. Na polikach miałam czarne łzy...czarne od tuszu.
- Suka - powiedziałam sama do siebie, wciąż patrząc w swoje odbicie - Dźiwka - powiedziałam głośniej - Suukaaa - wykrzyczałam sobie prosto w twarz. Nie wytrzymałam, uderzyłam z całej siły w lustro. Z przerażeniem patrzyłam jak odłamki łazienkowego lustra ranią moje palce. Przyznam, wykonanie tej czynności przyniosło mi przyjemność. Krew z moich palców spływała prosto do zlewu tak samo jak moje łzy. Nie wiedziałam co we mnie wstąpiło, po prostu nie mogłam dłużej patrzeć, na swoje odbicie w lustrze, więc uderzyłam w nie najmocniej jak potrafiłam...mocniej niż kiedykolwiek i w cokolwiek. Nagle poczułam wibrację w mojej prawej kieszeni...tak to mój telefon. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam, co chwila pociągając nosem. Poznałam ten głos, to był Zayn.
- Płaczesz.? - powiedział swym anielskim głosem.
-
Nie wytrzymałam...jego głos i wszystko wróciło, wszystkie wspomnienia, mimo iż było ich tak mało. Rzuciłam telefon gdziekolwiek, a mówiąc gdziekolwiek mam na myśli zlew. Tak wrzuciłam telefon do zlewu i wybiegłam na dwór. Biegłam przed siebie, cała we łzach ledwo widząc cokolwiek...krew wciąż spływała z mej dłoni. Wbiegłam do pierwszej lepszej budki telefonicznej, gdzie oparłam się o tylną ścianę i zamknęłam oczy, gdy nagle poczułam, iż ktoś na mych bladoróżanych ustach złożył delikatnego całusa....
---------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba i przepraszam, że tak długo go nie dodawałam, ale szkoła...brak weny...szkoła...brak weny i tak na zmianę. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Kolejny rozdział postaram się napisać w najbliższym czasie, ale niczego nie obiecuję. /Joanne
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
8 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ
Gdy Lou wyszedł razem z Nicole i Martine od razu chwyciłam za pilota, aby przełączyć na coś co jest godne naszej uwagi w przeciwieństwie do tego programu o hodowli marchewek, lecz Harry nie pozwolił mi na to. Położył na mym udzie swą ciepłą i delikatną dłoń. Przyznam rozpraszało mnie to, ale udawałam, że mnie to nie rusza, gdyż nie chciałam być kolejną, która poszła na jego romantyczne gierki...chciałam by się postarał...by pokazał, że mu zależy. Styles nie poddawał się. Chwycił mą głowę w swe dłonie w taki sposób, że nasze usta dzieliły milimetry a czubki nosów stykały się. Znów wpatrywał się we mnie swymi zielonymi niczym liście wiosennych drzew oczyma. Odwróciłam głowę, a on zrezygnowany poddał się.Westchnął tylko głęboko i oparł się o oparcie kanapy, a ja nadal przełączałam z kanału na kanał.Czas mijał, a ja nadal nie mogłam znaleźć niczego godnego mojej uwagi. Również zrezygnowana oparłam się o oparcie kanapy. Westchnęłam głęboko, gdy Harry spojrzał na mnie i uśmiechając się złowieszczo zaczął:
- Więęcc...umm.
- ęcęcęcęcęęęccc - ciągnęłam.
- Jesteśmy sami...zupełnie. - mówił poruszając przy tym zabawnie brwiami...raz jedną, raz drugą.
- I co w związku z tym.? - odparłam zupełnie obojętnie, a on nic nie powiedział tylko nadal uśmiechając się chwycił mą dłoń i pociągnął. Nie wiedziałam gdzie biegnę. Wiedziałam tylko, że biegnę za Harrym i to mi wystarczało. Ufałam mu. Nagle zatrzymaliśmy się, a Styles rozejrzał się tylko, to w prawo, to w lewo i znów mnie pociągnął...znów biegliśmy.
Mijały sekundy...mijały minuty, a my nadal biegliśmy gdy w końcu Harry zatrzymał się a ja razem z nim na małym, drewnianym pomoście nad rzeczką. Wyjęłam swą dłoń z dłoni Hazzy i podeszłam do barierki. Zamknęłam me brązowe niczym NUTELLA oczy, wyciągnęłam ręce i poczułam się wolna, niezależna. Delikatny wietrzyk subtelnie rozwiewał me włosy to w prawo...to w lewo, gdy poczułam ciepły dotyk na mej tali. Dobrze wiedziałam do kogo należały dłonie obejmujące mnie. Tylko on był tu ze mną, a po drugie ten zapach perfum i ciepło bijące z jego dłoni...wiedziałam, że to on, czyli Styles. W tym momencie nie przeszkadzało mi to, a nawet chciałam tego. Wciąż miałam zamknięte oczy, a Harreh nadal mnie obejmował. Mijały setne sekund...mijały sekundy...mijały minuty, a my nadal trwaliśmy w tej cudownej chwili niczym Rose i Jack podczas rejsu do Ameryki. Nagle obrócił mnie ku sobie, a ja nadal miałam zamknięte oczęta. W pewnym momencie poczułam na swych ustach dotyk...dotyk ciepłych i delikatnych ust. To oczywiste, że usta te należały do Hazzy. Otworzyłam me brązowiutkie oczka, a przede mną co.? Kompletna pustka. Ten pocałunek...ach, wciąż wspominając tę chwilę ruszyłam w stronę domu, trzymając rękę w kieszeni sweterka, w której znalazłam karteczkę, na której widniał napis:
" Ty + ja + salon= romantic date xo 8 p.m."
Uśmiechnęłam się szeroko zarówno na zewnątrz jak i w duchu i z podniesioną głową szłam dalej. Wiedziałam, że ten wieczór odmieni moje życie. W podskokach udałam się na górę by się przyszykować...
*Z perspektywy Nicole*
Poczułam mocne uderzenie w tył głowy...upadłam, ciemność. Gdy odzyskałam przytomność, zobaczyłam swe odbicie w lustrze. Twarz cała we krwi, buzia zaklejona taśmą, ręce przywiązane do krzesła tak samo jak nogi. Nie wiedziałam gdzie jestem. Rozglądałam się przerażona na wszystkie strony to w prawo to w lewo...gdy do pokoju weszła tleniona blondyneczka w czerwonych szpilach na 10 centymetrowym obcasie. Obsmarowywała mnie pogardliwym wzrokiem, gdy zza swych pleców wyjęła nóż. Srebrny, błyszczący nóż...można było się w nim przejrzeć. Przeglądała się w nim, wykrzywiając głowę we wszystkie strony. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się litościwie, a jednak złowieszczo wciąż obsmarowywując mnie pogardliwym wzrokiem. Do oczu napłynęły mi tysiące łez, które z czasem zaczęły spływać po mych polikach. Pewnym siebie krokiem podeszła do mnie i stanęła za mną. Nachyliła się nad moim uchem, a ja zaczęłam piszczeć z przerażenia, mimo iż miałam zaklejona usta.
- Suka...dziwka... - szeptała mocnym tonem do mego ucha - Odpieprz się od Louis'a nie zasługujesz na niego - mówiła coraz głośniej, aż w końcu zaczęła wrzeszczeć. Wzięła głęboki wdech i wydech, gdy znów to zrobiła...wyjęła nóż...błyszczący nóż...który przyłożyła do mej szyi. Zaczęłam piszczeć jak najgłośniej potrafiłam z nadzieją, że ktoś mnie usłyszy, ale ona nie zważając na to wbijała mi nóż coraz mocniej...od czubka do początku rękojeści...nagle obudziłam się. Przetarłam oczy i co ujrzałam.? Puste siedzenie w samochodzie...odetchnęłam z ulgą, iż był to tylko zły sen...a właściwie koszmar. Chciałam przejrzeć się w lusterku, lecz nie mogłam, gdyż przyklejono na nim kartkę:
Uśmiechnęłam się szeroko i przygryzając wargę wyszłam z samochodu, po czym w podskokach udałam się do sklepu, gdzie Tommo stał przy kasie z patelnią. Tak z patelnią...podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję, gdy on złożył na mych bladoróżanych wargach delikatnego i zarazem namiętnego całusa. Kasjerka chrząknęła znacząco, a my ledwo oderwaliśmy się od siebie chichocząc delikatnie pod nosem. Gdy odeszliśmy podeszła do nas fanka...tleniona blondyneczka....zupełnie jak ta ze snu. Otrząsnęłam się i objęłam Lou, a ona powiedziała:
- Mogę sobie zrobić z Tobą zdjęcie.? - na co Lou odparł:
- Jasne. - uśmiechnął się przy tym, a ja odsunęłam się, na co ona spojrzała na mnie rozczarowana mówiąc:
- Ale chcę zdjęcie z miłością życia mojego idola.
Na co ja uśmiechnęłam się szeroko...jak najszarzej potrafiłam i ustawiłam się do zdjęcia. Uszczypnęłam Lou w jego seksowne poślady by zdjęcie wyszło bardziej naturalne, a on nie pozostał mi dłużny. Po zrobieniu zdjęcia Tomlinson poszedł do samochodu by spakować zakupy, a ja pozostałam razem z blondi. Gdy on odszedł ta od razu zmierzyła mnie pogardliwym wzrokiem, a uśmiech z jej twarzy zniknął.
- Suka...dziwka - jej zachowanie wobec mnie zmieniło się diametralnie - Odpieprz się od Louis'a, nie zasługujesz na niego...- miałam małe deja vu. Do oczu napłynęły mi tysiące łez, lecz powstrzymałam je...ledwo. Nie potrafiłam jej dłużej słuchać...nie mogłam, więc pobiegłam do samochodu, gdzie czekał Lou. Ukryłam łzy...nie chciałam by wybierał między mną a fanami. Tommo odpalił auto, a ja wciąż nie mogłam się otrząsnąć...dopóki mam Tomlinsona jestem i będę silna. Przed domem Lou niczym księżniczkę wniósł mnie na górę do pokoju...nie mojego lecz jego. W głowie wciąż miałam słowa tej blondi. Była taka miła...dopóki Tommo nie odszedł. Z tych rozmyślań wyrwał mnie Lou w pidżamie coca-coli trzymający w ręku dla mnie taką samą.
Rzucił nią we mnie, a ja przyjęłam po czym udałam się do łazienki by przyodziać pidżamę. W mgnieniu oka, to zrobiłam, a gdy wyszłam Lou leżał na łóżku czekając na mnie. Położyłam się obok niego i razem wsuwając popcorn zaczęliśmy oglądać film wybrany przez Lou...
*Z perspektywy Martine*
Rozmawialiśmy wciąż, gdy nagle Liam podniósł się i patrząc na mnie tym swoim wzrokiem, uśmiechnął się, po czym delikatnie się ukłonił wyciągając prawą dłoń. Nie musiał nic mówić...wiedziałam o co mu chodzi. Rozumieliśmy się bez słów. Chwyciłam jego ciepłą dłoń, a drugą położyłam na jego ramieniu. On jedną ręką objął mnie w talii, a drugą trzymał moją...gorącą z wrażenia. Nasze brzuchy się stykały, a swój wzrok topiłam w jego brązowych tęczówkach, Liam nie był mi dłużny. Oboje uśmiechaliśmy się znacząco, gdy ja zrobiłam pierwszy krok, potem Payne przejął pałeczkę i prowadził w tańcu. Przez cały czas patrzyliśmy sobie prosto w oczy, a światło Księżyca świeciło prosto na nas w taki sposób, że na dachu wieżowca tańczyły również nasze cienie...
Po długim i męczącym, ale jednocześnie przyjemnym tańcu podziękowałam mu, a on wpił się me usta, na co ja odpowiedziałam mu tym samym. Gdy wreszcie oderwaliśmy się od siebie Liam pociągnął mnie za dłoń. Nie miałam wyjścia....musiałam pobiec za nim. Zatrzymaliśmy się przed barierką, gdy Payne wyjął z kieszeni marynarki...kłódkę...złotą kłódkę z wygraberowanym napisem: "Lartine". Przypiął ją do barierki i zamknął na klucz, który następnie dał mi, a ja wyrzuciłam go za barierkę. Uśmiechnęliśmy się do siebie jak najszerzej tylko potrafiliśmy i trzymając się za ręce, ruszyliśmy do domu...mojego domu, gdzie spędziliśmy wspólnie noc oglądając nasze ulubione filmy, a raczej bajki...bajki Disneya...
*Z perspektywy Zayn'a*
Jak zwykle Pezz zaplanowała już resztę wieczoru...mieliśmy spędzić koniec dnia na oglądaniu jakiś romansideł w domu Edwards...oczywiście tak jak kazała królowa Perrie tak musiałem postąpić, bo managament...
*Z perspektywy Justyny*
Po odświeżeniu się i zrobieniu delikatnego makijażu, siedziałam przez cały w szafie...niedosłownie oczywiście. Przeglądałam wszystkie ubrania, jakie tylko miałam...bluzka po bluzce....sukienka po sukience....spodnie po spodniach...po czym wszystko lądowało na mojej kanapie. Zrezygnowana usiadłam w środku bałaganu panującego obecnie w mym pokoju. Rozglądałam się to w prawo...to w lewo w poszukiwaniu czegoś godnego założenia, gdy nagle coś mnie oświeciło. Ujrzałam turkusową sukienkę z cieniutkim, czarnym paseczkiem. Momentalnie znalazłam do tego inne dodatki i gotowa ( http://allani.pl/zestaw/593875 ) wyszłam z pokoju. Doszłam do schodów, z których już miałam zejść, jednak zapomniałam o jednej rzeczy...o fryzurze.! Przecież nie mogłam w takiej fryzurze wybrać się na randkę z Harrym, z Harrym Stylesem. Mimo, że w szpilkach, pobiegłam jak najszybciej mogłam do swojego pokoju, gdzie delikatnie przeczesałam swe długie włosy....teraz lekko falowane, pozostawiając je zupełnie wolne. Wtedy byłam już gotowa...powolnymi krokami schodziłam po schodach, u których końca czekał na mnie Hazza. Uśmiechnęłam się w duchu i na zewnątrz również, gdy ujrzałam loczka. On również uśmiechnął się. Był to raczej uśmiech zachwytu...
Zarumieniłam się, a on chwycił mą dłoń, a drugą objął w talii. Przybliżył swą głowę do mojej...w taki sposób, że nasze usta dzieliły milimetry. Już Hazza ułożył je w dzióbek, jednak ja odwróciłam głowę, przytulając go jak przyjaciela. On wciąż obejmował mnie w talii. Gdy wyjęłam głowę z jego ramion, on znów to zrobił...znów przybliżył swoją głowę do mojej. Wtedy nie wytrzymałam, poddałam się i sama cmoknęłam jego usta delikatnie. Oderwałam się od niego i wzrok przeniosłam od razu na jego zielone oczy...on nie był mi dłużny, znów to robił, znów uwodził mnie wzrokiem. Czułam jak na mych polikach zawitały gorące rumieńce, na co Hazza uśmiechnął się tylko i jednym delikatnym ruchem odgarnął włosy z mego prawego polika. Po moim ciele przeszedł delikatny i gorący dreszcz, a na mych polikach znów zawitały rumieńce. Hazza wciąż obejmując mnie w talii pociągnął mnie za sobą. Zatrzymał się przed wyjściem na taras i zasłonił me oczęta.
- Idź. Poprowadzę Cię. - powiedział, a właściwie szepnął swym ochrypłym głosem. Szłam za nim, ufałam mu. Nagle zatrzymał się i uwolnił me oczy. Jedyne co wtedy ujrzałam to trawa, rzeka i drzewa. Zdezorientowana powiedziałam:
- Eeeem....ładne miejsce... - na co Styles zaśmiał się tylko i jednym ruchem obrócił mnie ku sobie. Nasze brzuchy i nosy stykały się, a prosto na nas padały promienie zapalonych świeczek rozstawionych dookoła tarasu. Zdjęłam jego dłonie z mojej talii, ale nie puściłam ich. Wciąż je trzymając, przekręciłam głowę delikatnie w prawo, gdzie ujrzałam stolik, zwyczajny stolik, a na nim krwisto-czerwono obrus, dwie zapalone już świeczki, talerze i sztućce specyficznie ułożone, a między nimi płatki białych róż.
W mym oku zakręciła się łza...łza szczęścia, która z czasem spłynęła po mym poliku, a potem kolejna i kolejna. Uśmiechnęłam się i spojrzała w jego oczy przez moje całe we łzach. Nie wytrzymałam, nie byłam w stanie wydusić z siebie nic, więc wpiłam się w jego ustach. Gdy oderwałam się od niego, on tylko uśmiechnął się znacząco i swą ciepłą dłonią starł łzy z mego polika, po czym odsunął krzesło bym mogła usiąść.
- Dżentelman - powiedziałam uśmiechając się, wciąż cała we łzach. W tle przygrywało nam cicho i delikatnie Little Things. Harry usiadł na przeciwko mnie i patrzył, po prostu patrzył, a raczej topił się w mych tęczówkach. Z hipnozy, jeśli tak mogę to nazwać wyrwałam go pytaniem:
- Zamierzasz dalej się tak gapić czy coś zjesz.? - na co on potrząsnął lokami i zarumieniony i zakłopotany jednocześnie wziął przykład ze mnie i zabrał się za jedzenie...
*Z perspektywy Isabelle*
Ciemność to jedyne co miałam, wtedy przed oczami. Nagle poczułam jak spadam...spadam w dół, jak w przepaść bez dna. Natychmiastowo otworzyłam oczy i co ujrzałam.? Sufit...biały sufit, a z boku dobiegało głośne chrapanie...chrapanie Nialla oczywiście. Spojrzałam na niego, na jego blond włosy, oczy zamknięte wówczas i uśmiechnęłam się, po czym poszłam do swojego pokoju, w którym od razu pokierowałam się do łazienki. Myślami byłam wciąż Zaynem, a w głowie nadal miałam słowa tych wszystkich Directionerek. Stanęłam nad zlewam i spuściłam głowę w dół. Z oczu spływały mi łzy prosto do zlewu...jedna po drugiej. Suka....dźiwka....suka...dźiwka...suka...dźiwka....suka....takie słowa chodziło po mojej głowie. Nie wytrzymałam, coś we mnie pękła. Płakałam jak noworodek. W pewnym momencie przyszła mi do głowy pewna myśl, więc podniosłam głowę i spojrzałam w lustro. Na polikach miałam czarne łzy...czarne od tuszu.
- Suka - powiedziałam sama do siebie, wciąż patrząc w swoje odbicie - Dźiwka - powiedziałam głośniej - Suukaaa - wykrzyczałam sobie prosto w twarz. Nie wytrzymałam, uderzyłam z całej siły w lustro. Z przerażeniem patrzyłam jak odłamki łazienkowego lustra ranią moje palce. Przyznam, wykonanie tej czynności przyniosło mi przyjemność. Krew z moich palców spływała prosto do zlewu tak samo jak moje łzy. Nie wiedziałam co we mnie wstąpiło, po prostu nie mogłam dłużej patrzeć, na swoje odbicie w lustrze, więc uderzyłam w nie najmocniej jak potrafiłam...mocniej niż kiedykolwiek i w cokolwiek. Nagle poczułam wibrację w mojej prawej kieszeni...tak to mój telefon. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam, co chwila pociągając nosem. Poznałam ten głos, to był Zayn.
- Płaczesz.? - powiedział swym anielskim głosem.
-
Nie wytrzymałam...jego głos i wszystko wróciło, wszystkie wspomnienia, mimo iż było ich tak mało. Rzuciłam telefon gdziekolwiek, a mówiąc gdziekolwiek mam na myśli zlew. Tak wrzuciłam telefon do zlewu i wybiegłam na dwór. Biegłam przed siebie, cała we łzach ledwo widząc cokolwiek...krew wciąż spływała z mej dłoni. Wbiegłam do pierwszej lepszej budki telefonicznej, gdzie oparłam się o tylną ścianę i zamknęłam oczy, gdy nagle poczułam, iż ktoś na mych bladoróżanych ustach złożył delikatnego całusa....
---------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba i przepraszam, że tak długo go nie dodawałam, ale szkoła...brak weny...szkoła...brak weny i tak na zmianę. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Kolejny rozdział postaram się napisać w najbliższym czasie, ale niczego nie obiecuję. /Joanne
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
8 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ
poniedziałek, 28 stycznia 2013
Liebster Award : )
"Nominacja
do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania
za "dobrze wykonaną robotę". Należy odpowiedzieć na 11 pytań
otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11
osób ( informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno
nominować bloga, który Cię nominował!"
Dostałyśmy już 4 nominację tylko tym razem od http://nobody-compares-to-you6.blogspot.com/ Nie mamy słów, naprawdę. Jedyne co możemy zrobić to podziękować Wam. To naprawdę dużo dla nas znaczy. Jesteście wspaniali.! xx /Lucy & Joanne
Pytania:
1. Ulubiony zespół ?
One Direction : 3 /Jo
1D oczywiście :) /Lucy2. Ulubiony kolor ?
Niebieski i jego wszystkie odcienie *__* /Jo
Turkus i amarant : 3 / Lucy
3. ulubione zwierzę ?
Króliki *.* /Jo
Konie : ) / Lucy
4. kawa vs herbata ?
Herbata /Jo
Cappuccino xd / Lucy 5. Od kiedy prowadzisz bloga ?
Od 2 listopada : ) /Lucy & Jo
6. Ile masz latek ?
14 /Jo
15 / Lucy
7. Pepsi vs cola ?
Frugo : D /Jo
Pepsi : ) / Lucy
8. Najdziwniejsza rzecz jaka cię spotkała to... ?
Moje życie jest dziwne. /Jo
Nie wiem xd / Lucy
9. Ilu masz przyjaciół którzy prowadzą blogi ?
Trzy kumpele : ) /Jo
2 osóbki : ) / Lucy 10. Lubisz 1D ?
Nie, bo ja kocham tych pięciu wariatów. ; 3 /Jo
jak wyżej xd / Lucy
11. czekolada vs żelki ?
To zbyt trudne, żeby wybrać. Kocham jeść i jedzenie, więc i to i to. : )) /Jo
żelki, bo są mniej kaloryczne : D / Lucy
Blogi, które nominujemy:
1. http://eclipse-of-the-heart-1d.blogspot.com/2012/02/rozdzia-1.html
2. http://icouldnothaveloveyoumorethannow.blogspot.com/
3. http://lili7719.blogspot.com/
4. http://silver-dream-and-wish.blogspot.com/
5. http://www.youaremywonderwallxx.blogspot.com/
6. http://jednomarzeniezyciowaprzygoda.blogspot.com/
7. http://marlentomlinson-hazz.blogspot.com/
8. http://love-is-the-cure-of-everything.blogspot.com/
9. http://hello-in-my-world.blogspot.com/
10. http://kimberly-gabrielle-and-one-direction.blogspot.com/
11. http://just-us-and-this-sick-world.blogspot.com/
Nasze pytania do Was:
1. Za co pokochałaś One Direction.?
2. Jak zaczęła się Twoja przygoda z nimi.?
3. Należysz do jakiś innych fandomów.?
4. Co Cię nakłoniło do założenia bloga.?
5. Co Cię inspiruje do pisania.?
6. Kiedy założyłaś bloga.?
7. Od kiedy jesteś Directioner.?
8. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka One Direction.?
9. Ulubione zwierzę.
10. Twoje marzenie.
11. Gdybyś mogła się przeprowadzić, to gdzie chciałabyś zamieszkać.?
Dostałyśmy już 4 nominację tylko tym razem od http://nobody-compares-to-you6.blogspot.com/ Nie mamy słów, naprawdę. Jedyne co możemy zrobić to podziękować Wam. To naprawdę dużo dla nas znaczy. Jesteście wspaniali.! xx /Lucy & Joanne
Pytania:
1. Ulubiony zespół ?
One Direction : 3 /Jo
1D oczywiście :) /Lucy2. Ulubiony kolor ?
Niebieski i jego wszystkie odcienie *__* /Jo
Turkus i amarant : 3 / Lucy
3. ulubione zwierzę ?
Króliki *.* /Jo
Konie : ) / Lucy
4. kawa vs herbata ?
Herbata /Jo
Cappuccino xd / Lucy 5. Od kiedy prowadzisz bloga ?
Od 2 listopada : ) /Lucy & Jo
6. Ile masz latek ?
14 /Jo
15 / Lucy
7. Pepsi vs cola ?
Frugo : D /Jo
Pepsi : ) / Lucy
8. Najdziwniejsza rzecz jaka cię spotkała to... ?
Moje życie jest dziwne. /Jo
Nie wiem xd / Lucy
9. Ilu masz przyjaciół którzy prowadzą blogi ?
Trzy kumpele : ) /Jo
2 osóbki : ) / Lucy 10. Lubisz 1D ?
Nie, bo ja kocham tych pięciu wariatów. ; 3 /Jo
jak wyżej xd / Lucy
11. czekolada vs żelki ?
To zbyt trudne, żeby wybrać. Kocham jeść i jedzenie, więc i to i to. : )) /Jo
żelki, bo są mniej kaloryczne : D / Lucy
Blogi, które nominujemy:
1. http://eclipse-of-the-heart-1d.blogspot.com/2012/02/rozdzia-1.html
2. http://icouldnothaveloveyoumorethannow.blogspot.com/
3. http://lili7719.blogspot.com/
4. http://silver-dream-and-wish.blogspot.com/
5. http://www.youaremywonderwallxx.blogspot.com/
6. http://jednomarzeniezyciowaprzygoda.blogspot.com/
7. http://marlentomlinson-hazz.blogspot.com/
8. http://love-is-the-cure-of-everything.blogspot.com/
9. http://hello-in-my-world.blogspot.com/
10. http://kimberly-gabrielle-and-one-direction.blogspot.com/
11. http://just-us-and-this-sick-world.blogspot.com/
Nasze pytania do Was:
1. Za co pokochałaś One Direction.?
2. Jak zaczęła się Twoja przygoda z nimi.?
3. Należysz do jakiś innych fandomów.?
4. Co Cię nakłoniło do założenia bloga.?
5. Co Cię inspiruje do pisania.?
6. Kiedy założyłaś bloga.?
7. Od kiedy jesteś Directioner.?
8. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka One Direction.?
9. Ulubione zwierzę.
10. Twoje marzenie.
11. Gdybyś mogła się przeprowadzić, to gdzie chciałabyś zamieszkać.?
sobota, 26 stycznia 2013
Nowy wygląd : )
Dla jasności, nowego szablonu nie robiłyśmy same. Pobrałyśmy go z http://galeria-zaczarowane-szablony.blogspot.com/ . Tę stronę pokazała nam Martyna. Natomiast nagłówek zrobił dla nas brat Martyny. Dziękujemy bardzo bratu Martyny i pozdrawiamy.! xx : ) /Lucy & Joanne
Ważne : ))
Kto chce być informowany o nowym rozdziale niech poda nam w komentarzu swojego twitter'a, a my poprzez twitter'a będziemy Was informowały. : ) /Lucy & Joanne
Rozdział 20 : )
*Z perspektywy Nicole*
Gdy poczułam na swych polikach dotyk ciepłej dłoni, momentalnie się obudziłam. Spojrzałam w górę, gdzie ujrzałam szaroniebieskie oczy. To był Louis. Uśmiechnęłam się szeroko nadal patrząc w jego oczy,a on nie był lepszy. Znów to robił...wpatrywał się swoimi szaroniebieskimi oczyma w moje...brązowe niczym NUTELLA. Uśmiechał się nadal gładząc mój polik swą dłonią i wpatrując się we mnie. Otworzyłam swe bladoróżane usta by coś powiedzieć, ale on mi na to nie pozwolił...zamykając mi usta pocałunkiem. Oderwaliśmy się od siebie, on wciąż patrzył na mnie i szepnął swym anielskim głosem:
- Kocham Cię.!
A ja w ramach odpowiedzi cmoknęłam go delikatnie w polik i odparłam:
- Aaa....um...gdzie jest Justyna.? Przecieee...ż ona zasnęła tu wczoraj i......no właśnie gdzie ona jest.?
Lou zachichotał i odpowiedział:
- Harry ją zaniósł do jej pokoju.
- Harry powiadasz - mówiłam poruszając przy tym zabawnie brwiami i uśmiechając się znacząco, gdy Tommo wziął mnie na ręce i w podskokach ruszył w stronę schodów. Przestraszona i jednocześnie szczęśliwa machałam nogami i wrzeszczałam nie zważając na to, że co niektórzy śpią, a Boo Bear zamknął mi usta pocałunkiem bym przestała krzyczeć i szepnął:
- Ciiiiii...- przy czym puścił mi oczko. Na dole zaniósł mnie do kuchni niczym Shrek Fionę. Na stole czekały płatki z mlekiem, a między miseczkami rozsypane były płatki bladoróżanych róż, takich jak lubię oraz dwie świeczki na środku. Banalne, ale urocze. Spojrzałam na niego uśmiechając się promiennie i powiedziałam:
- Dziękuję.! Nie masz pojęcia jak się cieszę, że Bóg zesłał mi takiego anioła jakim Ty jesteś. - zarówno w moim jak i jego zakręciła się łza...łza szczęścia, że mamy siebie. Złożył na mych ustach delikatny pocałunek, po czym postawił mnie na podłogę i jak na dżentelmena przystało odsunął krzesło bym mogła usiąść. Oboje zabraliśmy się za zjedzenie śniadania przygotowanego przez Lou...
*Z perspektywy Isabelle*
Przyznam, że kąpiel była długa i relaksująca jak nigdy. Zaraz po kąpieli ubrana i całkiem odświeżona wyszłam z pokoju i zaglądając do wszystkich pokoi po kolei wreszcie trafiłam na pokój Zayna. Weszłam po cichu do środka, gdyż Malik spał. Przysiadłam koło niego delikatnie i wpatrywałam się w jego zamknięte oczy, gdy on w jednej sekundzie otworzył je. Spojrzał na mnie i ochrypniętym głosem odparł:
- Któ...która jest godzina.?
- Grubo po 11 - odparłam, a mulat zerwał się od razu na nogi, a ja wstałam i stanęłam przed nim. Spojrzałam mu w oczy, a on nie był lepszy...znów to robił...wpatrywał się swoimi brązowymi oczyma w moje niebieskie niczym Ocean Spokojny...spokojny tak samo jak jego wzrok. Wziął moje dłonie, odwrócił środkiem na zewnątrz i patrzył...patrzył na moje rany, gdy z jego oczu spływały łzy...jedna po drugiej prosto na moje rany, topiąc się, a raczej wsiąkając w zaschniętą krew. Wyjęłam jedną z rąk z jego dłoni i przetarłam jego morke a zarazem zimne od łez poliki, po czym delikatnie szepnęłam:
- Co teraz z nami będzie.?
Nie wiedziałam czemu szeptałam, może dlatego, że nie chciałam psuć nastroju, a Zayn zakłopotany patrzył na mnie, gdy powiedział:
- Isabelle ja...ja - mówił łamiącym się głosem, a z oczu znów spływały mu łzy - nie wiem. Uwierz mnie też jest ciężko...ta ustawka z Perrie i teraz jeszcze my.
Spojrzałam na niego przez szeroko otwarte oczy i całkowicie zdziwiona wykrzyknęłam:
- Jak to.?! Jaka ustawka.?
- Ups...ehm nie powinienem Ci mówić o tym, ale ja i Perrie to jedna wielka ustawka, po to aby wypromować naszą nową płytę.
Z oczu spływały mi tysiące łez...niczym strumień. Pomimo tylu ran na rękach biłam go pięściami po klatce piersiowej i krzyczałam cała we łzach:
- Dlaczego.?! Dlaczego.?!
Malik objął mnie, przyciągając ku sobie, co sprawiło, że przestałam go bić, ale nie przestałam płakać. Cała zalana łzami wtuliłam się w niego jak najmocniej...czułam się przy nim bezpieczna tak samo jak przy Niallu. Mulat zaczął:
- Isabelle myślę, że musimy dać sobie czas...- po czym złożył na mych ustach delikatnego całusa, a ja oderwałam się od niego i nadal płacząc powiedziałam:
- Zayn, to wszystko mnie przerasta. Wybacz muszę sobie to przemyśleć.
Wybiegłam z jego pokoju prosto do swojego, z któeego zabrałam ipada oraz portfel i udałam się do Starbucks na małą czarną...
*Z perspektywy Zayn'a*
Klapnąłem na łóżko, gdy zadzwonił telefonu. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Perrie. Nie chciałem odbierać, ale musiałem, bo taka była umowa i postąpiłem według niej.
- Cześć misiaczku pysiaczku.! - powiedziała swym anielskim głosem...co jak co, ale głos to ona miała.
- Heejka.! - odparłem.
- Mam propozycję nie do odrzucenia, mianowicie zapomnijmy o tym co wydarzyło się wczorajszego wieczoru i spotkajmy się. Za pół godziny przyjadę po Ciebie. Papatki misiaczki.!
Nawet nie dała mi dojść do słowa. Miałem już dosyć tego wszystkiego. Nie chodzi tylko o tę ustawkę, ale też o inne rzeczy. Odkąd jesteśmy w zespole o wszystkim decyduje managament. Nie mamy już swojego prywatnego życia, ale jednego nie mogą nam odebrać, a mianowicie tego jakimi ludźmi jesteśmy. Nigdy nas nie zmienią...rozmyślałem tak gdy do pokoju wparowała Perrie.
- No cześć.! Przyjechałam wcześniej, bo pomyślałam, że chciałbyś więcej czasu spędzić ze mną.
- Alee-e-ee...- i tu nie dała mi nic powiedzieć zamykając me usta pocałunkiem, a gdy wyrwałem się z jej objęć ona wzięła mnie za rękę i odparła:
- No chodźmy już misiaczku. Limuzyna czeka.
Westchnąłem głęboko i tak jak ona kazała tak też zrobiłem...
*Z perspektywy Nicole*
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, gdy Lou nachylił się nad stołem...blisko mej głowy. Nasze usta dzieliły milimetry, a nawet nanometry, gdy do kuchni dosłownie wbiegł zdyszany Liam i zakłopotany a zarazem zadyszany powiedział:
- Ups...to może ja lepiej się cofnę - na co ja i Lou westchnęliśmy tylko głęboko, a on robiąc oczka kota w butach z Shreka, bo tak potrafił, patrzył na nas błagalnym spojrzeniem.
- Mów - powiedział Lou, a ja zachichotałam lekko.
- Pomóc musicie sprawa bo jest taka - mówił szybko i całkiem niezrozumiale. Zaśmialiśmy się z Louisem, a ja wstałam do Liama i klepiąc go po ramieniu mówiłam:
- Ej...Daddy spokojnie...wdech i wydech. Zachowaj spokój, wszystko pod krontolą. - poruszałam przy tym zabawnie brwiami i dyskretnie puściłam oczko do Lou, na co on zaśmiał się, a Liam zaczął:
- Więc...ehm...dziś jest ważny dzień...to znaczyy...
- Znaczyyy....-ciągneliśmy z Lou.
- Dziś mija dokładnie rok odkąd ja i Martine jesteśmy razem.
- Ooooo jak słodko. - powiedziałam a Lou uśmiechając się niecnie powiedział:
- I co w związku z tym.?
- Chciałbym coś przygotować z tej okazji, coś wyjątkowego. - odparł Liam, a ja całkiem podekscytowana tym mówiłam:
- Hmm...nie martw się Daddy, pomogę Ci - a on uradowany tą nowiną wziął mnie na ręce i zakręcił, na co Boo Bear zmierzył go wzrokiem i chrząknął znacząco, a Liaś widząc to od razu postawił mnie na podłogę, a ja podeszłam do Lou i subtelnie musnęłam jego polik.
- Czekaj na mnie, tu nie ruszaj się stąd, a ja pójdę się ubrać.
- Przecież jesteś ubrana - odparł Liaś śmiejąc się, a ja przewróciłam tylko oczami i od razu pobiegłam na górę, a po dłuższej chwili zbiegłam na dół i razem z Liamem ruszyliśmy na miasto by przygotować niespodziankę dla Martine. W głowie miałam już cały plan, trzeba go było tylko wcielić w życie...
*Z perspektywy Justyny*
Spałam jak zabita, gdy znajomy głos zaczął śpiewać:
- It's time to get up in the mornig... - poznałam tę chrypkę - in the morning...in the mooorniiiiing - wyciągnąl wysoko, a ja niewiele myśląc rzuciłam w niego poduszką i przetarłam zaspane oczy.
- Pff...no wiesz...poduszką.? - powiedział Harry udając obrażonego i podniósł się by wyjść, ale nie zdążył, gdyż ja zupełnie nie przemyślając tego wskoczyłam na jego plecy, po czym, oboje wylądowaliśmy na podłodze...w dziwnej pozycji, ale na szczęście nikt wtedy nie wszedł do pokoju. Śmialiśmy się oboje...gdy Harreh zerwał się na równe nogi, a ja nadal leżałam z zamkniętymi oczami śmiejąc się jak najgłośniej tylko potrafiłam, kiedy poczułam, że latam, jednak gdy otworzyłam oczy okazało się, że Hazza podniósł mnie, a ja rozczarowanym głosem powiedziałam:
- No wiesz...a ja myślałam, że latam i mój świat legł teraz w gruzach.
Nie wytrzymałam i znów zaczęłam się śmiać, a po chwili dołączył do mnie Harry. Gdy już się opanowałam powiedziałam poważnym tonem:
- Poproszę na dół do kuchni w celu zjedzenia śniadania, a raczej drugiego śniadania.
- Jak możesz zjeść drugie śniadanie skoro nie zjadłaś pierwszego.? - mówił poruszając zabawnie poruszając brwiami.
- Proszę Cię. W końcu jestem Justyna ze mną wszystko jest możliwie.
Zaśmialiśmy się oboje, po czym Styles z szybkością Edwarda Cullena zniósł mnie do kuchni, gdzie natychmiastowo postawił mnie na podłodze i nadal obejnując w talii przyciągnął ku sobie. Patrzył na mnie swymi zielonymi oczyma niczym liście drzew wiosną...znów to robił, uwodził mnie wzrokiem. Przybliżył swą głowę do mojej, tak że nasze nosy stykały się czubkami, a usta dzieliły tylko milimetry. Wiedziałam co chciał zrobić, ale by uratować sytuację, sprytnie odwróciłam głowę i cmoknęłam go w polik, na co on uśmiechnął się, ale w jego oczach widać było rozczarowanie, gdy nagle usłyszeliśmy:
- Ooooo... - a ja odparłam:
- Tak Harry to uroczy chłopak. - na co Styles uśmiechnął się i objął mnie w talii próbując przyciągnąć mnie ku sobie, ale ja się nie dałam.
- Co racja to racja, wiadomo, że Hazza jest uroczy, ale nie o to mi chodziło. Oglądam sobie migdałki. Ooo... - powiedział Lou, a gdy odwróciliśmy się...ujrzeliśmy Louisa siedzącego przy stole i trzymającego jednocześnie malutkie lustereczko, otwierającego przy tym szeroko buzie i powtarzającego przez cały czas 'Oooo'. Zaśmialiśmy się razem z Harrym, a ja rozglądałąm się za czymś do zjedzenia, gdy moją uwagę przykuło pudełko płatków i mleko w butelce. Sypnęłam trochę do płatków do buzi i popiłam mlekiem, po czym klepiąc się po brzuchu odparłam:
- No to śniadanie mam z głowy. - na co Harry odpowiedział śmiechem, a Lou odłożył lusterko i popatrzył na nas pytającym wzrokiem.
- Czy Wy no teen...jesteście razem.?
- Nieee.! - zaprzeczyłam, a Styles przyznał mi rację.
- Skoro nie to czemu Harry obejmuje Cię w talii.? - mówił poruszając zabawnie brwiami, a my zakłopotani spojrzeliśmy na siebie i jednym ruchem Harry zdjął swą dłoń z mej talii, a ja by zmienić temat zaczęłam:
- Dobra dobra Lou...lepiej mi powiedz co jest między Tobą a Nicole.?
- No bo wiesz ja...i Nicole jesteśmy parą od niedawna.
- Wiedziałam. Przecież to można na kilometr, że między Wami coś jest.
- Co powiecie na jakiś film.? - wykrzyknąl Harry.
- A będzie o marchewkach.? - odparł Boo Bear.
- Skoro nalegasz. - powiedział Styles, po czym całą trójką udaliśmy się do salonu, gdzie oddaliśmy się szukaniu czegoś godnego naszej uwagi...
*Z perspektywy Isabelle*
Siedziałam przy stoliku zamyślona, słuchając muzyki i popijając co chwila kawę, gdy podeszła do mnie kelnerka by dolać mi kawy. Patrzyła na mnie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem z resztą tak jak wszyscy. Popatrzyła na me ręce, na co przewróciła oczami i dolała mi kawy, a ja podziękowałam uśmiechając się przyjaźnie. Nie wiedziałam o co chodzi im wszystkim. Każdy mierzył mnie wzrokiem...a ja nie zwracałam na nich najmniejszej uwagi, gdyż domyśliłam się, że zapewne chodzi o tę sytuację z Niallem. Patrzyłam w szybę, gdy podeszła do mnie tleniona blondyneczka i przysiadła się nie pytając o zgodę. Poznałam ją to była ta sama blondi, która kazała mi się odczepić od Horana.
- Proszę proszę...kogo ja tu widzę - zaczęła swym piskliwym głosikiem - O ile dobrze pamiętam miałaś się tutaj więcej nie pokazywać, ale mniejsza z tym. Słyszałam, że teraz wzięłaś się za naszego Malika. Szybka jesteś, ale ostrzegam Cię suko... - i nie pozwoliłam jej dokończyć, gdyż wstałam i wybiegłam przed kawiarnię. W oczach miałam tysiące łez, ale nie chciałam się rozkleić przy niej, nie chciałam jej pokazać, że jestem słaba. Cała we łzach biegłam przed siebie...mijały sekundy...mijały minuty, a ja nadal biegłam aż w końcu znalazłam się tam gdzie znaleźć się chciałam, czyli nad rzeczką, z którą wiązało się tyle wspomnień, ważnych chwil. Przysiadłam nad nią...z oczu nadal spływały mi łzy, gdy nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie. Nie miałam siły odwrócić głowy i wcale nie musiałam, on zrobił to za mnie, po czym otarł me mokre i zimne od łez poliki, ale one nadal spływały z mych oczu niczym wodospad. To był Niall. Spojrzałam na niego i wtuliłam się w niego. Potrzebowałam go...potrzebowałam przyjaciela.
- Niall jak dobrze, że jesteś. Potrzebuję właśnie takiego kogoś jak Ty...przyjaciela jakim jesteś. - szepnęłam mu na ucho, po czym wyrwaliśmy się ze swych objęć.
- Przyjaciela... - powiedział rozczarowanym głosem.
- Niall chcę Cię przeprosić za dzisiejszy ranek, to nie jest tak jak myślisz. Ja Cię kocham, ale...ale jak brata.
- Rozumiem...można się przyzwyczaić do tego, że żadna dziewczyna mnie nie chce.
- Ale to nie tak.! - zaprotestowałam - Ja Cię chcę...chcę mieć takiego przyjaciela jak Ty. Tylko Ty mnie rozumiesz i każdego dnia dziękuję Bogu za to, że zesłał mi takiego anioła jakim jesteś właśnie Ty. - mówiłam, a z oczu spływały mi łzy...z lewego oka łzy żalu i wyrzutów sumienia, a z prawego łzy szczęścia, że w moim życiu pojawił się taki ktoś jak Niall.
- Isabelle wybacz, ale lepiej będzie jak ja pójdę do domu, wolałbym być teraz sam.
- Rozumiem, ale pamiętaj jestem z Tobą. - i po tych słowach Horan podniósł się i swój plan wcielił w życie, a ja nadal siedziałam nad rzeczką wpatrując się w me odbicie, które rozmywały pływające ryby...
*Z perspektywy Martine*
Odkąd tylko wstałam wkradłam się na konto Liama i zrobiłam followspree, gdy nagle zaczęła mnie zastanawiać jedna rzecz, a mianowicie to gdzie on jest. Nie zostawił żadnej kartki, kompletnie nic, a to nie w jego stylu. Pomyślałam, że może będzie na dole, więc zbiegłam na dół, ale tam też go nie było. Zawiedziona i zmartwiona jednocześnie dołączyłam do całej trójki siedzącej w salonie i oglądającej telewizję. Razem oddaliśmy się oglądaniu filmu o hodowli marchewek, który wybrał Lou. Acchh...cały Boo Bear...
*Z perspekyty Niall'a*
Siedziałem w swoim pokoju sam jak palec, ale to mi odpowiadało. Odkąd pamiętam zawsze gdy miałem zły dzień zamykałem się w pokoju zupełnie sam. Nagle ktoś jednym kopnięciem otworzył drzwi mojego pokoju...to była Isabelle trzymająca kubki z czymś do picia i jedzeniem.
- Podobno zamawiał pan gorącą czekoladę i obiad z Nando's, więc przybyłam. - mówiła uśmiechając się od ucha do ucha, a ja zaśmiałem się tylko, po czym wstałem i pomogłem jej z tym wszystkim.
- Pomyślałam, że zarówno mi jak i Tobie przyda się coś do zjedzenia, przyjaciel i dobry film.
- Dziękuję, że jesteś. - powiedziałem i przytuliłem ją jak tylko najmocniej potrafiłem.
- Nie dziekuj mi tylko moim rodzicom. - oboje zaśmialiśmy się, a następnie usiedliśmy wygodnie na kanapie jedząc obiad i oglądając jakiś horror, który przyniosła Isabelle...
*Z perspektywy Martine*
Mijały minuty...mijały godziny, a Liaś jeszcze nie przyszedł. Martwiłam się. Był już późny wieczór, gdy do domu wbiegła zdyszana Nicole.
- Martine i Lou...chodźcie ze mną. - powiedziała, biorąc co chwila głęboki wdech i wydech.
- Aleee...po co.? - spytałam zdziwiona.
- Żadnego ale. - odparli równocześnie Louis i Nicole. Tak jak powiedzieli, tak też postąpiłam i udałam się do razem z nimi do samochodu, gdzie Nicole zasłoniła mi oczy czarną przepaską. Nie pytałam już o nic...wszystko było mi obojętne. Louis odpalił samochód i pojechaliśmy. Po jakimś czasie auto zatrzymało się i poczułam jak Lou bierze mnie na ręce. Po dłuższej chwili postawił mnie i odszedł. Nie widziałam nic kompletnie, gdy nagle usłyszałam dobrze znany mi głos:
- You'll never love yourself like I love you...oooh - zaśpiewał. Objął mnie w talii od tyłu i cmoknął delikatnie w szyję, po czym na mym prawym poliku złożył delikatnego całusa. To był Liam...poznałam ten głos, zapach perfum, ciepło, które biło z jego dłoni. Odwiązał przepaskę, jednocześnie uwalniając moje oczy. To co ujrzałam, nie miałam słów. Setki zapalonych świeczek ułożonych w kształcie serca, a w środku dwa krzesła, stolik, na którym stały dwie świeczki i kolacja. Wszędzie rozsypane były płatki róż...białych i czerwonych niczym krew. Podniosłam głowę wyżej i ujrzałam panoramę Londynu wieczorem. Na sam widok zabrakło mi tchu w piersiach.
- Skarbie ja...ja nie...mam słów. To wszystko jest takie piękne i tak dopracowane. - mówiłam, gdy odwróciłam się ku Liamowi, a on przyciągnął mnie ku sobie, przybliżył swą głowę do mojej tak, że czubki naszych nosów się stykały, a usta dzieliły milimetry. Wreszcie wbił się w me usta, a ja odpowiedziałam mu tym samym, po czym oderwaliśmy się od siebie, a Payne odwrócił mnie przodem do świeczek, stolika, panoramy i zaczął:
- Każda z tych świeczek symbolizuje każdy dzień naszego życia, spędzony razem. W sumie jest ich 365. Tak dokładnie rok temu w tym samym miejscu poprosiłem Cię o to byś została mą dziewczyną...
- ...a ja się zgodziłam. - dokończyłam, a w mym oku zakręciła się łza, która z czasem spłynęła po mym poliku, a Liam starł ją swą ciepłą dłonią. Mijały setne sekund...mijały sekundy...mijały minuty, a my trwaliśmy w swych objęciach wpatrując się w swe oczy, gdy wreszcie usiedliśmy przy stoliku. Liam otworzył szampana, ale ani ja, ani on nie chcielismy go pić, więc napiliśmy się zwyczajnego soku, po czym zabraliśmy się za kolację, gdyż oboje byliśmy głodni. W tle leciała moja ulubiona piosenka, czyli Moments...świeczki paliły się i nawet nie wahały się by zgasnąć, panorama Londynu wieczorem...było cudownie, ale to nie koniec niespodzianek. Payne wstał i stanął za mną, gdy na mej szyi zawiesił złoty łańcuszek ze złotym serduszkiem, na którego tyle wygraberowany był napis: Lartine. Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam:
- Będę go nosić zawsze i wszędzie. Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, dzięki Tobie. Dziękuję. - po czym złożyłam na jego wargach subtelnego całusa, a on nie puszczając mej dłoni usiadł na przeciwko mnie i po chwili oboje oddaliśmy się rozmowie o wszystkim i o niczym...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dodaję kolejny rozdział, pomimo, że nie było 10 komentarzy. Najwidoczniej Wam nie zależy, ale ja piszę bo kocham to robić i nie przestanę. Raany nie wierzę, że to już 20 rozdział. Popatrzcie jak ten czas leci. Ten rozdział chcę dedykować naszym wszystkim czytelnikom. Kiedy zabrałam się za napisanie tego rozdziału nie mogłam przestać, naprawdę. To stało się moją pasją, a Wy staliście mi się niesamowicie bliscy, to naprawdę niezwykle niesamowite.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Pozdrawiam. /Joanne
Gdy poczułam na swych polikach dotyk ciepłej dłoni, momentalnie się obudziłam. Spojrzałam w górę, gdzie ujrzałam szaroniebieskie oczy. To był Louis. Uśmiechnęłam się szeroko nadal patrząc w jego oczy,a on nie był lepszy. Znów to robił...wpatrywał się swoimi szaroniebieskimi oczyma w moje...brązowe niczym NUTELLA. Uśmiechał się nadal gładząc mój polik swą dłonią i wpatrując się we mnie. Otworzyłam swe bladoróżane usta by coś powiedzieć, ale on mi na to nie pozwolił...zamykając mi usta pocałunkiem. Oderwaliśmy się od siebie, on wciąż patrzył na mnie i szepnął swym anielskim głosem:
- Kocham Cię.!
A ja w ramach odpowiedzi cmoknęłam go delikatnie w polik i odparłam:
- Aaa....um...gdzie jest Justyna.? Przecieee...ż ona zasnęła tu wczoraj i......no właśnie gdzie ona jest.?
Lou zachichotał i odpowiedział:
- Harry ją zaniósł do jej pokoju.
- Harry powiadasz - mówiłam poruszając przy tym zabawnie brwiami i uśmiechając się znacząco, gdy Tommo wziął mnie na ręce i w podskokach ruszył w stronę schodów. Przestraszona i jednocześnie szczęśliwa machałam nogami i wrzeszczałam nie zważając na to, że co niektórzy śpią, a Boo Bear zamknął mi usta pocałunkiem bym przestała krzyczeć i szepnął:
- Ciiiiii...- przy czym puścił mi oczko. Na dole zaniósł mnie do kuchni niczym Shrek Fionę. Na stole czekały płatki z mlekiem, a między miseczkami rozsypane były płatki bladoróżanych róż, takich jak lubię oraz dwie świeczki na środku. Banalne, ale urocze. Spojrzałam na niego uśmiechając się promiennie i powiedziałam:
- Dziękuję.! Nie masz pojęcia jak się cieszę, że Bóg zesłał mi takiego anioła jakim Ty jesteś. - zarówno w moim jak i jego zakręciła się łza...łza szczęścia, że mamy siebie. Złożył na mych ustach delikatny pocałunek, po czym postawił mnie na podłogę i jak na dżentelmena przystało odsunął krzesło bym mogła usiąść. Oboje zabraliśmy się za zjedzenie śniadania przygotowanego przez Lou...
*Z perspektywy Isabelle*
Przyznam, że kąpiel była długa i relaksująca jak nigdy. Zaraz po kąpieli ubrana i całkiem odświeżona wyszłam z pokoju i zaglądając do wszystkich pokoi po kolei wreszcie trafiłam na pokój Zayna. Weszłam po cichu do środka, gdyż Malik spał. Przysiadłam koło niego delikatnie i wpatrywałam się w jego zamknięte oczy, gdy on w jednej sekundzie otworzył je. Spojrzał na mnie i ochrypniętym głosem odparł:
- Któ...która jest godzina.?
- Grubo po 11 - odparłam, a mulat zerwał się od razu na nogi, a ja wstałam i stanęłam przed nim. Spojrzałam mu w oczy, a on nie był lepszy...znów to robił...wpatrywał się swoimi brązowymi oczyma w moje niebieskie niczym Ocean Spokojny...spokojny tak samo jak jego wzrok. Wziął moje dłonie, odwrócił środkiem na zewnątrz i patrzył...patrzył na moje rany, gdy z jego oczu spływały łzy...jedna po drugiej prosto na moje rany, topiąc się, a raczej wsiąkając w zaschniętą krew. Wyjęłam jedną z rąk z jego dłoni i przetarłam jego morke a zarazem zimne od łez poliki, po czym delikatnie szepnęłam:
- Co teraz z nami będzie.?
Nie wiedziałam czemu szeptałam, może dlatego, że nie chciałam psuć nastroju, a Zayn zakłopotany patrzył na mnie, gdy powiedział:
- Isabelle ja...ja - mówił łamiącym się głosem, a z oczu znów spływały mu łzy - nie wiem. Uwierz mnie też jest ciężko...ta ustawka z Perrie i teraz jeszcze my.
Spojrzałam na niego przez szeroko otwarte oczy i całkowicie zdziwiona wykrzyknęłam:
- Jak to.?! Jaka ustawka.?
- Ups...ehm nie powinienem Ci mówić o tym, ale ja i Perrie to jedna wielka ustawka, po to aby wypromować naszą nową płytę.
Z oczu spływały mi tysiące łez...niczym strumień. Pomimo tylu ran na rękach biłam go pięściami po klatce piersiowej i krzyczałam cała we łzach:
- Dlaczego.?! Dlaczego.?!
Malik objął mnie, przyciągając ku sobie, co sprawiło, że przestałam go bić, ale nie przestałam płakać. Cała zalana łzami wtuliłam się w niego jak najmocniej...czułam się przy nim bezpieczna tak samo jak przy Niallu. Mulat zaczął:
- Isabelle myślę, że musimy dać sobie czas...- po czym złożył na mych ustach delikatnego całusa, a ja oderwałam się od niego i nadal płacząc powiedziałam:
- Zayn, to wszystko mnie przerasta. Wybacz muszę sobie to przemyśleć.
Wybiegłam z jego pokoju prosto do swojego, z któeego zabrałam ipada oraz portfel i udałam się do Starbucks na małą czarną...
*Z perspektywy Zayn'a*
Klapnąłem na łóżko, gdy zadzwonił telefonu. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Perrie. Nie chciałem odbierać, ale musiałem, bo taka była umowa i postąpiłem według niej.
- Cześć misiaczku pysiaczku.! - powiedziała swym anielskim głosem...co jak co, ale głos to ona miała.
- Heejka.! - odparłem.
- Mam propozycję nie do odrzucenia, mianowicie zapomnijmy o tym co wydarzyło się wczorajszego wieczoru i spotkajmy się. Za pół godziny przyjadę po Ciebie. Papatki misiaczki.!
Nawet nie dała mi dojść do słowa. Miałem już dosyć tego wszystkiego. Nie chodzi tylko o tę ustawkę, ale też o inne rzeczy. Odkąd jesteśmy w zespole o wszystkim decyduje managament. Nie mamy już swojego prywatnego życia, ale jednego nie mogą nam odebrać, a mianowicie tego jakimi ludźmi jesteśmy. Nigdy nas nie zmienią...rozmyślałem tak gdy do pokoju wparowała Perrie.
- No cześć.! Przyjechałam wcześniej, bo pomyślałam, że chciałbyś więcej czasu spędzić ze mną.
- Alee-e-ee...- i tu nie dała mi nic powiedzieć zamykając me usta pocałunkiem, a gdy wyrwałem się z jej objęć ona wzięła mnie za rękę i odparła:
- No chodźmy już misiaczku. Limuzyna czeka.
Westchnąłem głęboko i tak jak ona kazała tak też zrobiłem...
*Z perspektywy Nicole*
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, gdy Lou nachylił się nad stołem...blisko mej głowy. Nasze usta dzieliły milimetry, a nawet nanometry, gdy do kuchni dosłownie wbiegł zdyszany Liam i zakłopotany a zarazem zadyszany powiedział:
- Ups...to może ja lepiej się cofnę - na co ja i Lou westchnęliśmy tylko głęboko, a on robiąc oczka kota w butach z Shreka, bo tak potrafił, patrzył na nas błagalnym spojrzeniem.
- Mów - powiedział Lou, a ja zachichotałam lekko.
- Pomóc musicie sprawa bo jest taka - mówił szybko i całkiem niezrozumiale. Zaśmialiśmy się z Louisem, a ja wstałam do Liama i klepiąc go po ramieniu mówiłam:
- Ej...Daddy spokojnie...wdech i wydech. Zachowaj spokój, wszystko pod krontolą. - poruszałam przy tym zabawnie brwiami i dyskretnie puściłam oczko do Lou, na co on zaśmiał się, a Liam zaczął:
- Więc...ehm...dziś jest ważny dzień...to znaczyy...
- Znaczyyy....-ciągneliśmy z Lou.
- Dziś mija dokładnie rok odkąd ja i Martine jesteśmy razem.
- Ooooo jak słodko. - powiedziałam a Lou uśmiechając się niecnie powiedział:
- I co w związku z tym.?
- Chciałbym coś przygotować z tej okazji, coś wyjątkowego. - odparł Liam, a ja całkiem podekscytowana tym mówiłam:
- Hmm...nie martw się Daddy, pomogę Ci - a on uradowany tą nowiną wziął mnie na ręce i zakręcił, na co Boo Bear zmierzył go wzrokiem i chrząknął znacząco, a Liaś widząc to od razu postawił mnie na podłogę, a ja podeszłam do Lou i subtelnie musnęłam jego polik.
- Czekaj na mnie, tu nie ruszaj się stąd, a ja pójdę się ubrać.
- Przecież jesteś ubrana - odparł Liaś śmiejąc się, a ja przewróciłam tylko oczami i od razu pobiegłam na górę, a po dłuższej chwili zbiegłam na dół i razem z Liamem ruszyliśmy na miasto by przygotować niespodziankę dla Martine. W głowie miałam już cały plan, trzeba go było tylko wcielić w życie...
*Z perspektywy Justyny*
Spałam jak zabita, gdy znajomy głos zaczął śpiewać:
- It's time to get up in the mornig... - poznałam tę chrypkę - in the morning...in the mooorniiiiing - wyciągnąl wysoko, a ja niewiele myśląc rzuciłam w niego poduszką i przetarłam zaspane oczy.
- Pff...no wiesz...poduszką.? - powiedział Harry udając obrażonego i podniósł się by wyjść, ale nie zdążył, gdyż ja zupełnie nie przemyślając tego wskoczyłam na jego plecy, po czym, oboje wylądowaliśmy na podłodze...w dziwnej pozycji, ale na szczęście nikt wtedy nie wszedł do pokoju. Śmialiśmy się oboje...gdy Harreh zerwał się na równe nogi, a ja nadal leżałam z zamkniętymi oczami śmiejąc się jak najgłośniej tylko potrafiłam, kiedy poczułam, że latam, jednak gdy otworzyłam oczy okazało się, że Hazza podniósł mnie, a ja rozczarowanym głosem powiedziałam:
- No wiesz...a ja myślałam, że latam i mój świat legł teraz w gruzach.
Nie wytrzymałam i znów zaczęłam się śmiać, a po chwili dołączył do mnie Harry. Gdy już się opanowałam powiedziałam poważnym tonem:
- Poproszę na dół do kuchni w celu zjedzenia śniadania, a raczej drugiego śniadania.
- Jak możesz zjeść drugie śniadanie skoro nie zjadłaś pierwszego.? - mówił poruszając zabawnie poruszając brwiami.
- Proszę Cię. W końcu jestem Justyna ze mną wszystko jest możliwie.
Zaśmialiśmy się oboje, po czym Styles z szybkością Edwarda Cullena zniósł mnie do kuchni, gdzie natychmiastowo postawił mnie na podłodze i nadal obejnując w talii przyciągnął ku sobie. Patrzył na mnie swymi zielonymi oczyma niczym liście drzew wiosną...znów to robił, uwodził mnie wzrokiem. Przybliżył swą głowę do mojej, tak że nasze nosy stykały się czubkami, a usta dzieliły tylko milimetry. Wiedziałam co chciał zrobić, ale by uratować sytuację, sprytnie odwróciłam głowę i cmoknęłam go w polik, na co on uśmiechnął się, ale w jego oczach widać było rozczarowanie, gdy nagle usłyszeliśmy:
- Ooooo... - a ja odparłam:
- Tak Harry to uroczy chłopak. - na co Styles uśmiechnął się i objął mnie w talii próbując przyciągnąć mnie ku sobie, ale ja się nie dałam.
- Co racja to racja, wiadomo, że Hazza jest uroczy, ale nie o to mi chodziło. Oglądam sobie migdałki. Ooo... - powiedział Lou, a gdy odwróciliśmy się...ujrzeliśmy Louisa siedzącego przy stole i trzymającego jednocześnie malutkie lustereczko, otwierającego przy tym szeroko buzie i powtarzającego przez cały czas 'Oooo'. Zaśmialiśmy się razem z Harrym, a ja rozglądałąm się za czymś do zjedzenia, gdy moją uwagę przykuło pudełko płatków i mleko w butelce. Sypnęłam trochę do płatków do buzi i popiłam mlekiem, po czym klepiąc się po brzuchu odparłam:
- No to śniadanie mam z głowy. - na co Harry odpowiedział śmiechem, a Lou odłożył lusterko i popatrzył na nas pytającym wzrokiem.
- Czy Wy no teen...jesteście razem.?
- Nieee.! - zaprzeczyłam, a Styles przyznał mi rację.
- Skoro nie to czemu Harry obejmuje Cię w talii.? - mówił poruszając zabawnie brwiami, a my zakłopotani spojrzeliśmy na siebie i jednym ruchem Harry zdjął swą dłoń z mej talii, a ja by zmienić temat zaczęłam:
- Dobra dobra Lou...lepiej mi powiedz co jest między Tobą a Nicole.?
- No bo wiesz ja...i Nicole jesteśmy parą od niedawna.
- Wiedziałam. Przecież to można na kilometr, że między Wami coś jest.
- Co powiecie na jakiś film.? - wykrzyknąl Harry.
- A będzie o marchewkach.? - odparł Boo Bear.
- Skoro nalegasz. - powiedział Styles, po czym całą trójką udaliśmy się do salonu, gdzie oddaliśmy się szukaniu czegoś godnego naszej uwagi...
*Z perspektywy Isabelle*
Siedziałam przy stoliku zamyślona, słuchając muzyki i popijając co chwila kawę, gdy podeszła do mnie kelnerka by dolać mi kawy. Patrzyła na mnie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem z resztą tak jak wszyscy. Popatrzyła na me ręce, na co przewróciła oczami i dolała mi kawy, a ja podziękowałam uśmiechając się przyjaźnie. Nie wiedziałam o co chodzi im wszystkim. Każdy mierzył mnie wzrokiem...a ja nie zwracałam na nich najmniejszej uwagi, gdyż domyśliłam się, że zapewne chodzi o tę sytuację z Niallem. Patrzyłam w szybę, gdy podeszła do mnie tleniona blondyneczka i przysiadła się nie pytając o zgodę. Poznałam ją to była ta sama blondi, która kazała mi się odczepić od Horana.
- Proszę proszę...kogo ja tu widzę - zaczęła swym piskliwym głosikiem - O ile dobrze pamiętam miałaś się tutaj więcej nie pokazywać, ale mniejsza z tym. Słyszałam, że teraz wzięłaś się za naszego Malika. Szybka jesteś, ale ostrzegam Cię suko... - i nie pozwoliłam jej dokończyć, gdyż wstałam i wybiegłam przed kawiarnię. W oczach miałam tysiące łez, ale nie chciałam się rozkleić przy niej, nie chciałam jej pokazać, że jestem słaba. Cała we łzach biegłam przed siebie...mijały sekundy...mijały minuty, a ja nadal biegłam aż w końcu znalazłam się tam gdzie znaleźć się chciałam, czyli nad rzeczką, z którą wiązało się tyle wspomnień, ważnych chwil. Przysiadłam nad nią...z oczu nadal spływały mi łzy, gdy nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie. Nie miałam siły odwrócić głowy i wcale nie musiałam, on zrobił to za mnie, po czym otarł me mokre i zimne od łez poliki, ale one nadal spływały z mych oczu niczym wodospad. To był Niall. Spojrzałam na niego i wtuliłam się w niego. Potrzebowałam go...potrzebowałam przyjaciela.
- Niall jak dobrze, że jesteś. Potrzebuję właśnie takiego kogoś jak Ty...przyjaciela jakim jesteś. - szepnęłam mu na ucho, po czym wyrwaliśmy się ze swych objęć.
- Przyjaciela... - powiedział rozczarowanym głosem.
- Niall chcę Cię przeprosić za dzisiejszy ranek, to nie jest tak jak myślisz. Ja Cię kocham, ale...ale jak brata.
- Rozumiem...można się przyzwyczaić do tego, że żadna dziewczyna mnie nie chce.
- Ale to nie tak.! - zaprotestowałam - Ja Cię chcę...chcę mieć takiego przyjaciela jak Ty. Tylko Ty mnie rozumiesz i każdego dnia dziękuję Bogu za to, że zesłał mi takiego anioła jakim jesteś właśnie Ty. - mówiłam, a z oczu spływały mi łzy...z lewego oka łzy żalu i wyrzutów sumienia, a z prawego łzy szczęścia, że w moim życiu pojawił się taki ktoś jak Niall.
- Isabelle wybacz, ale lepiej będzie jak ja pójdę do domu, wolałbym być teraz sam.
- Rozumiem, ale pamiętaj jestem z Tobą. - i po tych słowach Horan podniósł się i swój plan wcielił w życie, a ja nadal siedziałam nad rzeczką wpatrując się w me odbicie, które rozmywały pływające ryby...
*Z perspektywy Martine*
Odkąd tylko wstałam wkradłam się na konto Liama i zrobiłam followspree, gdy nagle zaczęła mnie zastanawiać jedna rzecz, a mianowicie to gdzie on jest. Nie zostawił żadnej kartki, kompletnie nic, a to nie w jego stylu. Pomyślałam, że może będzie na dole, więc zbiegłam na dół, ale tam też go nie było. Zawiedziona i zmartwiona jednocześnie dołączyłam do całej trójki siedzącej w salonie i oglądającej telewizję. Razem oddaliśmy się oglądaniu filmu o hodowli marchewek, który wybrał Lou. Acchh...cały Boo Bear...
*Z perspekyty Niall'a*
Siedziałem w swoim pokoju sam jak palec, ale to mi odpowiadało. Odkąd pamiętam zawsze gdy miałem zły dzień zamykałem się w pokoju zupełnie sam. Nagle ktoś jednym kopnięciem otworzył drzwi mojego pokoju...to była Isabelle trzymająca kubki z czymś do picia i jedzeniem.
- Podobno zamawiał pan gorącą czekoladę i obiad z Nando's, więc przybyłam. - mówiła uśmiechając się od ucha do ucha, a ja zaśmiałem się tylko, po czym wstałem i pomogłem jej z tym wszystkim.
- Pomyślałam, że zarówno mi jak i Tobie przyda się coś do zjedzenia, przyjaciel i dobry film.
- Dziękuję, że jesteś. - powiedziałem i przytuliłem ją jak tylko najmocniej potrafiłem.
- Nie dziekuj mi tylko moim rodzicom. - oboje zaśmialiśmy się, a następnie usiedliśmy wygodnie na kanapie jedząc obiad i oglądając jakiś horror, który przyniosła Isabelle...
*Z perspektywy Martine*
Mijały minuty...mijały godziny, a Liaś jeszcze nie przyszedł. Martwiłam się. Był już późny wieczór, gdy do domu wbiegła zdyszana Nicole.
- Martine i Lou...chodźcie ze mną. - powiedziała, biorąc co chwila głęboki wdech i wydech.
- Aleee...po co.? - spytałam zdziwiona.
- Żadnego ale. - odparli równocześnie Louis i Nicole. Tak jak powiedzieli, tak też postąpiłam i udałam się do razem z nimi do samochodu, gdzie Nicole zasłoniła mi oczy czarną przepaską. Nie pytałam już o nic...wszystko było mi obojętne. Louis odpalił samochód i pojechaliśmy. Po jakimś czasie auto zatrzymało się i poczułam jak Lou bierze mnie na ręce. Po dłuższej chwili postawił mnie i odszedł. Nie widziałam nic kompletnie, gdy nagle usłyszałam dobrze znany mi głos:
- You'll never love yourself like I love you...oooh - zaśpiewał. Objął mnie w talii od tyłu i cmoknął delikatnie w szyję, po czym na mym prawym poliku złożył delikatnego całusa. To był Liam...poznałam ten głos, zapach perfum, ciepło, które biło z jego dłoni. Odwiązał przepaskę, jednocześnie uwalniając moje oczy. To co ujrzałam, nie miałam słów. Setki zapalonych świeczek ułożonych w kształcie serca, a w środku dwa krzesła, stolik, na którym stały dwie świeczki i kolacja. Wszędzie rozsypane były płatki róż...białych i czerwonych niczym krew. Podniosłam głowę wyżej i ujrzałam panoramę Londynu wieczorem. Na sam widok zabrakło mi tchu w piersiach.
- Skarbie ja...ja nie...mam słów. To wszystko jest takie piękne i tak dopracowane. - mówiłam, gdy odwróciłam się ku Liamowi, a on przyciągnął mnie ku sobie, przybliżył swą głowę do mojej tak, że czubki naszych nosów się stykały, a usta dzieliły milimetry. Wreszcie wbił się w me usta, a ja odpowiedziałam mu tym samym, po czym oderwaliśmy się od siebie, a Payne odwrócił mnie przodem do świeczek, stolika, panoramy i zaczął:
- Każda z tych świeczek symbolizuje każdy dzień naszego życia, spędzony razem. W sumie jest ich 365. Tak dokładnie rok temu w tym samym miejscu poprosiłem Cię o to byś została mą dziewczyną...
- ...a ja się zgodziłam. - dokończyłam, a w mym oku zakręciła się łza, która z czasem spłynęła po mym poliku, a Liam starł ją swą ciepłą dłonią. Mijały setne sekund...mijały sekundy...mijały minuty, a my trwaliśmy w swych objęciach wpatrując się w swe oczy, gdy wreszcie usiedliśmy przy stoliku. Liam otworzył szampana, ale ani ja, ani on nie chcielismy go pić, więc napiliśmy się zwyczajnego soku, po czym zabraliśmy się za kolację, gdyż oboje byliśmy głodni. W tle leciała moja ulubiona piosenka, czyli Moments...świeczki paliły się i nawet nie wahały się by zgasnąć, panorama Londynu wieczorem...było cudownie, ale to nie koniec niespodzianek. Payne wstał i stanął za mną, gdy na mej szyi zawiesił złoty łańcuszek ze złotym serduszkiem, na którego tyle wygraberowany był napis: Lartine. Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam:
- Będę go nosić zawsze i wszędzie. Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, dzięki Tobie. Dziękuję. - po czym złożyłam na jego wargach subtelnego całusa, a on nie puszczając mej dłoni usiadł na przeciwko mnie i po chwili oboje oddaliśmy się rozmowie o wszystkim i o niczym...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dodaję kolejny rozdział, pomimo, że nie było 10 komentarzy. Najwidoczniej Wam nie zależy, ale ja piszę bo kocham to robić i nie przestanę. Raany nie wierzę, że to już 20 rozdział. Popatrzcie jak ten czas leci. Ten rozdział chcę dedykować naszym wszystkim czytelnikom. Kiedy zabrałam się za napisanie tego rozdziału nie mogłam przestać, naprawdę. To stało się moją pasją, a Wy staliście mi się niesamowicie bliscy, to naprawdę niezwykle niesamowite.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Pozdrawiam. /Joanne
Liebster Award
To już trzecia nominacja.! Jesteśmy naprawdę wdzięczne za to wszystko co dla nas robicie.! To jest naprawdę niesamowite, że zupełnie obcy ludzie stali nam się tak bliscy. Naprawdę dziękujemy.! Nie macie pojęcia ile te nominacje, Wasze komentarze dla nas znaczą. Dla Was to tak niewiele, a dla nas ma taką moc. Nie da się wyrazić w słowach tego jak bardzo jesteśmy Wam wdzięczne, tutaj nie wystarczy głupie 'dziękuję', ale mimo tego dziękujemy.!
Otrzymałyśmy nominację od http://fani-onedirection-1d.blogspot.com/
Nominacja jest ta otrzymywana od innego bloggera ,w ramach uznania za "dobrą robotę ". Po odebraniu nagrody trzeba odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby która Cię nominowała ,następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym ) oraz zadajesz im 11 pytań . Nie wolno nominować bloga który Cię nominował ".
Pytania od http://fani-onedirection-1d.blogspot.com/ :
Otrzymałyśmy nominację od http://fani-onedirection-1d.blogspot.com/
Nominacja jest ta otrzymywana od innego bloggera ,w ramach uznania za "dobrą robotę ". Po odebraniu nagrody trzeba odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby która Cię nominowała ,następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym ) oraz zadajesz im 11 pytań . Nie wolno nominować bloga który Cię nominował ".
Pytania od http://fani-onedirection-1d.blogspot.com/ :
1. Imię
Joanna, ale wolę Asia lub Jo. /Jo
Łucja : ) / Lucy
Joanna, ale wolę Asia lub Jo. /Jo
Łucja : ) / Lucy
2. Zainteresowanie.
Uwielbiam pisać opowiadania i rysować, przez to wyrażam siebie. /Jo
Uwielbiam tworzyć stylizacje ciuchów, tańczyć i jeździć konno / Lucy
Uwielbiam pisać opowiadania i rysować, przez to wyrażam siebie. /Jo
Uwielbiam tworzyć stylizacje ciuchów, tańczyć i jeździć konno / Lucy
3. Ulubiony zespół.
One Direction. /Jo
One Direction i Afromental / Lucy
One Direction. /Jo
One Direction i Afromental / Lucy
4. Ulubiony piosenkarz/piosenkarka.
Piosenkarz - Ed Sheeran, a piosenkarka - Adele, Lana Del Ray /Jo
Piosenkarz - Ed Sheeran, piosenkarka - Cher Lloyd / Lucy
Piosenkarz - Ed Sheeran, a piosenkarka - Adele, Lana Del Ray /Jo
Piosenkarz - Ed Sheeran, piosenkarka - Cher Lloyd / Lucy
5. Marzenie.
Spotkać tych pięciu wariatów, przytulić oraz prosto w oczy podziękować każdemu z nich za to, że zmienili moje życie na lepsze i za to, czego mnie nauczyli. /Jo
Wyjechać na studia do Londynu razem z Jo : 3 / Lucy
Spotkać tych pięciu wariatów, przytulić oraz prosto w oczy podziękować każdemu z nich za to, że zmienili moje życie na lepsze i za to, czego mnie nauczyli. /Jo
Wyjechać na studia do Londynu razem z Jo : 3 / Lucy
6. Rzecz, której nigdy w życiu nie zrobisz.
nie wiem, ale postaram się zrobić dużo różnych rzeczy xd / Lucy
Nie zabiję człowieka ani zwierzęcia i nie odmówię pomocy potrzebującym./Jo
nie wiem, ale postaram się zrobić dużo różnych rzeczy xd / Lucy
Nie zabiję człowieka ani zwierzęcia i nie odmówię pomocy potrzebującym./Jo
7. Zwierzę?
Kocham króliki *_* /Jo
mam piesia i kocham konisie (tak wiem, za dużo zdrobnień xd) . / Lucy
Kocham króliki *_* /Jo
mam piesia i kocham konisie (tak wiem, za dużo zdrobnień xd) . / Lucy
8. Co cię zainspirowało do powstania twojego bloga?
1D + chęć zrobienia czegoś razem z Jo / Lucy
One Direction, Lucy i niespełnione marzenia. /Jo
1D + chęć zrobienia czegoś razem z Jo / Lucy
One Direction, Lucy i niespełnione marzenia. /Jo
9. Jak długo masz bloga?
2 miesiące i 12 dni : ) /Jo & Lucy
2 miesiące i 12 dni : ) /Jo & Lucy
10. Najzabawniejsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłaś?Eem...również pewien dialog w jednym sklepie, ale nie wiem czy o takich rzeczach można mówić publicznie, więc szczegółów nie ujawnię. xd /Jo
chyba pewien dialog w Mc Donald's ale nie ujawnię szczegółów xd / Lucy
Blogi, które nominujemy:
1. http://rzeczywistoscmarzen.blogspot.com/
2. http://ill-take-you-to-another-worlds.blogspot.com/
3. http://three-weeks-of-love.blogspot.com/
4. http://sooner-or-later-they-all-will-be-gone.blogspot.com/
5. http://i-was-here-baby.blogspot.com/
6. http://dont-lose-hope5.blogspot.com/,http://tell-me-what-you-feel.blogspot.com/
7. http://pechowe-szczescie-czy-szczesliwy-pech.blogspot.com/
8. http://and-be-with-me.blogspot.com/
9. http://opowiadaklaudia-onedirection.blogspot.com/
10. http://and-live-while-were-young.blogspot.com/
11. http://taakeen1d.blogspot.com/
Nasze pytania do Was:
1. Za co pokochałaś One Direction.?
2. Jak zaczęła się Twoja przygoda z nimi.?
3. Należysz do jakiś innych fandomów.?
4. Co Cię nakłoniło do założenia bloga.?
5. Co Cię inspiruje do pisania.?
6. Kiedy założyłaś bloga.?
7. Od kiedy jesteś Directioner.?
8. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka One Direction.?
9. Ulubione zwierzę.
10. Twoje marzenie.
11. Gdybyś mogła się przeprowadzić, to gdzie chciałabyś zamieszkać.?
chyba pewien dialog w Mc Donald's ale nie ujawnię szczegółów xd / Lucy
Blogi, które nominujemy:
1. http://rzeczywistoscmarzen.blogspot.com/
2. http://ill-take-you-to-another-worlds.blogspot.com/
3. http://three-weeks-of-love.blogspot.com/
4. http://sooner-or-later-they-all-will-be-gone.blogspot.com/
5. http://i-was-here-baby.blogspot.com/
6. http://dont-lose-hope5.blogspot.com/,http://tell-me-what-you-feel.blogspot.com/
7. http://pechowe-szczescie-czy-szczesliwy-pech.blogspot.com/
8. http://and-be-with-me.blogspot.com/
9. http://opowiadaklaudia-onedirection.blogspot.com/
10. http://and-live-while-were-young.blogspot.com/
11. http://taakeen1d.blogspot.com/
Nasze pytania do Was:
1. Za co pokochałaś One Direction.?
2. Jak zaczęła się Twoja przygoda z nimi.?
3. Należysz do jakiś innych fandomów.?
4. Co Cię nakłoniło do założenia bloga.?
5. Co Cię inspiruje do pisania.?
6. Kiedy założyłaś bloga.?
7. Od kiedy jesteś Directioner.?
8. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka One Direction.?
9. Ulubione zwierzę.
10. Twoje marzenie.
11. Gdybyś mogła się przeprowadzić, to gdzie chciałabyś zamieszkać.?
niedziela, 20 stycznia 2013
Rozdział 19
*Z perspektywy Justyny*
Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi, gdy z góry usłyszeliśmy męski głos:
- Co się tam dzieje.? - to był Paul, a Harreh chichocząc pod nosem odpowiedział:
- Nic, nic...zupełnie nic. - wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Spojrzałam na Nicole, a ona na mnie...niewiele myśląc pobiegłyśmy do siebie z wyciągniętymi ramionami, ale nie skończyło się to dobrze...obie poślizgnęłyśmy się na płytkach mokrych od wylanego mleka. Śmiejąc się leżałyśmy na podłodze, gdy przerażony Harry podszedł do mnie i wyciągnął prawą dłoń, a ja chwyciłam ją, ściągając go przy tym jednym ruchem na podłogę. Lou zaczął się śmiać, a my dołączyłyśmy się do niego, na co Hazza odpowiedział wzorkiem, który gdby wzrok zabijał, zabiłby nas. Wstałam i wyciągnęłam rękę do Nicole, która chwyciła ją, po czym ruszyłyśmy na górę do jej pokoju, gdzie urządziłyśmy sb tzw. 'babski wieczór'.
*Z perspektywy Zayn'a*
Duszą i ciałem byłem z Perrie, ale myślami byłem z Isabelle. Nie wiedziałem co miałem robić. Jak jej powiedzieć, że mój związek z Perrie, to tylko...tylko ustawka.Czułem się winny, ale ja...ja nie miałem wpływu na to. To managament decydował o naszym życiu...to nie było już tylko moje życie. Byłem bezradny...załamany, a najbardziej dobijała mnie myśl, że Isa...całowała się z jednym z moich najlepszych przyjaciół. Czułem jakby mi ktoś wbił nóż w plecy...to mnie rozwalało od środka. Do oczu napłynęła mi fala łez...przez którą patrzyłem na Perrie...nie była już taka wyraźna.Ja patrzyłem prosto w jej oczy, a ona w moje...mimo, że była zupełnie inna niż Isabelle, ja widziałem w niej właśnie ją, to to sprawiało, że nasz związek wyglądał tak realnie. W głowie chaos...całkowity nieład...w oczach fala łez...a przed oczami tylko ona...Isabelle.
- Isabelle - wymsknęło się z mych ust...a na poliku poczułem jak Pezz daje mi z liścia, co mnie wybudziło z 'hipnozy'. Spojrzałem na nią oszołomiony, a ona zaczęła:
- Jaka Isabelle.!? Cały czas myślisz o tej tlenionej blondyneczce.?
- Ona nie jest tlenioną blondyneczką i przynajmniej ma trochę oleju w głowie w przeciwieństwie do Ciebie. - odparłem spokojnym tonem niczym porucznik Horatio Caine. Nie wytrzymałem....z oczu spływały mi łzy z prędkością światła, a ja wyjąłem papierosa z kieszeni, którego przypaliłem zapalniczką i pobiegłem przed siebie...przed siebie czyli do domu. Wbiegłem i nie zwracając najmniejszej uwagi na Hazze i Lou pobiegłem do swojego pokoju...nie zaglądając nawet do pokoju Isabelle. Cały we łzach rzuciłem się na łóżko i zasnąłem...
*Z perspektywy Harry'ego*
Cały w mleku....mące siedziałem na kanapie razem z Lou, gdy nagle oboje poczuliśmy jakiś smród dochodzący z kuchni. To był palący się naleśnik, a tak właściwie popiół z naleśnika.! Nie wiedziałem co robić....tak samo jak w programie NICKELODEON kiedy ta dziennikarka niby rodziła...ale na szczęście był ze mną Lou, który natychmiastowo ugasił pożar, a my wróciliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Zupełnie nie przeszkadzało mi to, że byłem brudny...chciałem porozmawiać z Tomlinsonem i tak też postąpiłem. Spojrzałem w jego szaroniebieskie oczy i zacząłem:
- Lou.! Obiecaj mi, że bez względu na wszystko zawsze będziemy przyjaciółmi i nigdy o mnie nie zapomnisz.
- Obiecuję...na paluszka - uśmiechnął się szeroko wyciągając do mnie paluszka, co ja odwzajemniłem, po czym oboje oddaliśmy się grze w najnowszą fifę. Byłem zadowolony, że porozmawiałem o tym z Louisem. Brakowało mi czasu spędzonego z nim, choćby np. wspólne wychodzenie na lody truskawkowe. Tak naprawdę brakowało mi dawnego Larrego, czyli wspaniałej przyjaźni dwóch nastolatków, którzy spełnili swoje marzenia. Prawda jest taka, że to fani stworzyli Larrego i to fani...fani go zniszczyli. To przez shipperki Larrego nic nie jest tak jak było wcześniej...ale ja na to nie pozwolę...nie pozwolę odebrać sobie najlepszego przyjaciela jakim jest dla mnie Lou, będę walczył o naszą przyjaźń. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się w duchu mówiąc:
- Gotowy na przegraną.?! - śmiejąc się przy tym złowieszczo, a on odparł na to:
- Zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni.
Na co oboje odpowiedzieliśmy śmiechem i kontynuowaliśmy grę...
*Z perspektywy Liam'a*
Razem z Martine wybraliśmy się do pobliskiego pubu, aby spędzić razem miło czas. Gdy weszliśmy, to co zobaczyłem...nie wierzyłem własnym oczom. Niall siedział przy barze, a przy nim jakaś tleniona blondyneczka. Było widać, że Horan był po co najmniej czterech piwach, więc czym prędzej zabraliśmy go i odwieźliśmy do domu, gdzie razem z Martine spędziliśmy resztę wieczoru...
*Z perspektywy Isabelle*
Obudziłam się ze snu, który uświadomił mi dwie ważne rzeczy. Więc zacznę od tego, iż we śnie szłam drogą...długą, pustynną, prostą ścieżką...a na końcu było skrzyżowanie. Po lewej stronie stał Zayn...mówiący:
- Witaj kochanie.! - a po prawej Niall mówiący:
- Cześć siostro.! - i wtedy się obudziłam. Uświadomiłam sobie, że Niall jest dla mnie jak brat...a Zayn jest tym jedynym, właściwym. Tym razem w mojej głowie panował ład i porządek...a z oczu nie spływały mi łzy. Jednak to było zbyt piękne, aby było prawdziwe...gdy odwiedziłam swojego twittera...moje interakcje opanowały tysiące zazdrosnych Directionerek, które wyzywały mnie od najgorszych...nie wytrzymałam...z oczu spływały mi łzy niczym Niagara. Cała zapłakana wybiegłam na balkon, gdzie przysiadłam w kącie. Do uszu włożyłam słuchawki, z których dobiegały dźwięki Little Things, a sama wyciągnęłam z kieszeni papierosa, którego zapaliłam, Z oczu spływały mi tysiące łez...a ja nie wytrzymałam coś we mnie pękło. Wyjęłam spod klapki telefonu żyletkę, którą natychmiast zaczęłam wbijać w me delikatne ciało. Widok krwi...ból...zwrotka Horana, a ja wbijałam ją głębiej...z każdym słowem coraz mocniej. Popiół spadał mi na rany, co sprawiało mi jeszcze większy ból, ale to lepiej, bo wtedy czułam ukojenie...słone łzy spływały mi na rany...i topiły się w mej krwi, która spływała na moje ubrania, płytki...była wszędzie...momentalnie zasnęłam...
*Następnego dnia rano*
- Isabelle.! Co Ty zrobiłaś.? - obudziły mnie głośne krzyki Zayna. Gdy chciałam podnieść ręce aby przetrzeć oczy...nie mogłam i nie zdziwiło mnie to, gdyż na każdej z rąk było około 25 ran...głębokich. Wszędzie zaschnięta krew. Malik podbiegł do mnie i przycupnął razem ze mną na balkonie. Znów patrzył na mnie tymi swoimi oczami...znów to robił...uwodził mnie wzrokiem. Patrzyliśmy sobie w oczy...mijały sekundy...mijały minuty...mijały może nawet godziny, a my nadal patrzyliśmy sobie w oczy...ja topiłam się w jego oczach a on w moich, gdy nagle ujął w swe dłonie moje okaleczone ręce...pocałował je i powiedział:
- Dlaczego.?
Znów to robił...patrzył na mnie...odwróciłam wzrok gdzie indziej i powiedziałam:
- Zimny coś ten ranek...kocham Cię...ale zapowiada się ładny dzień, nieprawdaż.?
- Co.?! - wykrzyknął oszołomiony.
- No przecież mówię, że zapowiada się ła...- i tu zamknął mi usta delikatnym i subtelnym całusem, gdy do pokoju weszła dobrze nam znana osoba, która chrząknęła znacząco, a my z Zaynem natychmiastowo oderwaliśmy się od siebie. To był Niall. Patrzyła na nas tymi swoimi niebieściutkimi oczyma, do których napłynęła fala łez...z jego oczu spływały łzy niczym krew z mych ran poprzedniego wieczoru. Popatrzyła na me ręce...na mnie...na Zayna i załamanym głosem powiedział:
- Dlaczego.?
Po czym wybiegł z pokoju, a ja chciałam ruszyć za nim, lecz Zayn złapał mnie za rękę, mówiąc przy tym:
- Dajmy mu czas.
Wtuliłam się w niego jak najmocniej tylko potrafiłam. Z oczu spływały mi łzy, prosto na jego koszulę. Czułam się winna...było mi tak źle. Bałam się o tego blondaska...kochałam go, ale...ale jak brata. Po mojej głowie krążyły tysiące myśli niczym huragan...całkowity nieład. W oczach fala łez...w gardle ścisk...na rękach krew, a w głowie tylko ten blondasek...
- Zayn, mógłbyś mnie zostawić samą.?
-...ale obiecaj, że nie zrobisz tego.
Po czym złożył na mych bladoróżanych ustach delikatnego całusa, a ja następnie oddałam się długiej i relaksującej kąpieli...
*Z perspektywy Zayn'a*
Nie mogłem wysiedzieć w swoim pokoju....martwiłem się o Nialla. Był jednym z moich najlepszych przyjaciół, a ja...a ja mu wywinąłem taki numer. To było oczywiste, że on jest zakochany w Isabelle...wiedziałem jak się czuł...czuł się tak jak ja podczas gdy on...on całował się z Isabelle. W pewnej chwili przyszło mi coś do głowy...i wiedziałem już wtedy gdzie będzie Horan, więc czym prędzej pobiegłem w to miejsce. Biegłem przed siebie...odpowiednią drogą, gdy nagle ujrzałem siedzącego pod jemiołą nad rzeczką Nialla. Delikatnie i po cichu podszedłem od tyłu i przysiadełem się delikatnie do niego...przeniosłem wzrok na niego, ale on mnie nie zauważał. Co chwila pociągał nosem i wycierał dłonią łzy, gdy nagle powiedział:
- Idź...idź do Isabelle...zostaw mnie samego. - cały czas szlochał.
- Nie Niall. Nie zostawię Cię. Wiem jak się czujesz...przyda Ci się teraz rozmowa z kimś bliskim...z przyjacielem.
Po tych słowach przeniósł wzrok na mnie i ostrym tonem a zarazem lekko łamiącym się głosem powiedział:
- Ty śmiesz się nazywać przyjacielem.? Czy prawdziwy przyjaciel zrobiłby takie coś jednemu ze swoich najlepszych przyjaciół.?
Spuściłem głowę w dół...wiedziałem, że ma rację i nie potrafiłem mu spojrzeć prosto w oczy, więc czym prędzej odszedłem paląc przy tym kolejnego papierosa. Nie wiedziałem gdzie idę...szedłem przed siebie. W pewnym momencie przysiadłem na najbliższej ławeczce...ale nie na długo, gdyż po dłuższej chwili wstałem i ruszyłem do domu, gdzie zamknąłem się w swoim pokoju...w mojrj głowie panował kompletny chaos. Nie wiedziałem co zrobić...musiałem wybrać albo przyjaźń albo miłość...to było zbyt trudne...powiadają, że z problemami najlepiej się przespać i tak też postąpiłem...momentalnie zasnąłem...
------------------------------------------------------------------------------------
Chcę przeprosić Was i Lucy za to, że dodaję rozdział tak późno i za nie doprowadzenie niespodzianki do końca, ale moja mama jest obecnie w szpitalu i dlatego to wszystko. Najmocniej Was przepraszam i dziękuję Lucy za doprowadzenie niespodzianki do końca. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i przepraszam jeszcze raz. Mam nadzieję, że zrozumiecie. I wprowadzę teraz pewną zasadę, mianowicie jeśli będzie 10 komentarzy pod tym rozdziałem dodam kolejny rozdział. Pozdrawiam./Joanne
Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi, gdy z góry usłyszeliśmy męski głos:
- Co się tam dzieje.? - to był Paul, a Harreh chichocząc pod nosem odpowiedział:
- Nic, nic...zupełnie nic. - wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Spojrzałam na Nicole, a ona na mnie...niewiele myśląc pobiegłyśmy do siebie z wyciągniętymi ramionami, ale nie skończyło się to dobrze...obie poślizgnęłyśmy się na płytkach mokrych od wylanego mleka. Śmiejąc się leżałyśmy na podłodze, gdy przerażony Harry podszedł do mnie i wyciągnął prawą dłoń, a ja chwyciłam ją, ściągając go przy tym jednym ruchem na podłogę. Lou zaczął się śmiać, a my dołączyłyśmy się do niego, na co Hazza odpowiedział wzorkiem, który gdby wzrok zabijał, zabiłby nas. Wstałam i wyciągnęłam rękę do Nicole, która chwyciła ją, po czym ruszyłyśmy na górę do jej pokoju, gdzie urządziłyśmy sb tzw. 'babski wieczór'.
*Z perspektywy Zayn'a*
Duszą i ciałem byłem z Perrie, ale myślami byłem z Isabelle. Nie wiedziałem co miałem robić. Jak jej powiedzieć, że mój związek z Perrie, to tylko...tylko ustawka.Czułem się winny, ale ja...ja nie miałem wpływu na to. To managament decydował o naszym życiu...to nie było już tylko moje życie. Byłem bezradny...załamany, a najbardziej dobijała mnie myśl, że Isa...całowała się z jednym z moich najlepszych przyjaciół. Czułem jakby mi ktoś wbił nóż w plecy...to mnie rozwalało od środka. Do oczu napłynęła mi fala łez...przez którą patrzyłem na Perrie...nie była już taka wyraźna.Ja patrzyłem prosto w jej oczy, a ona w moje...mimo, że była zupełnie inna niż Isabelle, ja widziałem w niej właśnie ją, to to sprawiało, że nasz związek wyglądał tak realnie. W głowie chaos...całkowity nieład...w oczach fala łez...a przed oczami tylko ona...Isabelle.
- Isabelle - wymsknęło się z mych ust...a na poliku poczułem jak Pezz daje mi z liścia, co mnie wybudziło z 'hipnozy'. Spojrzałem na nią oszołomiony, a ona zaczęła:
- Jaka Isabelle.!? Cały czas myślisz o tej tlenionej blondyneczce.?
- Ona nie jest tlenioną blondyneczką i przynajmniej ma trochę oleju w głowie w przeciwieństwie do Ciebie. - odparłem spokojnym tonem niczym porucznik Horatio Caine. Nie wytrzymałem....z oczu spływały mi łzy z prędkością światła, a ja wyjąłem papierosa z kieszeni, którego przypaliłem zapalniczką i pobiegłem przed siebie...przed siebie czyli do domu. Wbiegłem i nie zwracając najmniejszej uwagi na Hazze i Lou pobiegłem do swojego pokoju...nie zaglądając nawet do pokoju Isabelle. Cały we łzach rzuciłem się na łóżko i zasnąłem...
*Z perspektywy Harry'ego*
Cały w mleku....mące siedziałem na kanapie razem z Lou, gdy nagle oboje poczuliśmy jakiś smród dochodzący z kuchni. To był palący się naleśnik, a tak właściwie popiół z naleśnika.! Nie wiedziałem co robić....tak samo jak w programie NICKELODEON kiedy ta dziennikarka niby rodziła...ale na szczęście był ze mną Lou, który natychmiastowo ugasił pożar, a my wróciliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Zupełnie nie przeszkadzało mi to, że byłem brudny...chciałem porozmawiać z Tomlinsonem i tak też postąpiłem. Spojrzałem w jego szaroniebieskie oczy i zacząłem:
- Lou.! Obiecaj mi, że bez względu na wszystko zawsze będziemy przyjaciółmi i nigdy o mnie nie zapomnisz.
- Obiecuję...na paluszka - uśmiechnął się szeroko wyciągając do mnie paluszka, co ja odwzajemniłem, po czym oboje oddaliśmy się grze w najnowszą fifę. Byłem zadowolony, że porozmawiałem o tym z Louisem. Brakowało mi czasu spędzonego z nim, choćby np. wspólne wychodzenie na lody truskawkowe. Tak naprawdę brakowało mi dawnego Larrego, czyli wspaniałej przyjaźni dwóch nastolatków, którzy spełnili swoje marzenia. Prawda jest taka, że to fani stworzyli Larrego i to fani...fani go zniszczyli. To przez shipperki Larrego nic nie jest tak jak było wcześniej...ale ja na to nie pozwolę...nie pozwolę odebrać sobie najlepszego przyjaciela jakim jest dla mnie Lou, będę walczył o naszą przyjaźń. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się w duchu mówiąc:
- Gotowy na przegraną.?! - śmiejąc się przy tym złowieszczo, a on odparł na to:
- Zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni.
Na co oboje odpowiedzieliśmy śmiechem i kontynuowaliśmy grę...
*Z perspektywy Liam'a*
Razem z Martine wybraliśmy się do pobliskiego pubu, aby spędzić razem miło czas. Gdy weszliśmy, to co zobaczyłem...nie wierzyłem własnym oczom. Niall siedział przy barze, a przy nim jakaś tleniona blondyneczka. Było widać, że Horan był po co najmniej czterech piwach, więc czym prędzej zabraliśmy go i odwieźliśmy do domu, gdzie razem z Martine spędziliśmy resztę wieczoru...
*Z perspektywy Isabelle*
Obudziłam się ze snu, który uświadomił mi dwie ważne rzeczy. Więc zacznę od tego, iż we śnie szłam drogą...długą, pustynną, prostą ścieżką...a na końcu było skrzyżowanie. Po lewej stronie stał Zayn...mówiący:
- Witaj kochanie.! - a po prawej Niall mówiący:
- Cześć siostro.! - i wtedy się obudziłam. Uświadomiłam sobie, że Niall jest dla mnie jak brat...a Zayn jest tym jedynym, właściwym. Tym razem w mojej głowie panował ład i porządek...a z oczu nie spływały mi łzy. Jednak to było zbyt piękne, aby było prawdziwe...gdy odwiedziłam swojego twittera...moje interakcje opanowały tysiące zazdrosnych Directionerek, które wyzywały mnie od najgorszych...nie wytrzymałam...z oczu spływały mi łzy niczym Niagara. Cała zapłakana wybiegłam na balkon, gdzie przysiadłam w kącie. Do uszu włożyłam słuchawki, z których dobiegały dźwięki Little Things, a sama wyciągnęłam z kieszeni papierosa, którego zapaliłam, Z oczu spływały mi tysiące łez...a ja nie wytrzymałam coś we mnie pękło. Wyjęłam spod klapki telefonu żyletkę, którą natychmiast zaczęłam wbijać w me delikatne ciało. Widok krwi...ból...zwrotka Horana, a ja wbijałam ją głębiej...z każdym słowem coraz mocniej. Popiół spadał mi na rany, co sprawiało mi jeszcze większy ból, ale to lepiej, bo wtedy czułam ukojenie...słone łzy spływały mi na rany...i topiły się w mej krwi, która spływała na moje ubrania, płytki...była wszędzie...momentalnie zasnęłam...
*Następnego dnia rano*
- Isabelle.! Co Ty zrobiłaś.? - obudziły mnie głośne krzyki Zayna. Gdy chciałam podnieść ręce aby przetrzeć oczy...nie mogłam i nie zdziwiło mnie to, gdyż na każdej z rąk było około 25 ran...głębokich. Wszędzie zaschnięta krew. Malik podbiegł do mnie i przycupnął razem ze mną na balkonie. Znów patrzył na mnie tymi swoimi oczami...znów to robił...uwodził mnie wzrokiem. Patrzyliśmy sobie w oczy...mijały sekundy...mijały minuty...mijały może nawet godziny, a my nadal patrzyliśmy sobie w oczy...ja topiłam się w jego oczach a on w moich, gdy nagle ujął w swe dłonie moje okaleczone ręce...pocałował je i powiedział:
- Dlaczego.?
Znów to robił...patrzył na mnie...odwróciłam wzrok gdzie indziej i powiedziałam:
- Zimny coś ten ranek...kocham Cię...ale zapowiada się ładny dzień, nieprawdaż.?
- Co.?! - wykrzyknął oszołomiony.
- No przecież mówię, że zapowiada się ła...- i tu zamknął mi usta delikatnym i subtelnym całusem, gdy do pokoju weszła dobrze nam znana osoba, która chrząknęła znacząco, a my z Zaynem natychmiastowo oderwaliśmy się od siebie. To był Niall. Patrzyła na nas tymi swoimi niebieściutkimi oczyma, do których napłynęła fala łez...z jego oczu spływały łzy niczym krew z mych ran poprzedniego wieczoru. Popatrzyła na me ręce...na mnie...na Zayna i załamanym głosem powiedział:
- Dlaczego.?
Po czym wybiegł z pokoju, a ja chciałam ruszyć za nim, lecz Zayn złapał mnie za rękę, mówiąc przy tym:
- Dajmy mu czas.
Wtuliłam się w niego jak najmocniej tylko potrafiłam. Z oczu spływały mi łzy, prosto na jego koszulę. Czułam się winna...było mi tak źle. Bałam się o tego blondaska...kochałam go, ale...ale jak brata. Po mojej głowie krążyły tysiące myśli niczym huragan...całkowity nieład. W oczach fala łez...w gardle ścisk...na rękach krew, a w głowie tylko ten blondasek...
- Zayn, mógłbyś mnie zostawić samą.?
-...ale obiecaj, że nie zrobisz tego.
Po czym złożył na mych bladoróżanych ustach delikatnego całusa, a ja następnie oddałam się długiej i relaksującej kąpieli...
*Z perspektywy Zayn'a*
Nie mogłem wysiedzieć w swoim pokoju....martwiłem się o Nialla. Był jednym z moich najlepszych przyjaciół, a ja...a ja mu wywinąłem taki numer. To było oczywiste, że on jest zakochany w Isabelle...wiedziałem jak się czuł...czuł się tak jak ja podczas gdy on...on całował się z Isabelle. W pewnej chwili przyszło mi coś do głowy...i wiedziałem już wtedy gdzie będzie Horan, więc czym prędzej pobiegłem w to miejsce. Biegłem przed siebie...odpowiednią drogą, gdy nagle ujrzałem siedzącego pod jemiołą nad rzeczką Nialla. Delikatnie i po cichu podszedłem od tyłu i przysiadełem się delikatnie do niego...przeniosłem wzrok na niego, ale on mnie nie zauważał. Co chwila pociągał nosem i wycierał dłonią łzy, gdy nagle powiedział:
- Idź...idź do Isabelle...zostaw mnie samego. - cały czas szlochał.
- Nie Niall. Nie zostawię Cię. Wiem jak się czujesz...przyda Ci się teraz rozmowa z kimś bliskim...z przyjacielem.
Po tych słowach przeniósł wzrok na mnie i ostrym tonem a zarazem lekko łamiącym się głosem powiedział:
- Ty śmiesz się nazywać przyjacielem.? Czy prawdziwy przyjaciel zrobiłby takie coś jednemu ze swoich najlepszych przyjaciół.?
Spuściłem głowę w dół...wiedziałem, że ma rację i nie potrafiłem mu spojrzeć prosto w oczy, więc czym prędzej odszedłem paląc przy tym kolejnego papierosa. Nie wiedziałem gdzie idę...szedłem przed siebie. W pewnym momencie przysiadłem na najbliższej ławeczce...ale nie na długo, gdyż po dłuższej chwili wstałem i ruszyłem do domu, gdzie zamknąłem się w swoim pokoju...w mojrj głowie panował kompletny chaos. Nie wiedziałem co zrobić...musiałem wybrać albo przyjaźń albo miłość...to było zbyt trudne...powiadają, że z problemami najlepiej się przespać i tak też postąpiłem...momentalnie zasnąłem...
------------------------------------------------------------------------------------
Chcę przeprosić Was i Lucy za to, że dodaję rozdział tak późno i za nie doprowadzenie niespodzianki do końca, ale moja mama jest obecnie w szpitalu i dlatego to wszystko. Najmocniej Was przepraszam i dziękuję Lucy za doprowadzenie niespodzianki do końca. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i przepraszam jeszcze raz. Mam nadzieję, że zrozumiecie. I wprowadzę teraz pewną zasadę, mianowicie jeśli będzie 10 komentarzy pod tym rozdziałem dodam kolejny rozdział. Pozdrawiam./Joanne
sobota, 19 stycznia 2013
Imagin dla @Cather_ine
*Jesteś z Harry'm już kilka lat, jesteście razem szczęśliwi. *
Szłaś, nie wiedząc gdzie, trzymana za rękę za Harry'ego.
-Na prawdę muszę mieć tą chustkę na oczach? - zapytałaś.
-Tak... To niespodzianka. - powiedział Harry, a ty westchnęłaś zrezygnowana.
-Właściwie to gdzie ty mnie ciągniesz? Przecież ja znam tą okolicę dużo lepiej niż ty. - miałaś racje. Byliście na wakacjach w twoim rodzinnym mieście.
-To niespodzianka. - powtórzył się twój chłopak. - Trochę cierpliwości. - powiedział, po czym się zaśmiał. Szliście tak jeszcze kilka minut. Powoli zaczynałaś się już niecierpliwić, kiedy Harry nagle się zatrzymał.
-Poczekaj chwilę. - powiedział cicho i odszedł na chwilę. Po około minucie, może trochę mniej a może więcej wrócił do Ciebie. - Nie otwieraj jeszcze oczu. - powiedział rozwiązując materiał. Kiedy byłaś już 'wolna' szepnął Ci do ucha, że możesz już otworzyć oczy. Kiedy to zrobiłaś, musiałaś zamrugać kilka razy z wrażenia, bo nie mogłaś uwierzyć w to co widzisz. Po policzku spłynęła Ci łza. Łza szczęścia.
-Podoba się? - zapytał Hazza szczerząc się jak głupek, widocznie dumny z tego co zrobił.
-Czy mi się podoba? Pewnie, że tak! - wykrzyknęłaś po raz kolejny ogarniając wzrokiem niewielką polankę, w lesie rozciągającym się za twoim domem. Ale tym razem wyglądała inaczej. Cała przystrojona płatkami róż, lampionami i świeczkami. Na samym środku leżał koc a przy nim stał koszyk piknikowy. Odwróciłaś się i spojrzałaś Harry'emu w oczy. Uśmiechnął się i złożył na twoich ustach delikatny pocałunek. Następnie złapał Cię za rękę, splótł swoje palce z twoimi i poprowadził Cię w kierunku przygotowanego koca. Czerwono różowego, jak zresztą cała polanka w tej chwili. Uśmiechnęłaś się sama do siebie. Jeszcze nikt nie zrobił dla Ciebie czegoś takiego. Usiedliście i wspólnie cieszyliście się tymi pięknymi chwilami. Żartowaliście, wspominaliście wszystkie piękne chwile które razem przeżyliście, rozmawialiście o wszystkim i o niczym. W pewnej chwili Harry spoważniał wstał a ty za nim, bo nie wiedziałaś co się dzieje. Harry uklęknął na jedno kolano, a ty poczułaś ukłucie w żołądku. Hazza wyciągnął z kieszeni pudełeczko w kształcie serca. Otworzył je, a twoim oczom ukazał się najpiękniejszy pierścionek jaki widziałaś w swoim życiu. Mimowolnie zakryłaś usta ręką z zaskoczenia.
-[T.I.] kocham Cię. Najbardziej na świecie. Bardziej niż kogokolwiek i cokolwiek. Pokazałaś mi, co to szczęście. Zgodzisz się zostać moją żoną? - zapytał z nadzieją w głosie, a z twoich oczu popłynęła, kolejna już tego wieczoru , łza szczęścia.
-Tak! - wykrzyczałaś i pociągnęłaś do góry natychmiast wpijając się w jego usta . Kiedy się od siebie oderwaliście, twój świeżo upieczony narzeczony wsunął na twój palec pierścionek. Znów do siebie przylgnęliście. Po chwili już szliście, prawie biegliście w kierunku twojego domu. W kierunku waszej sypialni. Zapowiada się upojna noc.
PS mam nadzieję że Ci się spodoba : ) / Lucy xx
Szłaś, nie wiedząc gdzie, trzymana za rękę za Harry'ego.
-Na prawdę muszę mieć tą chustkę na oczach? - zapytałaś.
-Tak... To niespodzianka. - powiedział Harry, a ty westchnęłaś zrezygnowana.
-Właściwie to gdzie ty mnie ciągniesz? Przecież ja znam tą okolicę dużo lepiej niż ty. - miałaś racje. Byliście na wakacjach w twoim rodzinnym mieście.
-To niespodzianka. - powtórzył się twój chłopak. - Trochę cierpliwości. - powiedział, po czym się zaśmiał. Szliście tak jeszcze kilka minut. Powoli zaczynałaś się już niecierpliwić, kiedy Harry nagle się zatrzymał.
-Poczekaj chwilę. - powiedział cicho i odszedł na chwilę. Po około minucie, może trochę mniej a może więcej wrócił do Ciebie. - Nie otwieraj jeszcze oczu. - powiedział rozwiązując materiał. Kiedy byłaś już 'wolna' szepnął Ci do ucha, że możesz już otworzyć oczy. Kiedy to zrobiłaś, musiałaś zamrugać kilka razy z wrażenia, bo nie mogłaś uwierzyć w to co widzisz. Po policzku spłynęła Ci łza. Łza szczęścia.
-Podoba się? - zapytał Hazza szczerząc się jak głupek, widocznie dumny z tego co zrobił.
-Czy mi się podoba? Pewnie, że tak! - wykrzyknęłaś po raz kolejny ogarniając wzrokiem niewielką polankę, w lesie rozciągającym się za twoim domem. Ale tym razem wyglądała inaczej. Cała przystrojona płatkami róż, lampionami i świeczkami. Na samym środku leżał koc a przy nim stał koszyk piknikowy. Odwróciłaś się i spojrzałaś Harry'emu w oczy. Uśmiechnął się i złożył na twoich ustach delikatny pocałunek. Następnie złapał Cię za rękę, splótł swoje palce z twoimi i poprowadził Cię w kierunku przygotowanego koca. Czerwono różowego, jak zresztą cała polanka w tej chwili. Uśmiechnęłaś się sama do siebie. Jeszcze nikt nie zrobił dla Ciebie czegoś takiego. Usiedliście i wspólnie cieszyliście się tymi pięknymi chwilami. Żartowaliście, wspominaliście wszystkie piękne chwile które razem przeżyliście, rozmawialiście o wszystkim i o niczym. W pewnej chwili Harry spoważniał wstał a ty za nim, bo nie wiedziałaś co się dzieje. Harry uklęknął na jedno kolano, a ty poczułaś ukłucie w żołądku. Hazza wyciągnął z kieszeni pudełeczko w kształcie serca. Otworzył je, a twoim oczom ukazał się najpiękniejszy pierścionek jaki widziałaś w swoim życiu. Mimowolnie zakryłaś usta ręką z zaskoczenia.
-[T.I.] kocham Cię. Najbardziej na świecie. Bardziej niż kogokolwiek i cokolwiek. Pokazałaś mi, co to szczęście. Zgodzisz się zostać moją żoną? - zapytał z nadzieją w głosie, a z twoich oczu popłynęła, kolejna już tego wieczoru , łza szczęścia.
-Tak! - wykrzyczałaś i pociągnęłaś do góry natychmiast wpijając się w jego usta . Kiedy się od siebie oderwaliście, twój świeżo upieczony narzeczony wsunął na twój palec pierścionek. Znów do siebie przylgnęliście. Po chwili już szliście, prawie biegliście w kierunku twojego domu. W kierunku waszej sypialni. Zapowiada się upojna noc.
PS mam nadzieję że Ci się spodoba : ) / Lucy xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)