*Z perspektywy Isabelle*
Gdy oderwałam się od Nialla uświadomiłam sobie, że nie zrobiłam tego po to aby Zayn był zazdrosny, tylko dlatego, że...że kocham tego blondaska. "Ale przecież kocham też Zayna" - pomyślałam, po czym do oczu zaczęły napływać tysiące łez, które z czasem zaczęły spływać po mych policzkach niczym wodospad Niagara. To nie były łzy ani smutku, ani radości...to były łzy bezradności. Nie wiedziałam co miałam robić...kocham Zayna...kocham Nialla, ale przecież, przecież nie mogę być z nimi obydwoma. Bezradna spojrzałam na niego przez załzawione oczy...i uśmiechnęłam się, bo czułam się przy nim bezpieczna, potrzebna...czułam, że znaczę coś dla kogoś. Patrzyłam przez te załzawione oczy na Nialla, uśmiechając się przy tym, a on patrzył w granatowe i gwiaździste niebo. Gdy pociągnęłam nosem...Horan momentalnie, można powiedzieć, iż automatycznie przeniósł swój wzrok na mnie. Jego niebieskie jak woda w Oceanie Atlantyckim oczy patrzyły prosto w moje czekoladowe niczym NUTELLA teraz załzawione. Za każdym razem, gdy patrzyłam w jego oczy topiłam się w nich jak topielec w jeziorze i tak było tym razem. Przed utopieniem wzroku w jego błękitnych oczach uratował mnie anielski głos blondaska:
- Ej mała czemu płaczesz.?
- Bo ja...ja muszę Ci coś - i tu mój głos zaczął się łamać, ręce trząść, w głowie chaos, w gardle ścisk - powiedzieć. - westchnęłam głęboko i przełknęłam ślinę, po czym mówiłam dalej - Więc... - i tu Nialler nie dał mi dokończyć, gdyż położył na mych ustach palec wskazując i powiedział:
- Ciiii...zanim cokolwiek powiesz chcę abyś pamiętał, że zawsze będę z Tobą.!
Po czym cmoknął delikatnie a zarazem subtelnie mój polik. Spojrzałam na niego już mniej załzawione oczy i zaczęłam:
- Więc....umm......eem - jąkałam się przez cały czas, drapiąc się po głowie zakłopotana - ughh.....ja...k...kkk....o-o.....kocham Ciebie i Zayna. - powiedziałam szybko, prawie niezrozumiale, po czym pozostawiłam na jego ustach pocałunek...podniosłam się i chciałam pobiec jak najdalej, lecz Irlandczyk nie pozwolił mi na to łapiąc mnie za nadgarstek. Jednym ruchem odwrócił mnie ku sobie i przyciągnął do siebie. Nasze usta znalazły się w niebezpiecznej odległości, a ja cofnęłam się o jeden krok do tyłu...a Niall za mną...potem o jeszcze jeden, a on znów za mną. Wreszcie załamanym głosem całkiem zrezygnowana powiedziałam:
- Niall przepraszam się, ale chy...chyba nie możemy się dłużej przyjaźnić.
Wtedy z moich oczu spływały kolejno łzy...jedna po drugiej, a Niall spojrzał głęboko w moje oczy swymi załzawionymi błękitnymi oczętami....z czasem łzy spływały po jego policzkach, nie mogłam...nie mogłam pozwolić na to, aby mój przyjaciel płakał przeze mnie.....więc wyjęłam chusteczkę z kieszeni i delikatnie przetarłam jego mokre od łez poliki, a wtedy on złapał mą dłoń i powiedział poważnym tonem:
- Masz rację nie powinnyśmy się przyjaźnić...chcę być dla Ciebie kimś więcej, nie tylko przyjacielem.
Spojrzałam na niego przez załzawione oczy i delikatnie cmoknęłam jego czoło, po czym pobiegłam prosto do domu. Niall krzyczał jeszcze za mną...prosił, abym się zatrzymała, ale ja...ja nie mogłam. Czułam się taka bezradna. Biegłam przed siebie co chwila potykając się o korzenie. Byłam rozdarta. Cała we łzach wbiegłam do domu zupełnie nie zwracając uwagi na śpiącego Hazze i wtuloną w niego dziewczynę, po czym od razu wbiegłam do swojego pokoju, gdzie dosłownie walnęłam się na łóżko. Momentalnie zasnęłam...
*Z perspektywy Niall'a*
Ta dziewczyna kompletnie zawróciła mi w głowie. Bez przerwy o niej myślałem. Czułem, że ona jest tą jedyną...tą właściwą...wiedziałem to. Gdyby wiedziała jak ogromnym uczuciem ją darzę na pewno by się zgodziła zostać moją dziewczyną. Z jednej strony byłem w niebo wzięty, gdyż powiedziała, że mnie kocha, ale była jedna przeszkoda, mianowicie Zayn, którego również kochała. Chciałem pójść z Amy do pubu, porozmawiać...poprosić, ale gdy do niej dzwoniłem włączała się poczta głosowa, więc sam poszedłem do mojego ulubionego pubu...
*Z perspektywy Amy*
"Jak oni mogli mnie tak oszukiwać.!?" - myślałam patrząc na zdjęcie Isabelle i Horana...zdjęcia jak zdjęcia, ale to nie były zwyczajne zdjęcia, gdyż oni całowali się. Łzy spływały mi po policzkach niczym strumienie. Wpadłam na pewien pomysł.! Mianowicie, aby zapomnieć o nim....z resztą co ja się oszukuję, o nim nie da się zapomnieć, ale przynajmniej spróbuję, pojadę do rodziców do Mullingar. Tak jak pomyślałam tak też postąpiłam. Spakowałam się, pojechałam na lotnisko...złapałam pierwszy lepszy samolot do Dublina i wsiadłam do samolotu, który leciał do Dublina, skąd odbiorą mnie rodzice. Tam zamierzałam spędzić najbliższy czas.
*Z perspektywy Harry'ego*
Delikatnie zdjąłem rękę Justyny z mojego torsu...tak by jej nie obudzić, po czym wstałem by przygotować kolację dla mnie i Justyny.
*Z perspektywy Justyny*
Obudził mnie zapach, a właściwie smród, za przeproszeniem czegoś...czegoś spalonego. Wstałam i w podskokach ruszyłam do kuchni, gdzie urzędował Harreh. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się przygryzając wargę. Przyznam chłopak zawrócił mi w głowie. Podeszłam bliżej i powiedziałam:
- Daj, ja to zrobię.! - puściłam mu przy tym oczko, a on zaborczym tonem odparł:
- Nie.! Poradzę sobie.!- przewrócił naleśnika na drugą stronę.
- Mówiłam. - posłałam mu przy tym uśmiech tryumfu, a on zaśmiał się i zakłopotanym tonem odpowiedział:
- No dobra tylkoo....trzeba zrobić nowe ciasto.
Natychmiastowo wyciągnęłam z szafek najpotrzebniejsze rzeczy...a ciasto przygotowałam z prędkością światła i powiedziałam przewracając już naleśnika na drugą stronę:
- Patrz i ucz się od mistrzyni.!
Po chwili żałowałam tego co powiedziałam, gdyż Hazza sypnął we mnie mąką, ale ja nie byłam mu dłużna. Wzięłam całą garść mąki i sypnęłam w Stylesa mówiąc:
- Chyba się ubrudziłeś.! - zachichotałam przy tym i wróciłam do smażenia naleśników. Po chwili poczułam na głowie spływające białko, które z czasem zaczęło spływać po moim czole wprost na bluzkę.
W tle było słychać chichoczący głos Hazzy, a ja niewiele myśląc wzięłam butelkę mleka i wylałam na loczka. On tylko się zaśmiał i idąc w moim kierunku mówił:
- No chodź na misiaczka.! - uśmiechając się przy tym i wyciągając do mnie ręce. Zaczęłam biec w stronę przed pokoju, gdy nagle poczułam, że ktoś mnie niesie. Oczywiście był to Harreh. Oboje cali w mleku, jajkach i mące. Styles biegł ze mną na rękach, gdy nagle poślizgnął się na płytkach. Leżeliśmy oboje na zimnych płytkach, trzymając się za ręce i śmiejąc, gdy nagle drzwi się otworzyły, a na podłodze wylądował Lou i leżąca na nim...Nicole.
---------------------------------------------------------------------------------------
Chcę Was najmocniej przeprosić, że tak długo musieliście czekać na rozdział, ale koniec semestru, podciąganie ocen itp. Mam nadzieję, że zrozumiecie oraz że rozdział Wam się spodoba. Liczę na komentarze i kolejny rozdział pojawi się w najbliższych dniach, gdyż teraz mam ferie i będę pisała na bieżąco. /Joanne
o booże ! to takie piękne, wzruszylam się ! PIĘKNE ! czekam na wiecej ! | misia18188
OdpowiedzUsuńjest cudowny na prawdę!!
OdpowiedzUsuń