niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 19

*Z perspektywy Justyny*

Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi, gdy z góry usłyszeliśmy męski głos:

- Co się tam dzieje.? - to był Paul, a Harreh chichocząc pod nosem odpowiedział:

- Nic, nic...zupełnie nic. - wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Spojrzałam na Nicole, a ona na mnie...niewiele myśląc pobiegłyśmy do siebie z wyciągniętymi ramionami, ale nie skończyło się to dobrze...obie poślizgnęłyśmy się na płytkach mokrych od wylanego mleka. Śmiejąc się leżałyśmy na podłodze, gdy przerażony Harry podszedł do mnie i wyciągnął prawą dłoń, a ja chwyciłam ją, ściągając go przy tym jednym ruchem na podłogę. Lou zaczął się śmiać, a my dołączyłyśmy się do niego, na co Hazza odpowiedział wzorkiem, który gdby wzrok zabijał, zabiłby nas. Wstałam i wyciągnęłam rękę do Nicole, która chwyciła ją, po czym ruszyłyśmy na górę do jej pokoju, gdzie urządziłyśmy sb tzw. 'babski wieczór'.

*Z perspektywy Zayn'a*

Duszą i ciałem byłem z Perrie, ale myślami byłem z Isabelle. Nie wiedziałem co miałem robić. Jak jej powiedzieć, że mój związek z Perrie, to tylko...tylko ustawka.Czułem się winny, ale ja...ja nie miałem wpływu na to. To managament decydował o naszym życiu...to nie było już tylko moje życie. Byłem bezradny...załamany, a najbardziej dobijała mnie myśl, że Isa...całowała się z jednym z moich najlepszych przyjaciół. Czułem jakby mi ktoś wbił nóż w plecy...to mnie rozwalało od środka. Do oczu napłynęła mi fala łez...przez którą patrzyłem na Perrie...nie była już taka wyraźna.Ja patrzyłem prosto w jej oczy, a ona w moje...mimo, że była zupełnie inna niż Isabelle, ja widziałem  w niej właśnie ją, to to sprawiało, że nasz związek wyglądał tak realnie. W głowie chaos...całkowity nieład...w oczach fala łez...a przed oczami tylko ona...Isabelle.

- Isabelle - wymsknęło się z mych ust...a na poliku poczułem jak Pezz daje mi z liścia, co mnie wybudziło z 'hipnozy'. Spojrzałem na nią oszołomiony, a ona zaczęła:

- Jaka Isabelle.!?  Cały czas myślisz o tej tlenionej blondyneczce.?

- Ona nie jest tlenioną blondyneczką i przynajmniej ma trochę oleju w głowie w przeciwieństwie do Ciebie. - odparłem spokojnym tonem niczym porucznik Horatio Caine. Nie wytrzymałem....z oczu spływały mi łzy z prędkością światła, a ja wyjąłem papierosa z kieszeni, którego przypaliłem zapalniczką i pobiegłem przed siebie...przed siebie czyli do domu. Wbiegłem i nie zwracając najmniejszej uwagi na Hazze i Lou pobiegłem do swojego pokoju...nie zaglądając nawet do pokoju Isabelle. Cały we łzach rzuciłem się na łóżko i zasnąłem...

*Z perspektywy Harry'ego*

Cały w mleku....mące siedziałem na kanapie razem z Lou, gdy nagle oboje poczuliśmy jakiś smród dochodzący z kuchni. To był palący się naleśnik, a tak właściwie popiół z naleśnika.! Nie wiedziałem co robić....tak samo jak w programie NICKELODEON kiedy ta dziennikarka niby rodziła...ale na szczęście był ze mną Lou, który natychmiastowo ugasił pożar, a my wróciliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Zupełnie nie przeszkadzało mi to, że byłem brudny...chciałem porozmawiać z Tomlinsonem i tak też postąpiłem. Spojrzałem w jego szaroniebieskie oczy i zacząłem:
- Lou.! Obiecaj mi, że bez względu na wszystko zawsze będziemy przyjaciółmi i nigdy o mnie nie zapomnisz.
- Obiecuję...na paluszka - uśmiechnął się szeroko wyciągając do mnie paluszka, co ja odwzajemniłem, po czym oboje oddaliśmy się grze w najnowszą fifę. Byłem zadowolony, że porozmawiałem o tym z Louisem. Brakowało mi czasu spędzonego z nim, choćby np. wspólne wychodzenie na lody truskawkowe. Tak naprawdę brakowało mi dawnego Larrego, czyli wspaniałej przyjaźni dwóch nastolatków, którzy spełnili swoje marzenia. Prawda jest taka, że to fani stworzyli Larrego i to fani...fani go zniszczyli. To przez shipperki Larrego nic nie jest tak jak było wcześniej...ale ja na to nie pozwolę...nie pozwolę odebrać sobie najlepszego przyjaciela jakim jest dla mnie Lou, będę walczył o naszą przyjaźń.  Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się w duchu mówiąc:
- Gotowy na przegraną.?! - śmiejąc się przy tym złowieszczo, a on odparł na to:
- Zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni.
Na co oboje odpowiedzieliśmy śmiechem i kontynuowaliśmy grę...

*Z perspektywy Liam'a*


Razem z Martine wybraliśmy się do pobliskiego pubu, aby spędzić razem miło czas. Gdy weszliśmy, to co zobaczyłem...nie wierzyłem własnym oczom. Niall siedział przy barze, a przy nim jakaś tleniona blondyneczka. Było widać, że Horan był po co najmniej czterech piwach, więc czym prędzej zabraliśmy go i odwieźliśmy do domu, gdzie razem z Martine spędziliśmy resztę wieczoru...


*Z perspektywy Isabelle*



Obudziłam się ze snu, który uświadomił mi dwie ważne rzeczy. Więc zacznę od tego, iż we śnie szłam drogą...długą, pustynną, prostą ścieżką...a na końcu było skrzyżowanie. Po lewej stronie stał Zayn...mówiący:
- Witaj kochanie.! -  a po prawej Niall mówiący:
- Cześć siostro.! - i wtedy się obudziłam. Uświadomiłam sobie, że Niall jest dla mnie jak brat...a Zayn jest tym jedynym, właściwym. Tym razem w mojej głowie panował ład i porządek...a z oczu nie spływały mi łzy. Jednak to było zbyt piękne, aby było prawdziwe...gdy odwiedziłam swojego twittera...moje interakcje opanowały tysiące zazdrosnych Directionerek, które wyzywały mnie od najgorszych...nie wytrzymałam...z oczu spływały mi łzy niczym Niagara. Cała zapłakana wybiegłam na balkon, gdzie przysiadłam w kącie. Do uszu włożyłam słuchawki, z których dobiegały dźwięki Little Things, a sama wyciągnęłam z kieszeni papierosa, którego zapaliłam, Z oczu spływały mi tysiące łez...a ja nie wytrzymałam coś we mnie pękło. Wyjęłam spod klapki telefonu żyletkę, którą natychmiast zaczęłam wbijać w me delikatne ciało. Widok krwi...ból...zwrotka Horana, a ja wbijałam ją głębiej...z każdym słowem coraz mocniej. Popiół spadał mi na rany, co sprawiało mi jeszcze większy ból, ale to lepiej, bo wtedy czułam ukojenie...słone łzy spływały mi na rany...i topiły się w mej krwi, która spływała na moje ubrania, płytki...była wszędzie...momentalnie zasnęłam...


*Następnego dnia rano*


- Isabelle.! Co Ty zrobiłaś.? - obudziły mnie głośne krzyki Zayna. Gdy chciałam podnieść ręce aby przetrzeć oczy...nie mogłam i nie zdziwiło mnie to, gdyż na każdej z rąk  było około 25 ran...głębokich. Wszędzie zaschnięta krew. Malik podbiegł do mnie i przycupnął razem ze mną na balkonie. Znów patrzył na mnie tymi swoimi oczami...znów to robił...uwodził mnie wzrokiem. Patrzyliśmy sobie w oczy...mijały sekundy...mijały minuty...mijały może nawet godziny, a my nadal patrzyliśmy sobie w oczy...ja topiłam się w jego oczach a on w moich, gdy nagle ujął w swe dłonie moje okaleczone ręce...pocałował je i powiedział:
- Dlaczego.?
Znów to robił...patrzył na mnie...odwróciłam wzrok gdzie indziej i powiedziałam:
- Zimny coś ten ranek...kocham Cię...ale zapowiada się ładny dzień, nieprawdaż.?
- Co.?! - wykrzyknął oszołomiony.
- No przecież mówię, że zapowiada się ła...- i tu zamknął mi usta delikatnym i subtelnym całusem, gdy do pokoju weszła dobrze nam znana osoba,  która chrząknęła znacząco, a my z  Zaynem natychmiastowo oderwaliśmy się od siebie. To był Niall. Patrzyła na nas tymi swoimi niebieściutkimi oczyma, do których napłynęła fala łez...z jego oczu spływały łzy niczym krew z mych ran poprzedniego wieczoru. Popatrzyła na me ręce...na mnie...na Zayna i załamanym głosem powiedział:
- Dlaczego.?
Po czym wybiegł z pokoju, a ja chciałam ruszyć za nim, lecz Zayn złapał mnie za rękę, mówiąc przy tym:
- Dajmy mu czas.
Wtuliłam się w niego jak najmocniej tylko potrafiłam. Z oczu spływały mi łzy, prosto na jego koszulę. Czułam się winna...było mi tak źle.  Bałam się o tego blondaska...kochałam go, ale...ale jak brata. Po mojej głowie krążyły tysiące myśli niczym huragan...całkowity nieład. W oczach fala łez...w gardle ścisk...na rękach krew, a w głowie tylko ten blondasek...
- Zayn, mógłbyś mnie zostawić samą.?
-...ale obiecaj, że nie zrobisz tego.
Po czym złożył na mych bladoróżanych ustach delikatnego całusa, a ja następnie oddałam się długiej i relaksującej kąpieli...


 *Z perspektywy Zayn'a*


Nie mogłem wysiedzieć w swoim pokoju....martwiłem się o Nialla. Był jednym z moich najlepszych przyjaciół, a ja...a ja mu wywinąłem taki numer. To było oczywiste, że on jest zakochany w Isabelle...wiedziałem jak się czuł...czuł się tak jak ja podczas gdy on...on całował się z Isabelle.  W pewnej chwili przyszło mi coś do głowy...i wiedziałem już wtedy gdzie będzie Horan, więc czym prędzej pobiegłem w to miejsce. Biegłem przed siebie...odpowiednią drogą, gdy nagle ujrzałem siedzącego pod jemiołą nad rzeczką Nialla. Delikatnie i po cichu podszedłem od tyłu i przysiadełem się delikatnie do niego...przeniosłem wzrok na niego, ale on mnie nie zauważał. Co chwila pociągał nosem i wycierał dłonią łzy, gdy nagle powiedział:
- Idź...idź do Isabelle...zostaw mnie samego. - cały czas szlochał.
- Nie Niall. Nie zostawię Cię. Wiem jak się czujesz...przyda Ci się teraz rozmowa z kimś bliskim...z przyjacielem.
Po tych słowach przeniósł wzrok na mnie i ostrym tonem a zarazem lekko łamiącym się głosem powiedział:
- Ty   śmiesz się nazywać przyjacielem.? Czy prawdziwy przyjaciel zrobiłby takie coś jednemu ze swoich najlepszych przyjaciół.?
Spuściłem głowę w dół...wiedziałem, że ma rację i nie potrafiłem mu spojrzeć prosto w oczy, więc czym prędzej odszedłem  paląc przy tym kolejnego papierosa. Nie wiedziałem gdzie idę...szedłem przed siebie. W pewnym momencie przysiadłem na najbliższej ławeczce...ale nie na długo, gdyż po dłuższej chwili wstałem i ruszyłem do domu, gdzie zamknąłem się w swoim pokoju...w mojrj głowie panował kompletny chaos. Nie wiedziałem co zrobić...musiałem wybrać albo przyjaźń albo miłość...to było zbyt trudne...powiadają, że z problemami najlepiej się przespać i tak też postąpiłem...momentalnie zasnąłem...



------------------------------------------------------------------------------------


Chcę przeprosić Was i Lucy za to, że dodaję rozdział tak późno i za nie doprowadzenie niespodzianki do końca, ale moja mama jest obecnie w szpitalu i dlatego to wszystko. Najmocniej Was przepraszam i dziękuję Lucy za doprowadzenie niespodzianki do końca. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i przepraszam jeszcze raz. Mam nadzieję, że zrozumiecie. I wprowadzę teraz pewną zasadę, mianowicie jeśli będzie 10 komentarzy pod tym rozdziałem dodam kolejny rozdział. Pozdrawiam./Joanne






4 komentarze:

  1. woooooow super, jestem pod wrazeniem * - *

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział jak i blog, będę czytać ;))
    Wspomożesz mnie i dodasz do obserwowanych? Dopiero założyłam bloga a chciałabym żeby ktoś to wgle czytał :3
    http://i-love-you-vampire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział :) czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń